Oczywiście na takiem forum jak to, np. ja mógłbym napisać krytyczną analizę Iron Maiden czy Judas Priest a Kol. Eligiusz pokazać, że zna się na Dummi Burger (szacun za Twoje uwagi na ten temat !!). Ale nie powstają także przez klimat współtworzony przez osoby takie jak Pan. Nie ma tu pragnienia wiedzy o współczesnym rocku, stąd nie ma i analiz.
Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.
Są pewne tańce niemoralne - podobno latynoamerykańskie - które to możnaby np ograniczyć do małżeństw- ale zakaz wszelkich tańców to jakiś absurd. W dawiejszych czasach ścisła moralność około-seksualna była możliwa z racji dobierania małżeństw przez rodziców. Wówczas nie było wielkim problemem,że panna się nie mogła spotkać z kawalerem,gdyż nie musiała szczególnie interesować się doborem męża - to była raczej domena rodziców. Pewnie upraszczam,ale coś w tym jest. Dzisiaj moralność brawarystyczna doprowadziłaby jedynie do chowania starych kawalerow i starych panien,nie mających okazji poznać małżonków. Ad Krusejder-w wielu sprawach się zgadzam z Tobą,ale nie wiem właściwe jest takie ścisłe rozgraniczanie tego co wolno w sferze kultury świeckiemu i duchownemu. Tj cel walki z jansenizmem słuszny-ale ten argument jak dla mnie kontrowersyjny Takie degradowanie świeckich do roli szeregowców jest szkodliwe i odbieranie im implicite nadziei na wyższą doskonałość w sumie wyrasta właśnie z nader ponurej wizji świata,którą krytykujesz. To pogląd,że świat jest zły,a skoro słaby świecki na nim zostaje niech mu będzie więcej wolno. I tak świętości nie osiągnie,niech przestrzega podstawowych zasad. W sumie to prawda,że pwołanie duchownego jest wyższe,ale nie wylbrzymiajmy tego faktu. Ale może źle coś zrozumiałem.
Christus RexMam do pana pytanie dotyczące fragmentu poniżej:Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.Po co mi taka wiedza o współczesnym rocku, czy nie mam wiele innych pożytecznych książek do czytania.Ja uważam, że święci na bank by tego nie słuchali, i nie koniecznie świeci duchowni, ale i świeccy święci.
Cytat: ATW w Lutego 05, 2010, 18:10:25 pmCytujJest taki posoborowy pomysl jak "powolanie do samotności", A co to? Czy chodzi po prostu o życie w celibacie, ale nie w zakonie czy kapłaństwie tylko se samemu prywatnie et indywidualnie starokawalersko? Czy jak? (i czy takie coś to byłoby coś złego?)tak, chodzi o singlowanie
CytujJest taki posoborowy pomysl jak "powolanie do samotności", A co to? Czy chodzi po prostu o życie w celibacie, ale nie w zakonie czy kapłaństwie tylko se samemu prywatnie et indywidualnie starokawalersko? Czy jak? (i czy takie coś to byłoby coś złego?)
Jest taki posoborowy pomysl jak "powolanie do samotności",
1. Ależ po mojemu chrześcijanin ma trzy drogi życiowe do wyboru: małżeństwo, kapłaństwo i właśnie życie w samotności (tzn. nie chodzi mi tu broń Boże o singlowanie, bo uważam to za jakiś obrzydliwy wytwór "neokultury", albo wybieranie udanego życia zawodowego w zamian za zostanie starym kawalerem/panną); tylko czy jeśli chrześcijanin chce wybrać życie w samotności (a są odpowiednie warunki do zmiany stanu cywilnego), to jedyną jego właściwą drogą jest wybrać życie pustelnicze (lub przynajmniej pół-pustelnicze)? Jeśli chce zostać na zawsze kawalerem/panną, a normalnie, a nawet aktywnie współżyje społecznie, to już grzeszy, czy nie? Jak to właśnie jest?!2. To było tak tytułem wstępu, ale wracając do głównego tematu: różni kościelni hierarchowie, święci itd. przestrzegali dajmy na to przed obżarstwem, ale Kościół ujął to w krótkich wytycznych dla wiernych: np. grzech obżarstwa mamy wymieniony na liście siedmiu grzechów głównych. Natomiast byli z pewnością papieże, którzy pewnie jakimś zakazem ograniczali nadmierne spożywanie pokarmu (np. do sytości czy coś takiego). Rozumiem jednak, że zakaz jakiegoś papieża, który żył parę wieków temu nie obowiązuje (mogę jednak, a nawet powinienem, jego rady wziąć sobie do serca), lecz jestem zobowiązany do wystrzegania się siedmiu grzechów głównych (w tym obżarstwa). Czy dobrze rozumiem Nauczanie Kościoła?!Analogicznie np. z tańcami. Jakiś papież zabronił tańczyć walca, lecz w KKK (chyba) nie ma expressis verbis powiedziane, że nie mogę tego robić (jednak powinien unikać sytuacji, które prowadzą do grzechu, więc jeśli przy tańczeniu walca mogę zgrzeszyć nie powinienem tego robić). Mówiąc krótko: jestem zobligowani żyć przede wszystkim wedle KKK, a nie porad uczonych Kościoła, którzy żyli np. w XIX wieku (i ich zalecenia - ogólnie mówiąc - obecnie nie obowiązują, jeśli nie zostały zatwierdzone przez obecne władze kościelne). Czy dobrze rozumuję, czy jestem w błędzie?!
