Archidiecezja warszawska ma dla kibiców tylko NOM w kilku językach, ale bez łaciny wszak oficjalnego języka Kościoła
Niedawno jakiś ksiądz mówił w telewizorze, że on i inni księża wkuwają intensywnie teksty mszalne w różnych językach, ze zdobytych naprędce (może z internetu?
) tłumaczeń.
A przecież byłoby prościej, gdyby wkuli jeden raz, jeden szczególny język obcy. A byłoby jeszcze prościej gdyby ten język był czymś normalnym i oczywistym (choc niekoniecznie zrozumiałym) dla wiernych.
Bywając za granicą na NOM, nie cierpiałem nigdy katuszy tylko z tego powodu, że ksiądz mówił po niepolsku. (Z innych powodów - to i owszem).
Nawet w Anglii, choć znam ten język, nie chwaląc się: dość dobrze - rozumiałem tylko kazania. Liturgia - ni w ząb, pojedyncze słowa - mogłaby być równie dobrze po starocerkiewnochińsku