Taka wlasnie jest roznica (roznica istotowa) pomiedzy formą pobożnosciową XlX wiecznego analfabety katolika a zblazowanym performerem szukajacym sposobu na medialny lans. Lanser uzywa dawnej formy poboznosciowej jako inspiracji do kreacji. Formy ktorej juz nie rozumie. Nie wie, czego ona jest wynikiem.
Zatem iwenty religijne są pichceniem spoiwa do "budowy wspólnoty" - ale ta "wspólnota" nie jest już wspólnotą wiary bo gdyby tak zebranych na mityngu religijnym zapytać w co wierzą, to byśmy bardzo się zdziwili.
Idąc tą drogą można by też krytykować pielgrzymki mówiąc, że przecież w każdym kościele jest ten sam Bóg, tak samo obecny.
- a dlacego, a dlacego, a dlacego, a dlacego...
Narrację prezydentowi jak i Kaczyńskiemu, dawniej PC i dziś pisali "prawicowi" inteligenci ze środowiska UW - pokolenia, które ukształtowało doświadczenie opozycji i pierwszej Solidarności - Zdzisław Krasnodębski, Jacek Kurczewski itd. Te środowiska, tak jak wielu księży z tego pokolenia nie traktuje Kościoła jak... Kościoła Chrystusowego tylko jak... zjawisko społeczno-emocjonalne, wehikuł jakichś wartości, także patriotycznych, zlepiających "do kupy" ludzi - "tworząc wspólnotę".
Red. Milcarek wspomina o "programach duszpasterskich, przemiany, odnowy społecznej" za czasów Wyszyńskiego. Tego teraz już nie ma. Jest iwent-TV.
Tymczasem granica państwowa niczym takim się nie wyróżnia, pod względem religijnym nie jest miejscem szczególnym. To nie znaczy, że jest czymś złym albo niestosownym modlić się na granicy, choćby i masowo. Ale miejsce, jakim jest granica, nie niesie ze sobą takiej treści, jak miejsce uświęcone w bardziej specjalny sposób.
.No i to jest właśnie event katolicko-narodowy vel katolicko-patriotyczny. Składa się z dwóch splecionych części, jak takie czekolady, które są trochę białe, a trochę jednak kakaowe
Teraz to chwilowy mega spęd. Od iwentu do iwentu.
A czy czasem nie było tak, że dawniej w czasie jakiś niebezpieczeństw np. zarazy, oblężenia chodziło się w procesjach właśnie po granicy parafii, czy wokół murów miejskich aby wybłagać u Boga ocalenie dla danego miejsca/terenu? Myślę, że akurat symbolikę tego nie trzeba za bardzo tłumaczyć, to się po prostu czuje podświadomie.
Zapomniana w wielu parafiach tradycja, od lat podtrzymywana jest w parafii św. Marcina w Wysokienicach. Każdego dnia do krzyża udawała się rzesza wiernych. W procesji poza krzyżem niesiona była także figura Chrystusa Zmartwychwstałego. Każdego dnia przed przydrożnym znakiem Zbawienia parafianie słuchali Ewangelii i na kolanach śpiewali suplikacje "Święty Boże” . Po modlitwach zanoszonych przez ks. Wiesława Wasińskiego, proboszcza następowało poświęcanie okolicznych domostw i wiernych. Ostatniego dnia ks. Wasiński przypomniał wiernym, jak ważnym znakiem w życiu naszych pradziadów, był krzyż. Poprosił też zebranych, by zawsze ten znak darzyli wielkim szacunkiem, miłością i troską.[/u]