Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 25, 2024, 02:02:21 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231960 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Wspólnota Przymierza Rodzin "Mamre" ???
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 9 10 [11] 12 13 ... 28 Drukuj
Autor Wątek: Wspólnota Przymierza Rodzin "Mamre" ???  (Przeczytany 142699 razy)
Musashi
adept
*
Wiadomości: 49

Christus Rex !!!

« Odpowiedz #150 dnia: Listopada 02, 2010, 08:40:45 am »

ELLEL MINISTRIES: OD FASCYNACJI DO ZAMIESZANIA 
ks.dr ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI  (obecnie  biskup)  :)

W dniach 25-27 października 1994 r. we Wrocławiu przy ulicy Mazowieckiej kilkuset animatorów i liderów grup charyzmatycznych przełknęło bez sprzeciwu kolejną porcję rzekomo biblijnej nauki, tym razem na temat demonów i ich przebywania we wnętrzu człowieka. Jakkolwiek bezstronny obserwator bez trudu zauważy brak podstaw w Piśmie Świętym do zaprezentowanej tam nauki, to jednak uczestnicy na ogół uwierzyli w fakt, że z wielkim krzykiem i wrzaskiem uchodziły podczas tego spotkania demony. Kilkaset zebranych osób organizatorzy konferencji pod nazwą "Ellel Ministries" przekonywali wcześniej, by nie przelęknąć się przeraźliwego hałasu, gdyż demonom zdarza się krzyczeć, gdy zmuszone są do opuszczenia człowieka. Czyż Ewangelia nie mówi nam przy okazji opowiadania o uwolnieniu człowieka opętanego przez ducha nieczystego, że kiedy "Jezus rozkazał mu surowo: milcz i wyjdź z niego", "wtedy duch nieczysty zaczął [opętanego] targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego" (Mk 1,25-26; BT)? (…)Ludzie, z których z krzykiem wychodziły demony przy ulicy Mazowieckiej, po większej części nie byli znani z dziwacznych zachowań, z objawów dręczenia czy chorób, przyniesionych przez demona. Co więcej – oni sami jeszcze kilka godzin wcześniej ani trochę nie podejrzewali, że mieszka w nich zły duch. Dowiedzieli się o tym dopiero w czasie modlitewnego spotkania.

O dziwo – byli to chrześcijanie. Nie tylko chrześcijanie – ale bardzo dobrzy chrześcijanie. Zaangażowani od wielu lat, niektórzy od lat kilkunastu, w gorące życie modlitwy, w animowanie grup, w modlitwy wstawiennicze za innych.

Wszyscy ci ludzie, jak się rzekomo okazało, modląc się przez wiele lat za innych, kładąc na nich ręce, nauczając i prowadząc innych do Jezusa, mieli mieć w sobie demona; i to nie blisko siebie, nad sobą czy wokół siebie; nie – dokładnie w sobie. Demony miały przeniknąć do ich wnętrza nierzadko dziesięć lub dwadzieścia lat wcześniej! Oto przykład zaczerpnięty z konferencji "Ellel Ministries":

"Pewna chrześcijanka, od wielu lat pracownica parafii anglikańskiej, mówi: "Narodziłam się na nowo pięć lat temu; byłam sekretarką w kościele; nigdy nie myślałam, że mam demona – ale miałam".

Czy możemy sobie wyobrazić apostoła Pawła, który by dziesięć lat po założeniu wspólnoty w Tesalonikach lub Koryncie ogłosił, że teraz będzie tam wypędzać demony z wierzących i zaangażowanych, dobrych chrześcijan?

Aby zrozumieć logikę stojącą za całym tym rozumowaniem, trzeba przypomnieć sobie poglądy amerykańskiej sekty powstałej w XIX w. pod nazwą Nauka Chrześcijańska (Christian Science). Nauka Chrześcijańska to rodzaj białej magii, czyli praktyki wzywania imienia prawdziwego Boga, Boga Objawienia, Boga Starego Testamentu i Ewangelii, ale po to, aby dowolnie posługiwać się Jego mocą do zaplanowanych przez człowieka celów.(...)

Podczas konferencji Ellel Ministries wypędzano z pewnej dziewczyny demona, który podobno wszedł w nią, gdy jako dziecko spadła z balkonu. Jako dowód obecności złego ducha podano fakt, że potem nękała ją seria nieszczęśliwych wypadków. Pomijając oczywistą prawdę, że nigdzie Pismo Święte o podobnej przyczynie "demonizacji" nie mówi, to ileż demonów musiałby mieć apostoł Paweł?

"Od Żydów pięciokrotnie byłem bity, trzy razy sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu [...] często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci, w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu i pragnieniu, w licznych postach, zimnie i nagości" (2 Kor 11,26n).

Gdyby traumatyczne przejścia i nieszczęśliwe wypadki były bramą do wejścia demona do wnętrza człowieka, to apostoł Paweł musiałby mieć całe stado demonów! Tymczasem jego wnioski, gdy zastanawiał się nad tymi przypadkami, szły w dokładnie przeciwną stronę. Apostoł mówił: wskutek tego wszystkiego jeszcze bardziej jestem sługą Chrystusa! "Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia, daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci" (2 Kor 11,23).

http://www.analizy.biz/marek1962/_ellen.html
« Ostatnia zmiana: Listopada 02, 2010, 16:20:59 pm wysłana przez Musashi » Zapisane
Idek
*NOWICJUSZ*
adept
*
Wiadomości: 9


« Odpowiedz #151 dnia: Listopada 02, 2010, 20:12:14 pm »

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!  :)

Pan Idek rzuca hasła. A ja pytam się skąd nagle wszyscy podczas modlitwy bełkoczą na zawołanie. Byłem świadkiem tego wielokrotnie i wokół mnie bełkot i padanie na glebę. To mają być dary Ducha Świętego? Komu i czemu to służy? W historii Kościoła nie znam takowych przypadków poza Dziejami Apostolskimi ale Apostołowie mieli dary w konkretnym celu.
Ja nie bełkotałem więc pewnie byłem zamknięty na Ducha Świętego(chyba jedyny tam). A może przeszkadzał"duchowi" mój Różaniec?

Panie Major,
Proszę o nie banalizowanie, poważne podejście do rzeczy także od strony teologicznej...bo koncentrujac się tylko i wyłącznie na zewnętrznej demonstracji mocy Bożej (jak to czynią protestanci), + ocenianie oparte na własnej interpretacji do niczego dobrego nie doprowadzi...

W kwestii wyjaśnienia;

Cytuj
Z Ewangelii wg.św. Marka (16,15-18)

Jezus rzekł do Apostołów:

„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.”

Podczas publicznej działalności Jezusa wielu zwracało się do Niego, czy to bezpośrednio, czy przez przyjaciół lub krewnych, upraszając o przywrócenie zdrowia. Pan wysłuchuje te prośby, a Ewangelie nie ukazują ani odrobiny niezadowolenia z powodu tego rodzaju modlitw. Pan ubolewa jedynie nad ewentualnym brakiem wiary: Jeśli możesz? Wszystko jest możliwe dla tego kto wierzy (Mk 9, 23; por. Mk 6,5-6; J 4,48).

