Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 29, 2024, 11:15:08 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231965 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Novus Ordo  |  Kościół posoborowy  |  Wątek: Czy Szymon Hołownia nawraca ludzi na wiarę katolicką?
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 Drukuj
Autor Wątek: Czy Szymon Hołownia nawraca ludzi na wiarę katolicką?  (Przeczytany 39157 razy)
siloam
uczestnik
***
Wiadomości: 222


Profil na slideshare
« Odpowiedz #75 dnia: Marca 22, 2010, 17:52:02 pm »

Kolega mówi, że to truizmy, a sam niedawno twierdził, że muzułmanie i Żydzi nie wierzą w tego samego Boga co i my.  Jeżeli mowa o wierze jako cnocie teologalnej to proszę zajrzeć do katechizmu:

Cytuj
Prócz odstępców i heretyków kto jeszcze grzeszy przeciwko wierze?

Prócz odstępców i heretyków przeciwko wierze grzeszą:

   1. nieochrzczony, który odrzuca wiarę dostatecznie sobie przedstawioną (niedowiarstwo pozytywne);
   2. kto nie stara się o dostateczne wykształcenie religijne, odpowiadające jego stanowi i wiekowi;
   3. kto wyznaje błędy, przez Kościół potępione, zbliżające się mniej lub więcej do niedorzeczności heretyckiej;
   4. kto dobrowolnie wystawia się na niebezpieczeństwo utraty wiary, np. czytając bez wymaganego pozwolenia i ostrożności książki zakazane przez Kościół, zwłaszcza książki apostatów, heretyków lub schizmatyków, szerzące apostazję, herezję lub schizmę.
Nieochrzczony, który nie miał wiary dostatecznie dobrze przedstawionej nie grzeszy przeciwko niej.

A Pan ciągle swoje. Tu nie chodzi o tylko że istnieje jeden Bóg, ale o to, że my i Żydzi wierzymy w tego samego jednego Boga.
Zapisane
O salutaris Hostia!
Quae Coeli pandis ostium,
Bella premunt hostilia,
Da robur, fer auxilium.
Fons Blaudi
aktywista
*****
Wiadomości: 4275

« Odpowiedz #76 dnia: Marca 22, 2010, 18:03:45 pm »

Przepraszam, ale rece opadaja a wraz z nimi chec do dyskusji. Nie mozna w jednym wspisie, ba w jednym zdaniu pisac x=y i x≠y.
Zapisane
Dio ci guardi dalla tentazione dei pasticci ibridi
traditio20
bywalec
**
Wiadomości: 65


« Odpowiedz #77 dnia: Marca 22, 2010, 18:20:47 pm »

A mnie się po prostu wydaje, że Pan Siloam należy do synów Nowego Przymierza ( http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBydzi_mesjanistyczni:-\
Zapisane
Adoro te devote, latens Deitas,
quae sub his figuris vere latitas:
tibi se cor meum totum subiicit,
quia te contemplans totum deficit.
Bartek
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 3689

« Odpowiedz #78 dnia: Marca 22, 2010, 18:47:19 pm »

Nieochrzczony, który nie miał wiary dostatecznie dobrze przedstawionej nie grzeszy przeciwko niej.

"Niewiara czyli czysty brak wiary u tych, którzy nigdy o niej nie słyszeli, nie jest grzechem." - zgodzi się Pan z tym?
Zapisane
Hoc pulchrum est hominis munus et officium: ut oret ac diligat.
siloam
uczestnik
***
Wiadomości: 222


Profil na slideshare
« Odpowiedz #79 dnia: Marca 22, 2010, 20:07:43 pm »

Nie czysty brak wiary, a brak wiary dostatecznie dobrze przedstawionej. Proszę sprawdzić w katechizmie.
Zapisane
O salutaris Hostia!
Quae Coeli pandis ostium,
Bella premunt hostilia,
Da robur, fer auxilium.
Bartek
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 3689

« Odpowiedz #80 dnia: Marca 22, 2010, 21:40:43 pm »

