W kwietniowym numerze "Mówią Wieki" w artykule Magdaleny Skrzypiec dotyczącym herezji katarów mozna znaleźć taki oto fragment:
Oczywiście Katarzyna nie Magdalena - mea culpa.Obracając się w środowisku akademickim przekonałem się już dawno, że ukończenie jakichkolwiek studiów, a nawet posiadanie tytulów naukowych nie jest lekarstwem na głupotę
Widać że autorka z mediewistyką jest na bakier i chyba na lekcje polskiego nie chodziła. Kazania jak to kazania winny być i były w językach narodowych. Choćby takie kazania świętkorzyskie datowane na II poł XIII wieku bądź początek XIV wieku. A sami wiecie że z polskiego średniowiecza zachowało się bardzo mało zabytków piśmiennych, co nie znaczy że ich nie było (zachód cieszy się ich większą ilością). Co innego kazania dla kapituł zakonnych gdzie wszyscy odbiorcy znali łacinę w stopniu komunikatywnym. Jak się chciało schrystianizować ludzi to trzeba było mówić zrozumiałym językiem. Dawniej ludzie wiedzieli co jest celebrą a co tylko nauką mszalną bądź katechizmową. Teraz się to zatarło.
Mnie kiedyś jeden kapłan i kilku świeckich pytało czy na "naszych" Mszach kazanie jest po łacinie. To owoc posoborowej odnowy katechezy liturgicznej gdzie ludzie nie odróżniają prefacji od pieśni religijnej.