Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 19, 2024, 03:35:55 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231947 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Geneza zła - trudne pytania
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 3 4 [5] Drukuj
Autor Wątek: Geneza zła - trudne pytania  (Przeczytany 10406 razy)
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #60 dnia: Października 03, 2017, 09:59:10 am »

Dla mnie upieranie się, że Pan Bógł nie stworzył zła jest dośc dziwaczne (choć oczywiście wiem, że takie stwierdzenie znajduje się w KKK, więc jest obowiązującą wykładnią tytułowego dylematu).

Załózmy, że założyłem hodowlę kóz i ogrodziłem swoje pole niewysokim płotem. Jedna z moich kóz przeskoczyła płot i zjadła kapustę sąsiada. Sąsiad żąda ode mnie odszkodowania.

Wtedy mu odpowiadam, że ja tylko założyłem hodowlę, ale nie stworzyłem aktu przeskakiwania kozy przez płot, zresztą taki akt nie jest bytem w takim sensie, w jakim wybiera się towar w sklepie :)


Jest to w 100% moja wina, bo zrobiłem niedoskonały płot. Pan Bóg jest doskonały w 100% i w jaki sposób może stworzyć niedoskonały byt?
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #61 dnia: Października 03, 2017, 10:09:07 am »


Tu nasuwa się tylko jedna analogia wynikająca z dyskusji a mianowicie przez zło do dobra. To nie ja tak twierdzę, ale to wynika z Państwa wypowiedzi.


Czy można się modlić zamawiać msze w intencji nawrócenia (unicestwienia) zła i szatana? Jeśli nie to, dlaczego?
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #62 dnia: Października 03, 2017, 10:29:45 am »

Jest to w 100% moja wina, bo zrobiłem niedoskonały płot. Pan Bóg jest doskonały w 100% i w jaki sposób może stworzyć niedoskonały byt?

Co Pan rozumie przez doskonały byt? Bóg jest doskonały, każdy inny byt w zestawieniu z Bogiem ma pewne braki. Dlatego Bóg nie grzeszy, bo miłując (chcąc) tylko siebie (a czegoś innego ze względu na siebie), miłuje to, co najlepsze. Nie ma innego, wyższego prawidła, do którego Jego działanie miałoby się odnieść i któremu mogłoby nie sprostać (a to jest właśnie grzechem).
Nasza wolność polega właśnie na tym, że znając wyższe prawidło możemy mu nie sprostać lub wykonać nienależycie. Klasyczne wytłumaczenie mówi, że świat, w którym takiego dopustu by nie było, byłby mniej doskonały. Choć Bóg mógł wszystkich stworzyć obdarzając swoim oglądaniem, czyli stanem, w którym zgrzeszyć niepodobna. Czy taki świat byłby mniej doskonały? No nie wiemy. To są arbitralne decyzje Boga.
Zapisane
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #63 dnia: Października 03, 2017, 10:58:07 am »

Jest to w 100% moja wina, bo zrobiłem niedoskonały płot. Pan Bóg jest doskonały w 100% i w jaki sposób może stworzyć niedoskonały byt?

Co Pan rozumie przez doskonały byt? Bóg jest doskonały, każdy inny byt w zestawieniu z Bogiem ma pewne braki. Dlatego Bóg nie grzeszy, bo miłując (chcąc) tylko siebie (a czegoś innego ze względu na siebie), miłuje to, co najlepsze. Nie ma innego, wyższego prawidła, do którego Jego działanie miałoby się odnieść i któremu mogłoby nie sprostać (a to jest właśnie grzechem).
Nasza wolność polega właśnie na tym, że znając wyższe prawidło możemy mu nie sprostać lub wykonać nienależycie. Klasyczne wytłumaczenie mówi, że świat, w którym takiego dopustu by nie było, byłby mniej doskonały. Choć Bóg mógł wszystkich stworzyć obdarzając swoim oglądaniem, czyli stanem, w którym zgrzeszyć niepodobna. Czy taki świat byłby mniej doskonały? No nie wiemy. To są arbitralne decyzje Boga.


