Ech, powracająca dyskusja (prawie jak III Confiteor

). proponuję nieco katolickiego umiaru i równowagi.
Wklejam artykuł z adwentowego Katolika Tradycji (na stronie internetowej jeszcze nie ma, ale będzie), próbujący uporać się z tym problemem

---
Adwent - czas pokuty, czy radosnego oczekiwania? Pytanie jest być może odrobinę prowokacyjne. Tradycyjni katolicy (przynajmniej niektórzy) będą sarkać, że we współczesnym "mainstreamowym" Kościele mówi się tylko o radosnym oczekiwaniu na przyjście Pana, zapominając o przygotowaniu serc na to przyjście przez pokutę. Tzw. "katolicy posoborowi" będą z kolei zarzucać tradycjonalistom, że są ponurzy, nie ma w nich radości, że zupełnie niepotrzebnie upierają się przy tym, że Adwent jest "czasem zakazanym", w którym "zabaw hucznych się nie urządza"...
Na początek warto przypomnieć, że i Msze wg. Novus Ordo odprawiane są w szatach fioletowych (kolor pokuty), i czytania adwentowe w rycie tradycyjnym mówią całkiem sporo o radości, zwłaszcza lekcja z 3 niedzieli Adwentu -
Gaudete - „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Pan jest blisko" (Flp 4, 4.5).
Czym zatem jest Adwent? Samo słowo oznacza "Przyjście" (
Adventus), co zapewne większość osób wie, ale niekoniecznie zawsze uświadamia sobie, że chodzi o Przyjście pana Jezusa, czy też oczekiwanie na to przyjście w poczwórnym sensie.
Jest Adwent, zgodnie z kalendarzem liturgicznym, okresem oczekiwania na wspomnienie narodzin Chrystusa Pana, czyli na Święta Bożego Narodzenia. Wspominamy w nim smutek i tęsknotę narodu wybranego, oczekującego na przyjście Mesjasza. Narodu, który znajduje się w podwójnej niewoli: politycznej oraz - jeszcze gorszej - niewoli grzechu. Pięknie wyraża to tekst pieśni
Rorate Coeli:
Niebiosa, rosę spuście nam z góry;
Sprawiedliwego wylejcie, chmury.
O wstrzymaj, wstrzymaj Twoje zagniewanie
I grzechów naszych zapomnij już, Panie!
Pusto w Twem mieście, pusto na Syonie,
Jerozolima w boleści tonie,
Runął dom Twojej świętości i chwały,
Gdzie dla Cię hymny ojców naszych brzmiały!
Niebiosa rosę spuszczajcie z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury,
Grzech nas oszpecił i w sprośnej postaci
Stoim przed Tobą, jakby trędowaci.
(...)
Niebiosa rosę spuszczajcie z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury,
Roztwórz się ziemio i z łona twojego
Wydaj nam, wydaj już Zbawcę naszego
Jest tu mowa i o zewnętrznych wyrazach zniewolenia: spustoszeniu Jerozolimy, zburzeniu Świątyni, jak i o niewoli grzechu. Jest też nadzieja na przyjście Zbawiciela i prośba o to, by Bóg zesłał go jak najprędzej.
Patrząc "historycznie" - Adwent jako wspomnienie tego okresu oczekiwania narodu wybranego na Zbawiciela jest okresem smutku i pokuty, ale i nadziei.
Z naszego punktu widzenia, osób żyjących w czasach po narodzeniu Pana Jezusa, Adwent jest okresem radości, gdyż my wiemy, że 2000 lat temu w Betlejem Pan Jezus naprawdę się narodził. I że przyszedł na świat po to, żeby wyrwać nas z niewoli grzechu. Tak więc z radością szykujemy się do obchodzenia urodzin tej najważniejszej dla nas Osoby.

Można też spojrzeć na ten okres liturgiczny jako na wspomnienie Tajemnicy Wcielenia. Bożenie Narodzenie to wspomnienie narodzin Pana Jezusa, ale nim się narodził, przez dziewięć miesięcy mieszkał pod sercem Matki, Maryi. Przyjście - Wcielenie już się dokonało, „Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami”w momencie, gdy Maryja w Nazarecie powiedziała swoje fiat. To radosne wydarzenie wspominamy podczas Mszy św. roratnich. Msze te odprawiane są w szatach koloru białego, symbolizujących radość. Jednak nim w noc Bożego Narodzenia otwarcie zabrzmiało radosne „
Gloria in excelsis Deo”, nim aniołowie obwieścili narodzenie Pana Jezusa ludziom dobrej woli, Słowo Wcielone było ukryte w łonie Matki. Bóg był już z nami, ale prócz Maryi i Józefa nikt jeszcze o tym nie wiedział, świat wciąż oczekiwał na Przyjście...
