Jedno z nich, pomimo calej dyskusji brzmialo:"Dlaczego zbawienie jest tylko przez wiare?"
Cytat: Jean Gabriel Perboyre w Marca 23, 2009, 18:54:52 pm Jedno z nich, pomimo calej dyskusji brzmialo:"Dlaczego zbawienie jest tylko przez wiare?"Wiadomo; sola fide = Luter.
Pamiętam walkę jaka była o przywrócennie nauki religii do szkół.Wygranie tej walki zdawało się być niesamowitym zwycięstwem,które gwarantowało Katolicką tożsamość dzieci i przyszłych pokoleń!A potem przyszło zdziwienie,a potem dezorientacja,a potem ból...bo okazało się,że na tych lekcjach (rzekomej) religi uczą herezji.A robili to i robią Kapłani Kościoła Katolickiego (sic)!
Pozycja rodziców jest zresztą oplakana bo wpływ na wychowanie dzieci jest szalenie znikomy.Właściwie go nie ma!
"W moich czasach takie sprawy rozwiązywaliśmy sami pomiędzy sobą na podwórku!" Mój syn MUSI wiedzieć, że cokolwiek by nie zrobił, stanę po jego stronie, i że może się bronić. Szkoła, koledzy, ktokolwiek przeciw synkowi i jego ojcu! A nauczycielka już wie, że jak nie umie wychowywać, to nie ma co liczyć na skarżenie.
Nauczyciel jest od nauczania , a nie od wychowywania. Nie ma do tego ani srodkow, ani czasu. Od wychowywania sa rodzice
Cytuj "W moich czasach takie sprawy rozwiązywaliśmy sami pomiędzy sobą na podwórku!" Mój syn MUSI wiedzieć, że cokolwiek by nie zrobił, stanę po jego stronie, i że może się bronić. Szkoła, koledzy, ktokolwiek przeciw synkowi i jego ojcu! A nauczycielka już wie, że jak nie umie wychowywać, to nie ma co liczyć na skarżenie.Nauczyciel jest od nauczania , a nie od wychowywania. Nie ma do tego ani srodkow, ani czasu. Od wychowywania sa rodzice
Cytat: Jean Gabriel Perboyre w Marca 24, 2009, 10:11:04 amCytuj "W moich czasach takie sprawy rozwiązywaliśmy sami pomiędzy sobą na podwórku!" Mój syn MUSI wiedzieć, że cokolwiek by nie zrobił, stanę po jego stronie, i że może się bronić. Szkoła, koledzy, ktokolwiek przeciw synkowi i jego ojcu! A nauczycielka już wie, że jak nie umie wychowywać, to nie ma co liczyć na skarżenie.Nauczyciel jest od nauczania , a nie od wychowywania. Nie ma do tego ani srodkow, ani czasu. Od wychowywania sa rodziceCzyli co, dzieciaki mogą jej wleźć na głowę?W sąsiedzkiej podstawówce chcą zlikwidować trzecioklasistom basen w szkole, bo.... sie wygłupiają na lekcji w-f (na basenie znaczy się)To tę nauczycielkę należy zwolnić, jeśli nie potrafi zapanować na 16-oma dziesięciolatkami!M.in. o takie "wychowanie" mi chodzi, a nie czy słucha sie rodziców.Ja jeszcze w podstawówce miałem matematyka co w szyfladzie trzymał liniał do bicia po rękach. Czasem używał, cżesto się zamierzał.DZIAŁAŁO!!!!!Nikt z rodziców nie miał nic przeciw (nauczyciel był bardzo w porządku).Nikt nie chce, jak mu jego dziecko dziczeje w szkole, bo nauczyciel jest "tylko" od nauczania.
Powiedzmy sobie jasno - nauczanie też wychowuje. Dajmy na to literatura - sam wybór tematów przez nauczyciela i sposób ich omawiania już jest wychowywaniem. Poza tym dzieci, było nie było, dużą część dnia przebywają w szkole, więc ona również ich wychowuje. Problem w tym, że rodzice w szkołach publicznych mają minimalny wpływ na sposób wychowywania ich dzieci.
CytujPowiedzmy sobie jasno - nauczanie też wychowuje. Dajmy na to literatura - sam wybór tematów przez nauczyciela i sposób ich omawiania już jest wychowywaniem. Poza tym dzieci, było nie było, dużą część dnia przebywają w szkole, więc ona również ich wychowuje. Problem w tym, że rodzice w szkołach publicznych mają minimalny wpływ na sposób wychowywania ich dzieci.Pan raczy kpic... Literatura? Tematy? Najpierw dziecko musi ksiazke przeczytac , czego nie robi od 50-80%. A to juz jest rola rodzicow.