 Psalm 82.6,  Ew. Jana 10.34 - „Jesteście bogami”  Czy w samym rozumieniu grzechu nie możemy być tożsami z Bogiem? Przecież duszę będące w Niebie nie wybierają grzechu ( pod tym względem są tożsame z Bogiem) nie uważają, że są  równe Bogu.
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Regiomontanus
aktywista
*****
Wiadomości: 3616


« Odpowiedz #64 dnia: Października 03, 2017, 18:26:39 pm »

Bóg jest wolny a nie wybiera zła . To jak to jest?

Czyżby? To dlaczego spuścił nieszczęścia na Hioba ot tak sobie, by go doświadczyć i wypróbować? Jak to pyta retorycznie autor ksiegi Amosa 3:6: Si erit malum in civitate quod Dominus non fecit? (w przekładzie Wujka: "aza będzie złe w mieście, któregoby Pan nie uczynił?")
Zapisane
Certe, adveniente die judicii, non quaeretur a nobis quid legerimus, sed quid fecerimus.
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #65 dnia: Października 03, 2017, 20:26:33 pm »

Bóg jest wolny a nie wybiera zła . To jak to jest?

Czyżby? To dlaczego spuścił nieszczęścia na Hioba ot tak sobie, by go doświadczyć i wypróbować? Jak to pyta retorycznie autor ksiegi Amosa 3:6: Si erit malum in civitate quod Dominus non fecit? (w przekładzie Wujka: "aza będzie złe w mieście, któregoby Pan nie uczynił?")


Czyli jak to naprawdę jest?  To gdzie  zło umiejscowione jest ?


Czy można się modlić zamawiać msze w intencji nawrócenia (unicestwienia) zła i szatana? Jeśli nie to, dlaczego?
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Regiomontanus
aktywista
*****
Wiadomości: 3616


« Odpowiedz #66 dnia: Października 03, 2017, 20:34:18 pm »

Czy można się modlić zamawiać msze w intencji nawrócenia (unicestwienia) zła i szatana? Jeśli nie to, dlaczego?

KKK 393 mówi: Nieodwołalny charakter wyboru dokonanego przez aniołów, a nie brak nieskończonego miłosierdzia Bożego sprawia, że ich grzech nie może być przebaczony.

Skoro jest to grzech nieprzebaczalny a decyzja nieodwołalna, nie ma sensu zamawiać mszy w intencji nawrócenia szatana.
Zapisane
Certe, adveniente die judicii, non quaeretur a nobis quid legerimus, sed quid fecerimus.
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #67 dnia: Października 03, 2017, 20:41:58 pm »

Czy można się modlić zamawiać msze w intencji nawrócenia (unicestwienia) zła i szatana? Jeśli nie to, dlaczego?

KKK 393 mówi: Nieodwołalny charakter wyboru dokonanego przez aniołów, a nie brak nieskończonego miłosierdzia Bożego sprawia, że ich grzech nie może być przebaczony.

Skoro jest to grzech nieprzebaczalny a decyzja nieodwołalna, nie ma sensu zamawiać mszy w intencji nawrócenia szatana.


Z tego wywodu wynika że zło ma pierwiastki absolutu ( jest  wieczne  ). Jest absolutem ? To nieprawda i nie może być wieczne.
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Regiomontanus
aktywista
*****
Wiadomości: 3616


« Odpowiedz #68 dnia: Października 03, 2017, 20:50:02 pm »

Na to wyglada. Wg Apoklipsy 20,10 szatan będzie istniał wiecznie:

A djabeł, który je zwodził, wrzucon jest w jezioro ognia i siarki, gdzie i bestya i fałszywy prorok będą męczeni we dnie i w nocy na wieki wieków.
Zapisane
Certe, adveniente die judicii, non quaeretur a nobis quid legerimus, sed quid fecerimus.
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #69 dnia: Października 03, 2017, 20:58:09 pm »

Na to wyglada. Wg Apoklipsy 20,10 szatan będzie istniał wiecznie:

A djabeł, który je zwodził, wrzucon jest w jezioro ognia i siarki, gdzie i bestya i fałszywy prorok będą męczeni we dnie i w nocy na wieki wieków.