Adwent jest również okresem przygotowania się na przyjście Pana Jezusa do naszych serc, okresem na umocnienie wiary, ożywienie nadziei i rozpalenie miłości. Nasza ludzka natura jest niestety na tyle ułomna, że ciężko nam cały czas z jednakową gorliwością kochać Boga. Bardzo łatwo wpaść w rutynę, w obojętność. Dlatego co jakiś czas potrzeba okresu, który pomoże na nowo rozpalić tę miłość ku Boga. Temu służą każde rekolekcje, a także okresy liturgiczne Adwentu i Wielkiego Postu. Chodzi o to, by nie ustawać w dążeniu do Boga, bo kiedy człowiek staje w miejscu, zazwyczaj zaczyna zapadać się w bagno. A życie jest krótkie (Czas ucieka, wieczność czeka...)
Jak mówi lekcja z 1. niedzieli Adwentu:
"Wiecie, że pora nam już powstać ze snu. Teraz bowiem bliższe jest zbawienie nasze niż wówczas, gdyśmy uwierzyli. Noc już minęła i przybliżył się dzień" (Rz.13,11-12)
Jest w końcu Adwent czasem przygotowania na powtórne przyjście Pana Jezusa na końcu czasów (o czasach ostatecznych mówi chociażby Ewangelia z 1. niedzieli Adwentu).
Czy jest to powód do radości? - Naturalnie. Celem życia chrześcijanina jest w końcu spotkanie z Chrystusem i życie z nim na wieki w niebie. Święci cieszyli się na myśl o przyjściu Pana, pierwsi chrześcijanie z niecierpliwością wyglądali Jego powtórnego przyjścia.
Św. Jan w zakończeniu Apokalipsy woła: "Mówi Ten, który o tym świadczy: Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź, Panie Jezu!" (Ap. 22, 20).
W modlitwie Ojcze Nas mówimy
Adveniat Regnum Tuum - "Przyjdź Królestwo Twoje".
Tak więc jest to radosne oczekiwanie.
Jeśli dodatkowo przypomnimy sobie, że czasy ostateczne będą okresem wielkiego ucisku "jakiego nie było od początku świata" i gdyby okres ten nie został skrócony (przez przyjście Pana Jezusa), nawet wybrani by się nie ostali, zdecydowanie należy powtórnego przyjścia wyglądać z radością i nadzieją.
Z drugiej strony cały czas trzeba mieć w pamięci swoją grzeszność. Powtórne przyjście pana Jezusa będzie zarazem dniem Sądu Ostatecznego nad światem i ludźmi, dniem gniewu –
Dies Irae – w którym, jak to na około miesiąc przed rozpoczęciem Adwentu śpiewamy w sekwencji z Dnia Zadusznego, „księgi się otworzą karty, gdzie spis grzechów jest zawarty”1
Teraz jest czas na nawrócenie, czas gdy można zwrócić się do Jezusa Miłosiernego i w sakramencie pokuty uzyskać przebaczenie. W dniu powtórnego przyjścia staniemy przed „królem straszliwego majestatu”, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Sam Pan Jezus mówi o czasach ostatecznych w Ewangelii pierwszej niedzieli Adwentu: „Ludzie drżeć będą ze strachu i oczekiwania tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat, albowiem moce niebieskie poruszone będą” (Łk.21, 26). Skoro tak będzie, a nikt z nas nie może być pewny swego zbawienia, należy czynić pokutę i modlić się o łaskę wytrwania w trudnych czasach, być może wśród prześladowań. Zwłaszcza teraz, kiedy prawo Boże jest wszędzie deptane, a chrześcijanie coraz bardziej dyskryminowani i osaczani, trzeba modlić się o siłę do wytrwania w wierze i łasce uświęcającej.
Chwilę później, w tej samej Ewangelii, Pan Jezus dodaje jednak: „A gdy się to dziać pocznie, patrzcie, a podnoście głowy wasze, bo się przybliża odkupienie wasze.” (Łk. 21, 28). Jest to wezwanie do nadziei.
