Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 28, 2024, 20:57:52 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231965 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Brawarystyczne "Zawsze Wierni"
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 12 13 [14] 15 Drukuj
Autor Wątek: Brawarystyczne "Zawsze Wierni"  (Przeczytany 53238 razy)
Joker
uczestnik
***
Wiadomości: 216

« Odpowiedz #195 dnia: Lutego 05, 2010, 15:22:43 pm »

Są pewne tańce niemoralne - podobno latynoamerykańskie - które to możnaby np ograniczyć do małżeństw- ale zakaz wszelkich tańców to jakiś absurd. W dawiejszych czasach ścisła moralność około-seksualna była możliwa z racji dobierania małżeństw przez rodziców. Wówczas nie było wielkim problemem,że panna się nie mogła spotkać z kawalerem,gdyż nie musiała szczególnie interesować się doborem męża - to była raczej domena rodziców. Pewnie upraszczam,ale coś w tym jest.
 Dzisiaj moralność brawarystyczna doprowadziłaby jedynie do chowania starych kawalerow i starych panien,nie mających okazji poznać małżonków.
 Ad Krusejder-w wielu sprawach się zgadzam z Tobą,ale nie wiem właściwe jest takie ścisłe rozgraniczanie tego co wolno w sferze kultury świeckiemu i duchownemu. Tj cel walki z jansenizmem słuszny-ale ten argument jak dla mnie kontrowersyjny :) Takie degradowanie świeckich do roli szeregowców jest szkodliwe i odbieranie im implicite nadziei na wyższą doskonałość w sumie wyrasta właśnie z nader ponurej wizji świata,którą krytykujesz. To pogląd,że świat jest zły,a skoro słaby świecki na nim zostaje niech mu będzie więcej wolno. I tak świętości nie osiągnie,niech przestrzega podstawowych zasad. W sumie to prawda,że pwołanie duchownego jest wyższe,ale nie wylbrzymiajmy tego faktu. Ale może źle coś zrozumiałem.
Zapisane
LUK
aktywista
*****
Wiadomości: 962


« Odpowiedz #196 dnia: Lutego 05, 2010, 16:28:06 pm »

Cytuj
Oczywiście na takiem forum jak to, np. ja mógłbym napisać krytyczną analizę Iron Maiden czy Judas Priest a Kol. Eligiusz pokazać, że zna się na Dummi Burger (szacun za Twoje uwagi na ten temat !!). Ale nie powstają także przez klimat współtworzony przez osoby takie jak Pan. Nie ma tu pragnienia wiedzy o współczesnym rocku, stąd nie ma i analiz.

Christus Rex
Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?
Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.

Po co mi taka wiedza o współczesnym rocku, czy nie mam wiele innych pożytecznych książek do czytania.

Ja uważam, że święci na bank by tego nie słuchali, i nie koniecznie świeci duchowni, ale i świeccy święci.

« Ostatnia zmiana: Lutego 06, 2010, 19:39:13 pm wysłana przez LUK » Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #197 dnia: Lutego 05, 2010, 16:55:03 pm »

Cytuj
Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?
Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.

Analogicznie: Po co miałbym czytać posty p. Luka? Ja ich nie czytam, z góry wiem o ich szkodliwości / bzdurności etc.

Oczywiście tak nie jest i tak nie twierdzę, ale taki właśnie tok myślenia pan zaprezentował. Żeby o czymś mówić, trzeba coś o tym wiedzieć, a im więcej się mówi i im poważniejsze wyroki feruje, tym bardziej należy daną kwestię mieć obadaną.
Zapisane
Krusejder
aktywista
*****
Wiadomości: 6651


to the power and the glory raise your glasses high

mój blog
« Odpowiedz #198 dnia: Lutego 05, 2010, 17:49:10 pm »

Są pewne tańce niemoralne - podobno latynoamerykańskie - które to możnaby np ograniczyć do małżeństw- ale zakaz wszelkich tańców to jakiś absurd. W dawiejszych czasach ścisła moralność około-seksualna była możliwa z racji dobierania małżeństw przez rodziców. Wówczas nie było wielkim problemem,że panna się nie mogła spotkać z kawalerem,gdyż nie musiała szczególnie interesować się doborem męża - to była raczej domena rodziców. Pewnie upraszczam,ale coś w tym jest.
 Dzisiaj moralność brawarystyczna doprowadziłaby jedynie do chowania starych kawalerow i starych panien,nie mających okazji poznać małżonków.
 Ad Krusejder-w wielu sprawach się zgadzam z Tobą,ale nie wiem właściwe jest takie ścisłe rozgraniczanie tego co wolno w sferze kultury świeckiemu i duchownemu. Tj cel walki z jansenizmem słuszny-ale ten argument jak dla mnie kontrowersyjny :) Takie degradowanie świeckich do roli szeregowców jest szkodliwe i odbieranie im implicite nadziei na wyższą doskonałość w sumie wyrasta właśnie z nader ponurej wizji świata,którą krytykujesz. To pogląd,że świat jest zły,a skoro słaby świecki na nim zostaje niech mu będzie więcej wolno. I tak świętości nie osiągnie,niech przestrzega podstawowych zasad. W sumie to prawda,że pwołanie duchownego jest wyższe,ale nie wylbrzymiajmy tego faktu. Ale może źle coś zrozumiałem.