To co mamy dwóch absolutów ( Boga i Szatana)? Jaka cześć należy się absolutowi?
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Regiomontanus
aktywista
*****
Wiadomości: 3616


« Odpowiedz #70 dnia: Października 03, 2017, 21:03:14 pm »

Dlaczego zaraz cześć? Szatan jest niesmiertelny tak jak i dusza ludzka jest nieśmiertelna. My też mamy "pierwiastki absolutu" - stworzono nas wszakże na obraz i podobieństwo Boga. 
Zapisane
Certe, adveniente die judicii, non quaeretur a nobis quid legerimus, sed quid fecerimus.
binraf
aktywista
*****
Wiadomości: 1266


« Odpowiedz #71 dnia: Października 03, 2017, 21:19:56 pm »

Dlaczego zaraz cześć? Szatan jest niesmiertelny tak jak i dusza ludzka jest nieśmiertelna. My też mamy "pierwiastki absolutu" - stworzono nas wszakże na obraz i podobieństwo Boga.


Czyli jesteśmy Bogami? Z tą różnicą, że my tu mówimy o źle. Szatan tak jak my jest nieśmiertelny i ma prawo wyboru. Wybieramy jeden absolut lub drugi absolut (Boga lub Zło). Szatan nie był zły tylko wybrał zło, które już było wieczne.  Z tego wynika, że mamy dwa absoluty, które są wieczne. Inne są skutki działania Boga inne Zła. Ale czy w takim układzie są one sobie równe? To wszystko to  jest jakiś  psychiatryczny  paradoks . Zło nie może być wieczne. Jest odwracalne ( można je zawrócić).  Z tych pana wywodów należy oddawać Szatanowi a w zasadzie Złu ( cześć Boską ). To jest straszne i przerażające.
Zapisane
Wolność gospodarcza jako źródło sukcesu. Etyka jako fundament wolności.
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #72 dnia: Marca 24, 2018, 10:04:27 am »

Jestem

Zmarnowane okazje bolą również wtedy, gdy dostrzega się je u innych, zwłaszcza gdy leży nam na sercu dobro osób postronnych. Bywa tak, że mamy – przynajmniej przez kilka chwil, potem ta werwa mija – palącą chęć wypowiedzenia się akurat w takich okolicznościach, w których wszelki dobry obyczaj nakazuje milczenie. Na przykład – w trakcie kazania.

Oto poczciwy zapewne ksiądz, który postanowił przybliżyć wiernym jednej z górnośląskich parafii sens Bożego Imienia. Jak pamiętamy, zostało ono objawione Mojżeszowi i okazało się zaskakująco proste: JESTEM. Nasz kapłan przeprowadził swą egzegezę w sposób typowy dla czasów współczesnych, starając się przekonać słuchaczy, iż w pierwszym rzędzie chodzi tu o bliskość Boga, o jego przyjaźń z człowiekiem. Otóż owo "JESTEM" miałoby znaczyć domyślnie "Jestem (z wami)", "Jestem (z Tobą)", "Jestem – więc się nie lękaj".

Naturalnie nie ma w tej interpretacji nic heretyckiego (tak przynajmniej podejrzewamy, nie mając oczywiście kompetencji magisterialnych, niemniej polegając na zdrowym rozsądku i podstawowej wiedzy). Znamienne jest jednak to, że zagadnienie zostało sprowadzone tylko do owego jednego aspektu. Intencja była zapewne szczytna, ale wymowa niepotrzebnie antropocentryczna i upraszczająca zagadnienie.

A przecież to jedno słowo mogłoby uchodzić za kwintesensję Biblii, teologii czy religii w ogóle. W dodatku da się to stosunkowo wiarygodnie wyjaśnić. Sceptyk może powiedzieć, że chrześcijanie (czy też katolicy) mają skłonność do budowania niezwykle złożonych konstrukcji na bazie wątłych przekazów biblijnych. Na przykład z relatywnie nielicznych wzmianek o Maryi czy aniołach wznosi się potężne gmachy mariologii czy angelologii, produkując mocą ratio (i rozmaitych przeczuć) kolejne serie wniosków, czasem wspieranych wiedzą z zatwierdzonych objawień. Taki zarzut można zapewne stosunkowo łatwo obalić (zostawmy to fachowcom vel mędrcom), natomiast przytaczamy go tylko po to, by podkreślić, że w przypadku Tetragramatonu jest on zupełnie nieadekwatny.