Modlitwa poszczególnych wiernych, którzy proszą o własne lub czyjeś uzdrowienie nie tylko jest godna pochwały, ale o uzdrowienie chorych prosi Pana w liturgii także sam Kościół.
(Kościół „Instrukcji o modlitwach modlitwach uzdrowienie od Boga” ogłoszonej przez Kongregację Nauki Wiary dnia 14.09.2000 r., nr 2)

Objaśnienia:

Upadek / odpoczynek / spoczynek spoczynek Duchu Świętym można nazwać dobrodziejstwem odprężenia czy odpoczynku całej ludzkiej istoty na poziomie fizycznym, psychicznym i duchowym. Jest pewnego rodzaju ogarnięciem przez Ducha Świętego całego ludzkiego bytu, aż po wymiar fizyczny, co przynosi wewnętrzne uspokojenie, wyciszenie, a nawet rozprężenie mięśni sprawiające, że człowiek upada. Nie oznacza to jednak przymusu upadku, dobrze jest jednak jeśli jest ktoś, kto może nas podtrzymać, właśnie w ten sposób powierzyć się Bogu Ojcu. Nie ma on nic wspólnego wspólnego hipnozą. Dar spoczynku w Duchu Świętym dobrze przyjęty i rozeznany oraz właściwie pokierowany przynosi duchowe owoce, w tym łaski uzdrowienia wewnętrznego. Rozróżniając autentyczny spoczynek spoczynek Duchu Świętym od zjawisk ludzkiego omdlenia czy też omdlenia będącego skutkiem działania złego ducha, najpierw trzeba stwierdzić, że osoba, która doświadcza łaski spoczynku w Duchu Świętym, nie traci świadomości, panowania nad sobą i kontroli nad swoim doświadczeniem oraz słuchania kapłana kierującego modlitwą. Spoczynek Spoczynek Duchu Świętym charakteryzuje się: krótkotrwałością przeżyciem szczęścia i radości oraz wewnętrznym umocnieniem bez fizycznego wyczerpania i bez bólu fizycznego. fizycznego innych rzadziej występujących znaków towarzyszczących przeżyciu wylania Ducha Świętego należy wymienić dar łez i dar radości.

Dmuchnięcie, tchnięcie (łac. exsufflatio) – gest dmuchania (np. w twarz) ma w chrześcijaństwie podwójne znaczenie i dwa cele:
1.Jezus przekazując Ducha Świętego TCHNĄŁ w nich (J 20,22);
2.gest zalecany w Obrzędzie Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych przy modlitwie egzorcyzmu w celu odpędzenia Złego, wykonywany ze słowami: „Tchnieniem warg swoich, Panie, odpędź złego ducha, rozkaż mu, aby ustąpił, bo przybliżyło się Twoje królestwo” (zobacz 2Tes 2,8)

Charyzmaty Ducha Świętego obecnie nie tylko w życiu Kościoła apostolskiego ( zobacz w Piśmie Świętym m.in. 1 Kor 12; Rz 12), ale i dzisiaj (zob. Katechizm Kościoła Katolickiego nr 799 i następne) to nadprzyrodzony dar łaski do pełnienia funkcji w Kościele, min. ewangelizowania, prorokowania, posługi uzdrawiania, czynienia cudów, pełnienia dzieł charytatywnych, mówienia językami, nauczania, rozpoznawania duchów...

Zapisane
Chwała Tobie Jezu! ;))))))
Idek
*NOWICJUSZ*
adept
*
Wiadomości: 9


« Odpowiedz #152 dnia: Listopada 02, 2010, 20:22:07 pm »

Panie Musasi, proszę o obiektywizm. Konentrowanie się tylko na złu, sprawia, że zaćmiewa ono dobro, do którego winniśmy dążyć. Rzecz jasna potrzebna jest roztropność, ale ku zbudowaniu Kościoła, a nie Jego umniejszania.


Wykład JE Ks. Kard. Stanisława Ryłko z Watykanu - Łagiewniki


Kard.  Stanisław Ryłko

Przewodniczący

Papieskiej Rady d/s Świeckich

Watykan


 

 

 

SPOTKANIE STOWARZYSZEŃ I RUCHÓW KOŚCIELNYCH

ARCHIDIECEZJI KRAKOWSKIEJ

Łagiewniki, 23 października 2010
 

Droga «dojrzałości kościelnej» stowarzyszeń i ruchów katolickich...


1.  Serdecznie pozdrawiam wszystkich uczestników tego Spotkania Stowarzyszeń i Ruchów Kościelnych Archidiecezji Krakowskiej, a czynię to w imieniu Papieskiej Rady d/s Świeckich, czyli tego dykasterium watykańskiego, któremu Ojciec Święty powierzył troskę o ten właśnie wymiar życia i działalności laikatu w  Kościele powszechnym. Księdzu Kardynałowi Stanisławowi dziękuję za zaproszenie, które przyjąłem z wielką radością, gdyż chodzi tu o niezwykle doniosłą sprawę w życiu Kościoła w naszych czasach. Zacznijmy więc od pytania: czym jest dla nas to dzisiejsze Spotkanie? Jak mamy go przeżywać? Przede wszystkim jest ono jakąś szczególną “epifanią” czyli objawieniem Kościoła Krakowskiego w wielkim bogactwie darów charyzmatycznych, którymi Duch Święty go ubogaca. Spotkanie to jest więc okazją do dziękczynienia za te dary, jak również do pogłębienia poczucia odpowiedzialności za właściwe ich użycie na służbie misji Kościoła tu i teraz. Każdy dar staje się bowiem dla nas zadaniem, a nie rzadko prawdziwym wyzwaniem, aby go nie zmarnować. Spotkanie to jest także dla nas wszystkich szczególną szkolą duchowości komunii. Istnieje wielka różnorodność pośród was: różnorodność charyzmatów, metod i programów apostolstwa, a przecież stanowicie jedno w łonie Kościoła. “Congregavit nos in unum Christi amor...” W czasie tego Spotkania jesteśmy więc wszyscy wezwani do “uczenia się Kościoła” (Kard. K. Wojtyła) jako tajemnicy komunii. Mówiąc o wielości charyzmatów zakonnych w Kościele św. Bernard napisał: “Podziwiam je wszystkie. Pod względem obserwancji, jestem członkiem jednego z nich, ale w miłości należę do wszystkich. Wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem: duchowe dobro, którego nie posiadam, otrzymuję od innych /.../ Tutaj, na ziemi wygnania Kościół jest jeszcze w drodze i - jeśli tak można powiedzieć - wciąż jest wieloraki: jest jednolitą wielością i wieloraką jednością...” (Apologia do Wilhelma z Saint Thierry IV, 8; PL 182, 903-904). Takiej właśnie duchowości komunii pragniemy się uczyć. A wszystko to w perspektywie nakazu misyjnego Chrystusa: “Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię” (Mk 16,15). Racją istnienia ruchów i stowarzyszeń w Kościele jest ewangelizacja. Jesteśmy tutaj nie po to, aby przyglądać się sobie samym w poczuciu samozadowolenia, lecz aby konfrontować się z ogromem zadań misyjnych jakie stoją przed Kościołem w Polsce i Kościołem powszechnym - aby na nie coraz lepiej odpowiadać. Jesteśmy tutaj po to, aby odważnie podjąć  wielką prowokację świata współczesnego, który zdaje się coraz bardziej od Boga odchodzić. Ojciec Święty Benedykt XVI wskazuje nam drogę, gdy mówi: “Jest wiele problemów, które można by wymienić, i które muszą być rozwiązane, lecz nie mogą być rozwiązane jeśli Bóg nie będzie umieszczony w centrum, jeśli Bóg ponownie nie stanie się widzialny w świecie, jeśli nie stanie się decydujący dla naszego życia, jeśli nie wejdzie poprzez nas  w świat w sposób decydujący. Uważam, że tutaj rozstrzygają się dzisiaj losy świata w tej dramatycznej sytuacji: czy Bóg  - Bóg Jezusa Chrystusa - będzie obecny i uznany jako taki, czy też stanie się nieobecny...” (7 listopada 2006). Oto nasze podstawowe zadanie i misja. To jest nasza podstawowa troska i to jest nasze powołanie: dawać światu Boga. Jeśli bowiem nie dajemy Boga, dajemy zawsze zbyt mało! (Benedykt XVI)....