Świeccy nie są "mniej doskonali", a jedynie poprzez małżeństwo mają inne sposoby walki z pokusami. Jest taki posoborowy pomysl jak "powolanie do samotności", jedna z większych bzdur, jakie świat zna. Otóż nie ma czegoś takiego. Jest powołanie albo do małżeństwa albo do celibatu. Oczywiscie celibat mozna realizowac w rozny sposob, to inna sprawa. Czlowiek zyjący w celibacie rzeczywiscie nie powinien miec stalego kontaktu z pokusami zwiazanymi z seksualnoscią. Celibat to miedzy innemi wygaszenie wlasnej seksualnosci.

Ale z inną sferą życia obcuje człowiek ktory nie jest trapistą i w związku z tem nie jest dla niego problemem to że słyszy nagranie Kiepury "Brunetki, blondynki" czy Voyagera (piszę z pamięci - nie jestem znawcą disco polo) "Polskie dziewczyny". Nie zgorszy się nim, podobnie jak i nie bedzie dlan problemem moralnym, jesli zatanczy z panna mlodą na weselu. Wrecz przeciwnie, pewien aspekt zmyslowosci jest konieczny i pozytywny w spoleczenstwie.
Zapisane
zapraszam na mój blog: http://przedsoborowy.blogspot.com/ ostatni wpis z dnia 20 IX 2022
Krusejder
aktywista
*****
Wiadomości: 6651


to the power and the glory raise your glasses high

mój blog
« Odpowiedz #199 dnia: Lutego 05, 2010, 18:23:55 pm »

Christus Rex

Mam do pana pytanie dotyczące fragmentu poniżej:

Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?
Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.

Po co mi taka wiedza o współczesnym rocku, czy nie mam wiele innych pożytecznych książek do czytania.

Ja uważam, że święci na bank by tego nie słuchali, i nie koniecznie świeci duchowni, ale i świeccy święci.



Póki jest Pan osobą prywatną, to jest ta wiedza Panu po nic. Podobnie jak większość aktywności na tem forum. Ale gdyby w przyszlosci (dalby Bog!) zrealizowaly sie Pana pewne zamiary, to wypowiadając się na jakiś temat obciążalby Pan swojemi poglądami te podmioty, które by Pan reprezentował. Wtenczas mowienie bzdur nt rocka mogloby stanowić krzywdę dla zycia duchowego osob, ktore czytalyby Panskie poglady.

Wbrew temu, co Pan być może sądzi, wciąz jeszcze bardzo wielu mlodych ludzi sluchających ciężkiego rocka, to osoby szukające dobra i piękna i myślące. Osoby te czytają również krytyczne analizy heavy metalu i innych pokrewnych subkultur. Sami wiedzą, co jest zlego w czyjej twórczości. Wlasnie dlatego fani Maiden potrafili spuścić łomot nie raz i zapewne nie dwa sławetnemu Nergalowi, aktualnemu konkubentowi Dody. Gdy tacy ludzie czytają opinje glupie i bezpodstawne, traci w ich oczach caly autorytet Kosciola. Mogą być, jak pisalem wczesniej, podebrani przez kacerzy czy popaść w bezbożność. Wiadomo, że jeśli przyłapiesz kogoś raz na ignorancji i głupocie, to jest niewielka szansa, że wciąż będziesz cenić go jako autorytet sam w sobie. Często lepiej milczeć niż się odzywać na tematy, w których nie ma się za wiele do powiedzenia.

Proszę sobie spojrzeć choćby tutaj: http://metal.pl/ksiazka.php?id=2

Miotają mną bardzo sprzeczne uczucia. Z jednej strony chętnie potraktowałabym tę książkę tak samo powierzchownie, jak zrobili to autorzy z poruszaną przez nich tematyką, z drugiej jednak potrafię zrozumieć, że z "prawdą jest jak z dupą - każdy ma swoją"...

Skrót OFM pojawiający się po nazwiskach autorów nie obliguje mnie do tego, żebym ulgowo podchodziła do tej publikacji... Wręcz przeciwnie, od Ordo Fratrum Minorum - Zakonu Braci Mniejszych czyli Franciszkanów - oczekuję czegoś więcej niż naukawego traktatu, naszpikowanego cytatami, broniącego się wyrwanymi z kontekstu wersetami Biblii i wybiórczą wiedzą z psychologii, socjologii, szeroko rozumianego religioznawstwa, historii rocka, satanizmu etc. We wstępie napisano, że: "Autorzy prezentowanych badań analizują tajemnicę zła w czterech aspektach; chodzi tutaj o magię kultu szatana, magię wrzaskliwej muzyki, magię narkomanii oraz magię seksu. (...) [Tematy] wymagały żmudnych analiz i dużego nakładu czasu. Rzeczowość, logiczność oraz spokojne spojrzenie na problem zła z pozycji łaski wiary są czytelne w prezentowanych badaniach. (...) Antoni Jozafat Nowak OFM (...) zwraca uwagę na (...) patologię kultu" - głównie satanizm. "Krystian Petroniusz Piasta OFM analizuje z wielkim znawstwem elementy demoniczne we wrzaskliwej muzyce rockowej, w śpiewanych tekstach. Bogate Appendix (wykaz - dopisek betton) informuje czytelnika o zespołach, które w sposób szczególny lansują elementy demoniczne w muzyce, ale także w materii tekstowej."

