Targi barterowe, banki czasu, lokalne waluty honorowane przez miejscową społeczność, mutualistyczne spółdzielnie, samowystarczalne żywnościowo rolnicze eko-wioski, squatting opuszczonych budynków etc. etc. - co sądzicie o takich zjawiskach, które podobno rozprzestrzeniają się w Grecji, Hiszpanii, Włoszech, Portugalii etc.?Więcej na ten temat tutaj: http://forsal.pl/artykuly/645445,krajobraz_europy_w_kryzysie_biedny_bogaty_kontynent.htmlPytanie brzmi, czy uważacie szanowni państwo, że są to faktycznie jakieś ciekawe alternatywy dla standardu typu "praca najemna w wielkim mieście, pensja w papierowo-wirtualnym euro, wydatki w papierowo-wirtualnym euro, kredyt w banku, w razie bezrobocia zasiłek" itd. - - - czy może jest to strata czasu i energii, a człek się winien raczej do szukania standardowej roboty wziąć i kasiorkę trzepać, niż bawić się w "godzinę lekcji gry na fortepianie za skopanie ogródka" etc.?Kilka możliwych wersji do rozpatrzenia:A) Super sprawa, heil kontrekonomia, pierwszy krok w kierunku narodowego anarchizmu, mutualizmu, dystrybucjonizmu, agraryzmu i agoryzmu, zaczątek Nowej Europy na gruzach imperium banksterów, droga do Hoppe'ańskiej wizji libertariańskiego neo-średniowiecza itd., itp., warto wspierać, propagować, angażować się.B) Fajna rzecz, ale niewiele z tego wyniknie, przez parę lat może się to okaże użyteczne, ale jak śfjat nieco ochłonie, to sytuacja całkowicie wróci do normy: papierowy pieniądz, praca najemna, lichwa, czynsze i zyski etc. Kibicować można, ale z umiarem i bez wielkich nadziei. Normalnej produkcji i normalnego handlu, na dużą skalę, hi-tech itd. - nie uda się tym zastąpić.C) Zjawiska może i samo w sobie dobre / użyteczne, ale będące smutnym przykładem na to, że rozpoczyna się epoka podziału społeczeństwa na dwie coraz ściślej oddzielone warstwy: wygrywaczy w garniturach, skrytych w strzeżonych dzielnicach, zajmujących się "inwestowaniem" i "zarządzaniem" - - - oraz plebs / proletariat rezydujący w jakichś ponurych, neo-plemiennych strukturach, egzystujący w systemie gospodarki wymiennej i łowiecko-zbierackiej, wykorzystywany najwyżej jako tania siła robocza przez ONYCHD) Ciekawostka rozdmuchana przez media, parę wyrwanych z kontekstu skrajnych przykładów, które nie obejmują nawet kilku procent populacji, może nawet kolejny wariant starej, lewackiej zabawy w "alternatywne społeczeństwo" a la komuny hipisów, punkowe squaty itd., rozrywka dla znudzonych życiem młodocianych idealistów, którzy mają dużo wolnego czasu.
Jakbym chciał wynająć, to ustaliłbym jakąś tam cenę, ale gdyby chętnych nie było, to bym opuścił, bo przecież jak stoi puste, to nie zarabiam na tym, a ewentualny kredyt trzeba płacić.
@ Major, MariuszCytujJakbym chciał wynająć, to ustaliłbym jakąś tam cenę, ale gdyby chętnych nie było, to bym opuścił, bo przecież jak stoi puste, to nie zarabiam na tym, a ewentualny kredyt trzeba płacić.Niektórzy robią tak, że dają wysoką cenę i czekają, aż ktoś się znajdzie. Czekać sobie mogą, bo ich na to stać. Ale jak w końcu znajdzie się ktoś, komu naprawdę zależy na lokalu i go kupi/wynajmie za tę kosmiczną cenę, zysk będzie znaczny.
Przecież przez te x miesięcy mieszkanie/dom/cokolwiek stoi puste, a pan iksiński, właściciel, nie pobiera czynszu, więc nie zarabia. A mógłby. Warto może się trochę potargować - jedna i druga strona coś zyska.
CytujPrzecież przez te x miesięcy mieszkanie/dom/cokolwiek stoi puste, a pan iksiński, właściciel, nie pobiera czynszu, więc nie zarabia. A mógłby. Warto może się trochę potargować - jedna i druga strona coś zyska. Tylko właśnie chodzi mi o to, że pozornie nic nie robi, nie zarabia, bo czeka na "lepszą okazję", znacznie lepszą i woli odżałować te ileś tys. na czas, gdy stoi puste. I dlatego stoi puste.
Prywatny przedsiębiorca obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg.
To że w tych pustostanach hula wiatr to ich problem. To że za kilka lat będzie ruina to rozliczą się kiedyś przed kim innym. Tu nie chodzi o ich ociężałość umysłową tylko o pazerność.Problem że miasto które jest właścicielem lokali postępuje podobnie.
Co innych punktów w 1 poście Pana ATW to jestem sceptyczny dlatego że takie sptkania wymienne organizują anarchole albo jeszcze gorzej Krytyka Polityczna.
Co do tego, że można sobie kupić 5 hektarów na Kamczatce czy Księżycu i np. odnajmować komuś etc., to akurat tu można się sprzeczać, czy rzeczywiście jest to godziwe i wolnorynkowe. Co zabawne, w krytyce dopuszczalności takiego postępowania ręce mogliby sobie zapewne podać np. klasyczni anarchoindywidualiści oraz katoliccy dystrybucjoniści. Idzie po prostu o to, czy własność powinna być zmieszana z pracą (wolnorynkowi socjaliści) czy nie musi być; w szerszym kontekście: czy wolnorynkowe są czynsze, zyski, odsetki i renta z posiadania ziemi, czy nie :-)kładów już podałem: barter, banki czasu, odrębne waluty (w danych regionach czy grupach), zakładanie swoich wiosek, spółdzielni itd.
Wg mnie aby nabyć prawa własności do czegokolwiek, należy w realny sposób wziąć go w posiadanie