Tak było... Sybiracy, t. 8: Wyszli z Andersem - Wspomnienia J. Soleckiej, s. 230:"Zbliżało się Boże Narodzenie [1942 r.], a sala szpitalna była pełna chorych Polaków. ... Poprosiłam misjonarza angielskiego, katolickiego. ... Przyjechał do Polaków, do Makindu [w Kenii] ... odprawił Mszę św. A dzień przedtem spowiadał. Ponieważ znał tylko język angielski, a w szpitalu byli przeważnie wilnianie, ze wsi, znający tylko polski język, więc zrobiłam listę numerowaną grzechów. Po lewej stronie listy były grzechy po polsku, po prawej stronie, pod tym samym numerem, grzechy po angielsku. Przy spowiedzi penitent pokazywał numer na liście".
W ostatnią niedzielę byłem u spowiedzi, rozgrzeszenie otrzymałem. Mam jednak pewne wątpliwości. Spowiadał już starszy ksiądz z nienajlepszym słuchem. Mówiłem dość głośno, mam jednak wrażenie że ksiądz nie wszystko dosłyszał. Czy w takim przypadku rozgrzeszenie jest ważne?
Czy tajemnica spowiedzi obowiązuje bezwzględnie? Nawet gdy penitent ujawnił informacje mogące np. pomóc ująć przestępcę lub zapobiec zbrodni?
Ale czy kapłan przed udzieleniem rozgrzeszenia nie powinien przekonywać spowiadającego się do oddania się pod sąd?