A gdy począł się obliczać, przywiedziono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów
Wielkość długu wskazuje, iż przyprowadzony przed oblicze króla sługa musiał być ministrem lub też zarządcą jakiejś prowincji królestwa. Dziesięć tysięcy talentów to ogromna suma, którą trudno sobie nawet wyobrazić. Coroczny podatek Galilei wraz z całą Pereą w czasach Jezusa wynosił dwieście talentów, a roczne dochody Heroda nie przekraczały dziewięciuset talentów. Szesnaście tysięcy robotników przez dziesięć lat musiałoby pracować codziennie, aby móc zarobić na spłacenie długu owego sługi. Nawet gdyby król rzeczywiście sprzedał swojego dłużnika wraz z całą jego rodziną i majątkiem, jak to zamierzał początkowo uczynić, odzyskałby prawdopodobnie jedynie mały procent całego długu. Tak wielka suma podana przez Jezusa w przypowieści ma swoje ważne znaczenie - podkreśla bowiem niewypłacalność zadłużenia sługi.
W pierwszej scenie sądu monarcha zamierzał jedynie sprzedać sługę wraz z całą rodziną i majątkiem, w drugiej zaś - po odwołaniu łaski przebaczenia - wydaje go w ręce katów. Ponieważ dług jest niewypłacalny, dlatego też pozostanie on w rękach katów po wieczne czasy.
Władca wierzyciel darował dług, jako zawieszenie dochodzenia roszczeń. To nie znaczy, że długu nie było.
Kto wzgardzi miłosierdziem, doświadczy sprawiedliwości.