Cytat: Jean Gabriel Perboyre w Marca 24, 2009, 15:50:31 pmCytujPowiedzmy sobie jasno - nauczanie też wychowuje. Dajmy na to literatura - sam wybór tematów przez nauczyciela i sposób ich omawiania już jest wychowywaniem. Poza tym dzieci, było nie było, dużą część dnia przebywają w szkole, więc ona również ich wychowuje. Problem w tym, że rodzice w szkołach publicznych mają minimalny wpływ na sposób wychowywania ich dzieci.Pan raczy kpic... Literatura? Tematy? Najpierw dziecko musi ksiazke przeczytac , czego nie robi od 50-80%. A to juz jest rola rodzicow. Nie musi przeczytać (choć powinno). Wystarczy, że nauczyciel omówi lekturę w odpowiedni sposób i już wychowuje. Hasło "nauczyciel jest od nauczania a nie od wychowania" jest po prostu (z istoty) niemożliwe do spełnienia.
Cytat: EP w Marca 24, 2009, 15:54:19 pmNie musi przeczytać (choć powinno). Wystarczy, że nauczyciel omówi lekturę w odpowiedni sposób i już wychowuje. Hasło "nauczyciel jest od nauczania a nie od wychowania" jest po prostu (z istoty) niemożliwe do spełnienia. Zeby moc omowic lekture, to trzeba miec sluchaczy, ktorzy wiedza o czym sie mowi. Inaczej nie ma to zadnego sensu. Jak pan sobie wyobraza analize postaw poszczegolnych postaci utworu z klasa, ktora nie ma pojecia co to za postac, co ona zrobila, a co dopiero dlaczego i czy to dobrze czy zle. Do omowienia lektury potrzebne jest jednak pewne minimum jak zapoznanie sie z nia przez uczniow.Nauczyciel oczywiscie jest od dyscyplinowania i przypominania o tym co nalezy, a co nie, ale nie ma on jak wychowywac, bo nie ma instrumentow wychowawczych, a po drugie ma 100 uczniow dziennie w klasie, wiec srednio sobie jakies efektywne wychowywanie wyobrazam.
Nie musi przeczytać (choć powinno). Wystarczy, że nauczyciel omówi lekturę w odpowiedni sposób i już wychowuje. Hasło "nauczyciel jest od nauczania a nie od wychowania" jest po prostu (z istoty) niemożliwe do spełnienia.
Cytat: Jean Gabriel Perboyre w Marca 24, 2009, 16:12:20 pmCytat: EP w Marca 24, 2009, 15:54:19 pmNie musi przeczytać (choć powinno). Wystarczy, że nauczyciel omówi lekturę w odpowiedni sposób i już wychowuje. Hasło "nauczyciel jest od nauczania a nie od wychowania" jest po prostu (z istoty) niemożliwe do spełnienia. Zeby moc omowic lekture, to trzeba miec sluchaczy, ktorzy wiedza o czym sie mowi. Inaczej nie ma to zadnego sensu. Jak pan sobie wyobraza analize postaw poszczegolnych postaci utworu z klasa, ktora nie ma pojecia co to za postac, co ona zrobila, a co dopiero dlaczego i czy to dobrze czy zle. Do omowienia lektury potrzebne jest jednak pewne minimum jak zapoznanie sie z nia przez uczniow.Nauczyciel oczywiscie jest od dyscyplinowania i przypominania o tym co nalezy, a co nie, ale nie ma on jak wychowywac, bo nie ma instrumentow wychowawczych, a po drugie ma 100 uczniow dziennie w klasie, wiec srednio sobie jakies efektywne wychowywanie wyobrazam.Ja o wozie, Pan o kozie. Jeśli utożsamia Pan wychowywanie z utrzymywaniem dyscypliny i przypominaniem o tym, co należy, to być może ma Pan rację. Ale wychowywanie to znacznie szersze zagadnienie. Każda wypowiedź nauczyciela, na dowolny temat będzie też wychowywaniem. Oczywiście, takie wychowywanie może mieć różną skuteczność, która zależy tak od autorytetu nauczyciela jak i jakości "materiału ludzkiego" do wychowania. A do omawiania lektur z punktu widzenia dydaktycznego, owszem, przeczytanie tejże przez uczniów jest konieczne. Z punktu widzenia szeroko pojętego wychowania, już nie. Wie Pan, mam znajomego nauczyciela, raczej "luzaka", jeśli chodzi o dyscyplinę. Jego skuteczność dydaktyczna jednak idzie w parze ze skutecznością wychowawczą do tego stopnia, że kiedyś jeden z jego uczniów pod jego wpływem ochrzcił się, prosząc go jednocześnie o to, by ten był jego ojcem chrzestnym.
Coz zdarzaja sie ewenementy, ale wiekszosc nauczycieli dziala na gruncie bardziej przyziemnym. Trzeba zrealizowac program, byc apolitycznym, nikogo nie urazic, a dodatkowo utrzymac porzadek i jeszcze przekazac wartosci.... to czasem za duzo, szczegolnie z ta ostatnia rzecza. Wiem do czego pan zmierza, ale to troche utopijne. Choc zdarzaja sie i tacy nauczyciele jak pan wspomnial, ale to sa jednostki wybitne.
Swoja droga w jaki kraju zdarzyl sie ten nauczyciel? w Polsce?