Przepraszam za chwilę milczenia – musiałem się na trochę wyłączyć, aby poświęcić czas na popchnięcie różnych pisarskich prac oraz przygotowanie i wygłoszenie rekolekcji w Bydgoszczy. Muszę przyznać, iż z zaciekawieniem przyjąłem propozycję wystąpienia w panelu dyskusyjnym z ks. Karolem Stehlinem podczas zbliżającej się kolejnej edycji konferencji „Zwróćmy się ku Panu”. Bardzo cenię sobie możliwość takich debat, ponieważ dają one szanse do jasnego wyeksplikowania stanowisk i zawsze wnoszą element ożywczy zamiast po raz kolejny słuchać tego samego i przyklaskiwać wybranym raczej z jednego klucza referentom. Konferencja ta miała wszelkie szanse na to, aby taki niefortunny paradygmat przezwyciężyć. Nikt nie obiecywał, że debata będzie łatwa, ale medialnego charakteru trudno było jej odmówić. Nie wiem czy organizatorzy konferencji mieli okazję obwieścić zaszłe w niej zmiany programowe. Okazuje się, że debaty nie będzie, bo interweniowała władza z wysoka. Piszę o tym, ponieważ sprawa dotyczy mnie osobiście, dlatego jeżeli czynię ten anons pierwszy, to informacja pochodzi z bezpośredniego źródła. Zaraz po ogłoszeniu programu konferencji dotarła do mnie bardzo grzeczna prośba od mojego generała – ks. Johna Berga – o nieangażowanie się w jakiekolwiek publiczne dysputy w sprawach SSPX. Oznaczało to także, że w debacie z ks. Stehlinem wystąpić mi nie wolno. Jeżeli ktoś rzeczywiście na mnie do generała naskarżył – a uważam, że taki scenariusz jest całkiem realny – to odniósł swój efekt. Obronił tradycję. Co ja na to? Nic, poczułem się trochę jak ks. Boniecki. Skoro spłonęła czarownica, to może czas zapalić fajkę i kontynuować kwantowanie grawitacji.
ks. Wojciecha Grygiela FSSP
za:
http://tksdk.blogspot.com/2012/03/losy-pewnej-konferencji.html?spref=fb