Teologia rozróżnia niewiarę (= przeciwieństwo wiary, brak wiary) negatywną i pozytywną. Pierwsza (infidelitas negavita) to niezawinione trwanie w wyznawaniu fałszywych religii. Pod drugą (infidelitas positiva, niedowiarstwo pozytywne) podpadają GRZECHY p-ko wierze (wyznawanie fałszywych religii, herezja, apostazja). Pan, z niezrozumiałych dla mnie powodów, z braku winy w przypadku pierwszym wywodzi zaistnienie u WSZYSTKICH nie znających Objawienia żydów i mahometan jednej z cnót nadprzyrodzonych - cnoty wiary. Na co Katechizm Gasparriego:

Cytuj
510. Czy cnót teologicznych można nabyć przez akty przyrodzone?

Cnót teologicznych nie można nabyć przez akty czysto przyrodzone, bo cnoty te z natury swej są nadprzyrodzone, i dlatego tylko Bóg wlewa je razem z łaską uświęcającą.

511. Kiedy następuje wlanie człowiekowi cnót teologicznych?

Wlanie cnót teologicznych człowiekowi następuje w chwili dostąpienia usprawiedliwienia przez odpuszczenie grzechów albo na Chrzcie, albo przez akt żalu z pragnieniem Sakramentu.
« Ostatnia zmiana: Marca 23, 2010, 07:25:08 am wysłana przez Bartek » Zapisane
Hoc pulchrum est hominis munus et officium: ut oret ac diligat.
siloam
uczestnik
***
Wiadomości: 222


Profil na slideshare
« Odpowiedz #81 dnia: Marca 23, 2010, 17:51:14 pm »

Cytuj
Wlanie cnót teologicznych człowiekowi następuje w chwili dostąpienia usprawiedliwienia przez odpuszczenie grzechów albo na Chrzcie, albo przez akt żalu z pragnieniem Sakramentu.
Nasuwają mi się następujące pytania. W jakim sensie jest mowa w Divini Redemptoris o wierzeniu? Czy kiedy nie było Kościoła ta cnota nie istniała? Imho wierzenie nie zawsze jest równoznaczne z posiadaniem cnoty wiary w takim znaczeniu jak to ujmuje katechizm. Pismo Święte mówi, że Abraham uwierzył, a przecież Kościoła wtedy nie było. Jeżeli się mylę to proszę mnie poprawić.
Zapisane
O salutaris Hostia!
Quae Coeli pandis ostium,
Bella premunt hostilia,
Da robur, fer auxilium.
Rafal
rezydent
****
Wiadomości: 321


Comfy chair ?!

« Odpowiedz #82 dnia: Marca 23, 2010, 21:14:54 pm »

Lubię radykalizm Cejrowskiego i jego bezkompromisowość, pamiętam jego WC Kwadrans w latach 1994-1996 (tam to dopiero jechał, polecam odcinek z panią feminazistką, co to przemocą w rodzinie się zajmowała). Pan Hołownia reprezentuje dość popularny dzisiaj (może dzięki medialnemu rozgłosowi?) nurt w Kościele - nurt na rzecz większej "tolerancji" i prawa wiernych do decydowania w dużej mierze o losach Kościoła, choć jest to ogólna tendencja posoborowa.
Na zakończenie ostatniej sesji SVII (7.XII.MCMLXV) Paweł VI powiedział:
Cytat: Paweł VI
Człowiek jest zarówno wielki jak i boski, w jego pochodzeniu i w jego przeznaczeniu. Dlatego też sławmy człowieka, sławmy jego godność, jego ducha i jego życie. (...) My również, więcej niż ktokolwiek inny, wyznajemy kult człowieka.
« Ostatnia zmiana: Marca 23, 2010, 21:20:36 pm wysłana przez Rafal » Zapisane
Dum Deus calculat, mundus fit.
Fons Blaudi
aktywista
*****
Wiadomości: 4275

« Odpowiedz #83 dnia: Marca 23, 2010, 21:51:21 pm »

W jakim sensie jest mowa w Divini Redemptoris o wierzeniu? Czy kiedy nie było Kościoła ta cnota nie istniała? Imho wierzenie nie zawsze jest równoznaczne z posiadaniem cnoty wiary w takim znaczeniu jak to ujmuje katechizm. Pismo Święte mówi, że Abraham uwierzył, a przecież Kościoła wtedy nie było. Jeżeli się mylę to proszę mnie poprawić.

