Uogólniając i upraszczając mocno - również tutaj widać bolączkę środowisk związanych ze starą Mszą, czyli efekty zaangażowania świeckich (ponieważ taka była sytuacja, która to zaangażowanie wymuszała) i przyzwyczajenie do tej sytuacji. Stąd czasami wychodzi to co można by podciągnąć pod to o czym wyżej wspomniał Krusejder: "nie ucz księdza Mszę odprawiać".
Rozumiem, że Panowie tutaj toczą debatę czysto teoretyczną, ponieważ przecież dzisiaj, przynajmniej w Polsce, nie cierpimy na nadmiar Mszy cichych/czytanych, a raczej na nadmiar Mszy krzyczanych, gdzie ksiądz próbuje komunikować się z wiernymi z ostatniej ławki. Błagam Was Panowie Działacze, zostawcie nam, prostym wiernym również te Msze ciche, które możemy przeklęczeć w ciszy łącząc się z ofiarą kapłana i nie wypowiadając głośno ani słowa. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć pana Michała jeśli chodzi o umożliwienie wiernym tych kilku odpowiedzi w czasie Mszy (kto chce się włączyć, może przecież z największego oddalenia chociażby po gestach kapłana zorientować się kiedy odpowiadać - oby tylko nie zakrzykiwał mojej publicznej modlitwy myślnej), o tyle wymuszanie wręcz na księdzu odprawianie Mszy uroczystej zawsze, gdy tylko w kościele zbierze się więcej osób (ile?), uważam za absurd. Publiczny wymiar liturgii, to przecież chyba nie tylko kwestia dialogowania i śpiewu na Mszy św.?
Kolekta jest głośno po to, by oprócz Pana Boga słyszeli ją wierni. To właśnie pomijanie aspektów zewnętrznych jest działaniem wbrew duchowi liturgii, gdyż środki zewnętrzne służą wyrażaniu tego, co jest wewnętrzne. Gdyby było inaczej, to mszę równie dobrze ksiądz mógłby odczytać w myślach.
Panie Michale, ratując "łączność wiernych z liturgią" proszę zakładać studia języka łacińskiego, bo co z tego że xiądz będzie głośno czytał/śpiewał np. kolektę, gdy wierni i tak zrozumieją tylko "per Dominum nostrum Iesum Christum..."Właśnie to skoncentrowanie się na tym co zewnętrznym i przemilczanie tego co wewnętrzne we Mszy, o czym mowa w zalikowanym artykule powoduje wykrzywienie rozumienia liturgii. Dogmatyka jest przed liturgiką.
A Ksiądz znowu wmawia mi niechęć do uczestnictwa wewnętrznego. Ładnie to tak polemizować z karykaturą poglądu, a nie z poglądem? A poza wszystkim: warto przeciwstawiać sobie to, co ze swej natury nie może istnieć jedno bez drugiego?
@KS. KNKurcze, głośne odmawianie kolekty nie jest moim wymysłem, tylko NAKAZEM mszału. Proszę tam zgłaszać się z pretensjami.Poza tym ja mówię o krótkich odpowiedziach a ksiądz o kolekcie. I wreszcie naprawdę nie ma sensu przeciwstawianie sobie tego, co zewnętrzne temu, co wewnętrzne. Duszy, ciału itp. Nie zakładajmy masek "antysoborowia", bo to może i na początku mile łechce ale kończy się tragedią.