W tym jednym słowie ujawnia się cała koncepcja Boga – ta, którą znamy z objawienia i w gruncie rzeczy ta, do której rozmaitymi drogami dochodzili tradycyjni filozofowie z wielu zakątków świata, od Aten po Benares. Zauważmy, że Bóg nie przedstawia się żadnym atrybutem, który wydawałby się naturalny – szczególnie komuś, kto przyjmuje rozmaite ewolucjonistyczne koncepcje historii religii i wyobraża sobie, że święte księgi to tylko (tyleż cenny, co naiwny) zapis legend opowiadanych przez szamanów pustynnych plemion. Bóg nie mówi, że jest "Gromowładny", "Litościwy" czy "Mądry", nie przedstawia się nawet jako "Wielki" czy "Wszechmocny". Oczywiście tego rodzaju określenia przewijają się w Starym Testamencie, a np. tradycja islamska wylicza aż 99 cech Boga (i chyba ze wszystkimi możemy się zgodzić z perspektywy chrześcijańskiej). Ale w tym konkretnym momencie, gdy pada pytanie graniczne, gdy następuje swego rodzaju Ujawnienie, Bóg w języku ludzi znajduje tylko jedno (w miarę?) adekwatne słowo: EHJEH. JESTEM.

Nic więcej. Zapytajcie współczesnego uczonego, co było przed Wielkim Wybuchem. Okaże się zapewne, że "to pytanie nie ma sensu", że nie było "przed", bo nie było czasu. Ewentualnie: że nasz Wszechświat mógł powstać z innego – i tak dalej. Nie chodzi nam tu o deprecjonowanie nauki z jakichś pozycji fundamentalistycznych, w żadnym razie. Po prostu za każdym razem to wyjaśnienie jest mało zadowalające. Mamy ochotę pytać jak przekorny siedmiolatek, zapętlając nasze "dlaczego" lub domagając się, by ktoś nam te niezwykłe fakty zobrazował, uczynił je zrozumiałymi.

Kościół naucza, że "przed" był tylko Duch Boży, unoszący się nad wodami. Rzecz jasna to jest pewna metafora: tak naprawdę wód jeszcze nie było. A więc: Duch Boży. Jeśli zabrniemy "zbyt daleko" w osobowe pojmowanie Boga, jeżeli sprowadzimy to ujęcie do jakiejś wizji mitycznej, którą następnie zaczniemy traktować dosłownie, wtenczas nie dojdziemy do niczego sensownego, poza obrazem siwobrodego starca, zabawiającego się w niebiańskim pałacu szklaną kulą, w której pływa Wszechświat.

Ale Bóg, podkreślmy to raz jeszcze, nie przedstawił się jako "Wódz", "Starzec", "Pan Burz", "Władca Oceanu" czy "Wielki Myśliwy". To byłoby ograniczenie. Kłóciłoby się to z "ostatecznością" Boga, z tym, że jest – z samej definicji – "wszech...". Moglibyśmy wówczas pytać: jeżeli jest Panem Burz, to co z innymi żywiołami? Jeśli jest patronem myśliwych, to kto zajmuje się rzemieślnikami? Jeśli jest Miłością, to co z odwagą, roztropnością, pokorą i innymi cnotami?

A więc zostaje nam tylko to nagie, proste: JESTEM. Coś absolutnie fundamentalnego, nieuchwytnego. Czyste istnienie – i zresztą nawet to istnienie możemy pojąć tylko per analogiam. Bo przecież Bóg nie istnieje w czasie, nie miewa nastrojów, nie ma złych i dobrych dni. Jest tak dlatego, że Bogiem nazywamy właśnie ten byt, który z tych wszystkich atrybutów musi być ogołocony, jeżeli nie ma stać się bożkiem. Eckhart pisze: Kiedy mówię, że Bóg jest dobry, dodaję mu coś – a przecież Bóg jest jednością i stąd inne zdanie Mistrza: Jedność jest czymś bardziej czystym niż dobroć i prawda.