To powazne pytania czy jakas podpucha ? Jak mozgly nie istniec cnoty teologalne ? Wiekszosc problemow z niezrozumieniem zaczyna sie od definicji. Wystarczy sobie uswiadomic, ze wiara jako cnota nadprzyrodzona i wiara ludzka rozumiana jako silne przekonanie to nie jest jedno i to samo, a wszelkie problemy znikna. Takze te z mylna interpretacja Divini Red. i innych tekstow papieskich np. listu Grzegorza VII do sultana etc.

Zapisane
Dio ci guardi dalla tentazione dei pasticci ibridi
siloam
uczestnik
***
Wiadomości: 222


Profil na slideshare
« Odpowiedz #84 dnia: Marca 24, 2010, 20:46:57 pm »

To powazne pytania czy jakas podpucha ?
Poważne.
Cytuj
Jak mozgly nie istniec cnoty teologalne ?
Kościół wtedy nie istniał, a zgodnie z definicją katechizmu musi być to wiara w prawdy przez Kościół objawione. Jeżeli istniały to ktoś przecież musiał je przejawiać. Może istniały, ale nie były realizowane w praktyce? Schodzę chyba nieco na grunt filozofii...

Osobiście przyjmuję, że Żydzi wierzą w tego samego Boga co i chrześcijanie, ale wierzą w sposób fałszywy wykrzywiając prawdziwy obraz Boga i urągając Mu przez to. Obrażają Pana Boga ponieważ kłamią na temat Osób Boskich, odrzucają Mesjasza i Kościół przez Niego założony.

Oczywiście mogę się mylić.
Zapisane
O salutaris Hostia!
Quae Coeli pandis ostium,
Bella premunt hostilia,
Da robur, fer auxilium.
siloam
uczestnik
***
Wiadomości: 222


Profil na slideshare
« Odpowiedz #85 dnia: Marca 25, 2010, 09:54:12 am »

Nasz spór jest w gruncie rzeczy tylko teoretyczny. Tak czy inaczej Żydzi potrzebują nawrócenia, przyjęcia Mesjasza-Chrystusa i wiary w Trzy Osoby Boskie. Potrzebują Kościoła i sakramentów. Ci, którzy mówią, że Żydów nie trzeba ewangelizować i nawracać na katolicyzm bredzą. O tej konieczności piszą wszyscy Ojcowie Kościoła.
Zapisane
O salutaris Hostia!
Quae Coeli pandis ostium,
Bella premunt hostilia,
Da robur, fer auxilium.
traditio20
bywalec
**
Wiadomości: 65


« Odpowiedz #86 dnia: Marca 25, 2010, 21:39:53 pm »

Cytuj
Osobiście przyjmuję, że Żydzi wierzą w tego samego Boga co i chrześcijanie, ale wierzą w sposób fałszywy wykrzywiając prawdziwy obraz Boga i urągając Mu przez to.

Pańskiej wypowiedzi nie można przyjąć za prawdziwej ze względu na brak logicznej spójności. Pierwsza część wypowiedzi brzmi: Żydzi wierzą w tego samego Boga co chrześcijanie. Druga: Wierzą w sposób zafałszowany. Niestety fałsz oznacza błąd, ten natomiast wyklucza prawdziwość. Zafałszowanie jest więc odrzuceniem prawdy, która stanowi o tym czy mówimy o wierze w tego samego Boga, czy nie. Jeżeli Bóg mówi o sobie: Jestem taki, a taki.. , to odrzucenie Jego Objawienia (mam na myśli pełnie Objawienia w Jezusie) jest odrzuceniem Jego prawdziwej istoty. A ponieważ to istota decyduje o tym, czym byt jest w swojej najgłębszej naturze, to odrzucenie choćby jednej z prawd dot. bytu powoduje, że nie możemy już mówić o tym konkretnym bycie.
Zapisane
Adoro te devote, latens Deitas,
quae sub his figuris vere latitas:
tibi se cor meum totum subiicit,
quia te contemplans totum deficit.
Hieronymus
adept
*
Wiadomości: 11