Cytat: LUK w Lutego 05, 2010, 16:28:06 pmChristus RexMam do pana pytanie dotyczące fragmentu poniżej:Co to by wniosło do mojego życia wewnętrznego, takie czytanie analiz i wiedza o zespołów rocowych itp ?Ja wiem o szkodliwości tej muzyki.Po co mi taka wiedza o współczesnym rocku, czy nie mam wiele innych pożytecznych książek do czytania.Ja uważam, że święci na bank by tego nie słuchali, i nie koniecznie świeci duchowni, ale i świeccy święci.Póki jest Pan osobą prywatną, to jest ta wiedza Panu po nic. Podobnie jak większość aktywności na tem forum. Ale gdyby w przyszlosci (dalby Bog!) zrealizowaly sie Pana pewne zamiary, to wypowiadając się na jakiś temat obciążalby Pan swojemi poglądami te podmioty, które by Pan reprezentował. Wtenczas mowienie bzdur nt rocka mogloby stanowić krzywdę dla zycia duchowego osob, ktore czytalyby Panskie poglady.Wbrew temu, co Pan być może sądzi, wciąz jeszcze bardzo wielu mlodych ludzi sluchających ciężkiego rocka, to osoby szukające dobra i piękna i myślące. Osoby te czytają również krytyczne analizy heavy metalu i innych pokrewnych subkultur. Sami wiedzą, co jest zlego w czyjej twórczości. Wlasnie dlatego fani Maiden potrafili spuścić łomot nie raz i zapewne nie dwa sławetnemu Nergalowi, aktualnemu konkubentowi Dody. Gdy tacy ludzie czytają opinje glupie i bezpodstawne, traci w ich oczach caly autorytet Kosciola. Mogą być, jak pisalem wczesniej, podebrani przez kacerzy czy popaść w bezbożność. Wiadomo, że jeśli przyłapiesz kogoś raz na ignorancji i głupocie, to jest niewielka szansa, że wciąż będziesz cenić go jako autorytet sam w sobie. Często lepiej milczeć niż się odzywać na tematy, w których nie ma się za wiele do powiedzenia.Proszę sobie spojrzeć choćby tutaj: http://metal.pl/ksiazka.php?id=2Miotają mną bardzo sprzeczne uczucia. Z jednej strony chętnie potraktowałabym tę książkę tak samo powierzchownie, jak zrobili to autorzy z poruszaną przez nich tematyką, z drugiej jednak potrafię zrozumieć, że z "prawdą jest jak z dupą - każdy ma swoją"...Skrót OFM pojawiający się po nazwiskach autorów nie obliguje mnie do tego, żebym ulgowo podchodziła do tej publikacji... Wręcz przeciwnie, od Ordo Fratrum Minorum - Zakonu Braci Mniejszych czyli Franciszkanów - oczekuję czegoś więcej niż naukawego traktatu, naszpikowanego cytatami, broniącego się wyrwanymi z kontekstu wersetami Biblii i wybiórczą wiedzą z psychologii, socjologii, szeroko rozumianego religioznawstwa, historii rocka, satanizmu etc. We wstępie napisano, że: "Autorzy prezentowanych badań analizują tajemnicę zła w czterech aspektach; chodzi tutaj o magię kultu szatana, magię wrzaskliwej muzyki, magię narkomanii oraz magię seksu. (...) [Tematy] wymagały żmudnych analiz i dużego nakładu czasu. Rzeczowość, logiczność oraz spokojne spojrzenie na problem zła z pozycji łaski wiary są czytelne w prezentowanych badaniach. (...) Antoni Jozafat Nowak OFM (...) zwraca uwagę na (...) patologię kultu" - głównie satanizm. "Krystian Petroniusz Piasta OFM analizuje z wielkim znawstwem elementy demoniczne we wrzaskliwej muzyce rockowej, w śpiewanych tekstach. Bogate Appendix (wykaz - dopisek betton) informuje czytelnika o zespołach, które w sposób szczególny