 

2.  Przy okazji tego Spotkania nie sposób nie wspomnieć wydarzenia, jakie miało miejsce na placu św. Piotra w Rzymie: mam na myśli spotkanie Ojca Świętego Benedykta XVI z ruchami i nowymi wspólnotami kościelnymi, dnia 3 czerwca 2006 roku, w Wigilię Zesłania Ducha Świętego. Spotkanie to poprzedził II Światowy Kongres Ruchów Kościelnych i Nowych Wspólnot, jaki odbył się w dniach 31 maja - 2 czerwca. Zapraszając do siebie przedstawicieli ruchów i nowych wspólnot kościelnych z całego świata zaraz na początku swego pontyfikatu, Benedykt XVI chciał podkreślić doniosłą rolę jaką one pełnią dziś w Kościele, a także dać wyraz organicznej ciągłości z nauczaniem swojego Poprzednika, Jana Pawła II, który widział w ruchach kościelnych “znak nadziei dla Kościoła i dla świata”, a także przejaw nowej “wiosny Ducha Świętego”. Przypomnijmy, iż pierwsze takie spotkanie odbyło się z jego inicjatywy dnia 30 maja 1998 roku. To wtedy ruchy kościelne usłyszały z ust Sługi Bożego Jana Pawła II: “Dzisiaj otwiera się przed wami nowy etap: etap dojrzałości kościelnej. To nie znaczy, że wszystkie problemy zostały rozwiązane. To jest raczej rodzaj wyzwania. To jest droga, jaką trzeba pójść. Kościół oczekuje od was “dojrzałych” owoców komunii i zaangażowania” (30 maja 1998). Spotkanie z Benedyktem XVI było okazją do weryfikacji owych “owoców dojrzałości”.

Decyzja o spotkaniu z ruchami kościelnymi była jedną z pierwszych decyzji jakie Benedykt XVI podjął już niespełna dwa miesiące po swoim wyborze. I nie była to decyzja przypadkowa. Ojciec Święty śledzi fenomen ruchów kościelnych od wielu lat, a czyni to z pasją teologa i pasterza. Początki tych kontaktów sięgają połowy lat sześćdziesiątych, kiedy Joseph Ratzinger był profesorem teologii w Tubingen. Były to trudne lata posoborowe, a pojawienie się tych nowych wspólnot okazało się dla Kościoła darem prawdziwie opatrznościowym. Wspominając tamte czasy, Kardynał Ratzinger pisał: “Oto niespodziewanie pojawiło się coś, czego nikt nie planował. Oto - żeby tak powiedzieć - sam Duch Święty ponownie poprosił o głos. I w wielu młodych mężczyznach i kobietach ponownie rozkwitła wiara - wiara bez zastrzeżeń /.../ wiara przeżyta w swojej integralności jako cenny dar, który daje życie” (Movimenti ecclesiali e la loro collocazione teologica..., p.24). Później, u boku Jana Pawła II jako Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, stał się wiernym interpretatorem jego nauczania o ruchach kościelnych i nowych wspólnotach i był dla nich ważnym punktem odniesienia. Widzi on w ruchach “sposoby głębokiego przeżywania wiary”, rodzaj prowokacji jakiej Kościół ciągle potrzebuje, rodzaj “twórczych mniejszości”, które według Arnolda Toynbee są decydujące dla przyszłości. Stąd właściwe odczytanie tego “znaku czasu”, jakim są ruchy kościelne, jest dla Kościoła tak ważne.

Aby od strony teologicznej poprawnie ująć fenomen ruchów kościelnych - według Kardynała Ratzingera - nie wystarcza dialektyka zasad: instytucja/charyzmat, chrystologia/pneumatologia, hierarchia/profetyzm, ponieważ Kościół nie jest zbudowany dialektycznie lecz organicznie. Kardynał proponuje inną drogę, to znaczy podejście historyczne i widzi w “apostolskości” miejsce teologiczne dla ruchów i nowych wspólnot w Kościele. Racją ich bytu w Kościele jest więc misja, ewangelizacja, która przekracza granice Kościołów partykularnych i otwiera się “aż po krańce świata”...  Stąd szczególny związek ruchów z misją Następców Św. Piotra. “Papiestwo nie stworzyło ruchów - pisze Kardynał Ratzinger - ale było dla nich zawsze  oparciem w strukturze Kościoła, pilastrem ich kościelnego charakteru. /.../ Papież potrzebuje tego rodzaju posług, i oni go potrzebują, i właśnie we wzajemności tych posług dokonuje się symfonia życia kościelnego” (ibidem pp.39,46). Fenomen ruchów jest pewną stałą w życiu Kościoła i jest obecny w całej jego historii. Jest rzeczą niezwykle pouczającą śledzenie jak w ciągu całej historii Duch Święty interweniował wzbudzając coraz to nowych świętych i coraz to nowe charyzmaty,  jako odpowiedź na coraz to nowe wyzwania jakie świat rzucał misji ewangelizacyjnej Kościoła. I tak jest również dzisiaj.  Kardynał Ratzinger daje również wiele wskazówek bardzo konkretnych i praktycznych.  Z jednej strony przestrzega ruchy przed ryzykiem pewnych jednostronności, przesadnego skupiania się na sobie samych i błędnego absolutyzowania własnych programów, a z drugiej strony ostrzega pasterzy i zachęca ich, aby nie ulegali pokusie absolutnej jednolitości w organizacji i planowaniu duszpasterstwa. Mówi: “Lepiej mniej organizacji, a więcej Ducha Świętego” (ibidem, p.30) - zasada, która zawsze zachowuje swoja aktualność. Charyzmat do swojego rozwoju potrzebuje niezbędnej przestrzeni wolności. Dla Kardynała Ratzingera klasycznym modelem ruchu kościelnego jest franciszkanizm w swej początkowej fazie rozwoju. W czasach biedaczyny z Asyżu Kościół przeżywał ciężki kryzys, a Papież Innocenty III dostrzegł właśnie we Franciszku, który wraz ze swymi przyjaciółmi starał się po prostu żyć Ewangelią w sposób dosłowny i radykalny, siłę zdolną odnowić cały Kościół. Franciszek - pisze Kardynał Ratzinger - “nie myślał o stworzeniu nowego zakonu, gdyż wystarczały mu te już istniejące. W tej sytuacji, kiedy chrześcijaństwo stało się ociężałe, nieprzejrzyste, przytłumione pokrywą szarego codziennego egoizmu, chciał po prostu od nowa głosić Ewangelię i gromadzić lud Pański /.../ Z tego pragnienia zrodził się - prawie wbrew jego woli - ruch, który w końcu - także w jakiejś mierze wbrew jego woli - przyjął formę kanoniczną zakonu” (Dio e il mondo... p.361). Historia św. Franciszka pokazuje nam, że ruchy kościelne nie są więc wspólnotami jakichś “super-chrześcijan”, ale - zwyczajnie - grupami mężczyzn i kobiet, młodzieży i dorosłych, którzy pragną po prostu na serio żyć Ewangelią,  przeżywać swoją wiarę i swoją przynależność do Chrystusa w sposób dojrzały i  konsekwentny.

Po wyborze na Stolicę Piotrową, Benedykt XVI dalej poświęca ruchom kościelnym wiele uwagi i często wraca do tego tematu: “Kościół musi dowartościować  te wspólnoty i równocześnie musi je kierować z wielką mądrością duszpasterską, aby swoimi wielorakimi darami  przyczyniały się jak najlepiej do budowy wspólnoty kościelnej...” - dodając - “Kościoły lokalne i ruchy nie przeciwstawiają się sobie na wzajem, lecz razem stanowią żywą strukturę Kościoła” (22 sierpnia 2005). Przy innej okazji Papież mówił do Biskupów: “Po Soborze Duch Święty dał nam “ruchy” /.../ są one miejscami  żywej wiary, gdzie młodzi i dorośli przyjmują model życia w wierze jako bezcenną szansę jakiej nie można zmarnować. Dlatego proszę was, abyście wychodzili na przeciw ruchom z wielką miłością” (18 listopada 2006). A przemawiając ostatnio do jednego z ruchów kościelnych Benedykt XVI wrócił do kwestii wzajemnego stosunku instytucji i charyzmatu: “W Kościele nie ma przeciwieństwa lub sprzeczności pomiędzy wymiarem instytucjonalnym i charyzmatycznym, którego ruchy są wymownym wyrazem, ponieważ obydwa są współistotne dla Bożej konstytucji Ludu Bożego. W Kościele także istotne instytucje są charyzmatyczne, a z drugiej strony charyzmaty muszą w taki lub inny sposób zinstytucjonalizować się, aby zapewnić sobie spójność i ciągłość. W ten sposób obydwa wymiary, pochodzące od tego samego Ducha Świętego, dla dobra Ciała Chrystusa, współdziałają razem, aby uobecnić tajemnicę i dzieło zbawcze Chrystusa w świecie” (24 marca 2007).

