W dopowiedzeniach w swojej nowej książce ks. Nadolski stawia takie pytanie:
Czy należy się spodziewać ogólnego powrotu mszy w języku łacińskim i sprawowania Eucharystii ze zwrotem ku ołtarzowi?
I odpowiada:
W ostatnich miesiącach nasiliła się dyskusja na ten temat w związku z wydanym przez Benedykta XVI pismem Summorum Pontificum, które dopuszcza właśnie taki sposób sprawowania Mszy świętej. Mogą to czynić kapłani za zgodą miejscowego biskupa:
- którzy znają dobrze język łaciński;
- którzy dobrze znają liturgię tego okresu;
- w parafii powinna być odpowiednia grupa stała (nie jednostki), która wyraża takie pragnienie
Przewrotne jest już samo pytanie, jaki i słowa, że Papież dopuszcza liturgię po łacinie - przecież ona cały czas obowiązuje i obowiązywała (tak ZFRR, jak i NFRR), tzn. łacina była i jest podstawowym i prawowitym językiem liturgii. Druga rzecz: kapłani, którzy znają liturgię jakiego okresu?
Dalej czytamy:
I nie mogło być inaczej. Przecież teksty Mszału stosowane po Soborze Trydenckim były zaczerpnięte z tradycji liturgicznej z dawnych wieków, wyrosły z wiary doświadczanej i wydającej wspaniałe wręcz owoce, z których i my współcześnie koszystamy. Życie liturgiczne nie może i nie zaczyna się od niewątpliwie przełomowego Soboru Watykańskiego II. Nie należy ulegać medialnym wypowiedziom, często szukającym sensacji. Kościół żywi głęboki szacunek do Tradycji i nią żyje. Pismo Święte i tradycja stanowią płuca niezbędne dla życia Kościoła i jego dynamizmu. Pozwolenie papieskie nie jest kompromisem ani ukłonem w stronę grupy, która nie uznała nauczania Kościoła wyrażonego na Soborze Watykańskim II, lecz dalszym ciągiem odnowy liturgii, po Vaticanum II.
Uwaga do zdania "nie mogło być inaczej" - tzn. jak? Mszał tzw. trydencki nigdy nie był zakazany, łacina także, a kapłan oraz wierni, tak jak i w nadzwyczajnej, tak i w zwyczajnej formie rytu rzymskiego są zwróceniu do ołtarza. Dalsza część tekstu zaskakująca... decyzja Papieża dalszym ciągiem odnowy liturgii. Jednak z drugiej strony skoro odnowa miała polegać (szczególnie w ujęciu ks. Nadolskiego) na sięgnięciu do dawnych tradycji, wydobyciu ich i uaktualnieniu, celem zastąpienie "przestarzałej" (określenie moje) liturgii, to dlaczego nagle "przywrócenie" tej liturgii staje się krokiem ku odnowie? Rozważam te kwestie oczywiście w oparciu o poglądy i publikacje ks. Nadolskiego. Szkoda, że autor nie pokusił się o stwierdzenie, że decyzja papieska jest reformą reformy
Dalej, co następuje:
Dla wyciągania wniosków z rytuału mszy sprawowanych przez papieża ważne jest stwierdzenie, że liturgia papieska zawsze różniła się od liturgii w innych kościołach, nawet w Rzymie. Przyjmowanie na przykład Komunii na klęcząco we mszy papieskiej nie oznacza, że tak ma być w całym Kościele. Będzie tak, jeśli nastąpi wyraźne zarządzenie, najczęściej zgoda Synodu Biskupów.
Moim zdaniem zgroza. Wnioski z tego fragmentu potencjalny czytelnik wyciąga takie: Komunia na klęcząco jest odstępstwem od reguły i (w domyśle) Komunia na rękę jest "lepszym" sposobem przyjmowania Komunii. Pomieszane z poplątanym, bo jest, jak wszyscy wiemy, dokładnie odwrotnie - Komunia na rękę istnieje w Kościele na prawie indultów i została zalegalizowana jako nadużycie. Druga rzecz to liturgia papieska: i pytanie: czy możne się na niej wzorować liturgia (proboszcz) w parafii, czy nie? Na pewno nie idealnie, ale pewne wzorce można i należy nawet czerpać (szczególnie jeśli chodzi o Papieża Benedykta XVI), a niektórych po prostu nie da się zastosować w parafialnym kościele. Jednak też od razu przychodzi na myśl liturgia za czasów naszego kochanego arcyszkodnika...
W ostatnim akapicie:
W rozmowie przy kawie usłyszałem i takie spostrzeżenie. Czy domaganie się liturgii po łacinie i w Ordo po Trydencie nie jest w pewnym stopniu ucieczką przed realizowaniem trudnych wymagań odnowy Vaticanum II, gdy każdy gest celebransa jest zauważalny, gdy uczestnicy czytają w twarzy i oczach sprawującego Boskie misterium? Czy wreszcie ekspansja sekularyzmu nie powinna mobilizować do wysiłku nad zgłębianiem świadectwa także poprzez rytuał?
Poziom iście akademicki - przy kawie. Trudne wymagania Vaticanum II - widocznie naprawdę są/były one za trudne (por. Konstytucja o Liturgii - nie chce mi się wszystkiego wyliczać, ale zaznaczę, że chodzi m. in. o łacinę, o chorał, o kierunek celebracji [o którym Konstytucja milczy]). Hmm... a gdy celebrans jest oszpecony (takie przewrotne-prześmiewcze pytanie retoryczne)? Tu cały pies pogrzebany jest - uwaga wiernych nie ma się skupiać na kapłanie, który oczywiście działa w osobie Chrystusa, ale na samym Chrystusie. Każdy zna zapewne tekst z "Ducha Liturgii" kard. Ratzingera o centralnym umiejscowieniu krzyża...
---
Pozwoliłem sobie na taki lekki i troszkę odpyskowy komentarz (na końcu chcę zauważyć, że pierwsza część tekstu ks. Nadolskiego jest niejako zaprzeczeniem drugiej i na odwrót)