Zaczyna mi to przypominać sceny z
Obozu Świętych. Na razie na małą skalę, na jednej wyspie.
Proboszcz przyjął imigrantów. Podpalili mu plebanię(
http://www.rp.pl/artykul/636802_Proboszcz-przyjal-imigrantow--Podpalili-mu-plebanie.html)
Imigranci z ogarniętej rewolucjami północnej Afryki, którzy dotarli na włoską wyspę Lampeduza, domagają się wywiezienia na kontynent.
Grupa młodych nielegalnych imigrantów, chcąc zwrócić na siebie uwagę podpaliła budynek parafialny, który wcześniej zdemolowała. Pożar szybko ugaszono.
Na terenie parafii przebywało 36 przybyszów, głównie z Tunezji, którzy przypłynęli niedawno na Lampeduzę. Schronienia udzielił im miejscowy proboszcz. Rano dwudziestu chłopców wsiadło na prom, płynący na Sycylię w ramach prowadzonej przez włoskie władze ewakuacji uchodźców z wyspy do innych części Włoch.
Ci, którzy pozostali w parafii, zaczęło wybijać okna i niszczyć wyposażenie domu przy kościele. Następnie podłożyli ogień. W ten sposób zaczęli protestować przeciwko temu, że muszą pozostać na Lampeduzie. Nie pomogły nawet zapewnienia ich opiekunów, że opuszczą ją w ciągu dnia. Spokój przywróciła dopiero wezwana policja.
Do takich przypadków dochodzi tam coraz częściej. Włoska prasa pisze, że wyspa znalazła się na skraju rewolty imigrantów, którzy grożą, że "podpalą wszystko".- Wtedy nas stąd zabiorą - mówią protestujący uchodźcy. Protesty nasilili w ostatnich dniach, gdy złe warunki pogodowe uniemożliwiły ruch promów i statków.
Obecnie na Lampeduzie przebywa blisko 4 tysiące przybyszów z północnej Afryki. Premier Silvio Berlusconi poinformował, że liczba ta zostanie do wieczora zmniejszona do 2,5 tysiąca. Ewakuację imigrantów utrudnia zła pogoda.