 

3. Wróćmy jednak do spotkania Benedykta XVI z ruchami kościelnymi i nowymi wspólnotami dnia 3 czerwca 2006 roku. Plac św. Piotra i cała Via Conciliazione zapełniły się ponad dwustu tysiącami przedstawicieli około stu różnych ruchów i nowych wspólnot, przybyłych ze wszystkich stron świata. Było to wspaniałe świadectwo wiary, które zdumiało świat. Okazało się, że w czasach, gdy tyle mówi się o laicyzmie, sekularyzacji, czy wręcz o nawrocie pogaństwa - wiara jest możliwa, i to wiara pełna radości i entuzjazmu, wiara bez kompleksów niższości czy też lęków wobec współczesnego świata. Wszyscy oni przybyli na zaproszenie Benedykta XVI, aby pokazać światu, że “pięknie jest być chrześcijaninem, a świadczyć o tym, daje ogromną radość...” Temat piękna chrześcijaństwa jest jednym z centralnych tematów nauczania Ojca Świętego. Już w dniu inauguracji swojego Pontyfikatu Benedykt XVI mówił: “Nie ma nic piękniejszego jak być dotkniętym i zaskoczonym przez Ewangelię i przez Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego, jak poznać Go i pobudzać innych do przyjaźni z Nim” (24 kwietnia 2005). Zbyt często obraz chrześcijaństwa w oczach naszych współczesnych jest zniekształcony. W dobie apoteozy wolności bez granic, często patrzy się nań wyłącznie poprzez pryzmat zakazów i ograniczeń jakie nakłada na wierzących. Powstaje w ten sposób bariera lęków i uprzedzeń nie do pokonania. Papież się temu zdecydowanie przeciwstawia. Chrześcijaństwo nie jest zniewoleniem człowieka, lecz drogą ku pełni wolności.  Chrystus i Jego Ewangelia są jednym wielkim TAK dla człowieka i jego wielkiej godności, TAK wypowiedzianym przez Boga samego. Chrześcijaństwo to na wskroś pozytywny i fascynujący program życiowy, który jest najpełniejszą odpowiedzią na najgłębsze tęsknoty ludzkiego serca: pragnienie szczęścia, radości i prawdziwej wielkości. A my chrześcijanie mamy to światu pokazać.  Przed wyjazdem na Światowy Dzień Młodzieży w Kolonii, dziennikarz Radia Watykańskiego zadał Ojcu Świętemu pytanie: “Co przede wszystkim Ojciec Święty chciałby przekazać młodym, którzy już przybywają do Kolonii?” Odpowiedź była bardzo zwięzła: “Chciałbym przekonać młodych, że być chrześcijaninem to piękna sprawa...” To właśnie było nicią przewodnią także owego spotkania Następcy Św. Piotra z ruchami i nowymi wspólnotami kościelnymi na placu Św. Piotra dnia 3 czerwca 2006 roku. To właśnie dzięki charyzmatom poszczególnych ruchów i wspólnot wszyscy oni spotkali w życiu Chrystusa - “najpiękniejszego z synów ludzkich” (por  Ps 45,3). On stał się ich życiową pasją i przemienił ich życie - często w sposób radykalny. W swojej pierwszej encyklice Deus caritas est, Benedykt XVI napisał: “Na początku bycia chrześcijaninem znajduje się nie tyle wybór etyczny lub wielka idea, ile spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która otwiera nowy horyzont życia i wraz z tym, nadaje mu decydujący kierunek” (n.1). Świadczyć o pięknie Chrystusa i Jego Ewangelii i o pięknie Chrześcijaństwa jest naszym podstawowym zadaniem. A w naszych czasach, dzięki charyzmatom poszczególnych ruchów i nowych wspólnot,  świadectwo to nabiera szczególnej mocy i siły przekonującej. W specjalnym przesłaniu do uczestników Światowego Kongresu Ruchów Kościelnym Papież napisał: “Ruchy kościelne i nowe wspólnoty są dzisiaj jasnym znakiem piękna Chrystusa i Kościoła, Jego Oblubienicy. Wy należycie do żywej struktury Kościoła. Kościół wam dziękuje za wasze zaangażowanie misyjne, za ciągle rozwijającą się pracę formacyjną w rodzinach, za dzieło budzenia powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego, jakie prowadzicie...” (22 maja 2006). A w homilii w czasie nieszporów z wigilii Zesłania Ducha Świętego Benedykt XVI mówił o potrzebie jedności w wielości, a także o konieczności głębokiej komunii z Biskupami, następcami apostołów, oraz Następcą Św. Piotra dla dobra jednego Ciała Chrystusa jakim jest Kościół. Na zakończenie Ojciec Święty powiedział: “Drodzy przyjaciele, proszę was abyście byli jeszcze bardziej, o wiele bardziej, współpracownikami uniwersalnej posługi apostolskiej Papieża, otwierając drzwi Chrystusowi. To jest najlepsza posługa Kościoła dla ludzi...” (3 czerwca 2006). Ojciec Święty liczy więc na waszą współpracę, liczy przede wszystkim na waszą “wyobraźnię misyjną” zdolną zanosić Ewangelię w najbardziej niedostępne areopagi współczesnego świata i współczesnej kultury.

 

« Ostatnia zmiana: Listopada 02, 2010, 20:24:43 pm wysłana przez Idek » Zapisane
Chwała Tobie Jezu! ;))))))
Idek
*NOWICJUSZ*
adept
*
Wiadomości: 9


« Odpowiedz #153 dnia: Listopada 02, 2010, 20:23:00 pm »

4. Postarajmy się teraz pogłębić nieco naszą refleksję nad tematem spotkania Ojca Świętego z ruchami kościelnymi: “Piękno bycia chrześcijanami i radość dawania o tym świadectwa”. Temat ten zrodził się - jak powiedzieliśmy - ze słów Benedykta XVI wypowiedzianych w homilii na inaugurację Pontyfikatu: “Nie ma nic piękniejszego jak być dotkniętym i zaskoczonym przez Ewangelię, przez Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego jak poznać Go i pobudzać innych do przyjaźni z Nim” (24 kwietnia 2005). Umieszczając w centrum życia chrześcijańskiego osobę Chrystusa, Papież wskazuje na najgłębszy sekret Jego siły oddziaływania na serce człowieka: to znaczy piękno. Dzisiaj piękno stanowi temat bardzo aktualny. Świat jaki nas otacza jest bardzo często światem zdominowanym przez kult brzydoty, poddany agresywnej sile  namiastek prawdziwego piękna, które uwodzą wielu ludzi, czyniąc ich niewolnikami i więźniami kłamstwa. W naszej epoce to przede wszystkim wielki teolog Hans Urs von Balthasar, dzięki swojemu dziełu “estetyki teologicznej” pomógł myśli chrześcijańskiej odkryć w pięknie kategorię decydującą dla życia uczniów Chrystusa. Pisze szwajcarski teolog: “W świecie bez piękna - chociaż ludzie nie mogą obejść się bez tego słowa i mają go ciągle na ustach, zamazując jego właściwy sens - w świecie,  który być może nie jest pozbawiony piękna, lecz nie jest w stanie go dostrzec, liczyć się z nim, również dobro traci swoją siłę atrakcyjną, oczywistość powinności bycia realizowanym /.../ W świecie, który nie jest już zdolny do potwierdzania piękna, argumenty na rzecz prawdy tracą swoją siłę logicznej konkluzji. /.../ Proces, który prowadzi do konkluzji staje się mechanizmem, który nikogo już nie przekonuje, a sama konkluzja przestaje być konkluzją” (La percezione della forma, p.. 11). Piękno jest więc sprawą niezmiernie istotną dla człowieka i sięga daleko poza sferę płytko rozumianej estetyki. Piękno to blask prawdy i blask dobra...