lansują elementy demoniczne w muzyce, ale także w materii tekstowej."To tak w skrócie... Pewnie ciekawi Was, czy warto sięgnąć po tę książkę? Nie wiem... Szczytem zakłamania byłoby nie docenić naprawdę świetnej bibliografii, encyklopedycznego ujęcia satanizmu, "jako tako" zarysowanej ewolucji rocka i przede wszystkim odwagi autorów. Ale... jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach. Mimo ciekawego tytułu, świetnej okładki cały ten tom wydaje mi się w 100% nietrafiony. Artykuł o satanizmie - spodziewałam się pokazania jego tła, istoty, tymczasem bardziej przypomina on przekomarzanie się z satanizmem jako BYTEM niż kulturoznawczą diagnozę i obiektywną analizę zjawiska.Rock. Mam wrażenie, że autor, mimo ogromnej erudycji, nie wie, że nie pisze o rocku (czymkolwiek by on w tym kontekście nie był), ale o odmianach metalu - thrashu, hard rocku, death, heavy metalu i całej reszcie. Warto docenić sięganie do początków, pokazywanie ewolucji - od rythm&bluesa, czarnej muzyki, country po hard rock, ale brakuje kontekstu społecznego, w jakim rodziła się ta "szatańska muzyka" (bunt wobec Wietnamu, konserwatywna Anglia). Nie ma się co czarować - w metalu/rocku faktycznie aż roi się od elementów satanistycznych i okultystycznych, jest hałas i niejednokrotnie pusta nawalanka, ale można to wszystko było opisać inaczej, bez wersetów Biblii, bez "wzywania na daremne imienia" Wiecznej Myśli. Tom zamyka artykuł poświęcony hasłu SEX. Nie zgadniecie do czego się odnosi... Do wszelkich możliwych wynaturzeń seksualnych, zboczeń i temu podobnych. Eh... Szkoda strzępić języka na komentowanie...Kolejną rzeczą, która mnie paraliżuje jest język, jakim została napisana ta książka. Wszystko funkcjonuje tu na zasadzie "prawdy objawionej" wypowiadanej z perspektywy nieomylnego autorytetu, który nie zostawia czytelnikowi miejsca na polemikę czy interpretację. Żeby zamknąć dziób potencjalnym krytykom, teksty zostały naszpikowane wymownymi wersetami z Biblii. W sumie szkoda, że za wypowiedziami nie stoi otwarty rozum badacza, że ciekawe cytaty niejednokrotnie pozostawione są bez odautorskiego komentarza.Ktoś powie, że się czepiam. Daleko mi do tego, ale czytając tę książkę zastanawiam się, kto ją w ogóle dopuścił do druku. Skoro już wyszła, to do kogo jest adresowana? Nie mam zielonego pojęcia... Przeczytajcie, może Wy mi to powiecie...Nie czarujmy się, kiedy ktoś przybiera postać autorytetu, to powinien nim być. Ów linkowany o. Nowak OFM tak samo jak muzycy rockowi będzie kiedyś sądzony z tego, jakie szkody duchowe poczynił swoją twórczością. Ale o ile nikt lub prawie nikt nie traktuje Glenna Tiptona czy Steve'a Harrisa jako autorytety w sprawie religji, to ów o. Nowak czy inny x. Zwoliński są postrzegani jako autorytety teologiczne. I wcale nie jest powiedziane, że ci ignoranci i głupcy zostaną potraktowani łagodniej.
Nie chcialbym tu krytykowac osób, które nie zalozyly rodzin
Proszę mi wykazać, że gdzieś pisałem bzdury na temat muzyki rokoweji proszę się zapytać tradycyjnych kapłanów z forum czy polecają zachęcają i są za muzyką rockową i metalem itd
No właśnie-czyli wynika z tego,że istnieje jednak "powołanie do samotności".
A wracajac do adremu