Szmulko, chcą śpiewać?Ja śpiewam. Tylko że jak się rozejrzę, to wszyscy się na mnie gapią, bo stoję i śpiewam. Po prostu przy chorale wydaje się, że części stałe trwają długo. Takie złudzenie.Ludzie nie śpiewają, nie odpowiadają na wezwania itd. Aktywny udział we Mszy to mit; aktywnych uczestników NOM jest niewielu.
Cytat: amersand w Lutego 09, 2009, 23:18:56 pmLudzie nie śpiewają, nie odpowiadają na wezwania itd. Aktywny udział we Mszy to mit; aktywnych uczestników NOM jest niewielu.Prawda. Jak czlowiek naprawde chce zaspiewac w kosciele nawet zwrotke zwyklej piesni, jest traktowany jak jakis dziwak, ktory sie urwal z choinki. Sam tego wiele razy doswiadczylem. Strasznie to dziwne - spiewac w kosciele... Kto to wymyslil?
Ludzie nie śpiewają, nie odpowiadają na wezwania itd. Aktywny udział we Mszy to mit; aktywnych uczestników NOM jest niewielu.
Widzę, że ma Pan wizję. Wizję pt. "jacy powinni być wierni" I dlaczego niewdzięcznicy nie chcą przyjąć co Pan dla nich robi ;-) To błąd. W ten sposób nic Pan nie osiągnie. Ludzi trzeba brać takimi, jacy są. Z obrażalskimi misjonarzami kończy się tak, że zabierają zabawki i idą do swojej własnej piaskownicy.
Problem jest taki, że NOM też moze być odprawiony pobożnie. Oczywiście, większość NOMów w naszych kościołach to jedno wielkie nadużycie (moze troche generalizuje ale widziałem juz sporo, a gram rocznie prawie 1,5 tyś. mszy). To sie zaś pięknie przekłada na poziom muzyki a w konsekwencji przyzwyczajenia wiernych co prowadzi do "buntu" przeciw chorałowi i łacinie.
Proponuję jednak, by zamiast utwierdzać się w defetyzmie, pamiętać nieustannie, że na ten straszny posoborowy novus chodzi większość katolików, i nie można ich sobie ot tak odpuścić. Właśnie szczególnie tych aktywistów, bo oni są najbardziej (choć w złą stronę) zaangażowani. Polecam do rozważenia przykład księdza Łukasza.