Ów dobrotliwy kapłan, o którym wspomnieliśmy na początku, uzasadniał swoją interpretację biblijnego fragmentu faktem, iż w języku hebrajskim słowo "jestem" jakoby zawsze jest relacyjne. Być może, ale zauważmy, że w praktyce to samo można powiedzieć o języku polskim, a niewykluczone, że również o dowolnym innym. Jeżeli mówimy "jestem", to niemal zawsze słowo to stanowi skrót myślowy od "jestem obecny", "jestem tutaj", "jestem taki lub owaki". Czyste "jestem" zdaje się abstrakcyjnie: wyraża ono właściwie tyle, że żyjemy, ale większości z nas ta konstatacja zdałaby się banalna. Żyjemy: tego nie trzeba nawet wyrażać. Jesteśmy: ale jacy? Od razu szukamy atrybutów i okoliczności. Tymczasem Bóg wyrywa nas z tego sposobu myślenia i definiuje się jedynie poprzez istnienie. To prawda: w tym istnieniu jest wszystko, ale w sposób nieskończony, którego nigdy nie możemy uchwycić.

Pojęcie tego wszystkiego nigdy nie było łatwe. Wiele było ludów "prymitywnych", które nosiły w sobie intuicję bądź wspomnienie tego Najwyższego Bytu: ale nader rzadko go czciły, ponieważ łatwiejsze było zwrócenie się ku bałwanom, z ich wąskimi specjalizacjami, mitycznymi kłótniami i resztą sztafażu. Stąd właśnie ów "deus otiosus" z pism religoznawców.

W kulturach "cywilizowanych" zdarzali się myśliciele, którzy – poza chrześcijaństwem – doszli do podobnej koncepcji Boga, ale i oni nie zawsze spotykali się z uznaniem. Ramanudża stwierdził np., że nirguna brahman Siankary jest zbyt odległy od człowieka, że jego nieuchwytność to wręcz przeszkoda dla wiernego. Podobnie sądzili poeci z nurtu bhakti. I choć nie znali lub nie uznawali historyczności Wcielenia w Jezusie z Nazaretu, to jednak budowali swego rodzaju imitację podejścia chrześcijańskiego: mówiąc o Bogu bliskim człowiekowi, o Bogu, który jest przyjacielem i mistrzem, o Bogu "mocno" osobowym, o łasce i pokucie.

Oczywiście: nic w tym złego, przeciwnie wręcz. Nie zmienia to jednak faktu, że apofatyczna teologia zawsze miała swoje miejsce w dociekaniach mędrców, również w chrześcijaństwie. To podejście zakłada, że Bóg – a wynika to, powtórzmy, nie tylko z objawienia, ale i z wszelkiej sensownej próby określenia definicji Boga – może być opisywany jedynie negatywnie: przez to, czym nie jest. I stąd też u niektórych myślicieli tak często czytamy o "Ostatecznej Rzeczywistości" czy "Absolucie". Bardzo ostrożnie można wkroczyć teraz na grząski grunt i zasugerować, że Bóg to poniekąd owo "wszystko", w czym jesteśmy. Ale uwaga: nie należy tego pojmować jako panteizmu, jako banalnego utożsamienia Boga z Wszechświatem; tym bardziej, jeśli słowo "Bóg" mielibyśmy potraktować tylko jako metaforyczne określenie ogółu tego, co istnieje. Abstrahując już od ortodoksji, powiedzmy wprost, że niczego by to nie wyjaśniało: znów moglibyśmy pytać, tak jak pytaliśmy Hawkinga, "ale skąd się to wszystko wzięło?". Jeżeli więc na ten grunt weszliśmy, to jedynie po to, by zasygnalizować, iż Bóg jest jedynym bytem, który istnieje naprawdę, tj. niezależnie od wszystkiego, nie mając nad sobą niczego w porządku przyczyny czy racji bytu.

Znów zacytujmy nieocenionego Eckharta: Wszystkie stworzenia zawierają w sobie negację, ponieważ jednego stworzenie mówi, że nie jest drugim. (...) Bogu zaś właściwa jest negacja negacji. Jest On jednością i zaprzeczeniem wszystkiego innego, gdyż poza Nim nic nie istnieje. Wszystkie stworzenia są w Bogu  (zauważmy jednak, że Eckhart nie twierdzi, iż każde stworzenie jest Bogiem albo że wszystkie razem Bogiem).

