Czytając Was mam wrażenie, że uważacie, że istnieje coś takiego, jak "odwieczna nauka Kościoła" bez ŻYWEJ osoby, która ten autorytet podaje do wierzenia.
że uważacie, że istnieje coś takiego, jak "odwieczna nauka Kościoła"
Postawiłem znak równości pomiędzy swoją interpretacją nauk Kościoła opartą nie na autorytecie ŻYJĄCEGO papieża, który może nas z imienia i nazwiska wykląć aodwieczną pychą.
Tą żywą osobą jest papież - i to żyjący. Gdy odrzuca się istnienie tej konieczności, to albo "zamraża się" doktrynę i wychodzi prawosławie, albo samemu się interpretuje tradycję i wychodzi protestantyzm.
I ci jedni i ci drudzy się mylą mimo, że chętnie przytaczają Ojców Kościoła i odmieniają ich przez wszystkie przypadki. Postępowanie niektórych sedewakantystów powinno dać Wam wskazówkę, że nie istnieje coś takiego jak odwieczna nauka Kościoła bez ŻYWEGO autorytetu. Ci niektórzy sedewakantyści postępują identycznie jak prawosławni - "zamrażają" wiarę. Czy jest już ona martwa? Nie mnie oceniać.
W jedej głowie jest to rozbieżność w innej nie. To jest właśnie problem. Oczywiście rozbieżność w sprawach dugorzędnych istnieć może, więc proszę mi tu demagogii nie podawać.
Istnieje jeszcze trzecia możliwość opisana np. u J.H.Newmana w jego "O rozwoju doktryny chrześcijańskiej".
1. Zachowanie typu. [przykłady podawane przez sł. B zupełnie nie pasują do "kościoła posoborowego", do przedsoborowego jak najbardziej]2. Ciągłość zasad. 3. Zdolność asymilacji.4. Następstwo logiczne.5. Uprzedzenie przyszłego rozwoju. [to chyba tylko w potępieniach...]6. Stosunek zachowawczy wobec przebytego rozwoju. [np. stosunek do Mszy trydenciej...]7. Niewyczerpana energia.
Czasami porównuje się rozwój doktyrny Kościoła do rozwoju organizmu (modne są slowa typu "rozwój organiczny"). Moim nieskromnym zdaniem jest to nieco błędne porównanie. Istota tego błędu polego na tym, że doktryna w przeciwieństwie do organizmu - nie jest żywa. No ale to jest temat na inny wątek.
W czym postawa świeckiego katolika, który mówi, że musi zachować wiarę w formie przekazanej przez tradycję i jednocześnie twierdzi, że żyjący papież, którego uznaje za prawdziwego, błędnie tę tradycję głosi, różni się istotowo od postawy protestanta czy świadka jehowy?Zatem czym się te dwie postawy różnią: "sola scriptura" i "sancta scriptura + pewna ilość papieży".
Bądźmy szczerzy. Żaden z nas nie ma zielonego pojęcia o meandrach prawa kanonicznego. Nikt z nas nie ma żadnych kompetencji by merytorycznie ocenić argumenty, które padają w kwestii konsekracji biskupich z 1988 r. Można się tylko, "na piękne oczy" albo jak kto woli z pokorą i ufnością, zdać na to co mówi jedna albo druga strona konfliktu.
W czym postawa świeckiego katolika, który mówi, że musi zachować wiarę w formie przekazanej przez tradycję i jednocześnie twierdzi, że żyjący papież, którego uznaje za prawdziwego, błędnie tę tradycję głosi, różni się istotowo od postawy protestanta czy świadka jehowy?
Prosiłbym zacytować całe moje zdanie:
wskazuje natomiast (czy próbuje to zrobić), która z stron zachowuje się bardziej ... zachowawczo, bardziej asekuracyjnie, bardziej ostrożnie, bardziej roztropnie (w sytuacji niepewnej). Wskazuje tutaj oczywiście Katolików pozostających w opozycji do FSSPX jako tych "bardziej ostrożnych".Ja się z tym nie zgadzam! To próbuje powiedzieć czy napisać (przykro mi jeśli zrobiłem to tak niejasno, że mnie Pan nie zrozumiał). W momencie kiedy mamy rzeczywiście sytuację sprzeczności części nauk Kościoła do lat 60 i po tych latach, opieranie swojej wiary na nowościach nie na tradycji jest ryzykanctwem własnie nie asekuranctwem.
Problem w tym, ze kiedy czyta sie DH, to widac wyraznie, czarno na bialym, ze radykalna sprzecznosc istnieje, przynajmniej na pismie.
Hint : "jawi sie".