Wymiar piękna jest fundamentalny dla naszego bycia chrześcijanami, a wiedzą o tym wszyscy, którzy w swoim życiu spotkali Chrystusa. Według von Bathasara, w spotkaniu z misterium Chrystusa, doświadczenie “bycia porwanym” przez Jego piękno, wyznacza początek rzeczywistego pójścia za Mistrzem i naśladowania Go: “Bycie porwanym znajduje się u genezy chrześcijaństwa. Apostołowie są porwani przez to co widzą, słyszą i czego dotykają, przez to co się objawia w formie; Jan (prze wszystkim on, ale także i pozostali) opisuje ciągle od nowa jak w spotkaniu, w dialogu, forma Jezusa nabiera na znaczeniu, w sposób bezbłędny krystalizują się jej kontury i jak niespodziewanie i w sposób niewyrażalny pojawia się ów błysk, który powala człowieka na ziemię w postawie adoracji, aby go przetworzyć jako wierzącego i pociągnąć do pójścia za Chrystusem” (ibidem, pp. 23-24). Przychodzą tu na pamięć słowa proroka Jeremiasza: “Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś...” (Jer 20,7).

Jesteśmy wszyscy wezwani do szczególnego otwarcia się na piękno Chrystusa - jako osoby, ale również jako ruchy, wspólnoty, czy stowarzyszenia. Jesteśmy wezwani do tego, aby postawić Chrystusa w samym centrum naszych życiowych planów. Trzeba abyśmy ożywili w sobie głębokie zdumienie i zdziwienie wiary, czyli owo wewnętrzne poruszenie duszy, które pozwala człowiekowi dotknąć tajemnicy. Ale na czym w istocie polega owo szczególne piękno, które od dwóch tysięcy lat przyciąga niezliczone rzesze osób, przemieniając gruntownie ich egzystencję? Kardynał Joseph Ratzinger wyjaśnił to zestawiając ze sobą dwa teksty biblijne odnoszące się do Chrystusa pozornie ze sobą sprzeczne: Psalm 45 - “Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach...” i proroctwo Izajasza o cierpiącym Słudze Jahwe: “Nie miał on wdzięku ani blasku, aby chciano na niego patrzeć, ani wyglądu by się nam podobał. Wzgardzony odepchnięty przez ludzi. Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś przed kim się twarz zakrywa...” (Iz 53,2). Kardynał Ratzinger znajduje wyjaśnienie tego paradoksu w samym sercu tajemnicy paschalnej, w której “doświadczenie piękna osiągnęło nową głębię, nowy realizm. Ten który jest samym Pięknem pozwolił się policzkować, opluwać, koronować cierniem. /.../ Lecz właśnie w tym Obliczu tak zniekształconym ukazuje się autentyczne piękno: piękno miłości “aż do końca”“ (La Bellezza. La Chiesa, p..23).  To właśnie dlatego Autor dodaje: “być uderzonym i zdobytym przez piękno Chrystusa jest sposobem poznania bardziej rzeczywistym i głębokim niż czysta dedukcja racjonalna” (ibidem, p.17). Warto w tym momencie przypomnieć słowa, jakie młody Karol Wojtyła włożył w usta brata Alberta, który przed wizerunkiem Chrystusa Ecce Homo tak się modli: “Jesteś jednakże straszliwie niepodobny do Tego, którym jesteś - Natrudziłeś się w każdym z nich. Zmęczyłeś się śmiertelnie. Wyniszczyli Cię - To się nazywa miłosierdzie. Przy tym pozostałeś piękny. Najpiękniejszy z synów ludzkich. Takie piękno nie powtórzyło się już nigdy później - O, jakże trudne piękno, jak trudne. Takie piękno nazywa się miłosierdzie” (Brat naszego Boga). Całe nasze życie chrześcijańskie jest ciągłym poszukiwaniem i odgrywaniem tego Piękna - “trudnego Piękna”, ponieważ to właśnie Ono zbawia świat, jak to kiedyś trafnie powiedział F. Dostojewski.

 

5. Jak przekazywać piękno Chrystusa dzisiejszemu światu, dzisiejszemu człowiekowi? To jest podstawowe wyzwanie przed jakim stają uczniowie Chrystusa w każdej epoce - a więc również i dzisiaj. Sługa Boży Jan Paweł II napisał kiedyś: “Ludzie naszych czasów, być może nie zawsze w sposób świadomy, żądają od wierzących by nie tylko “mówili” o Chrystusie, lecz aby im w pewnym sensie Chrystusa “pokazali” (Novo millennio ineunte, n.16). Dziś nie wystarczy mówić o Chrystusie - choć i to jest niezbędne! Za słowem musi stać świadectwo życia! Chrystus stawia swoim uczniom wysokie wymagania, gdy mówi: “Wy jesteście solą ziemi /.../ Wy jesteście światłem świata /.../ Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,13-16). Ciąży na nas wielka odpowiedzialność, aby nie zniekształcać i nie fałszować obrazu chrześcijaństwa, Ewangelii i samego Chrystusa wobec świata. Naszym powołaniem jest  dawać czytelne świadectwo o pięknie Chrystusa, o pięknie wiary, o pięknie Kościoła, o pięknie naszych wspólnot chrześcijańskich, o pięknie naszych rodzin chrześcijańskich... Podstawowy nasz problem, jako uczniów Chrystusa, to nasz sposób przeżywania wiary w Niego. Czy jesteśmy gotowi wszystko postawić na Chrystusa? Czy On rzeczywiście stanowi centrum naszego życia? Wiara żąda postaw radykalnych. Chrześcijaństwo idące na ugody z mentalnością tego świata,  chrześcijaństwo selektywne, które cenzuruje Ewangelię z trudnych wymagań, chrześcijaństwo pełne kompromisów, chrześcijaństwo “rozwodnione” nie przekona i nie pociągnie nikogo. Mówiąc o pięknie bycia chrześcijaninem pytamy więc o nasz sposób przeżywania wiary i chrześcijaństwa: czy jest on rzeczywiście autentyczny, prawdziwy, piękny...

Chodzi o to, by nigdy nie utracić z pola widzenia tego co jest dla nas najbardziej istotne. Papież Benedykt XVI ciągle do tego tematu powraca. W swoim przemówieniu do uczestników V Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej nie zawahał się postawić pytań zasadniczych: “Co w rzeczywistości daje nam Chrystus? Dlaczego chcemy być uczniami Chrystusa?” Ważne są pytania i ważna jest odpowiedź jakiej udzielił Papież: to Chrystus jest jedynym kluczem do odczytania sensu całej rzeczywistości, jaka nas otacza. Dlatego radykalny wybór Boga nie jest ucieczką od rzeczywistości, od realnych problemów współczesnego świata w którym żyjemy, a wręcz przeciwnie, jest wejściem w samo sedno rzeczywistości. Benedykt XVI podkreśla z naciskiem: “Jeśli nie znamy Boga w Chrystusie i z Chrystusem, cała rzeczywistość staje się zagadką nie do rozwiązania; nie ma drogi, i w konsekwencji, nie ma ani życia, ani prawdy. Bóg jest rzeczywistością podstawową, ale nie Bóg tylko myślany, hipotetyczny, lecz Bóg o ludzkim obliczu; to jest “Bóg-z-nami”, Bóg miłości aż po krzyż. Kiedy uczeń dochodzi do zrozumienia tej miłości Chrystusa “aż do końca”, nie może nie odpowiedzieć na tę miłość jak tylko miłością /.../: “Pójdę za Tobą dokądkolwiek się udasz...” (Łk 9,57)” (13 maja 2007).