Na tym się zatrzymajmy, nie wchodząc w subtelne i skomplikowane dywagacje na temat dualizmu, monizmu, nie-dualizmu czy panenteizmu.

Zobaczmy, jak o Bogu pisał Pseudo-Dionizy Areopagita: ...nie istnieje ani słowo, ani imię, ani wiedza o Nim; nie jest ani ciemnością, ani światłością, ani błędem, ani prawdą; nie można o Nim niczego zaprzeczać ani nic pewnego twierdzić, bo twierdząc o Nim lub zaprzeczając rzeczy niższego rzędu, nic o Nim ani nie stwierdzamy, ani nie zaprzeczamy. Ta najdoskonalsza i jedyna Przyczyna wszystkiego jest bowiem ponad wszelkim twierdzeniem i ponad wszelkim zaprzeczeniem: wyższa nad to wszystko, całkowicie niezależna od tego wszystkiego i przekraczająca wszystko

Zaiste, to słowa podobne do tych, które Siankara w jednym ze swych hymnów wkłada w usta Ostatecznej Rzeczywistości, którą nazywa Śiwą:

Nie jestem umysłem ani intelektem / nie jestem myślą ani samoświadomością / nie jestem słuchem, smakiem, zapachem lub wzrokiem / nie jestem eterem, ziemią, ogniem czy powietrzem / jestem czystą Inteligencją i Błogostanem (...) Nie odczuwam niechęci ani przywiązania, chciwości czy chęci zmiany / nie odczuwam dumy czy zazdrości / nie mam obowiązków, ciekawości, pożądań / nie żywię nadziei na wyzwolenie / jestem czystą Inteligencją i Błogostanem (...) Nie znam śmierci, zwątpienia czy względu na kastę / nie mam ojca i matki, nigdy się nie urodziłem / nie mam przyjaciół, krewnych, mistrzów, wyznawców / jestem czystą Inteligencją i Błogostanem (...) Jestem nieokreślony, bez formy / wszechobecny i przekraczający zmysły.

A teraz Eckhart, po raz kolejny: Mistrzowie niezbyt bystrego umysłu mówią, że Bóg jest czystym bytem, tymczasem On wznosi się ponad byt tak wysoko, jak anioł nad komara. (...) Bóg nie jest ani tym, ani tamtym.

Nie miejsce tu, by rozstrzygać, czy Siankara, Eckhart i Pseudo-Dionizy zgodziliby się we wszystkich swoich dalszych refleksjach, gdyby przyszło im ze sobą rozmawiać. Powszechny i zapewne słuszny jest pogląd, iż chrześcijańska apofatyka nie oznacza ani nihilizmu, ani panteizmu, ani koncepcji Boga obojętnego na świat czy Bóstwa bezosobowego – a jest jedynie uświadomieniem sobie przez wiernego własnej ograniczoności i próbą oddania tego, iż Bóg zawsze we wszystkim jest "ponad". Trudno byłoby nam oceniać – nie ma zresztą teraz takiej potrzeby – czy myśl indyjska, zresztą bardzo różnorodna, prezentuje analogiczne podejście. Jeżeli ją przywołaliśmy, to po to, by podkreślić, że owe apofatyczne refleksje mają głębokie (albo – szerokie) umocowanie.

O tym samym, o owej zupełniej prostocie, o niewzruszoności JESTEM pisał Eckhart w swoim traktacie o odosobnieniu: (...) w tym nieporuszonym odosobnieniu Bóg trwał od wieków i trwa nadal. A kiedy stwarzał niebo i ziemię, Jego nieporuszone odosobnienie dotknęło to tak mało, jakby się nigdy nie pojawiło żadne stworzenie. (...) Tak więc, kiedy On się gniewa albo wyświadcza jakieś dobro, wtedy my się zmieniamy, podczas gdy On pozostaje niezmieniony. Podobnie blask słońca drażni oko chore, a cieszy zdrowe, choć sam w sobie pozostaje taki sam.  A w jednym z kazań, wcześniej już cytowanym: Poza nim istnieje tylko nicość. Ale równocześnie w innych miejscach Eckhart powiada, iż to Bóg jest Nicością. Tak, to właśnie paradoksy apofatyki. Paradoksy Ostatecznej Rzeczywistości.

