Jestem pod wrażeniem tego tekstu:
Dinesh D’Souza: "Bóg nieobecny?"A oto co mówił. Gatunek Homo Sapiens istnieje na naszej planecie już dość długo - powiedzmy jakieś 100.000 lat. Przez 95.000 lat Bóg siedział na pozór bezczynnie obserwując, a być może nawet dobrze się bawiąc z powodu tragicznej kondycji istoty ludzkiej. Bo przecież położenie człowieka jaskiniowego było opłakane: szczątkowa moralność, brutalne rzezie, straszliwe bóle zębów, a w końcu wczesna śmierć. Najwyraźniej Bogu wcale nie zależało. Potem, kilka tysięcy lat temu, Bóg rzekł: „Czas się pojawić”. Jednakże nawet wtedy nie interweniował w jakiejś cywilizowanej części świata. Nie dbał o Chiny, Egipt czy Indie. Wolał raczej przekazać swoje przesłanie grupie nomadów pośrodku pustkowia. Dostarczenie Jego słowa do takich krajów, jak Indie czy Chiny, zabrało kolejne tysiąclecie – a może i więcej.
Sedno problemu poruszonego przez Hitchens’a jest więc takie: Bóg zwlekał przez 98 % czasu trwania dziejów człowieka, by w końcu wpłynąć na kolejne 2 %? Jakiż dziwny Bóg działa w ten sposób?
Odpowiem na to dwojako. Po pierwsze: chciałbym wskazać, że wyliczenia Hitchens’a zostały wykonane dokładnie na odwrót [niż powinny]. Po drugie: udowodnię, że jego rozumowanie uderza wprost w ateizm. Za swój pierwszy argument winien jestem wdzięczność Erik’owi Krepsowi z Survey Research Center przy Institute for Social Research Uniwersytetu Michigan.
Kreps, specjalista w zakresie cyfr, zauważa, że to nie ilość lat ma tu znaczenie, a liczebność ludzkiej populacji. The Population Reference Bureau szacuje, że całkowita liczba ludzi urodzonych aż po dziś dzień to mniej więcej 105 miliardów. Z tej sumy jedynie 2 % żyło na przestrzeni 100.000 lat poprzedzających przyjście Chrystusa.
„Wynika z tego – odnotował Kreps – że wyczucie czasu przez Boga nie mogło być bardziej perfekcyjne. Gdyby objawił się na wcześniejszym etapie dziejów rodzaju ludzkiego, to jak trwałe były by Jego relacje z człowiekiem? Zamiast tego ujawnił się tuż przed gwałtowną eksplozją demograficzną na skalę światową, w wyniku czego jeśli nawet minęło wówczas 98 % czasokresu istnienia ludzkości, to żyło w tym okresie zaledwie 2 % jej członków, a 98 % spośród nas chodziło po Ziemi po nastaniu Odkupienia”.
Muszę się zgodzić z wnioskami Krepsa. „Przykro mi, Panie Hitchens”. Jednak położenie Hitchens’a jest znacznie gorsze. Jak już zauważyłem, w trakcie niedawnej trójstronnej debaty z Hitchens’em oraz prezenterem radiowym, Dennisem Pragerem, argument Hitchens’a wydał się sprawić większy kłopot dla ateizmu aniżeli teizmu.
Chcąc zobaczyć dlaczego tak jest, posłużmy się całkowicie świecką analizą i pójdźmy za założeniem Hitchens’a, że Bóg nie istnieje, a człowiek stanowi efekt ewolucji naczelnych. Otóż podstawowa budowa szkieletu człowieka, jak również jego mózg, nie uległy większej zmianie w trakcie jego ziemskiego istnienia. I tu pojawia się problem. Homo sapiens istnieje na naszej planecie od 100.000 lat, ale praktycznie przez 95.000 lat nie zdziałał prawie nic. Nie pojawiała się ani prawdziwa sztuka i pismo, ani też wynalazki, kultura, czy wreszcie cywilizacja.
Jak to możliwe? Czy nasi przodkowie, koniec końców fizycznie i umysłowo nie różniący się od nas aż tak bardzo, byli tak wielkimi głupcami, że nie potrafili wytworzyć niczego innego poza prymitywną sztuką wojenną?
A potem, kilka tysięcy lat temu, wszystko się zmieniło. Nagle prymityw ustąpił miejsca człowiekowi historycznemu. Nagie małpy człekokształtne zaczęły działać razem. Widzimy cywilizację rozkwitającą w Egipcie, Mezopotamii, Indiach i Chinach. Pojawiło się koło, uprawa roli, sztuka i kultura. Wkrótce potem napotykamy sztuki dramatyczne, filozofię, wysyp wynalazków, a także nowatorskie formy sprawowania władzy i organizacji społecznej.
Jak mógł Homo sapiens, dotąd tak gnuśny, stać się tak mądrym? Uczeni nieraz już podejmowali żmudne wysiłki celem wyjaśnienia tego [zagadnienia], jednak wystarczająco przekonującego wytłumaczenia nie dał jeszcze nikt. Jeżeli porównamy bieg dziejów człowieka do trajektorii samolotu, to zobaczymy długotrwałe pikowanie w kierunku ziemi, aż nagle, kilka tysięcy lat temu, nastąpiło poderwanie!
Cóż – istnieje oczywisty sposób wyjaśnienia tego historycznego cudu. Wydaje się, że jakiś transcendentny byt lub siła zstąpiła na dół i tchnęła w człowieka ducha, czy też duszę, ponieważ po nie dokonaniu prawie niczego przez 98 % czasu naszego istnienia, w ciągu ostatnich 2 % wytworzyliśmy niemal wszystko: od piramid po [dzieła] Prousta, od Sokratesa do oprogramowania komputerowego.
Paradoksalnie więc argumentacja Hitchens’a zadziałała jak bumerang. Podniósł on problem, którego ateizm nie był w stanie jasno wytłumaczyć, a który wydaje się być lepiej wyjaśniony poprzez pryzmat biblijnego opisu Stworzenia.
Tłum. Mariusz Matuszewski
http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/2457/