LIST OTWARTY do prowincjała: Niepokojąca aktywność medialna Pawła Gużyńskiego OP
Prof. zw. dr hab. Andrzej Potocki OP Warszawa, dnia 5 września 2017 roku
[...]
Z synowskim oddaniem
br. Andrzej
Widzę, że krew wielkich przodków przemówiła. Ojciec Andrzej to ciekawy przypadek "zawieszonego" powołania. W końcu lat 60-tych był w seminarium diecezjalnym warszawskim ale wystąpił, chyba z ćwierć wieku był osobą świecką po czym wstąpił do Dominikanów i jak widać, nie było mu obojętne. Niestety zmarł w grudniu 2018.
R+i+P
W roku 2009 chyba mialem przyjemnosc przyjmowac o. Andrzeja kolacja (nocowal w naszym domu zakonnym i dotarl bardzo pozno, bylem jedynym, ktory uslyszal dzwonek do drzwi). Bardzo ciekawa i charaterystyczna (i charakterna) postac.
(W cudzyslowie bede parafrazowal jego wypowiedzi):
Z seminarium warszawskiego go 'wywalili na zbity pysk' i nawet chcial wstapic do zakonu ('Myslalem nawet o duchaczach, byle by mnie wyswiecili'), ale to nie byly dobre czasy dla klerykow wyrzuconych z seminarium. Po kilku probach kontaktu z roznymi seminariami zlozyl dokumenty na studia i sie dostal, a 'ze nauka mi szla dobrze' to juz tak na tej uczelni zostal. Okolo 50-tki wstapil do zakonu ('no, niech mi brat pokaze, ktory zakon by nie wzial doktora habilitowanego'). Jak skladal sluby zakonne, prowincjal zapytal go, czy jest pewien i czy nie bedzie tesknil za swieckim zyciem: 'A w zyciu, za czym ja mam tesknic, tylko Bog jest wolnoscia... Bracie, jaki ja glupi bylem! Chlop po piecdziesiatce takie bzdury. A najbardziej to zaluje, ze z kobieta nie spalem'. Zapytalem go, czy w takim razie teraz zaluje i teskni za swieckim zyciem. 'Bardzo, ale to dobrze. Bo co to by za sluzba byla, jakby sie niczego dla niej nie poswiecalo'.
W trakcie moze 3 godzinnej rozmowy takich kwiatkow bylo mnostwo