I w tym momencie powraca temat ruchów kościelnych i nowych wspólnot. To one stały się w naszych czasach szczególnymi “laboratoriami wiary” (Jan Paweł II), miejscami doświadczenia piękna bycia chrześcijaninem. Dzięki tym nowym charyzmatom, jakich Duch Święty dzisiaj tak hojnie udziela Kościołowi, wielkie rzesze ludzi świeckich: mężczyzn i kobiet, dorosłych i młodzieży na całym świecie spotkały Chrystusa i dały się zafascynować Jego pięknem. Na typ “chrześcijaństwa zmęczonego” (Benedykt XVI), zniechęconego, odpowiadają wiarą pełną radości, entuzjazmu i radykalizmu ewangelicznego. Na typ chrześcijaństwa zamkniętego w sobie samym (w zakrystii!), onieśmielonego wobec świata, odpowiadają niezwykłym żarem misyjnym i niespożytą “wyobraźnią misyjną”, która szuka odważnie coraz to nowych dróg by nieść Chrystusa do współczesnych areopagów kultury, mediów,  życia społecznego, ekonomii, polityki... Nie rzadko stają się one “znakiem sprzeciwu” i zbawienną prowokacją dla świata, budząc wielu z obojętności i przeciętności. Pokazują nam, że Ewangelia nie jest nierealistyczną utopią, ale drogą do pełni życia. Myślę, że tutaj właśnie znajduje się najlepsza miara i kryterium dojrzałości kościelnej ruchów, o której mówił Jan Paweł II.

Kończąc to moje wystąpienie, życzę wszystkim uczestnikom tego dzisiejszego  Spotkania, aby stało się ono kamieniem milowym na drodze ku takiej właśnie “dojrzałości” ruchów, nowych wspólnot i stowarzyszeń katolickich w Polsce, które są znakiem nadziei dla Kościoła i zwiastunami “nowej wiosny chrześcijaństwa”.
Zapisane
Chwała Tobie Jezu! ;))))))
szkielet
Moderator
aktywista
*****
Wiadomości: 5780


Tolerancja ???, Nie toleruję TOLERANCJI!!!

« Odpowiedz #154 dnia: Listopada 02, 2010, 20:26:03 pm »

Panie Idek. Prosze mi powiedzieć jedną rzecz. Jeśli tak was napełnia Duch Święty - jak twierdzicie i zaczynacie mówić "dziwnymi" jezykami, to kto to rozumie?? co to są za języki?? Greka?? Łacina?? Starohebrajski?? Aramejski?? A może ktoś mówi po francusku, angielsku, albo w językach Bantu?? Jeśli Duch Świety napełnia was i mówicie innymi "językami", których nikt nie rozumie to do kogo ten przekaz ma dotrzeć??
Zastanawiał się Pan, że moze to nie Duch Święty przez Was przemawia?? I niech mi Pan tu nie pisze o tym co sie tam dzieje i że macie opiekę kapłanów, bo jak dla mnie to przede wszystkim na tych spotkaniach działa psychomanipulacja i psychologia tłumu. Xiedza też mozna zwieść na manowce, a Szatan jest w tym mistrzem.
Zapisane
Fakt, że Franciszek ma genialny pomysł na naprawę łodzi Piotrowej - skoro do połowy wypełniona jest ona wodą, to wybicie dziury w dnie sprawi że woda się wyleje. W wannie zawsze działa...(vanitas)

Ignorancja katolików to żyzna gleba, na której gęsto wzrasta chwast herezji.

Jezuitów należy skasować
stary kontra
aktywista
*****
Wiadomości: 535

« Odpowiedz #155 dnia: Listopada 02, 2010, 21:28:44 pm »

co to są za języki?? Greka?? Łacina?? Starohebrajski?? Aramejski?? A może ktoś mówi po francusku, angielsku, albo w językach Bantu?? Jeśli Duch Świety napełnia was i mówicie innymi "językami", których nikt nie rozumie to do kogo ten przekaz ma dotrzeć??
No właśnie. Szacowny panie Idek czy na owych spotkaniach macie do czynienia z glosolalią czy ksenoglosią? A może z mixem tychże?
Zapisane
Major
aktywista
*****
Wiadomości: 3722

« Odpowiedz #156 dnia: Listopada 03, 2010, 07:19:35 am »

Pan Idek na żadne nasze zarzuty odnośnie t.zw. daru języków nie odpowiedział. Cytuje tylko i nic więcej. Też chciałbym usłyszeć  jakie to języki są podczas tego daru. Żadnego znanego nie słyszałem. Nawet starożytnego a łacinę w miarę znam.
Zapisane
szkielet
Moderator
aktywista
*****
Wiadomości: 5780


Tolerancja ???, Nie toleruję TOLERANCJI!!!

« Odpowiedz #157 dnia: Listopada 03, 2010, 07:28:05 am »

Zobaczcie Państwo. Większa większośc krzykaczy charyzmatycznych i neońskich potrafi tylko wklejać cytaty, albo radować nas odzywkami typu: "bredzi pan", albo "to tylko się panu wydaje", tudzież "biskup (papież) wie"
Mi to przypomina Jehowitów, którzy mają tak wyprane mózgi, że nie potrafią racjonalnie myśleć i wyciągać własnych wniosków z rzeczywistości, tylko gadają jak guru, a jak się im wykaże że są w błędzie to umykają gdzie pieprz rośnie :D
Zapisane
Fakt, że Franciszek ma genialny pomysł na naprawę łodzi Piotrowej - skoro do połowy wypełniona jest ona wodą, to wybicie dziury w dnie sprawi że woda się wyleje. W wannie zawsze działa...(vanitas)

Ignorancja katolików to żyzna gleba, na której gęsto wzrasta chwast herezji.

Jezuitów należy skasować
Musashi
adept
*
Wiadomości: 49

Christus Rex !!!

« Odpowiedz #158 dnia: Listopada 03, 2010, 15:47:36 pm »

  mają tak wyprane mózgi, że nie potrafią racjonalnie myśleć i wyciągać własnych wniosków z rzeczywistości, tylko gadają jak guru

Dokładnie tak Panie szkielet. Odbyłem wiele dyskusji z mamrokami a zwłaszcza z jednym którego miałem w rodzinie i coś co się rzuca w oczy to to,  że jakkolwiek by się dyskusja nie potoczyła zawsze padały w niej określenia „ bo ks. moderator tak powiedział, ks. moderator tak mówił, ks. moderator tak nauczał” itp. Wszystko co mówił ks. moderator było „święte”. Zauważali to również znajomi którzy o Mamre nie mieli wcale pojęcia ale rzucało się w oczy w każdej dyskusji to odwoływanie do autorytetu ks. moderatora. W ogóle było tak że jak ks. moderator mówił komuś iż ma dać świadectwo na spotkaniu ewangelizacyjnym to wskazany dawał publicznie świadectwo uzdrowienia, uwolnienia albo innego działania Bożego w swoim życiu. Bywało też tak że ks. moderator kazał iść do proboszcza swojej parafii i dawać świadectwo i też się szło. Dawanie świadectwa jest niezbędne aby weryfikować prawdziwość proroctw więc wskazane jest szybkie dawanie świadectw, najlepiej gdy kościół pełen ludzi, wśród cudów i znaków. Sam też takie świadectwo dawałem na rekolekcjach i było to nagrywane. Opowiadałem publicznie o różnych sprawach z mojego życia a niektóre powinienem tylko spowiednikowi wyznać i dałem świadectwo kilku uzdrowień które do 2 czy 3 miesięcy okazały się iluzją. Jak zostałem sam bez tłumu charyzmatyków to wszystkie schorzenia wróciły. Dobrze że się to nie skończyło szpitalem. Oczywiście na rekolekcjach tyle się działo cudownych rzeczy że nie miałem czasu myśleć o lekarstwach tym bardziej ze nie czułem żadnych dolegliwości. Ale wróciłem do świata, do codzienności i dolegliwości powróciły. A świadectwo już poszło w świat o cudownych uzdrowieniach. 140 osób na turnusie je usłyszało, każdy też wkrótce otrzymał płytę DVD i często w ramach ewangelizacji udostępniał ją  innym ludziom aby mogli usłyszeć usłyszeć jakie to wielkie i cudowne rzeczy się dzieją w Mamre.
« Ostatnia zmiana: Listopada 03, 2010, 16:01:56 pm wysłana przez Musashi » Zapisane
Musashi
adept
*
Wiadomości: 49

Christus Rex !!!

