Chce Pan podyskutować czy po prostu ćwiczy Pan "kopiuj", "wklej"?
gdy papież oficjalnym dokumentem ogłosił, że jej nigdy nie było?
Pan ATW bardzo się nudzi. Nie ma z kim pogadac w domu, wiec szuka sposobu, zeby podyskutowac w sieci.
Ja to rozumiem, bo w realu ktos uslyszawszy ten stek bzdur moglby nie wytrzymac i przywalic czyms spod reki.
przeklejone z forum narodowiec.pl, nie wiem czy było tu, napisał jakiś człek:
Żaden z nas nie ma zielonego pojęcia o meandrach prawa kanonicznego.
Nikt z nas nie ma żadnych kompetencji by merytorycznie ocenić argumenty, które padają w kwestii konsekracji biskupich z 1988 r.
Można się tylko, "na piękne oczy" albo jak kto woli z pokorą i ufnością, zdać na to co mówi jedna albo druga strona konfliktu.
Przyjmijmy małe, hipotetyczne założenie – obstając za FSSPX gramy va banque. Ryzykujemy wszystkim – ponieważ jeżeli Bractwo się myli to nasz los może okazać się dość, powiedziałbym, nieciekawy.
Pamiętamy wszyscy dogmatyczną bullę Unam Sanctam, która mówi, że posłuszeństwo biskupowi Rzymu jest konieczne do zbawienia.
Gdyby jednak załoga z Garncarskiej miała racje co do oceny konsekracji biskupich to obstając, mimo to, przy Rzymie, nie ryzykujemy niczym i niczego nie tracimy.
Przecież nikt nam nie zabroni czytać starych encyklik, głosić konieczność nawrócenia schizmatyków, czy formowania państw katolickich. Nikt nas, na siłę, nie wepchnie do autokaru „pielgrzymującego” do Taize.
Czy wobec tego nie lepiej stać na twardym gruncie? Czy w kwestiach tak istotnych jak zbawienie można opierać się na wątpliwej moralnie formacji, która - jak nawet mawiają niektórzy przychylni Bractwu publicyści - „jedną nogą stoi w schizmie”?
Skąd mam wiedzieć gdzie przebiega linia pomiędzy stanem wyższej konieczności – na który tak lubią się powoływać księża Bractwa w swojej obronie, a czymś co wychodzi już poza ten „ochronny parasol”. Przypuśćmy, że konsekracje były bez zarzutu – kto mi da pewność, że taki Wiliamson mający początkowo - znowu w założeniu - dobre intencje, w pewnym momencie nie zacznie sądzić, że „wie lepiej”, że „Rzym” nie jest mu do niczego potrzebny i że we właściwym momencie - kiedy już powoływanie się na „wyższy stan” będzie bezpodstawne - będę umiał się o tym zorientować, a nie dalej pozwalać wodzić się za nos.
To co jest wątpliwe, niewiadome z moralnego punktu widzenia, tudzież to co ociera się choćby o grzech powinno skłaniać katolika do zachowania odpowiedniego dystansu. Każdy mistrz życia duchowego jest takiego zdania.
Kardynał Hoyos zdaje się mówił, że formalnej schizmy nie było - a materialna?
Co do pomniejszania ofiar żydowskich to trochę tak jakby Benedykt XVI na audiencji generalnej powiedział, że to Polacy wywołali II wojnę światową. Szkoda wizerunkowa dla Kościoła, jaką spowodował bp Wiliamson, jest ewidentna i znaczna.
A szkoda, bo dalsze akapity mówią, że uczęszczanie owe nie może być regularne,
a ostatnie zdanie mówi, że mimo wszystko zaleca się chodzić do księży, którzy są w pełnej łączności z Kościołem Katolickim.
Ograniczenie się do stwierdzenia, że „Ecclesia Dei pozwala wypełniać niedzielny obowiązek” sprawia wrażenie jakby Stolica Apostolska nie miała żadnych zastrzeżeń.
Wiemy, że jest dokładnie na odwrót. Jak mówi Benedykt XVI, w liście który wyżej zamieściłem, księża FSSPX "nie pełnią godziwie jakiekolwiek posługi w Kościele" z uwagi na nieuregulowany status kanoniczny.
Zwolennicy Bractwa lubią też przytaczać pracę magisterską pewnego studenta Uniwersytetu Gregorianum. (...) Autor mógł ją sporządzić dobrze od strony metodologicznej, mógł przedstawić swoje stanowisko w sposób zgodny z warsztatem prawnika kanonisty i w takim zakresie został dobrze oceniony. W prawoznawstwie tak jak i zapewne w prawie kanonicznym, są kwestie niekontrowersyjne i te w których panują rozbieżne poglądy. Również i w tej sytuacji możemy mieć do czynienia po prostu ze zdaniem mniejszości, które nie przesądza po czyjej stronie leży prawda i które większość doktryny prawniczej nie podziela.
2) Na koniec mała uwaga o negowaniu holocaustu w wydaniu Irvinga i innych. Jeżeli komór gazowych nie było - jak podaje ów angielski "historyk", to nie tylko w II wojnie nie zginęło ileś tam milionów Żydów, ale nie zginęło też 3 miliony Polaków - a to już jest pomniejszanie naszej martyrologii, nie szczególnie dla nas korzystne.
Z drugiej strony negacjonizm stawia Niemców w roli ofiar horendalnej manipulacji, co znowu okazuje się niekorzystne. To co jest korzystne to aby Niemcom zawsze było bliskie poczucie winy, wstyd, poczucie odpowiedzialności wobec innych narodów.
Bo to będzie hamulec dla ich narodowej buty. Irving się tym nie przejmuje bo jest germanofilem.
Przeciez w tym tekscie da sie zakwestionowac kazde zdanei, kazde slowo, a nawet kazdy znak interpukcyjny.
Kurcze, szacunek dla pana jp7. Ze tez sie panu chcialo. Przeciez w tym tekscie da sie zakwestionowac kazde zdanei, kazde slowo, a nawet kazdy znak interpukcyjny.