Grzech jest czynem osobistym; co więcej my też ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełnione przez innych, gdy w nich współdziałamy: uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie; nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując; nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo, że jesteśmy do tego zobowiązani; chroniąc tych, którzy popełniają zło - tak czytamy w dokumentach Kościoła.
Obowiązek upominania grzeszących wynika z przykazania miłości bliźniego i jest wyrazem troski o jego zbawienie, o jego dobro tu, na ziemi, i w wieczności. Wielu z nas myśli tak: "Mieszać się w czyjeś prywatne życie, w osobiste czy rodzinne sprawy? To przecież nie wypada".
Zanim wypowie się słowa upomnienia należy zdać sobie sprawę z motywów, dla których się to robi. Czy szczerze chcę dobra bliźniego? A może chodzi mi tylko o to, by samemu poczuć się lepszym? Wcale to nie jest takie łatwe. Zasadą ewangelicznego upominania jest pokora. I najwięcej pokory ma tu zapewne pan Barcikowski i ciągle podpowiada żeby w czymś się ćwiczyć, a my (no nie wszyscy), jak te zbóje!
Może dla przypomnienia co to są za grzechy:
Grzechów cudzych jest dziewięć: 1/ do grzechu radzić;
2/ grzech nakazywać;
3/ na grzech drugich zezwalać;
4/ innych do grzechu pobudzać;
5/ grzech drugich pochwalać;
6/ na grzech drugich milczeć;
7/ grzechu nie karać;
8/ do grzechu drugiemu pomagać;
9/ grzechu innych bronić.
Ciekawie tłumaczy ks. Martyna:
http://www.piotrskarga.pl/ps,460,16,891,1,PM,przymierze.html