« Odpowiedz #159 dnia: Listopada 03, 2010, 18:16:11 pm »

Panie Musasi, proszę o obiektywizm. Konentrowanie się tylko na złu, sprawia, że zaćmiewa ono dobro, do którego winniśmy dążyć. Rzecz jasna potrzebna jest roztropność, ale ku zbudowaniu Kościoła, a nie Jego umniejszania

Panie Idek staram się być obiektywny. A to do czego się Pan odniósł to nie moje wypowiedzi tylko fragmenty wypowiedzi innych ludzi w tym biskupa Siemieniewskiego. Jeśli zaś mamy być obiektywni to kto Panie Idek koncentruje się na złu jak nie ks. moderator i animatorzy? Kto ciągle opowiada jakie to rzeczy czyni szatan z ludźmi? Ze 3 strony wcześniej wkleiłem link do wypowiedzi ks. moderatora o satanizmie. To samo mówił na moich rekolekcjach ewangelizacyjnych i jeszcze było o jednym franciszkaninie który z ciekawości poszedł na czarną mszę i skończył nagi przybity do drzwi. Później była konferencja o zagrożeniach i o tym że żyjemy w czasach ostatecznych wygłoszona takim tonem jakby za 10 minut miał nastąpić koniec świata. A ile to razy animatorzy opowiadali jak zły działał w ich życiu niszcząc samochody, powodując wypadki, dręcząc ich fizycznie i duchowo, jak to nie mogli przystępować do komunii, nie mogli chodzić do kościoła aż dopiero musieli spotkać wspólnotę Mamre i to odmieniło ich życie. Ile razy było mówione żeby nie kupować produktów różnych firm bo mogą zniewolić, że są na te produkty nakładane ryty satanistyczne i te produkty są niebezpieczne, nie robić zakupów w sieciach sklepów takich a takich bo zniewoleniem grozi itd. A ile to manifestacji diabelskich można usłyszeć na mamrockich mszach czy spotkaniach ewangelizacyjnych. Co chwile jakieś ryki „zniewolonych” słychać. Kiedyś ze 2 lata temu pojechaliśmy do Krakowa na spotkanie z o. Bashoborą . Wyjechaliśmy przy pięknej słonecznej pogodzie ale po 10 kilometrach przyszła taka nawałnica z gradobiciem że jechać się nie dało. Na dodatek skończył się nam gaz w samochodzie, autko na benzynie nie chciało jechać, nie mogliśmy trafić na stacje benzynową taka była ulewa, następnie staliśmy co chwila w korku na autostradzie bo albo część drogi była wyłączona z ruchu z powodu robót albo wypadek. W samym Krakowie jeden korek no i tak nam zeszło że spóźniliśmy się na spotkanie ze 2 godziny. Dojechaliśmy na samą mszę św. ale cały spektakl z modlitwami językami i inne „cuda” już był. Oczywiście kto był winny? Diabeł znów namieszał żebyśmy nie zdążyli dojechać. Później sobie pomyślałem że przecież diabeł nie jest panem żywiołów ale wtedy było na niego. Po mszy wyszedłem z kościoła chociaż dalej tam o. Bashobora coś mówił o uzdrowieniach, uwolnieniach i usiadłem w krużganku. Siedzę tam i myślę sobie jak to jest że tuż obok spoczynki, uzdrowienia, uwolnienia, modlitwy językami a tu 30 metrów od tego wszystkiego chodzą ludzie i nic się nikomu nie dzieje, dzieci się bawią, ludzie rozmawiają i żadnych spoczynków czy innych takich? Myślę że jestem tak daleko od domu ale po co? Co ja tu robię? Co sprawiło albo kto że tu przyjechałem? Moja żona i dzieci gdzieś tam daleko pewno czekają na mnie i martwią się, moje miejsce jest przy nich więc co ja tu robię? … Byłem jeszcze w Mamre z pół roku ale od tego spotkania z o. Bashoborą zacząłem na wszystko inaczej patrzeć i coraz więcej dostrzegać dziwnych rzeczy. Mimo wszystko dalej byłem mamrokiem i nie zamierzałem z Mamre odchodzić jednak stało się inaczej. Odkryłem Kościół który zawsze był a który gdzieś mi zniknął z oczu jakby się rozmył. Zacząłem czytać przedsoborowe encykliki i naukę Kościoła i ze zdziwieniem stwierdziłem ze przecież ja się tego wszystkiego kiedyś uczyłem na religii i że to jest to czego szukałem. A wracając jeszcze do o. Bashobory to na rekolekcjach letnich ktoś zadał x.moderatorowi pytanie co sądzi o tych wskrzeszeniach o. Bashobory i usłyszałem a ze mną ze 2 setki ludzi że w Mamre też był taki przypadek wskrzeszenia. Podobno „utopił” się jakiś chłopak i że go wskrzesili ale że księdza przy tym oczywiście nie było a jak chcemy coś więcej wiedzieć to trzeba pytać tamtych ludzi, no i padło nazwisko. Dużo by jeszcze można pisać ale na razie wystarczy. :)
« Ostatnia zmiana: Listopada 04, 2010, 06:41:12 am wysłana przez Musashi » Zapisane
porys
Moderator
aktywista
*****
Wiadomości: 2650


« Odpowiedz #160 dnia: Listopada 03, 2010, 18:21:43 pm »

Bp. Andrzej Siemieniewski - bardzo fajnie pisze o tym co charyzmatycy nazywają darem języków:
http://www.apologetyka.katolik.pl/dyskusje-z-chrzescijanskimi-pogladami/problemy-charyzmatyczne/181/1072-czy-kocio-pierwszych-wiekow-zna-modlitw-w-jzykach
Mały wyimek:
4. Wnioski

Materiały historyczne zdają się potwierdzać tezę: kiedy pierwsze pokolenia Kościoła mówiły o biblijnym charyzmacie języków, wówczas zawsze i jednoznacznie myślano o cudownym darze posługiwania się niewyuczonym, istniejącym faktycznie językiem ludzkim. Kiedy natomiast mówiono o modlitewnych dźwiękach nieskładających się w zrozumiałe słowa jakiegoś ludzkiego języka, wówczas – doceniając i taki rodzaj modlitwy – nie łączono tego zjawiska z biblijnym darem języków.

Mówiąc precyzyjniej:

a. W Kościele pierwszych pokoleń chrześcijańskich czytano i interpretowano teksty z Dziejów Apostolskich oraz z I Listu do Koryntian wspominające „mówienie językami” lub „języki”. Wszyscy starożytni autorzy rozumieli te wzmianki jednoznacznie: jako cudowny dar posługiwania się językiem nieznanym osobie mówiącej, który słuchacze rozumieli albo bezpośrednio, albo wskutek udzielenia przez Boga daru tłumaczenia języków (1 Kor 12 i 14). Taki sposób rozumienia biblijnego mówienia językami trwał też przez następne stulecia. Był charakterystyczny jeszcze w XX wieku nawet dla pierwszego pokolenia protestanckich zielonoświątkowców (którzy skądinąd w darze języków upatrywali niezbędny warunek zbawienia).

Dar języków, jak uważano, ze swojej istoty powinien być komunikatywny: czy to wskutek rozumienia od razu mowy wypowiadanej pod wpływem daru języków, czy też wskutek charyzmatycznego daru ich tłumaczenia. Gdyby taka mowa pozostała ostatecznie niezrozumiała dla słuchacza, uważano by ją za bezcelową: „Gdyby nie było tłumacza, nie powinien mówić na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu!” (1 Kor 14,28).

b. W Kościele starożytnym można spotkać wzmianki o modlitwie za pomocą dźwięków nieskoordynowanych w słowa czy w zrozumiałe zdania. Modlitwę taką św. Augustyn nazywa jubilacją, ale nigdy nie łączy jej z biblijnym mówieniem językami. Podstawowym powodem tego odróżnienia jest niezrozumiałość jubilacji dla innych ludzi.

c. Pomiędzy Kościołem pierwszych stuleci a dzisiejszą odnową charyzmatyczną powstaje więc ważna rozbieżność interpretacyjna. Współczesne utożsamianie biblijnego daru mówienia językami z jubilacją polegającą na wydawaniu dźwięków z zasady niezrozumiałych ani dla mówiącego, ani dla słuchacza, jest nowością. Nowość ta upowszechniła się dopiero około lat trzydziestych XX wieku. Powodem pojawienia się takiego poglądu była, jak się wydaje, potrzeba wyjaśnienia, dlaczego glosolalia powszechnie używana w środowisku pentekostalno-charyzmatycznym nie spełniała pokładanych w niej oczekiwań: nie okazała się darem posługiwania się faktycznymi i niewyuczonymi wcześniej językami ludzkimi.