To tak w skrócie... Pewnie ciekawi Was, czy warto sięgnąć po tę książkę? Nie wiem... Szczytem zakłamania byłoby nie docenić naprawdę świetnej bibliografii, encyklopedycznego ujęcia satanizmu, "jako tako" zarysowanej ewolucji rocka i przede wszystkim odwagi autorów. Ale... jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach. Mimo ciekawego tytułu, świetnej okładki cały ten tom wydaje mi się w 100% nietrafiony. Artykuł o satanizmie - spodziewałam się pokazania jego tła, istoty, tymczasem bardziej przypomina on przekomarzanie się z satanizmem jako BYTEM niż kulturoznawczą diagnozę i obiektywną analizę zjawiska.

Rock. Mam wrażenie, że autor, mimo ogromnej erudycji, nie wie, że nie pisze o rocku (czymkolwiek by on w tym kontekście nie był), ale o odmianach metalu - thrashu, hard rocku, death, heavy metalu i całej reszcie. Warto docenić sięganie do początków, pokazywanie ewolucji - od rythm&bluesa, czarnej muzyki, country po hard rock, ale brakuje kontekstu społecznego, w jakim rodziła się ta "szatańska muzyka" (bunt wobec Wietnamu, konserwatywna Anglia). Nie ma się co czarować - w metalu/rocku faktycznie aż roi się od elementów satanistycznych i okultystycznych, jest hałas i niejednokrotnie pusta nawalanka, ale można to wszystko było opisać inaczej, bez wersetów Biblii, bez "wzywania na daremne imienia" Wiecznej Myśli. Tom zamyka artykuł poświęcony hasłu SEX. Nie zgadniecie do czego się odnosi... Do wszelkich możliwych wynaturzeń seksualnych, zboczeń i temu podobnych. Eh... Szkoda strzępić języka na komentowanie...

Kolejną rzeczą, która mnie paraliżuje jest język, jakim została napisana ta książka. Wszystko funkcjonuje tu na zasadzie "prawdy objawionej" wypowiadanej z perspektywy nieomylnego autorytetu, który nie zostawia czytelnikowi miejsca na polemikę czy interpretację. Żeby zamknąć dziób potencjalnym krytykom, teksty zostały naszpikowane wymownymi wersetami z Biblii. W sumie szkoda, że za wypowiedziami nie stoi otwarty rozum badacza, że ciekawe cytaty niejednokrotnie pozostawione są bez odautorskiego komentarza.

Ktoś powie, że się czepiam. Daleko mi do tego, ale czytając tę książkę zastanawiam się, kto ją w ogóle dopuścił do druku. Skoro już wyszła, to do kogo jest adresowana? Nie mam zielonego pojęcia... Przeczytajcie, może Wy mi to powiecie...


Nie czarujmy się, kiedy ktoś przybiera postać autorytetu, to powinien nim być. Ów linkowany o. Nowak OFM tak samo jak muzycy rockowi będzie kiedyś sądzony z tego, jakie szkody duchowe poczynił swoją twórczością. Ale o ile nikt lub prawie nikt nie traktuje Glenna Tiptona czy Steve'a Harrisa jako autorytety w sprawie religji, to ów o. Nowak czy inny x. Zwoliński są postrzegani jako autorytety teologiczne. I wcale nie jest powiedziane, że ci ignoranci i głupcy zostaną potraktowani łagodniej.
Zapisane
zapraszam na mój blog: http://przedsoborowy.blogspot.com/ ostatni wpis z dnia 20 IX 2022
Matthaeus
rezydent
****
Wiadomości: 289


Św. Stanisławie módl się za nami!

« Odpowiedz #200 dnia: Lutego 06, 2010, 17:24:18 pm »

Cytuj
Jest taki posoborowy pomysl jak "powolanie do samotności",

A co to? Czy chodzi po prostu o życie w celibacie, ale nie w zakonie czy kapłaństwie tylko se samemu prywatnie et indywidualnie starokawalersko? Czy jak? (i czy takie coś to byłoby coś złego?)

tak, chodzi o singlowanie

Ależ po mojemu chrześcijanin ma trzy drogi życiowe do wyboru: małżeństwo, kapłaństwo i właśnie życie w samotności (tzn. nie chodzi mi tu broń Boże o singlowanie, bo uważam to za jakiś obrzydliwy wytwór "neokultury", albo wybieranie udanego życia zawodowego w zamian za zostanie starym kawalerem/panną); tylko czy jeśli chrześcijanin chce wybrać życie w samotności (a są odpowiednie warunki do zmiany stanu cywilnego), to jedyną jego właściwą drogą jest wybrać życie pustelnicze (lub przynajmniej pół-pustelnicze)? Jeśli chce zostać na zawsze kawalerem/panną, a normalnie, a nawet aktywnie współżyje społecznie, to już grzeszy, czy nie? Jak to właśnie jest?!

