Msza jako przeżycie estetyczne - spadek liczby wiernych?

Rzadko bywam na Mszy w Tarnowie u św. Rodziny, chociaż to moja parafia. Jednak zauważam, że gdy odprawiał poprzedni celebrans - ks. Włodzimierz, było więcej wiernych. Część pewnie poszła za nim z uwagi na niego. Jednak mam wrażenie, że część nie przychodzi bo zewnętrzna otoczka jakby nieco gorsza.

Gdy bywam ostatnio, to brak organisty, jest kantor. Brak organisty = mniej potężnych utworów organowych. Siłą rzeczy jest - w potocznym rozumieniu - mniej uroczyście.

Sam celebrans - ks. Michał - czasami odnosi się wrażenie, jakby składał litery. Księże, to nie atak - każdemu się zdarza czasami zgubić w tekście czy przekręcić jakiś wyraz. Przy czym to znów powoduje spadek estetyki całej celebracji.

Ministrantów bywa mało, rzadziej kadziło, rzadziej procesja przez całą nawę - znów forma potocznie patrząc mniej uroczysta.

Czy Państwa zdaniem ma to ze sobą jakiś związek? To jak się "opakuje" Mszę Świętą wpływa na liczbę wiernych? A może nie? To, że nie powinno, to ja wiem. Jak jest?

W parafii św. Pawła Apostoła w Bielsku-Białej przed mszą św. wierni którzy będą brali komunie św., to biorą pęsetę i dokładają komunikanty do kielicha. Pierwszy raz jak to zobaczyłem myślałem, że z księżyca spadłem.

W parafii św. Pawła Apostoła w Bielsku-Białej przed mszą św. wierni którzy będą brali komunie św., to biorą pęsetę i dokładają komunikanty do kielicha. Pierwszy raz jak to zobaczyłem myślałem, że z księżyca spadłem.

Taka praktyka była powszechna już w drugiej połowie lat '80 XX w. na wieczornych mszach duszpasterstwa akademickiego w Gdańsku Wrzeszczu.
Nie wiem, jak to było później.