« Odpowiedz #87 dnia: Marca 26, 2010, 20:14:49 pm »

Panie traditio20, pisze Pan:
Cytuj
Uważam, że by cokolwiek osądzić, należy to najpierw poznać. W innym przypadku nie mam prawa wypowiedzieć się w tym temacie. Bo niby z jakiej racji miałbym polemizować z czymś, czego nie znam?

Oczywiście zgadzam się, że aby móc o czymś sądzić należy opierać się na prawdziwych informacjach, na potwierdzonych wiadomościach, czy w przypadku książki – na znajomości jej treści. Jednakże sęk w tym, że piszemy tutaj o książce religijnej, traktującej o wierze katolickiej, dogmatach i Kościele. Kościół definiuje wiarę, jako cnotę nadprzyrodzoną, która pod natchnieniem i z pomocą łaski sprawia, ze przyjmujemy za prawdę to, co Bóg objawił, a przez Kościół do wierzenia podaje. Dzieje się to przez wzgląd na powagę samego Boga, który te prawdy objawił. Jeśli więc człowiek piszący o Kościele fałszuje choćby jeden dogmat, zaciemnia jedną prawdę wiary, to uderza w sam motyw wiary, którym jest autorytet samego Boga objawiającego i sprawia, że ludzie czytający tę książkę, oczywiście w przypadku przyjęcia czy sprzyjaniu zapatrywań autora (a to ryzyko zawsze istnieje w mniejszym lub większym stopniu), stracą wiarę i będą opierali się na swoim zapatrywaniu, nie zaś na tej cnocie teologicznej. To jest już wystarczającym powodem, aby móc daną książkę z czystym sumieniem odrzucić, nawet nie czytając jej w całości.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim ludziom można to tak wytłumaczyć. Niemniej jednak pragnąłem o tym wspomnieć, ze względu na ścisłość oraz jako ewentualną obronę przed zarzutem, że „jeśli się nie czytało całej, od deski do deski, książki religijnej to nie można jej krytykować”.


Cytuj
Cóż, pomysł z siedzeniem w Empiku i spisywaniem cytatów wydaje się nieco abstrakcyjny.
Na to odpowiedział już jeden z forumowiczów: istnieją przecież biblioteki, z których można bez problemu skorzystać.


Cytuj
Myślę, że reaguje Pan zbyt emocjonalnie na to wszystko. Przecież nie będę ani tej książki kradł, ani robił po kryjomu zdjęć telefonem, byle tylko nie zapłacić. Zapewne, jeżeli znajdę kogoś, kto tę pracę mi użyczy, to obiecuje, że nie będę jej kupował. Ale nie można popadać w paranoje i od razu kalkulować, że jeżeli kupię, to zaraz znajdzie się milion myślących podobnie do mnie i niesamowicie wzbogacimy kieszeń Hołowni.

Jeszcze raz podkreślę, że jest szereg innych rozwiązań, które pozwalają zapoznać się z treścią książki nie wydając na nią pieniędzy.
Podałem Panu racjonalne argumenty, które świadczą o tym, że nie jest niczym bezrozumnym ani paranoicznym, wystrzeganie się za wszelką cenę kupna takich książek. Proszę mieć na uwadze odwieczny stosunek Kościoła do tych spraw, a nade wszystko to, że świadomie wspierając zło obrażamy Pana Boga. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których nie można uniknąć takich rzeczy i wtedy trudno jest mówić o grzechu, czyli dobrowolnym przekroczeniu prawa Bożego.