To było tak tytułem wstępu, ale wracając do głównego tematu: różni kościelni hierarchowie, święci itd. przestrzegali dajmy na to przed obżarstwem, ale Kościół ujął to w krótkich wytycznych dla wiernych: np. grzech obżarstwa mamy wymieniony na liście siedmiu grzechów głównych. Natomiast byli z pewnością papieże, którzy pewnie jakimś zakazem ograniczali nadmierne spożywanie pokarmu (np. do sytości czy coś takiego). Rozumiem jednak, że zakaz jakiegoś papieża, który żył parę wieków temu nie obowiązuje (mogę jednak, a nawet powinienem, jego rady wziąć sobie do serca), lecz jestem zobowiązany do wystrzegania się siedmiu grzechów głównych (w tym obżarstwa). Czy dobrze rozumiem Nauczanie Kościoła?!

Analogicznie np. z tańcami. Jakiś papież zabronił tańczyć walca, lecz w KKK (chyba) nie ma expressis verbis powiedziane, że nie mogę tego robić (jednak powinien unikać sytuacji, które prowadzą do grzechu, więc jeśli przy tańczeniu walca mogę zgrzeszyć nie powinienem tego robić). Mówiąc krótko: jestem zobligowani żyć przede wszystkim wedle KKK, a nie porad uczonych Kościoła, którzy żyli np. w XIX wieku (i ich zalecenia - ogólnie mówiąc - obecnie nie obowiązują, jeśli nie zostały zatwierdzone przez obecne władze kościelne).

Czy dobrze rozumuję, czy jestem w błędzie?!
Zapisane
Krusejder
aktywista
*****
Wiadomości: 6651


to the power and the glory raise your glasses high

mój blog
« Odpowiedz #201 dnia: Lutego 06, 2010, 17:46:42 pm »


1. Ależ po mojemu chrześcijanin ma trzy drogi życiowe do wyboru: małżeństwo, kapłaństwo i właśnie życie w samotności (tzn. nie chodzi mi tu broń Boże o singlowanie, bo uważam to za jakiś obrzydliwy wytwór "neokultury", albo wybieranie udanego życia zawodowego w zamian za zostanie starym kawalerem/panną); tylko czy jeśli chrześcijanin chce wybrać życie w samotności (a są odpowiednie warunki do zmiany stanu cywilnego), to jedyną jego właściwą drogą jest wybrać życie pustelnicze (lub przynajmniej pół-pustelnicze)? Jeśli chce zostać na zawsze kawalerem/panną, a normalnie, a nawet aktywnie współżyje społecznie, to już grzeszy, czy nie? Jak to właśnie jest?!

2. To było tak tytułem wstępu, ale wracając do głównego tematu: różni kościelni hierarchowie, święci itd. przestrzegali dajmy na to przed obżarstwem, ale Kościół ujął to w krótkich wytycznych dla wiernych: np. grzech obżarstwa mamy wymieniony na liście siedmiu grzechów głównych. Natomiast byli z pewnością papieże, którzy pewnie jakimś zakazem ograniczali nadmierne spożywanie pokarmu (np. do sytości czy coś takiego). Rozumiem jednak, że zakaz jakiegoś papieża, który żył parę wieków temu nie obowiązuje (mogę jednak, a nawet powinienem, jego rady wziąć sobie do serca), lecz jestem zobowiązany do wystrzegania się siedmiu grzechów głównych (w tym obżarstwa). Czy dobrze rozumiem Nauczanie Kościoła?!

Analogicznie np. z tańcami. Jakiś papież zabronił tańczyć walca, lecz w KKK (chyba) nie ma expressis verbis powiedziane, że nie mogę tego robić (jednak powinien unikać sytuacji, które prowadzą do grzechu, więc jeśli przy tańczeniu walca mogę zgrzeszyć nie powinienem tego robić). Mówiąc krótko: jestem zobligowani żyć przede wszystkim wedle KKK, a nie porad uczonych Kościoła, którzy żyli np. w XIX wieku (i ich zalecenia - ogólnie mówiąc - obecnie nie obowiązują, jeśli nie zostały zatwierdzone przez obecne władze kościelne).

Czy dobrze rozumuję, czy jestem w błędzie?!


ad 1
Mozna być swieckim celibatarjuszem OD czy tp żyjącym w spoleczenstwie zgodnie z zasadami danego stowarzyszenia zycia konsekrowanego (jakkolwiek to sie nazywa). Bycie niestowarzyszonym samotnikiem nie jest grzechem, ale chyba nie jest optymalną drogą dla czlowieka.