Jeżeli ktoś spróbuje wyobrazić sobie, że przed stworzeniem (czy też przed "Wielkim Wybuchem") nie było nic, to niechybnie poczuje się skonfundowany. Oczywiście przyjęcie, że coś wówczas istniało, jest prawdopodobnie równie trudne, ale mimo wszystko bardziej zrozumiałe. To poniekąd konieczne założeni. Można podejść zresztą do tego inaczej: nie poprzez próbę opisu rozpoznanego już Boga, ale poprzez przyjęcie, iż Bogiem jest właśnie To Jedno, które było "przed" każdym "przed" i które jest "poza" wszystkim. Rzecz jasna, to ostatnie nie znaczy, że owa Jedność ulokowana jest w jakimś miejscu poza światem; wówczas byłaby w owym miejscu zawarta, mniejsza od niego, zależna od niego – i nie spełniałaby definicji Ostateczności. Bóg zawsze się nam wymyka, jak w opowiadaniu "Wigilia" Dino Buzzatiego.

Na koniec zwróćmy uwagę na początek Modlitwy Pańskiej. By zadośćuczynić naszej skłonności do egzotyki i twórczo ją wykorzystać, zanurzmy się w starożytności, posługując się etiopskim językiem liturgicznym geez:

- Abune ze’besemayat – "Ojcze Nasz, któryś jest w niebie". A zatem tu mówimy o ojcostwie Boga. W pewnym sensie i ten fragment można włączyć w nasze apofatyczne rozważania, biorąc pod uwagę to, co mówiliśmy o "istnieniu stworzeń w Bogu". Tym niemniej zupełnie naturalna i zrozumiała jest "bhaktyjska" (wrażliwym zwracamy uwagę na cudzysłów) interpretacja, w której koncentrujemy się na bliskości Boga, na jego więzi, trosce i opiece. Nowocześni egzegeci lubią nawet upierać się, iż owo "abba" to bardziej "Tata" niż potężny "Ojciec", ale to już inna sprawa.

- Yitqedes simike – "Święć się imię Twoje". Ale jakie to imię? To właśnie proste, odwieczne JESTEM. Odnotujemy, że modlitwę przekazał nam ten, którego imię było jedynie minimalnie bardziej złożone: "JESTEM" ZBAWIA, bo tak się tłumaczy konstrukcję "Jehoszua". A więc to drugie Imię niejako odsyła do pierwszego. Do czystego istnienia, przed stworzeniem czegokolwiek, przed zaistnieniem czasu. Do Opowiedzi na każde kolejne "Ale co dalej? Co wcześniej? A skąd to?". Do tego, co z definicji jest tą Odpowiedzią i musi nią być, nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie jej w pełni zrozumieć. Nic w tym zresztą dziwnego: gdybyśmy mogli obyć się bez aksjomatów, bez pewnych zdroworozsądkowych założeń, gdybyśmy sami byli w stanie udzielić każdej odpowiedzi i ją pojąć, to właśnie my bylibyśmy Bogiem.

Nikogo nie namawiamy w żadnym razie, by oderwał się od "bhaktyjskiej" pobożności, tak przecież dla nas naturalnej: od modlitw do każdej z Trzech Osób, do Matki Bożej i świętych, od modlitw we wszelkich godziwych, choćby i przyziemnych intencjach. Warto jednak choćby od czasu do czasu spróbować kontemplacji owego ostatecznego JESTEM. Eckhart zachęca nawet, by nie modlić się o nic konkretnego, by nie mieć żadnej intencji – poza jednym z kolejnych wersów Modlitwy Pańskiej: Weiqun fekadike, by ująć rzecz w naszym ulubionym języku.
« Ostatnia zmiana: Marca 24, 2018, 10:12:05 am wysłana przez Adimad » Zapisane
Strony: 1 ... 3 4 [5] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Geneza zła - trudne pytania « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!