Dlatego wlasnie dopkoki orzeczenia Magisterium nie bedzie jestesmy pozostawieni sami sobie. Nie jest to przejaw szczegolnej troski pasterskiej ze strony posoborowej hierarchii
CytujProblem w tym, ze kiedy czyta sie DH, to widac wyraznie, czarno na bialym, ze radykalna sprzecznosc istnieje, przynajmniej na pismie. * Abyśmy byli pewni wszystkiego, musimy zawsze trzymać się następującej zasady: niechaj to, co naszym oczom jawi się jako białe, będzie czarne, jeśli tak postanowi Kościół hierarchiczny (Ignacy Loyola)
Tymczasem istnienie takiej sprzeczności jest tylko jedną z opinii.
Zwykły wierny nie ma czasu ani kompetencji na takie studia,więc z reguły opiera się na opiniach autorytetów.
Kardynał Ratzinger autorytatywnie stwierdził,że między nauką przed i po SWII nie ma sprzeczności.
To przynajmniej tyczy się wiernych nie-teologów,którzy mają inne obowiązki i powołanie niż rozważania doktrynalne.
@ Joker. Przyjmijmy jako hipoteze robacza, ze ma pan racje i ze nie ma sprzecznosci ani zerwania w V2, ale uprawniony rozwoj. Problem w tym, ze kiedy czyta sie DH, to widac wyraznie, czarno na bialym, ze radykalna sprzecznosc istnieje, przynajmniej na pismie. Nie ma koniecznosci posiadania szczegolnych kompetencji poza umiejetnoscia czytania. To troche jak w matematyce : kiedy czytam w traktacie z XVIII wieku, ze 2+2=4, a potem w podreczniku z XXI wieku, ze jedak =5, to nie musze byc profesorem arytmetyki, zeby stwierdzic, ze miedzy tymi twierdzeniami nie ma niesprzecznosci ani ciaglasci. Byc moze jest jakas tajemnicza i ukryta metoda, zeby oba te stwiedzenia ze soba pogodzic ? Ale jaka ? Ja, prosty czlek, bez lat poswieconych na studia i zglebianie tematu moge zwrocic sie jedynie z pokorna prosba o wyjasnienie tego dylematu i uleczenie mnie z rozterek duchowych do Magisterium, czyli do ludzi zyjacych tu i teraz, ktorzy sa depozytariuszami wladzy pasterskiej udzielonej im przez Chrsytusa. I oni maja OBOWIAZEK takiego wyjasnienia mi udzielic. Na tym wlasnie ich misja i troska o dusze polega. I tym Kosciol sie rozni od Orwella i Sowietow, gdzie po prostu nalezalo nauczyc sie nowej wersji prawdy na pamiec, a o poprzedniej zapomniec. Niestety obecnie Magisterium nic takiego nie robi - nie zabiera glosu z moca autorytetu, zeby owe sporne kwestie wyjasnic. Nie ma najmniejszego autorytatywnego orzeczenia probujacego owa sprzecznosc wyjasnic czy pogodzic, czegos w rodzaju pawlowej "nota praevia" do Lumen gentium. Jedni, jak przytoczony kard. Ratzinger goloslownie twierdza, ze zadnej sprzecznosci miedzy 5 a 4 nie ma, inni ze wynik 2+2 sie zmienil i jest inny niz kiedys, jeszcze inni, ze jest napisane "5", ale tak naprawde to znaczy "4". Zupelny balagan i nie wiadomo komu zawierzyc. Dlatego wlasnie dopkoki orzeczenia Magisterium nie bedzie jestesmy pozostawieni sami sobie. Nie jest to przejaw szczegolnej troski pasterskiej ze strony posoborowej hierarchii
Istnieją dziela czy artykuły starające się pogodzić przedsoborową doktrynę i DH. To,że coś wydaje się sprzeczne jeszcze nie znaczy,że takie jest,bo tu trzeba znajomości oryginalnych tekstów,kontekstu,znaczenia słów w teologii. Np. wielu oburzało się na twierdzenie chyba z LG,że Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim,a nie kto inny jak pan "WSROKA" na forum FSSPX wyjaśnił,że można to rozumieć jak najbardziej ortodoksyjnie i bez ujmowania wyłącznej wartości Kościoła katolickiego. Poza tym czy sprawa relacji Kościół -państwo jest elementem doktrynalnym,czysto religijnym czy moralnym czy nie podchodzi aby częściowo pod naukę społeczną? Ja tylko pytam. Bo np nauczanie nt lichwy bardziej tyczyło moralności,a nawet ono nie było niezmienne. Możnaby więc powiedzieć, że bardziej uzasadniony byłby więc czyjś opór wobec dopuszczenia lichwy,gdyż jest to sprawa moralności.