Nie chcialbym tu krytykowac osób, które nie zalozyly rodzin, tylko raczej ten wybór zycia w samotnosci bez przyjmowania stanu konsekrowanego.
ad 2
Zasadniczo zgodzilbym się z Panem w 100 %. Akurat nauk moralnych ten problem nie dotyczy, ale niektore sprawy doktrynalne są w KKK (i KPK 83) przedstawiane w sposob nieprawidlowy, zatem mozemy miec na tych polach problemy.
Zapisane
zapraszam na mój blog: http://przedsoborowy.blogspot.com/ ostatni wpis z dnia 20 IX 2022
Kubaturus
aktywista
*****
Wiadomości: 919


« Odpowiedz #202 dnia: Lutego 06, 2010, 19:20:37 pm »

Na stronie Christianitas: http://christianitas.pl/?sr=!czytaj&dz=11&id=1141   :)
Zapisane
Dwa filary! Bosko! - Dwie korony! Maksymilian Maria!
LUK
aktywista
*****
Wiadomości: 962


« Odpowiedz #203 dnia: Lutego 06, 2010, 19:35:04 pm »

Christus Rex

Mam do pana pytanie dotyczące fragmentu poniżej:

Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?
Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.

Po co mi taka wiedza o współczesnym rocku, czy nie mam wiele innych pożytecznych książek do czytania.

Ja uważam, że święci na bank by tego nie słuchali, i nie koniecznie świeci duchowni, ale i świeccy święci.



Póki jest Pan osobą prywatną, to jest ta wiedza Panu po nic. Podobnie jak większość aktywności na tem forum. Ale gdyby w przyszlosci (dalby Bog!) zrealizowaly sie Pana pewne zamiary, to wypowiadając się na jakiś temat obciążalby Pan swojemi poglądami te podmioty, które by Pan reprezentował. Wtenczas mowienie bzdur nt rocka mogloby stanowić krzywdę dla zycia duchowego osob, ktore czytalyby Panskie poglady.

Wbrew temu, co Pan być może sądzi, wciąz jeszcze bardzo wielu mlodych ludzi sluchających ciężkiego rocka, to osoby szukające dobra i piękna i myślące. Osoby te czytają również krytyczne analizy heavy metalu i innych pokrewnych subkultur. Sami wiedzą, co jest zlego w czyjej twórczości. Wlasnie dlatego fani Maiden potrafili spuścić łomot nie raz i zapewne nie dwa sławetnemu Nergalowi, aktualnemu konkubentowi Dody. Gdy tacy ludzie czytają opinje glupie i bezpodstawne, traci w ich oczach caly autorytet Kosciola. Mogą być, jak pisalem wczesniej, podebrani przez kacerzy czy popaść w bezbożność. Wiadomo, że jeśli przyłapiesz kogoś raz na ignorancji i głupocie, to jest niewielka szansa, że wciąż będziesz cenić go jako autorytet sam w sobie. Często lepiej milczeć niż się odzywać na tematy, w których nie ma się za wiele do powiedzenia.

Proszę sobie spojrzeć choćby tutaj: http://metal.pl/ksiazka.php?id=2

Miotają mną bardzo sprzeczne uczucia. Z jednej strony chętnie potraktowałabym tę książkę tak samo powierzchownie, jak zrobili to autorzy z poruszaną przez nich tematyką, z drugiej jednak potrafię zrozumieć, że z "prawdą jest jak z dupą - każdy ma swoją"...

Skrót OFM pojawiający się po nazwiskach autorów nie obliguje mnie do tego, żebym ulgowo podchodziła do tej publikacji... Wręcz przeciwnie, od Ordo Fratrum Minorum - Zakonu Braci Mniejszych czyli Franciszkanów - oczekuję czegoś więcej niż naukawego traktatu, naszpikowanego cytatami, broniącego się wyrwanymi z kontekstu wersetami Biblii i wybiórczą wiedzą z psychologii, socjologii, szeroko rozumianego religioznawstwa, historii rocka, satanizmu etc. We wstępie napisano, że: "Autorzy prezentowanych badań analizują tajemnicę zła w czterech aspektach; chodzi tutaj o magię kultu szatana, magię wrzaskliwej muzyki, magię narkomanii oraz magię seksu. (...) [Tematy] wymagały żmudnych analiz i dużego nakładu czasu. Rzeczowość, logiczność oraz spokojne spojrzenie na problem zła z pozycji łaski wiary są czytelne w prezentowanych badaniach. (...) Antoni Jozafat Nowak OFM (...) zwraca uwagę na (...) patologię kultu" - głównie satanizm. "Krystian Petroniusz Piasta OFM analizuje z wielkim znawstwem elementy demoniczne we wrzaskliwej muzyce rockowej, w śpiewanych tekstach. Bogate Appendix (wykaz - dopisek betton) informuje czytelnika o zespołach, które w sposób szczególny lansują elementy demoniczne w muzyce, ale także w materii tekstowej."

