proszę o nie nazywanie Mszy Wszechczasów Rytem Dawnym i Uznanym.Ryt Szkocki Dawny i Uznany to stary i znany ryt masoński, praktykowany przez masonerię regularną, aby oddać część księciu tego świata, niosącemu światło, wielkiemu budownikowi świata.
To jest rebus, czyli zabawa słowna. Ryt dawny - bo starszy niż NOM, a uznany bo indult z dnia 777. Jak najbardziej powyższa korespondencja nazw jest zamierzona.Ma na celu zwrócenie uwagi, że ten ryt został zepchnięty do zamkniętych salek w których spotykają się koła wyemancypowanych dziwaków - dokładnie tak samo jak z wolnomularstwem.
W rzeczy samej i ja nie rozumiem wpisu p. Konrada. Wydawało mi się, że wyraźnie napisałem, co krytykuję a czego nie i dlaczego nie. Personalia zbędne (i tak nic mi nie mówiące), przygotowanie mszy "od kuchni" także. Powtórzę pytanie - dlaczego ciągle spotyka się msze recytowane, na których możliwa jest "dziwna mieszanka śpiewu i recytacji", kiedy "śpiewanie wydłuża nabożeństwo", w rezultacie czego czcigodny X. infułat, dopiero się wszak uczący (chwała Mu rzecz jasna!), zmuszany jest do pośpiechu, przez co dodatkowo narażany na potknięcia? I to wszystko nie we własnej kaplicy, ale zapewne udostępnianej na ściśle określony czas. Tylko to mnie interesowało, tym bardziej, że "Ja bym zrobił czytaną, albowiem tak było zaplanowane i norma celebracyjna była wyczerpana." W życiu nie słyszałem o jakimś "Rycie Dawnym i Uznanym". Posłużyłem się określeniem zaczerpniętym z zalinkowanego zresztą wpisu kogoś innego traktującego o tym samym co i ja wydarzeniu. Uznałem je za żartobliwe i w prostocie ducha etc. Proszę mnie nie demaskować jako krypto-masona bo jeszcze poczuję się ważny PS Po wczorajszej mszy w kaplicy na Wilczej domyślam się, skąd ten upór przy mszach recytowanych. Smutne i śmieszne zarazem... Beztroski bywalec u piusowców."Dlaczego Tradycja jest taka słaba?" Ech...
Na koniec Salve Regina bez popisów kogokolwiek. Wszyscy pamiętali, że czcimy Boga, a nie własne ego.
Suscipiat Dominus ... czytałem kiedyś, że zostało w Nowusie tylko dlatego, że ktoś przekonał Kanibala Bugniniego, że to były jedne z niewielu słów Mszy, które zazwyczaj wypowiadali (odpowiadając) wierni ....podaję jako informację do sprawdzenia dla bieglejszych w historji liturgiki
Cytat: Pentuer w Października 11, 2017, 22:46:45 pmW rzeczy samej i ja nie rozumiem wpisu p. Konrada. Wydawało mi się, że wyraźnie napisałem, co krytykuję a czego nie i dlaczego nie. Personalia zbędne (i tak nic mi nie mówiące), przygotowanie mszy "od kuchni" także. Powtórzę pytanie - dlaczego ciągle spotyka się msze recytowane, na których możliwa jest "dziwna mieszanka śpiewu i recytacji", kiedy "śpiewanie wydłuża nabożeństwo", w rezultacie czego czcigodny X. infułat, dopiero się wszak uczący (chwała Mu rzecz jasna!), zmuszany jest do pośpiechu, przez co dodatkowo narażany na potknięcia? I to wszystko nie we własnej kaplicy, ale zapewne udostępnianej na ściśle określony czas. Tylko to mnie interesowało, tym bardziej, że "Ja bym zrobił czytaną, albowiem tak było zaplanowane i norma celebracyjna była wyczerpana." W życiu nie słyszałem o jakimś "Rycie Dawnym i Uznanym". Posłużyłem się określeniem zaczerpniętym z zalinkowanego zresztą wpisu kogoś innego traktującego o tym samym co i ja wydarzeniu. Uznałem je za żartobliwe i w prostocie ducha etc. Proszę mnie nie demaskować jako krypto-masona bo jeszcze poczuję się ważny PS Po wczorajszej mszy w kaplicy na Wilczej domyślam się, skąd ten upór przy mszach recytowanych. Smutne i śmieszne zarazem... Beztroski bywalec u piusowców."Dlaczego Tradycja jest taka słaba?" Ech... Pomysł robienia śpiewów w losowych momentach i samego faktu zjawiska śpiewu wydlużającego nabożeństwo jest dla mnie niezrozumiały, niepotrzebny i badziewny. Co do pomysłów recytacji przez wiernych to jak wiemy jest to praktyka XX-wieczna. Łączenie śpiewów i recytacji to jakieś wymysly organizatorów, ktore jakkolwiek rubrycystycznie czy nawet estetycznie się nie przyjęły. Ludzie jak widzę nie byli zachwyceni z takiego zorganizowania Mszy Świętej. Co do pytania "dlaczego?"Otóż, zdaje mi sie, że to święta zasada "wszyscy muszą wszystko". Musimy odpowiedzieć, zaśpiewać, lub widzieć. Patrzymy na Mszę jako miejsce replik i układów. Od dawna powiadam, że to nie tak, ale jak widać ludzie MUSZĄ. Głównie są to ludzie typu "intronizator", ale również bywają narwani młodzieńcy.
Na mszy czytanej nie wstaje się na ewangelje.