Nikt nie twierdzi, tak jak Pan pisze, że jeżeli się kupi taką książkę, to od razu znajdzie się milion myślących podobnie…itd. Byłoby to niedorzeczne. Chodzi tu o: po pierwsze, rozpatrywanie tej kwestii wobec zasad objawionych Pana Boga, o których poucza Kościół, i branie pod uwagę obrazy jaką mu się wyrządza, nawet przez zwykłą obojętność względem takiej sprawy (sumowaną powiedzeniem: „przecież nie można przesadzać” itd.); po drugie, chodzi o to, żeby za swoje pieniądze nie wspierać wydawnictw wydających heretyków, szerzących zgorszenie przez m.in. popieranie sodomii (http://breviarium.blogspot.com/2008/09/homoseksualizm-po-prostu-element-wiata.html ); w swoich uczynkach nie można przecież naśladować niewiedzy czy grzechu innych, tych, którzy te książki kupują, i mniej lub bardziej świadomie wspomagają rozwój fałszywego katolicyzmu.

Z Panem Bogiem
Zapisane
Hieronymus
adept
*
Wiadomości: 11

« Odpowiedz #88 dnia: Marca 26, 2010, 21:44:47 pm »

O. Antonius napisał:

Cytuj
pomijając całą dyskusję powyżej, na która machnąłem ręką, bo kto jest przekonany i tak nim pozostanie - naczytał się, naszukał, ma napisane, więc wszystko jasne - tak 100 lat temu, jak i dziś;  nie ma więc po co piłować się - dalej siedźmy sobie i bawmy się w tropicieli... a dusze kolejne odchodzą...
już mi kiedyś Poważny Użytkownik tego Forum (Ksiądz) napisał, że różni tu ludzie przychodzą, ale sporo takich dość mocno "odjechanych"... no i weź idź ad gentes (tych w różnych środowiskach) z taką obsesją...

Drogi o. Antoniusie, przykre jest to, co Ojciec pisze. Po pierwsze proszę mi powiedzieć, kiedy Ojciec starał się mnie czy innych użytkowników na tym forum przekonać, co do słuszności tezy, której Ojciec bronił. Nie odniósł się Ojciec do żadnego z szeregu argumentów, które podałem (prócz ogólnego ujęcia skandalicznych wypowiedzi pana Hołowni, jako „pewnej konwencji”, oraz próbą obniżenia autentyczności podanych przeze mnie cytatów z książek jako „łapanych”, bez podania żadnego dowodu). Jak więc można pisać tak, jakby się coś w tej mierze zrobiło. Jedyną  późniejszą odpowiedzią Ojca był taki oto żart z propozycji jednego użytkownika:

Cytuj
tak, najlepiej komuś niewierzącemu podarować np. coś z abpa Nowowiejskiego, albo inną cegłę z przełomu XIX/XXw. - od razu się nawróci, to oczywista oczywistość w dzisiejszych czasach, czemu ja wcześniej na to nie wpadłem   


Swój brak reakcji tłumaczy Ojciec aroganckim stwierdzeniem: „kto jest przekonany i tak nim pozostanie - naczytał się, naszukał, ma napisane, więc wszystko jasne - tak 100 lat temu, jak i dziś”.



Chciałem zwrócić Ojcu uwagę na jedną zasadniczą kwestię. Otóż konsekwentnie we wszystkich postach, które napisał Ojciec na temat pana Hołowni (także w innym wątku na tym forum) nie widać nawet najmniejszej próby odniesienia swojego mniemania, swojego osobistego odczucia do reguł wiary czy moralności katolickiej. Nie było tak ani na początku, gdy jeszcze w innym wątku wypowiedział Ojciec swoje zdanie na jego temat, ani później, po przytoczeniu przeze mnie dowodów w postaci obraźliwych i skandalicznych wypowiedzi i zachowań pana Hołowni, a także fałszowania wiary jakiego się dopuszcza, zmiękczając i zniekształcając katolicyzm do wersji pop.