To tak w skrócie... Pewnie ciekawi Was, czy warto sięgnąć po tę książkę? Nie wiem... Szczytem zakłamania byłoby nie docenić naprawdę świetnej bibliografii, encyklopedycznego ujęcia satanizmu, "jako tako" zarysowanej ewolucji rocka i przede wszystkim odwagi autorów. Ale... jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach. Mimo ciekawego tytułu, świetnej okładki cały ten tom wydaje mi się w 100% nietrafiony. Artykuł o satanizmie - spodziewałam się pokazania jego tła, istoty, tymczasem bardziej przypomina on przekomarzanie się z satanizmem jako BYTEM niż kulturoznawczą diagnozę i obiektywną analizę zjawiska.

Rock. Mam wrażenie, że autor, mimo ogromnej erudycji, nie wie, że nie pisze o rocku (czymkolwiek by on w tym kontekście nie był), ale o odmianach metalu - thrashu, hard rocku, death, heavy metalu i całej reszcie. Warto docenić sięganie do początków, pokazywanie ewolucji - od rythm&bluesa, czarnej muzyki, country po hard rock, ale brakuje kontekstu społecznego, w jakim rodziła się ta "szatańska muzyka" (bunt wobec Wietnamu, konserwatywna Anglia). Nie ma się co czarować - w metalu/rocku faktycznie aż roi się od elementów satanistycznych i okultystycznych, jest hałas i niejednokrotnie pusta nawalanka, ale można to wszystko było opisać inaczej, bez wersetów Biblii, bez "wzywania na daremne imienia" Wiecznej Myśli. Tom zamyka artykuł poświęcony hasłu SEX. Nie zgadniecie do czego się odnosi... Do wszelkich możliwych wynaturzeń seksualnych, zboczeń i temu podobnych. Eh... Szkoda strzępić języka na komentowanie...

Kolejną rzeczą, która mnie paraliżuje jest język, jakim została napisana ta książka. Wszystko funkcjonuje tu na zasadzie "prawdy objawionej" wypowiadanej z perspektywy nieomylnego autorytetu, który nie zostawia czytelnikowi miejsca na polemikę czy interpretację. Żeby zamknąć dziób potencjalnym krytykom, teksty zostały naszpikowane wymownymi wersetami z Biblii. W sumie szkoda, że za wypowiedziami nie stoi otwarty rozum badacza, że ciekawe cytaty niejednokrotnie pozostawione są bez odautorskiego komentarza.

Ktoś powie, że się czepiam. Daleko mi do tego, ale czytając tę książkę zastanawiam się, kto ją w ogóle dopuścił do druku. Skoro już wyszła, to do kogo jest adresowana? Nie mam zielonego pojęcia... Przeczytajcie, może Wy mi to powiecie...


Nie czarujmy się, kiedy ktoś przybiera postać autorytetu, to powinien nim być. Ów linkowany o. Nowak OFM tak samo jak muzycy rockowi będzie kiedyś sądzony z tego, jakie szkody duchowe poczynił swoją twórczością. Ale o ile nikt lub prawie nikt nie traktuje Glenna Tiptona czy Steve'a Harrisa jako autorytety w sprawie religji, to ów o. Nowak czy inny x. Zwoliński są postrzegani jako autorytety teologiczne. I wcale nie jest powiedziane, że ci ignoranci i głupcy zostaną potraktowani łagodniej.

Christus Rex

Proszę mi wykazać, że gdzieś pisałem bzdury na temat muzyki rokowej
i proszę się zapytać tradycyjnych kapłanów z forum czy polecają zachęcają i są za muzyką rockową i metalem itd

 
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #204 dnia: Lutego 06, 2010, 19:51:39 pm »

Cytuj
Nie chcialbym tu krytykowac osób, które nie zalozyly rodzin

Niektórzy ludzie są po prostu nie-atrakcyjni, nieśmiali etc. :-) (wbrew pozorom to może być problem hehe...)

Co do postu p. Luka:

Taki np. Tomasz Kostyła, wokalista hard-rockowej grupy Legion, od wielu lat (od bodaj 1992 roku) funkcjonuje w środowisku Tradycji etc., na swoich albumach (w szczególności "My Nowe Pokolenie" oraz "A.M.D.G.") jak najbardziej dawał wyraz swym przekonaniom (vide kawałki typu "Wandea", "Krzyżowcy XX wieku" czy "Ostatnia Krucjata") - o ile wiem, żaden ksiądz go nie potępił, nie wyklął etc.

