Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Marca 29, 2024, 11:29:52 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231859 wiadomości w 6626 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Albert Spaggiari - sowizdrzał
« poprzedni następny »
Strony: [1] Drukuj
Autor Wątek: Albert Spaggiari - sowizdrzał  (Przeczytany 1043 razy)
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« dnia: Czerwca 07, 2016, 23:43:24 pm »

Większość naszych uczynków – poza tymi zupełnie neutralnymi, typu wybór koloru krawata spośród tych, które można uznać za akceptowalne wśród kulturalnych ludzi – podlega ocenie moralnej. Tak w każdym razie zapatruje się na to etyka katolicka. Ta ocena, teoretycznie rzecz biorąc, powinna zajmować miejsce priorytetowe – tzn. ustępować estetycznemu wyrafinowaniu czy tym bardziej – prostej przyjemności. Te kategorie winny być, jak wierzymy, oceniane w kontekście moralnym. Wolno – nie wolno. Zaleca się – odradza. I tak dalej.

A jednak coś w sercu rwie się przeciwko pochopnemu nadawaniu tym regułom postaci absolutnie skostniałej, bezwzględnej, nieczułej na kontekst czy choćby na przysłowiowy "styl, szlif i szyk". Historia kultury europejskiej (i nie tylko tej) pełna jest zresztą paradoksów mogących pełnić tu rolę przykładów. Opiewamy heroicznych samobójców tudzież arystokratów (ducha czy pochodzenia) ścierających się z przeciwnikami w honorowych pojedynkach. Naszą sympatię budzą postaci takie jak Robin Hood, Janosik, Fantomas czy Zorro – występujące przeciw prawu i porządkowi, a jednak w jakiś sposób porywające, czy to z powodu stania po stronie głębiej pojętej sprawiedliwości, czy po prostu ze względu na to, że robią piorunujące wrażenie swoim humorem, bezczelnością i brawurą.

Mieści się w tej kulturze także i wątek sowizdrzalski, motyw trickstera, błazna, Marchołta, Idziego Blasa, poczciwca robiącego rzeczy może i brzydkie, ale jednak takie, które wybacza się z uśmiechem. Może tu iść o miliony – a jednak nie sposób myśleć o kimś takim inaczej niż jako o niesfornym, ale przecież sympatycznym uczniaku.

Albert Spaggiari, którego 27. rocznicę śmierci dziś obchodzimy, był – jak się wydaje – kimś takim. Szybka kwerenda w Google pokazuje nam mężczyznę, który nie bardzo mógł porywać tłumy swoimi muskułami czy pięknym wejrzeniem. W istocie to raczej typ przywodzący na myśl drobnego cwaniaczka, żartownisia, zgrywusa, trochę pajaca. Widać to zwłaszcza w filmach z jego udziałem – tj. w wywiadach, które powstały już po napadzie, który uczynił go sławnym.

"Bert" Spaggiari urodził się w roku 1932. U progu lat 50-tych służył w Indochinach – i już tam miewał problemy z prawem na kanwie luźnego stosunku do własności prywatnej. Kilka lat później, gdy Francją wstrząsała sprawa Algierii Francuskiej, Spaggiari odnalazł się w skrajnie prawicowej Organizacji Tajnej Armii (OAS). W OAS, która chciała za wszelką cenę zachować imperialny status starej Francji, nawet jeśli oznaczałoby to fizyczną eliminację generała de Gaulle'a, dążącego wówczas do zezwolenia Algerii na niepodległość w barwach komunizmu, islamu i nacjonalizmu.

"Bert", jak go zwano, odsiedział swoje za działalność w OAS, po czym pojawił się w Nicei, gdzie uruchomił skromny zakład fotograficzny. To właśnie w tym mieście rozegrały się pamiętne wydarzenia, które zapewniły temu dotychczasowemu żołnierzowi i nacjonaliście zaszczytne miejsce w annałach kryminalistyki.

Napad na filię banku Societe Generale w Nicei był doskonale przygotowany. Spaggiari zgromadził oddział zdeterminowanych, sprawnych ludzi – takich jak np. Gabriel "Gaby" Anglade, były aktywista OAS, zaangażowany w jeden zamachów na de Gaulle'a. Niektóre źródła podają też, że w sprawę zamieszany był prawicowy awanturnik i pisarz Jean Kay. A poza tym, rzecz jasna, potrzebni byli fachowcy, tj. kryminaliści.

