Tylko proszę tekst Deklaracji sprawdzać właśnie na oficjalnych stronach, a nie w broszurce wydanej przez Wydawnictwo M (Warszawa 2000). W tej ostatniej znajduje się Credo w wersji katolickiej (z Filioque – „od Ojca i Syna pochodzi”), o czym swego czasu było bardzo głośno. Ponoć opuszczono Filioque, ponieważ jest „kontrowersyjne ekumenicznie”…
ordynariat dla luteranów
Cytat: rysio w Listopada 03, 2012, 12:20:04 pmordynariat dla luteranówwtf??!!
Jednak o ile historyczne wywody kardynała Kocha mogą być przedmiotem debaty historyków, specjalistów od filozofii historii i innych uczonych, o tyle wypowiedź watykańskiego ekumenisty o ordynariatach dla luteranów jest nieszczęśliwym wypadkiem przy pracy albo zamierzoną strategią sabotowania ekumenicznej koegzystencji. Kardynał Koch, znając luteranizm, powinien wiedzieć, że reformatorom i współczesnym ewangelikom tradycji luterańskiej nie chodziło o zwyczaje, które będą mogli zachować, ale przede wszystkim o to, aby Ewangelia była wiernie i czysto zwiastowana. Gdyby chodziło jedynie o zwyczaje, to naprawdę nie byłoby o czym mówić. Niech biorą, co chcą ich zyski liche są - chciałoby się dopowiedzieć, jednak nie o triumfalistyczny hymn chodzi, a po prostu o stwierdzenie: Pal licho zwyczaje - nie na nich zbudowany jest Kościół. Wierzymy przecież, że Kościół święty jest żywym głosem Ewangelii, a zatem nie bez znaczenia jest również fakt, jak ów Kościół „się dzieje” i dokąd zmierza.Rację ma kardynał: luterański punkt widzenia jest sprzeczny z rzymskim, a zniwelowanie różnic oznacza, że na końcu tej sygnalizowanej drogi na skróty nie będzie prawdziwych ewangelików albo też prawdziwych rzymskich katolików. Jeśli zatem kardynał chce, aby ewangelicy przestali być tymi, kim są, porzucili tradycję, z której wyrośli, a która nie zaczyna się 31 października 1517 roku, to szkoda marnować czas na dalsze rozmowy, a zaoferować coś, na co połaszczą się mniejsze lub większe grupki „luteranów”. Skoro numer udał się z anglikanami, to może uda się i z luteranami – czy to jest ta strategia? To myślenie? Od triumfu do triumfu w imię lepszego, skutecznego ekumenizmu? Jeśli tak, to naprawdę szkoda wszystkich tych, którzy na różne sposoby uczestniczą w procesie wzajemnego poznawania i niszczenia murów uprzedzeń. Słowa kardynała to prezent dla wszystkich wrogów ekumenizmu, to wymarzone wręcz paliwo dla tych, którzy w Rzymie chcą widzieć agresora, który mimo wewnętrznych problemów (któż jest od nich wolny?), nie rezygnuje z prozelickiej ekspansji, nie traktując poważnie ani siebie, ani swoich „partnerów”. Szkoda, po prostu szkoda. Warto też pamiętać, że droga na skróty nie jest jednokierunkowa.Dariusz Bruncz