Inny przykład: Josef Maria Wilhelm Klumb, niemiecki muzyk (m.in. grupy Von Thronstahl, Forthcoming Fire, Preussak, Unternehemen Dreizack, Circle Of Sig-Tiu etc.), obracający się w klimacie industrialu, rocka, gotyku, neoklasyki, neofolku etc. - jest swoistym "duchowym wychowankiem" jednego ze słynniejszych niemieckich tradycjonalistów katolickich, ks. Hansa Milcha - i na ile znam Josefa Klumba (przez mail) oraz wywiady z nim, to nic mi nie wiadomo o tym, by ks. Milch jego (i jego kolegę, Raymonda P.) całościowo potępił, mało tego: po śmierci (tragicznej) Milcha oni wielokrotnie uwiecznili jego kazania w licznych utworach.

6. Kim był dla Ciebie ksiądz Hans Milch? Jaki wpływ wywarł na Ciebie i co możesz opowiedzieć na temat okoliczności jego tragicznej śmierci?

Josef K.: Był nie tylko moim bliskim przyjacielem i doradcą duchowym, ale także znakomitym psychologiem, mówcą i filozofem o wielkiej charyzmie – po prostu wyjątkowy człowiek zasługujący na najwyższy szacunek. Tragiczną śmierć poniósł wskutek rytualnego morderstwa dokonanego przez obłąkanego szaleńca, który przebił jego serce drewnianym kołkiem, tak jak według wierzeń zabija się wampiry. To naprawdę przerażające.




(...)

Po mojej „odysei” punkowo-wolnościowej ksiądz Hans Milch był tym, który miał siłę poprowadzić mnie i innych do domu. Zanim go spotkaliśmy, widzieliśmy i słyszeliśmy o wielu modernistycznych księżach, jako na przykład pracownikach socjalnych, mieliśmy także pewne doświadczenia z ewangelickimi kościołami w stylu amerykańskim (Pfingstler). Ale to wszystko nie wydawało się być głębokie... Owszem, byli szczerzy i "w Chrystusie", ale nie potrafili mnie dosięgnąć. Powrót do starych, tradycyjnych przekonań i rytów i w ogóle wszystkiego zbliżył nas do wiary, do siebie i do Boga. Hans Milch był bardzo charyzmatyczną, inteligentną, ciepłą, ale i autorytatywną osobą, bardzo specyficzną.

« Ostatnia zmiana: Lutego 06, 2010, 19:56:01 pm wysłana przez ATW » Zapisane
Krusejder
aktywista
*****
Wiadomości: 6651


to the power and the glory raise your glasses high

mój blog
« Odpowiedz #205 dnia: Lutego 06, 2010, 23:13:40 pm »


Proszę mi wykazać, że gdzieś pisałem bzdury na temat muzyki rokowej
i proszę się zapytać tradycyjnych kapłanów z forum czy polecają zachęcają i są za muzyką rockową i metalem itd


a kto tu cytowal pozycje, w ktorych bzdura siedzi na bzdurze ? Zdaje się, że Pan. I nie odciął się od onych i nie przeprosił. Podobnie jak Panna Cabage, która złozyla tu fałszywe swiadectwa przeciw bliznim swoim i jesli [mnie pamiec nie myli, to rowniez - dopisalem - Kr.] sie nie odcięła od onych.

I proszę się nie ustawiać w pozycji "na Brawaria". Albo są partnerzy do dyskusji, którzy wiedzą, że mają jakąś część prawdy i mogą się czegoś dowiedzieć od interlokutora, albo wymiana poglądów przeradza się w wymianę inwektyw.

Zatem, jeszcze raz - nie jestem ani za operą ani za operetką ani za heavy metalem. Jeśli coś jest w nich zlego to staram się to zidentyfikować rozumowo. Poto, aby módz przestrzedz przed [nimi] tych bliźnich, którzy tych zagrożeń nie widzą. Ale jeśliby nie było gdzieś zagrożeń, to tylko człowiek niemądry wciąż o nich mówiłby.
« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2010, 09:13:28 am wysłana przez Krusejder » Zapisane
zapraszam na mój blog: http://przedsoborowy.blogspot.com/ ostatni wpis z dnia 20 IX 2022
porys
Moderator
aktywista
*****
Wiadomości: 2650


« Odpowiedz #206 dnia: Lutego 06, 2010, 23:26:00 pm »

Czytałem gdzieś, że Mike Jegger (nb. managerem Rolling Stonsów jest (albo był) książe zu Loewenstein) był kiedyś na Mszy Trydenckiej i stwierdział, że generalnie jest człowiekiem nie religijnym, ale jakby mu kiedyś odbiło to właśnie wybrałby katolicyzm w wersji tradycyjnej (bo to najgłębsze).
Zapisane
zdewirtualizować awatary
Murka
aktywista
*****
Wiadomości: 1289


« Odpowiedz #207 dnia: Lutego 07, 2010, 00:09:42 am »

  No właśnie-czyli wynika z tego,że istnieje jednak "powołanie do samotności".

To nie jest powolanie - to jest dopust Bozy. Osoby dotkniete chorobami uniemozliwiajacymi podjecie zycia malzenskiego badz konsekrowanego powinnismy otaczac modlitwa o uzdrowienie.

