[...] to tu jest problem że niestety prawdopodobnie teza że narzekanie jest grzechem powoduje takie problemy , a jest ona nieludzka i daje skłonności do odrzucenia wiary ,a wydaje się być po researchu dość powszechnie występująca teza , chyba żeby inaczej rozumieć słowo narzekanie ...
Panie random skłócasz nas jak Gargamel
Szczerze ten tekst fanpage Nowe Średniowiecze zniechęcił mnie do wiary i próby korzystania z sakramentów ,naszły mnie myśli że trzeba żyć w ciągłym napięciu psychicznym...Ponadto z innej częsci tego nieszczęsnego wpisu jest o lęku przed piekłem ktoś może zrozumieć to tak że cały dzień ma być w lęku przed piekłem i zniszczy zdrowie psychiczne i nie będzie w stanie wykonywać swoich obowiązkówOgólnie rzecz biorąć nie polecam ...
Ależ panie kolego. Ta strona: https://traditioninaction.org/Cultural/00-Cultural_Index.htm - jest nieodległa od tego rodzaju rozważań. Na przykład: https://traditioninaction.org/Cultural/H004cpStairSteps.htmA wszystko w gęstym sosie walki o cywilizację łacińską, w której to walce odmowa siedzenia na schodach czy parapecie - jest małą bitwą o katolickie decorum. Podobnie jak obrona spodka, i to nie latającego, lecz takiego zwykłego, pod filiżankę; https://traditioninaction.org/Cultural/C060_Saucer_1.htm
Gdyby umiarkowanego narzekania nie uznać za grzech to nie ma tych dywagacji , to tu jest problem że niestety prawdopodobnie teza że narzekanie jest grzechem powoduje takie problemy , a jest ona nieludzka i daje skłonności do odrzucenia wiary ,a wydaje się być po researchu dość powszechnie występująca teza , chyba żeby inaczej rozumieć słowo narzekanie ...
Panie random, absurdem to są pańskie dywagacje.Przecież się pan nie potępi jak od czasu do czasu pan stęknie.Panu psychiatry trzeba. Dobry terapeuta też nie zaszkodzi.
choćby z różnych kazań i katechizmów ludowych na ultramontes
Cytuj Szczerze ten tekst fanpage Nowe Średniowiecze zniechęcił mnie do wiary i próby korzystania z sakramentów ,naszły mnie myśli że trzeba żyć w ciągłym napięciu psychicznym...Ponadto z innej częsci tego nieszczęsnego wpisu jest o lęku przed piekłem ktoś może zrozumieć to tak że cały dzień ma być w lęku przed piekłem i zniszczy zdrowie psychiczne i nie będzie w stanie wykonywać swoich obowiązkówOgólnie rzecz biorąć nie polecam ... Ale co poradzić na to, że "te wszystkie" rzeczy są (w różnych formach) obecne w tzw. "tradycyjnym katolicyzmie", a już zwłaszcza w jego okresach i obszarach ulubionych przez współczesnych tradsów. Ma Pan zapewne rację, że duża część takiej drobiazgowej teologii moralnej jest skrupułogenna, że pewna część kazań na temat piekła, grzechu i potępienia jest - albo może być - "depresjogenna", że wygórowane żądania ascetów od walki duchowej mogą prowadzić do kręćka ("nieustannie miej przed oczami swój grzech i opłakuj swoją nędzę, nigdy jednak nie popadaj w rozpacz, zawsze będąc pełnym łagodności i pogody ducha ufnego chrześcijanina, ciągle analizuj swoje postępowanie, rachuj sumienie i badaj jego stan, ale jednocześnie wykonuj obowiązki swego stanu w sposób należyty"). Prawdą jest też to, że wielu świątobliwych mężów głosiło tezę o bardzo niewielkiej liczbie zbawionych, a gdyby brać na serio "pozagrobowe statystyki" przedstawiane np. przez św. Leonarda z Porto Maurizio, to wynika z nich, że potępionych będzie ok. 99.999 proc. ludzi. Więc ma Pan pewnie rację. Ale nie ma sensu udawanie, że tych rzeczy nie było. Jest taka książka "Grzech i Strach" J. Delumeau, gdzie wypisów z takich dzieł (od późnego średniowiecza do XIX wieku) jest baaardzo dużo. Na tyle zresztą dużo, że trudno mówić o jakiejś tendencyjności autora. Ale za to można mówić o tendencji w Kościele [z drugiej strony, ten sam Delumeau napisał książkę o spowiedzi, w której pokazywał, że o ile księza mieli gromić z ambon i straszyć piekłem na kazaniach, o tyle w konfesjonale zalecano łagodność i niemalże "przepychanie" wiernych do żalu i rozgrzeszenia].Więc tak. To wszystko było. Jeżeli ktoś bardzo chce, to od ręki mogę podrzucić pewną liczbę cytatów, choćby z różnych kazań i katechizmów ludowych na ultramontes. Można się raczej zastanowić nad tym, co z tym teraz począć. Np. można nie czytać. I się nie przejmować. Albo czytać, ale bez żadnego z góry założonego przylgnięcia, zawierzenia czy przejmowania się. Ot, chłop napisał, a po nim jeszcze stu chłopa napisało, a każdy ksiądz, biskup, święty pański, błogosławiony. Ojej, straszne. Ale nie; po prostu trzeba pomyśleć tak: chłop napisał, i co z tego? Przyjmować krytycznie i w duchu takim, żeby nie zwariować.A zamiast tego zacząć czytać: Eckharta, Obłok Niewiedzy, Taulera, Ruusbroeca, Pseudo-Dionizego, Filokalia. Polecam. Ożywcze - w porównaniu do jałowych dyskusji o tym, od ilu gram mięsa jest grzech ciężki w piątek, albo jaki jest algorytm na rozeznanie stopnia i rodzaju swego żalu w konfesjonale. A że Eckhart nie da odpowiedzi na tego typu dylematy? No to nie da. To będzie Pan postępować wedle uważania. Probabilizm. Na oko. Bez nerwów. Bóg nie gra z nami w Sapera. To nie jest tak, że ma Pan planszę podzieloną na tysiąc kwadratów, pod niektórymi są bomby, Pańska wiedza na temat tego jest tylko cząstkowa, więc w końcu, w strachu, lęku, obłędzie - przecina Pan czerwony kabelek; bomba wybucha, ups, nie trafił Pan - i wtedy pojawia się Srogi Bóg Ojciec z Zasmuconym Synem Bożym, i wołają: "A JEDNAK TO BYŁ NIEBIESKI!!! NO ALE CÓŻ, POPEŁNIŁEŚ ZAWINIONY BŁĄD NA POLU C23, A POTEM NA D14 - I POTEM TO JUŻ POSZŁO!!!"Nie, to tak nie działa. Dowód z wiary i rozumu: Bóg reprezentuje Prawdę, Dobro, Piękno, spójność, harmonię, a nie nerwice, paranoje, obsesje. ***Aha, można to też zinternalizować, przyjąć "na klatę". Niestety, nie jestem w stanie doradzić Panu, jak w takim układzie można równocześnie normalnie funkcjonować. Ja bym nie umiał.