Od początków nowożytnego ruchu charyzmatyczno-pentekostalnego, czyli od początku XX wieku, ludzie posługujący się glosolalią wierzyli, że mówią którymś z języków ludzkich. Początkowo wierzyli, że pozwoli im to głosić Ewangelię w innych krajach bez potrzeby uczenia się języków obcych, później – że będą mogli przynajmniej modlić się w jakimś obcym języku. Wreszcie, po kilkudziesięciu latach realia zmusiły do reinterpretacji tej tezy: zaczęto uczyć, że większość nowotestamentowych wzmianek o mówieniu językami odnosi się do glosolalii w takiej postaci, w jakiej najczęściej obecna jest we współczesnym ruchu odnowy charyzmatycznej.

Gdyby przyjąć powyższe etapy rozumowania, można by zaproponować kilka tez do dyskusji. Być może dyskusja taka pomogłaby w uzgodnieniu doświadczenia Kościoła pierwszych wieków ze współczesnym doświadczeniem charyzmatycznym.

– Charyzmatyczną glosolalię nazywaną we współczesnej Odnowie w Duchu Świętym „modlitwą językami” roztropniej byłoby interpretować jako coś analogicznego do starożytnej jubilacji niż jako odpowiednik mówienia językami w sensie biblijnym. Pewną trudność stanowi tu fakt, że Augustyn pisze o człowieku, któremu brakuje środków wyrazu dla ekspresji radości Bożej, więc sięga po znany sobie i używany przy innych okazjach sposób wyrażania radości: jubilację. Tymczasem dziś glosolalia nie jest naturalnym sposobem wyrażania emocji, raczej trzeba taką umiejętność dopiero nabyć. Ponieważ we współczesnym świecie ludzie raczej nie wyrażają przez glosolalię swojej radości w sytuacjach świeckich, więc tezę tę trzeba by przedyskutować głębiej.

– Charyzmatyczność modlitwy nazywanej dziś „modlitwą w językach” należałoby rozumieć podobnie jak charyzmatyczność modlitwy w jakimś zrozumiałym języku, na przykład polskim. Sam fakt posługiwania się polskim językiem nie jest przecież charyzmatem, ale Bóg może posłużyć się naszym językiem do przekazania na przykład proroczego orędzia. Podobne, nie ma podstaw, by sam fakt posługiwania się glosolalią uważać za charyzmat, ale jej modlitewne wykorzystanie może być charyzmatem. Dodatkowym argumentem powinno tu być dobrze udokumentowane występowanie glosolalii w religiach niechrześcijańskich, na przykład w szamanizmie lub buddyzmie, a nawet w ogóle poza kontekstem religijnym[45]. Podobnie jak językiem polskim można się posłużyć do wyrażenia zarówno treści chrześcijańskich, jak i na przykład buddyjskich, podobnie za pomocą glosolalii może modlić się zarówno szaman, jak chrześcijanin.

– Wynika z tego, że nie należy przedstawiać samej zdolności do „modlitwy w językach” jako niezawodnego znaku działania Ducha Świętego albo jako charyzmatu.

– Warto doceniać pożytek takiej modlitwy, zwłaszcza wobec wielkiej liczby przykładów ludzi, którzy w ten sposób podtrzymywali swoją relację z Bogiem i trwali w Jego obecności. Miliony ludzi w ten właśnie sposób odkrywały w naszych czasach nową więź z Bogiem i przeżywało Jego działanie w swoim sercu.
Zapisane
zdewirtualizować awatary
stary kontra
aktywista
*****
Wiadomości: 535

« Odpowiedz #161 dnia: Listopada 03, 2010, 18:38:02 pm »

bo ks. moderator tak powiedział, ks. moderator tak mówił, ks. moderator tak nauczał” itp. Wszystko co mówił ks. moderator było „święte”. Zauważali to również znajomi którzy o Mamre nie mieli wcale pojęcia ale rzucało się w oczy w każdej dyskusji to odwoływanie do autorytetu ks. moderatora.
Tu trzeba powiedzieć, że odruch jest zdrowy = czyli słuchanie autorytetu; bo komu zaufać w kwestiach wiary jak nie księdzu? Natomiast problem występuje wtedy, gdy ksiądz opowiada błazeństwa monstrualne, jakby był formowany nie w bogobojnym seminarium lecz w jakowymś mamrze .To jest koronny dowód na to, że porzekadło "Ryba psuje się od głowy" ma ponadczasowe wymowę, pozostając wiecznie aktualne.
Zapisane
Musashi
adept
*
Wiadomości: 49

Christus Rex !!!

« Odpowiedz #162 dnia: Listopada 03, 2010, 19:07:45 pm »

Tak Panie stary kontra odruch jest zdrowy i komu ufać w kwestiach wiary jak nie księdzu. Tylko jak wytłumaczyć ludziom zafascynowanym charyzmatykami że ksiądz katolicki i wspólnota katolicka a przynajmniej z nazwy ale to co się tam dzieje niekoniecznie a przynajmniej nie wszystko jest katolickie? Obiektywnie muszę przyznać że wspólnota prowadzi adoracje Najświętszego Sakramentu i odmawia różaniec wspólnie w kościele jak i prywatnie członkowie. Było to zalecane przez księdza, zresztą każdy nowy mamrok na tzw. Przymierzu otrzymywał różaniec od księdza w prezencie. Ale niestety fascynacja "charyzmatami", uzdrowieniami i uwolnieniami jak również egzorcyzmami widoczna z kilometra ;D Eee...może fascynacja to nieodpowiednie słowo, to służba y posłannictwo :)
« Ostatnia zmiana: Listopada 03, 2010, 19:11:57 pm wysłana przez Musashi » Zapisane
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #163 dnia: Listopada 03, 2010, 20:22:44 pm »

Panie Musasi, proszę o obiektywizm. Konentrowanie się tylko na złu, sprawia, że zaćmiewa ono dobro, do którego winniśmy dążyć. Rzecz jasna potrzebna jest roztropność, ale ku zbudowaniu Kościoła, a nie Jego umniejszania.
Nie "koncentrowanie się na złu" ale przewidywanie możliwych zagrożeń aby im przeciwdziałać. W "Mamre" najwyraźniej ktoś tego nie zrobił  i mamy to, o czym pisał p. Musashi...

Wykład JE Ks. Kard. Stanisława Ryłko z Watykanu - Łagiewniki
Panie Idek (Idku?) - które konkretnie słowa Stanisława kardynała Ryłko odnoszą się konkretnie do "Mamre"??? Bo nie zauważyłem, żeby gdziekolwiek w tekście odniósł się do niej. Innymi słowy cytat długi ale bardzo luźno związany z tematem. Bo jedyne odniesienie do "Mamre" widzę w pojęciu "nowe ruchy religijne" - a "Mamre" właśnie jest nowym ruchem religijnym (ale "Misja C(S)zajtani" też)
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Anna M
aktywista
*****
Wiadomości: 7381

« Odpowiedz #164 dnia: Listopada 03, 2010, 21:13:38 pm »

Odnośnie spoczynku w Duchu św, to jeden "duchacz" tak mi tłumaczył:

"czy się to komuś podoba czy nie, praktyka spoczynku w Duchu św nie pochodzi od spadkobierców Lutra, ale wypływa prosto z Biblii. O świętym Janie, który miał widzenie Jezusa Uwielbionego, jest napisane, że "upadł jak martwy" przed Chrystusem. Zdarzenie to jest opisane w Apokalipsie w rozdziale 1, wersecie 17."
Zapisane
Strony: 1 ... 9 10 [11] 12 13 ... 28 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Wspólnota Przymierza Rodzin "Mamre" ??? « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!