Prowadzi to do rzeczy tak zdumiewających, jak to, że Ojciec całkowicie pomija przedstawione na początku tego tematu karygodne działania pana Hołowni, jak nakłanianie do bluźnierstwa (wywiad z panem Najsztubem), jego działalność w TVN (prowadzenie religia.tv, „Mam talent”, w którym m.in. nabija się z ludzi nie do końca zdrowych na umyśle), całkowicie dowolne interpretacje Pisma św., wyśmiewanie dogmatu piekła, głoszenie błędów nt. skutków chrztu św… itd…

Przykro jest mi to stwierdzać, ale centrum wypowiedzi Ojca stanowi własne „ja”, tak nieporuszenie, że pozostaje Ojciec bez reakcji wobec wszelkich dowodów. Dla wyrazistszego ukazania faktu podam cytaty z wypowiedzi Ojca:
Cytuj
« Odpowiedz #10 : Marzec 05, 2010, 11:30:24 »
no to ja się trochę wyłamię z mainstreamu tego Forum i nie "pojadę" po Szymonie - nie tylko dlatego, że go znam (wstąpił do naszego nowicjatu dwukrotnie, ale odszedł w obu przypadkach), ale też dlatego, że wiem, iż ludzie, z którymi się spotyka i pracuje nawracają się, a kilku już się ochrzciło - niby jest celebrytą, nikogo na siłę nie przekonuje, a jednak to, że "coś tam ma do czynienia z religią" niektórych interesuje i pobudza. Cejrowski głównie przekonuje już przekonanych, a co z tymi, którzy tacy nie są..?

« Odpowiedz #18 : Marzec 05, 2010, 14:08:25 »
Przyjmuję Państwa argumenty, acz pozostanę na swoim stanowisku - pewnie wynika to stąd, że z Szymonem rozmawiałem prywatnie nie raz i trochę go znam. Państwo zaś znają go głównie z mediów  - i oczywiście macie prawo oceniać go na podstawie tego, co słyszycie/widzicie/czytacie (może warto przejrzeć jego książki - wiem, że do tak utwierdzonych w wierze, jak Państwo tu piszący, one nie trafią, ale do tych szukających, czy zagubionych jakoś jednak trafiają).
Wzbraniałbym się przed wartościowaniem czyjegoś katolicyzmu czy jakości czyjegoś nawrócenia - to sprawa między człowiekiem a Bogiem, przynajmniej dopóki taka osoba nie opowiada o tym publicznie.

« Odpowiedz #2 : Marzec 16, 2010, 15:10:47 »
1. szkoda, że nie przytoczył Pan całej mojej wypowiedzi, bo zachowalibyśmy lepszy kontekst. Znam Szymona i wypowiadam się o nim na podstawie tego, co wiem z rozmów z nim, a Pan ma prawo pisać to, co Pan wie z jego publicznej działalności.

4. co do wypowiedzi i fragmentów książek - jeśli współczesny język, jakiego używa Hołownia Pana razi, to radzę odłożyć te lektury, polecam nie przeszukiwać zasobów sieci, czy pism w poszukiwaniu i wyłapywaniu  herezji - to jest pewna konwencja, może dla co wrażliwych nie do przyjęcia - ja się jej nie boję. Co innego jest ważne.



We wszystkich postach konsekwentnie unika Ojciec jakiejkolwiek oceny wypowiedzi pana Szymona Hołowni wedle stałych reguł wiary i moralności. Chodzi tu o rozpatrzenie jego czynów w odniesieniu do objawionych jak i naturalnych norm etycznych, a także o postawienie tego, co mówi o wierze, Bogu, Kościele w świetle prawideł wiary katolickiej.