Do skarbca ekipa dostała się podkopem i kanałami. 16 lipca 1976 roku panowie rozgościli się w tym, co można uznać za rdzeń banku – i moment ten podkreślili obfitą ucztą. To nie były jeszcze czasy bezbłędnych elektronicznych czujników czy kamer. Ludziom Spaggiariego udało się otworzyć 400 skrzynek depozytowych. Zabrali pieniądze, kosztowności i papiery wartościowe warte od 30 do 60 milionów franków. Wydarzenie powszechnie zaczęto określać jako napad stulecia. Smaczku dodaje napis pozostawiony przez sprawców w skarbcu: "Sans arme, ni haine, ni violence" („Bez nienawiści, bez przemocy, bez broni”).

Spaggiari został schwytany wkrótce potem, ale w śledztwie kluczył i fantazjował, opowiadając m.in., że kradzieży dokonał dla sfinansowania tajnej organizacji politycznej "Catena" (która zapewne nie istniała). Jego obrońcą był Jakub Peyrat, weteran Legii Cudzoziemskiej i członek Frontu Narodowego.

Istotne jest jednak to, że ostatecznie Spaggiari, znudzony śledztwem i pobytem w więzieniu, zaprezentował sędziemu Ryszardowi Bouazizowi fikcyjny dokument, w którym rzekomo miały znajdować się dowody istotne dla sprawy. Gdy sędzia był zajęty analizowaniem materiałów, Spaggiari niepostrzeżenie przesunął się w stronę okna gabinetu, po czym otworzył je – i bez wahania wyskoczył na zewnątrz (rzecz działa się na pierwszym piętrze). Na dole czekał już na niego motocykl. "Bert" zbiegł w siną dal.

W kolejnych latach mózg operacji nicejskiej oczywiście ukrywał się, obciążony wyrokiem dożywocia in absentia. Zmieniał swój wizerunek, poddał się podobno nawet operacji plastycznej, pojawiał się z brodą i bez niej, farbował włosy, nosił fryzurę afro. Podobno wizytował potajemnie swoją matkę we Francji, choć zasadniczo mieszkał w Argentynie. Niektóre źródła podają, że prowadził działania na rzecz DINA – tajnej policji prawicowego reżimu Pinocheta, panującego podówczas w Chile. Poza tym wydał trzecią książkę ("Le Journal d'une truffe") i udzielał wywiadów telewizyjnych, w których nieco błaznował, ale też podkreślał swój antykomunizm.

Spaggiari zmarł najprawdopodobniej 8 czerwca roku 1989 w dość niejasnych okolicznościach, acz prawdopodobna jest wersja, w myśl której był to prostu skutek nowotworu gardła. Jakiś czas przed śmiercią zdążył wziąć ślub, którego udzielił mu ks. Filip Laguerie, tradycjonalista katolicki, wówczas w SSPX. Spaggiari miał konsekwentnie żądać księdza w sutannie i mówiącego po łacinie.

Dlaczego zrobił to, co zrobił? Czy naprawdę chodziło o pieniądze, o przysłowiowe ustawienie się w życiu? A może pragnął wykreować swoje życie niczym Mishima ze swym teatralnym, politycznie niedorzecznym samobójstwem? A jeśli faktycznie celem napadu było zdobycie środków na któryś z odcinków prawicowej działalności politycznej gdzieś w świecie? Byłaby to więc akcja ekspriopriacyjna w stylu tych, które w Polsce organizowały AK i NSZ, a we Francji lat 60-tych – wspomniana wyżej OAS? W roku 1976 w grę mógłby wchodzić Liban, ale też Chile, Argentyna, Włochy (lata ołowiu!) czy niektóre kraje afrykańskie.

Warto może zacytować to, co o Spaggiarim napisał autor piszący dla magazynu 'Bright Review'i: "Oto jak francuska opinia publiczna postrzega Spaggiariego: po części jako komedianta, po części jako śmiałego złodzieja. W istocie był politycznym ekstremistą na wojnie ze współczesnym społeczeństwem, przygotowanym do wsparcia tej wojny na drodze przestępstwa". Spaggiari, jak trafnie zauważa ów autor, pozostawił po sobie zagadkowy uśmiech godny kota z Cheeshire, znanego z "Alicji w Krainie Czarów".

For the pilots
nothing is forbidden
(DIJ)

Zapisane
Strony: [1] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Albert Spaggiari - sowizdrzał « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!