Jak zatem widać jest w czasie Adwentu miejsce i na pokutę, i na radość. Można powiedzieć, że tak wygląda chrześcijańska nadzieja: mamy świadomość własnej kondycji (grzechów, za które trzeba pokutować), a jednocześnie wyglądamy z utęsknieniem i radością Przyjścia Naszego Pana.
Wszystkie cztery aspektu Adwentu można odnaleźć w pieśni "Spuśćcie nam na ziemskie niwy" (w ogóle sporo dawnych pieśni kościelnych to prawdziwe perełki teologiczne, ale to już temat na osobny artykuł).
W pierwszej zwrotce mamy wspomnienie historycznego okresu oczekiwania na przyjście Mesjasza:
1.
Spuśćcie nam na ziemskie niwy
Zbawcę z niebios, obłoki.
Świat przez grzechy nieszczęśliwy
Wołał w nocy głębokiej
Gdy wśród przekleństwa od Boga
Czart panował, śmierć i trwoga,
A ciężkie przewinienia
Zamkły bramy zbawienia. W strofach 2. i 3. mamy wspomnienie Zwiastowania i Wcielenia Syna Bożego:
2. Ale się Ojciec zlitował
Nad nędzną ludzi dolą,
Syn się chętnie ofiarował,
By spełnił wieczną wolę;
Zaraz Gabryel zstępuje
I Maryi to zwiastuje,
Iże z Ducha Świętego
Pocznie Syna Bożego. 3. Panna przeczysta w pokorze
Wyrokom się poddaje,
Iszczą się wyroki Boże,
Słowo Ciałem się staje, Ach! Ciesz się Adama plemię.
Zbawiciel zejdzie na ziemię;
Drżyj, piekło, On twe mocy
W wiecznej pogrąży nocy.
Strofa czwarta to wezwanie do osobistego nawrócenia, czuwania w oczekiwaniu na przyjście Pana. Tekst tej zwrotki jest zresztą poetycko przerobionym cytatem z przywołanego wcześniej fragmentu listu św. Pawła do Rzymian, czytanego w pierwszą niedzielę Adwentu:
4. Oto się już głos rozchodzi:
Wstańcie, bracia uśpieni,
Zbawienie nasze nadchodzi,
Noc się w jasny dzień mieni! Precz odtąd dzieła niecnoty,
Wylęknione wśród ciemnoty;
Niech każdy z nas w przyszłości
Zbroję wdzieje światłości. Strofy 5. i 6. stawiają to nawrócenie i przemianę życia w perspektywie Paruzji, powtórnego przyjścia Pana Jezusa na końcu czasów:
5. Niech nas zdobi mierność stała
W pokarmie i napoju,
Nie hołdujmy chuciom ciała,
Żyjmy w zgodzie, pokoju!
Naśladować Tego mamy,
Którego przyjścia czekamy: Ta jest powinność nasza,
Tak Apostoł ogłasza.
6.
Zbawco świata! Szczerze chcemy
Pełnić te powinności,
Złącz się z nami, niech będziemy
Twymi dziećmi w szczerości!
Wlej, o Jezu miłościwy,
W duszę mą pokój prawdziwy!
Posiądź i serce moje,
Wszak jestem dziecię Twoje.
***
Skąd jednak bierze się tak obecnie rozpanoszone przeakcentowywanie radosnego oczekiwania, przy jednoczesnym wyciszaniu, bądź nawet pomijaniu aspektu pokutnego Adwentu?
Wydaje mi się, że są po temu dwie przyczyny:
Po pierwsze - w, nazwijmy to tak, wymiarze świeckim - komercjalizacja Świąt Bożego Narodzenia, która sprawia, że już od połowy listopada widzimy w sklepach dekoracje świąteczne, telewizja serwuje nam reklamy okraszone dźwiękami „Cichej Nocy”, „Jingle Bells” lub „I'm dreaming of a white Christmas” i widokiem przerośniętego krasnala w czerwonej kapocie i czapce z pomponem (który ze Świętym Mikołajem dawno przestał mieć cokolwiek wspólnego), a ze wszystkich stron bombardują nas zachęty do robienia gigantycznych świątecznych zakupów. Dzięki takiemu sztafażowi Adwent bywa postrzegany jedynie jako okres poprzedzający Święta Bożego Narodzenia – a zatem jako wspomnienie okresu oczekiwania na narodzenie Zbawiciela, z pominięciem dwóch pozostałych aspektów. (Co więcej, bywa, że i same Święta stają się dla wielu osób nie pamiątką narodzin Syna Bożego, ale świętem choinki, prezentów i konsumowanego w gronie rodzinnym barszczu z uszkami...)