Kończąc swoją wypowiedź jedyną wypowiedź nt. pana Hołowni w tej dyskusji (mam na myśli pierwszą w tym temacie), wygłasza Ojciec ogólnikowe zdanie, które znowu w niczym nie porusza samego zagadnienia, gdyż, powtórzę, nie konfrontuje postawy i poglądów pana Szymona z prawdą katolicką: „Szymon nie jest misjonarzem, on po prostu nie boi się mówić o Bogi i wierze w środowisku, w którym jest.” -  jak już wcześniej pisałem, samo mówienie o Bogu nic nie znaczy, chodzi o to, czy mówi się o Nim w zgodnie z tym co, objawił, czy też nie. Takie mówienie może być bardzo złe i szkodliwe, gdy człowiek w miejsce Chrystusa przedstawianego przez Kościół, wstawia własnego, urobionego wedle swoich mniemań i przekonań nie odniesionych do Źródła. Wtedy nie nawraca on ludzi w prawdziwym sensie tego słowa, tj. nie przyprowadza ich do prawdziwego Boga, nie rodzi ich Panu Bogu przez Ewangelię (używając określenia św. Pawła), ale prowadzi do błędnych i często opłakanych w skutkach mniemań przez podawanie im fałszywego obrazu Boga. Co do tych, którzy się mieli nawracać pod jego wpływem to pisałem o tym szerzej w swoim drugim poście.


Swoje w gruncie rzeczy obojętne stanowisko względem tego wszystkiego zakrywa Ojciec próbą sprowadzenia tematu do niesłusznego w tym przypadku schematu: „przekonywać przekonanych a przekonywać nieprzekonanych” (gdyż, jak pisałem trudno powiedzieć, aby pan Hołownia przez swoje czyny i nauki dawał prawdziwy obraz Pana Boga, moralności chrześcijańskiej i Kościoła), czy obruszaniem się na kogoś, kto jako katolik ma zupełnie przeciwne zdanie, i zbywanie go obraźliwymi komentarzami w rodzaju: „naczytał się, naszukał, ma napisane, więc wszystko jasne - tak 100 lat temu, jak i dziś” i „dalej siedźmy sobie i bawmy się w tropicieli...” itp.


Powtarzam: o tych rzeczach napisałem nie ze względu na siebie, aby utwierdzić się w samym sobie, pysznić własnymi przekonaniami itd., ale ze względu na to, że przykro mi było patrzeć, jak Ojciec, który przecież sprawuje pieczę nad duszami wiernych, rozmija się tak drastycznie w swej ocenie z tym, co dyktuje moralność a także wiara katolicka. Niech Ojciec zda sobie sprawę, że indyferentne pokolenie nastolatków, które sięgnie do takich książek, jak te pana Hołowni, i będzie na ich podstawie kształtowało swoje rozumienie Kościoła i wiary, naprawdę nie skończy dobrze. Ponadto, co jest zgorszeniem nie mniejszym, widząc katolika mieszającego się z jawnymi grzesznikami w rodzaju pana Prokopa, Wojewódzkiego…, zachowującego się podobnie jak oni (por. fragment „Mam talent”, który wkleiłem), w tym już zagubionym pokoleniu będzie się zaburzało najprostsze rozeznanie między czynem grzesznym a godnym katolika.



To zresztą, co Ojciec później napisał:
Cytuj
naczytał się, naszukał, ma napisane, więc wszystko jasne - tak 100 lat temu, jak i dziś;  nie ma więc po co piłować się - dalej siedźmy sobie i bawmy się w tropicieli... a dusze kolejne odchodzą...
[…]
po 1. katolik nie powinien się bać takich rzeczy, a przede wszystkim nie powinien się bać myśleć...

świadczy o tym, że Ojciec skłaniania się ku liberalistowskiemu pojęciu wolności, rozumianej jako prawo do myślenia i czynienia tego, co się komu podoba, co wedle siebie uzna za stosowne. To pokrywa się niestety z tym, co Ojciec przedstawia w swych postach nt. pana Hołowni, wyrażając wciąż opinie na temat całej sprawy układane według swoich mniemań, nie odnosząc się do argumentów strony przeciwnej, nie próbując skonfrontować własnego zdania z regułami wiary i moralności katolickiej.

