1. Od kilkudziesięciu lat, aż do niedawna, wszyscy kolejni przywódcy FSSPX zapewniali, że niemożliwe jest zawarcie praktycznego porozumienia z Rzymem, dopóki wcześniej nie zostanie zawarte porozumienie doktrynalne. 2. Również od kilkudziesięciu lat, aż do niedawna, wszyscy kolejni przywódcy FSSPX przy każdej okazji przedstawiali księżom i wiernym Bractwa uzasadnienie przyjmowanego przez siebie stanowiska.Czy Pani to pamięta, czy już nie?
A coś merytorycznie może
ad. 1. Wrecz przeciwnie. Zaczynajac od pierwszego czyli od Abpa Lefebvre'a, ktory w zaleznosci od sytuacji a to gotowy byl przyjac porozumienie czysto praktyczne (nie mowiac o tym, ze 5 maja je przyjal), a to znow stawial najpierw warunek uzgodnien doktrynalnych, naprzemian zaostrzajac i lagodzac stanowisko. "Eksperyment Tradcyji", "przyjac nas jakimi jestesmy" - to nie sa wymysly Berniego i jego bandy, ale slowa Arcybiskupa.
Jesli rozumiec przez to jakies szerokie konsultacje i usprawiedliwianie przed wiernymi kazdego kroku, to oczywiscie jest to bzdura wierutna.
Bractwo zawsze przedstawialo wiernym usprawiedliwienie wazkich krokow majacych powazne konsekwencje dla nich samych i dla Kosciola : deklaracja z 1974 r, swiecenia z 1976 r., sakra z 1988 etc., ale same kulisy dymplomacji, w tym bardzo istotne pozostawaly zawsze owiane tajemnica (jak zrezta byc powinno). O protokole z 5 maja wszyscy dowiedzieli sie post factum, podobnie o komisji sw. Karola Boromeusza etc.
Zaryzykowalbym twierdzenie, ze bp. Fellay prowadzi polityke ow wiele bardziej otwarta i "demokratyczna" niz jego poprzednicy : wszystkie wazniejesze kroki sa szeroko objasniane w rozlicznych konferencjach publicznych, kazda wazniejsza decyzja jest konsultowana nie tylko z poszerzona rada, ale takze z przelozonymi zparzyjaznionych zgromadzen
Jedyne i uważam że najważniejsze co można zrobić z sensem, to wziąć sobie do serca słowa x. Schmidbergera, a zwłaszcza te:"Proszę, módlcie się za znękanego przełożonego generalnego i módlcie się za wykluczonego, żeby sobie uświadomił, iż kroczy złą drogą i żeby powrócił do domu rodzinnego."http://news.fsspx.pl/?p=2033
O ile rzeczywiście zniknęło, nawet na to nie zwróciłam uwagi i nie widzę potrzeby zwracać na to uwagi
póki co żadne porozumienie nie zostało zawarte, a jeśli zostanie kiedyś zawarte, to z pewnością na takich warunkach, by przyniosło chwałę Bogu, korzyści Kościołowi, pożytek wiernym, a tym samym i Bractwu, właśnie w tej kolejności.
Nie pomyślałem, że to takie proste: żeby nie widzieć, wystarczy nie patrzeć. Chyba pozostaje mi już tylko przeprosić Panią, że zakłóciłem spokój.
Nawet nie będę pytał, czy to jest z góry przyjęte założenie, czy coś mającego związek z rzeczywistością. Bo poprzednia deklaracja jest wystarczającą odpowiedzią również i w tej sprawie.
Bp.Williamson jest dalej biskupem FSSPX.
jego dwa "przy***sy" z równą mocą mogą sobie np. wstrzymywać
Cytat: Mama w Października 27, 2012, 23:34:24 pmJedyne i uważam że najważniejsze co można zrobić z sensem, to wziąć sobie do serca słowa x. Schmidbergera, a zwłaszcza te:"Proszę, módlcie się za znękanego przełożonego generalnego i módlcie się za wykluczonego, żeby sobie uświadomił, iż kroczy złą drogą i żeby powrócił do domu rodzinnego."http://news.fsspx.pl/?p=2033Nie ma sensu się modlić w chybionych intencjach...
Cytat: Bobek1995 w Października 27, 2012, 18:25:45 pmA ja pozwolę sobie zadać jedno pytanko, mianowicie czy już wiadomo jakie stanowiska zajęli pozostali biskupi?Czemu to mialo by byc istotne? To jakas gra w karty, gdzie trzy asy bija jednego?
A ja pozwolę sobie zadać jedno pytanko, mianowicie czy już wiadomo jakie stanowiska zajęli pozostali biskupi?
wygląda aktualnie totalna sytuacja doktrynalna, w których punktach jest ona akceptowalna, w których - nie, ani by rozeznać To jest oparte na fakcie jak najbardziej rzeczywistym, że 1) poznałam Bractwo. 2) zaufałam Bractwu, 3) wybrałam Bractwo na moją parafię.Nie potrafię zrozumieć jak można wybrać Bractwo, zaufać mu i przylgnąć doń, odmawiając jednocześnie wiary, że jest to wola Boża, że kieruje tym łaska Boża, że przełożony posiada odpowiednie łaski stanu by tym kierować i że wreszcie mogę być owcą i komuś zawierzyć swoją formację.jest heretyckim bełkotem".....Być może przyjął Pan za swoją tę zasadę posoborowia, by samemu martwić się o swoje zbawienie i samemu kombinować w jakim stopniu Pana pasterz posiada łaski stanu odpowiednie, by opiekować się Panem jako owcą, a w jakim stopniu jest wilkiem, który chce owczarnię doprowadzić do zguby. Nie wiem, jak z taką zasadą można wytrzymać w bractwowym duszpasterstwie. Znając realia tego duszpasterstwa, wydaje się to wręcz niemożliwe albo bardzo trudne. Stąd moje przypuszczenia, że ludzie stosujący tę zasadę wobec pasterzy z Bractwa, nie są owcami bractwowych pasterzy. Że są ludźmi z zewnątrz, którzy traktują Bractwo jak jeszcze jedną posoborową organizację, którą trzeba trzymać pod mikroskopem. I że to nieustanne zapewnianie, iż ostrożność owa wynika z troski o Bractwo, jest fałszywe, że w rzeczywistości wynika ona z choroby permanentnego zawodowego fajtera, z okropnej posoborowej nerwicy natręctw, wywołanej bakcylem nieufności i kontestacji, że jest przejawem niezdolności do adaptacji w warunkach normalnych, innych niż partyzanckie, w relacji owca-pasterz.