A wracajac do adremu, pozwole sobie wkleic (chyba juz 4. raz) wiersz Herberta. Trudno jest zwerbalizowac to, co po prostu sie wyczuwa, jak dotad nie znalazlam lepszej ekspresji moich watpliwosci co do muzyki:

Pana Cogito przygody z muzyką

1
dawno temu
właściwie od zarania życia
Pan Cogito uległ zwodniczym urokom muzyki

przez bory niemowlęctwa
niósł go śpiewny głos matki

ukraińskie niańki
nuciły mu do snu
rozlewną jak Dniepr kołysankę

rósł
jakby przynaglany dźwiękami
w akordach
dysonansach
zawrotnym crescendo

otrzymał podstawowe
wykształcenie muzyczne
co prawda niepełne
Szkoła Gry na Fortepianie
(zeszyt pierwszy)

pamięta głody studenckie
dotkliwsze niż głód jadła
gdy czekał przed koncertem
na łaskę darmowego biletu

trudno powiedzieć kiedy
zaczęły go nękać
wątpliwości
skrupuły
wyrzuty sumienia


słuchał muzyki rzadko
nie tak jak dawniej zachłannie
z rosnącym zawstydzeniem

wyschło źródło radości

mistrzowie
motetu
sonaty
fugi
nie byli temu winni

zmieniły się
obroty rzeczy
pola grawitacji
a wraz z nimi
wewnętrzna oś
Pana Cogito


nie mógł
wejść do rzeki
dawnego upojenia

2
Pan Cogito
zaczął gromadzić
argumenty przeciw muzyce

jakby miał zamiar napisać
traktat o zawiedzionym uczuciu

zagłuszyć harmonię
gniewną retoryką

zrzucić ciężar własny
na wątłe ramiona skrzypiec

na jasną twarz
kaptur anatemy

ale zważmy bezstronnie
ona
nie jest bez winy

jej mało chwalebne początki -
dźwięki w interwałach
poganiały do pracy
wyciskały pot

Etruskowie chłostali niewolników
przy wtórze piszczałek i fletów

a zatem
moralnie obojętna
jak boki trójkąta
spirale Archimedesa
anatomia pszczoły

porzuca trzy wymiary
flirtuje z nieskończonością
kładzie na otchłań czasu
znikliwe ornamenty

jej siła ukryta i jawna
budziła niepokój filozofów

boski Platon ostrzegał -
zmiany stylu muzyki
powodują przewrót społeczny
obalenie praw

łagodny Leibniz pocieszał
że jednak porządkuje
i jest ukrytym
arytmetycznym
ćwiczeniem
duszy

ale czym jest
czym jest naprawdę

metronomem wszechświata
egzaltacją powietrza
medycyną niebieską
parowym gwizdkiem emocji

3
Pan Cogito
zawiesza bez odpowiedzi
rozważania nad istotą muzyki

nie daje mu tylko spokoju
tyrańska władza tej sztuki

impet z jakim się wdziera
do naszego wnętrza

zasmuca bez powodu
raduje bez przyczyny

napełnia krwią bohaterów
zajęcze serca rekrutów

rozgrzesza nazbyt łatwo
za darmo oczyszcza

- a któż to dał jej prawo
tak szarpać za włosy
wyciskać łzy z oczu
podrywać do ataku


Pan Cogito
skazany na kamienną mowę
chrapliwe sylaby
adoruje skrycie
ulotną lekkomyślność

karnawał wyspy i gaje
poza dobrem i złem

prawdziwym powodem rozstania
jest niezgodność charakterów

inna symetria ciała
inne obroty sumienia


Pan Cogito
bronił się zawsze
przed dymami czasu

cenił konkretne przedmioty
cicho stojące w przestrzeni

uwielbiał rzeczy trwałe
prawie nieśmiertelne

marzenia o mowie cherubów
zostawiał w ogrójcu marzeń

wybrał
to co podlega
ziemskim miarom i sądom

by gdy nadejdzie godzina
mógł przystać bez szemrania

na próbę kłamstwa i prawdy
na próbę ognia i wody
Zapisane
Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #208 dnia: Lutego 07, 2010, 10:45:06 am »

Cytuj
A wracajac do adremu

To w sumie też nie jest "adrem" - adremem był brawaryzm jako taki, czy wręcz zbieżność niektórych tez Brawaria z niektórymi poglądami wyrażanymi na łamach ZW i ogólnie w środowiskach FSSPX - - - a zeszło tylko na muzykę, podczas gdy mogłoby także na dekolty, walca i tango, ukrywanie Żydów przed SSmanami, mieszane plaże i baseny, boks i inne klasyczne już wątki.
Zapisane
Bartek
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 3689

« Odpowiedz #209 dnia: Lutego 11, 2010, 08:13:30 am »

Bokotemat prorodzinny wydzielono:

http://krzyz.katolicy.net/index.php/topic,3489.0.html

  -- Moderacja
Zapisane
Hoc pulchrum est hominis munus et officium: ut oret ac diligat.
Strony: 1 ... 12 13 [14] 15 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Brawarystyczne "Zawsze Wierni" « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!