Po drugie – tym razem na niwie kościelnej - ciągłe podkreślanie tego, że Bóg jest Miłością, że jest nieskończenie dobry (co samo w sobie jest oczywiście w 100% prawdą i to prawdą, którą trzeba rozgłaszać na dachach), a „zapominanie” o tym, że jest też nieskończenie sprawiedliwy. Kiedy wycisza się lub przemilcza tę prawdę, pojawia się wrażenie, że wezwanie do pokuty w związku z oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana Jezusa nie ma sensu – skoro Bóg jest dobry, to przecież nikogo nie potępi, wszystkim wybaczy, nikogo nie skaże na piekło...
A przecież to, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze, jest jedną z podstawowych prawd wiary!
W nawiązaniu do tego, pozwolę sobie przywołać osobiste wspomnienie. Kiedy chodziłam do zerówki i klas 1-3 szkoły podstawowej, w Adwencie ksiądz lub pani katechetka kazali nam w zeszycie do religii rysować drabinki.
W zerówce taka drabinka wyglądała mniej więcej tak:
[ NIE UMIEM WSTAWIAĆ RYSUNKÓW WIĘC NIE WSTAWIĘ. RYSUNEK PRZEDSTAWIA DRABINKĘ BIEGNĄCĄ Z ZIEMI W STRONĘ NIEBA, GDZIE PRZEBYWA PAN JEZUS]
(Wersja najprostsza – jeśli ktoś miał ochotę i talenty plastyczne, mógł na ziemi dorysować kwiatki, drzewka i motylki, a w niebie aniołki itp.).
Za każdy dobry uczynek spełniony w Adwencie można było dorysować sobie szczebelek na drodze do nieba. (Do tej pory pamiętam zacięte spory, czy za np. wyniesienie śmieci lub wytarcie kurzów można dorysować sobie szczebelek tylko jeśli zrobiło się to z własnej inicjatywy, czy również kiedy zrobienie tego nakazali rodzice, ale zrobiło się to bez marudzenia

)
W klasie 1. drabinka była już bardziej zaawansowana. Wyglądała mniej więcej tak:
[RYSUNEK PRZEDSTAWIA DRABINKĘ BIEGNĄCĄ Z ZIEMI W STRONĘ NIEBA, GDZIE PRZEBYWA PAN JEZUS, ALE JEST I DRUGA CZĘŚĆ DRABINKI, KTÓRA SCHODZI POD ZIEMIĘ. NA SAMYM DOLE STOI PARUJĄCY KOCIOŁ, A PRZY NIM DIABEŁ Z WIDŁAMI]
Za każdy dobry uczynek rysowało się szczebelek do nieba, ale za każdy zły uczynek trzeba było szczebelek wymazać, a jeśli nie zostało już nic do wymazania, trzeba było rysować szczebelki prowadzące w dół, pod ziemię, w stronę kotła z wrzącą smołą...
Nie wiem, czy obecnie na lekcjach religii rysuje się takie drabinki, czy zostało to już zakwalifikowane jako niepotrzebne straszenie niewinnych dzieci piekłem, ale w naszej grupie raczej nikt z tego powodu nie doznał trwałego uszczerbku na psychice, za to wszyscy świetnie wiedzieli, że za dobro czeka nagroda (niebo), a za zło kara (piekło). Do tego drabinki pozwalały dostrzec, jak łatwo jest stracić swoje szczebelki (wystarczyło nie posłuchać rodziców, odpisać na klasówce, obgadać przyjaciółkę itp.), a jak trudno je zdobyć. Adwent stawał się zatem czasem mobilizacji, kiedy to każdy starał się zdobyć jak najwięcej szczebelków prowadzących we właściwym kierunku.
Odchodząc od terminologii szczebelkowo-drabinkowej na rzecz terminologii biblijnej – Adwent to czas pełnego nadziei oczekiwania na przyjście Pana, a oczekując mamy skarbić sobie skarby w niebie (por. Mt. 6,20).
---