Nie miałbym nic przeciw powrotowi polskich tradycyj muzycznych, traktowanych jako nadużycia przez Watykan, tj. śpiewania pieśni wyjaśniających treść liturgji przez jej większą część.Skąd to narzekanie na rekonstrukcjonistów muzycznych? Bo Msze często stają się ich prywatnym folwarkiem. Jakby ich śpiew realizował się w formie koncertu, to chętnie od czasu do czasu poszedłbym ich posłuchać, bo jestem otwarty na rozmaite doznania muzyczne. Gdybyśmy mieli w takiej Warszawie 20 Mszy, to móglbym wybrać sobie kościół także z uwagi na oprawę muzyczną. Tymczasem mój wybór jest znacznie mniejszy i niestety czasem muszę słuchać "wycia koszerno - stepowego". Oprawcy muzyczni przedłużają liturgję o dobrych kilka minut, co też jest nie bez znaczenia. Znam kilka osób, które chętnie uczestniczyłyby we Mszy, gdyby towarzyszył jej śpiew, jaki zazwyczaj kojarzy się ze współczesnym chorałem szkoły solesmeńskiej http://www.academia.edu/6219818/Trzy_bitwy_o_choral_gregorianskiChorał gregoriański nieodłącznie kojarzy się w dzisiejszych czasach z płynną kantyleną delikatnych głosów męskich – takie wykonanie jest wręcz synonimem sakralności. Uzyskanie tej hegemonii w dziedzinieinterpretacji chorału przyszło łatwo. Niemal wszyscy zakochali się w takim rodzaju śpiewu – kompozytorzy, muzycy, zwykli wierni. Wydaje się, że zaważył o tym urok gregoriańskich melodii – ich modalności, którą metoda solesmeńska sugestywnie wydobyła. A tego beczenia jak u baranów, które mnie się osobiście kojarzy z nudą powolnego doom metalu, zdzierżyć nie mogą.
Cytat: Krusejder w Marca 07, 2014, 19:27:00 pm> Czy w obliczu propagowania tradycji wypada na NFRR używać nowych form lub zmienionych tradycyjnych?Najbardziej mnie irytują rekonstrukcjoniści chorałowi udający mnichów sprzed 1000 wojtków. Dla mnie to też są nowe formy, zupełnie nieudane.Nie jest Pan osamotniony w tych odczuciach. Dla mnie jest to wskrzeszanie dawnych form (o ile rzeczywiście takie one były) bez zwracania uwagi na to, że czasy się zmieniły. To jak neogotyk w stosunku do gotyku.
> Czy w obliczu propagowania tradycji wypada na NFRR używać nowych form lub zmienionych tradycyjnych?Najbardziej mnie irytują rekonstrukcjoniści chorałowi udający mnichów sprzed 1000 wojtków. Dla mnie to też są nowe formy, zupełnie nieudane.
Polskie schole, które preferują takie brzmienie, na ogół NIE są zainteresowane pieczołowitą rekonstrukcją chorału sprzed 1000 lat.
zdzierżyć nie mogą.
No i jeszcze jedno: msza KRR odprawiana obecnie też jest jedną wielką rekonstrucją
Nie miałbym nic przeciw powrotowi polskich tradycyj muzycznych, traktowanych jako nadużycia przez Watykan, tj. śpiewania pieśni wyjaśniających treść liturgji przez jej większą część.
Skąd to narzekanie na rekonstrukcjonistów muzycznych? Bo Msze często stają się ich prywatnym folwarkiem.
Z trzeciej strony, jeśli mówimy o rekonstrukcji chorału to czy istnieje jakiś jeden idealny wzorzec, który należy zrekonstruować? Nie istnieje coś takiego jak jeden chorał gregoriański ale różne tradycje śpiewu gregoriańskiego. Więc ostatecznie, nawet jeśli współczesne nam mijają się z upodobaniami estetycznymi jednych a inne drugich, to niech się rozwijają wszystkie a przynajmniej to będzie jakimś wyrazem ciągłości tradycji. Bo zadekretowanie, że należy śpiewać tak, a nie inaczej jest zrobieniem na poziomie śpiewu liturgicznego tym samym co zadekretowanie, że wolno odprawiać po trydencku ale po dominikańsku czy karmelitańsku nie wolno.
Natomiast na pierwsze pytanie wg mojej wiedzy można odpowiedzieć twierdząco - byłby to śpiew powstały w IX wieku w wyniku reformy karolińskiej jako synteza chorału starorzymskiego i galijskiego. Dla współczesnych KARDYNISTÓW zaczął się wtedy ów "złoty okres" chorału (poprzedzający wykształcenie się chorałowych dialektów regionalnych i zakonnych) i ta właśnie forma jest dla nich własnym śpiewem Kościoła rzymskiego, a przywrócenie jej Kościołowi będzie wypełnieniem postulatów soborowej konstytucji "Sacrosanctum Concilium" (punkty 116 i 117).