Każdy, a tym bardziej ci, którzy nie mają wiedzy teologicznej i filozoficznej, powinien w jakimś sensie bać się myśleć o tych sprawach, ze względu na to, że istnieje poważne ryzyko, że o pewnych rzeczach będzie sądził błędnie, wedle swej głowy, a nie wedle zbawiennej nauki Pana Jezusa podanej przez Kościół. A skutki tego są niejednokrotnie bardzo przykre: gdy błędną oceną jakiejś rzeczy, w tym przypadku książki, można niejednokrotnie przyczynić się do rozprzestrzenienia się zła czy też nie powstrzymać jakiejś osoby od kupna czy lektury złej ksiązki.

Jako odpowiedź zacytuję też fragment „Zarysu teologii mistycznej i ascetycznej. T. 2” o. Tanquereya, który odnosi się właśnie do zbytniej ufności we własne siły w przypadku lektury złych książek. Str. 439 (podrozdział: Wykonywanie cnoty wiary)

„[…] Toteż szanować należy mądre przepisy Kościoła, który układa wykaz książek złych lub niebezpiecznych (indeks), nie gardząc nim pod pozorem, że jesteśmy dostatecznie zahartowani przeciw niebezpieczeństwu. W rzeczywistości nigdy się całkowicie zahartowanym nie jest; Balmes, ten umysł tak głęboki i tak zrównoważony, który tak znakomicie bronił Kościoła, gdy musiał czytać dzieła heretyckie, aby je zbijać, mawiał do swych przyjaciół: „Wiecie chyba, że sposób myślenia i naukę prawowierną ma głęboko zakorzenione w swej duszy. A jednak, nie zdarza mi się wziąć do ręki książki zakazanej, bym nie odczuwał następnie potrzeby umocnienia się w wierze przez czytanie Biblji, „Naśladowania”, lub Ludwika z Granady. Jakiż los spotka tę młodzież nierozumną, która ma odwagę wszystko czytać, nie mając żadnego zabezpieczenia ani doświadczenia? Sama ta myśl napełnia mię trwogą.” Dla tych samych powodów powinniśmy unikać rozmów z niedowiarkami oraz ich wykładów.”



Doświadczenie zaś poucza, że ten brak obawy przed wolnym myśleniem kończy się właśnie na swawoli, na upodobaniu we własnych mniemaniach.
 

Ufam, że dostrzeże Ojciec intencje, które mną kierują w tym, co tutaj napisałem, i spróbuje odnieść się do argumentów, które przytoczyłem w poprzednich postach.

Z Panem Bogiem
Zapisane
traditio20
bywalec
**
Wiadomości: 65


« Odpowiedz #89 dnia: Marca 26, 2010, 22:43:09 pm »

Dziękuję za odpowiedź.
Podsumowując nasze wywody myślę, że myślimy bardzo podobnie. Obydwoje uważamy, że Pan Hołownia, przy pomocy swych prac, nie nawraca ludzi na prawdziwą wiarę, ale wręcz ją zafałszowuje i przedstawia według "posoborowej teologii", gdzie każdy może mówić wszystko. Oczywiście mówiąc o "posoborowej teologii" nie obarczam winą samego Soboru, ale ludzi, którzy nadinterpretują, a właściwie całkowicie zafałszowują Jego treść i pod Jego banderą głoszą swe herezje. Cieszę się, że nawet w jednym obozie podejmujemy koleżeńskie dyskusje, które zbliżają nas do odkrycia prawdy, która jak uczy doświadczenie, zawsze leży pośrodku. Szanuję i rozmyślam Pana argumenty, które z pewnością warte są "przetrawienia", ale najprawdopodobniej w moim jak i w Pańskim przypadku głosem rozstrzygającym będzie sumienie.
In Domino 
Zapisane
Adoro te devote, latens Deitas,
quae sub his figuris vere latitas:
tibi se cor meum totum subiicit,
quia te contemplans totum deficit.
Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Novus Ordo  |  Kościół posoborowy  |  Wątek: Czy Szymon Hołownia nawraca ludzi na wiarę katolicką? « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!