I po co to wszystko? Trzeba wielkiej modlitwy i postu.
Z mojej obserwacji wynika również, że ciągłe narzekanie (jak to Kościół upada jaki to NOM zły, jakie to posoborowe ruchy są niekatolickie itp.) również niczego nie przynosi.
Podpisuję pod powyższym tekstem. Pełna zgoda. Już dawno temu pisałem, że jesteśmy wiadrem wody w jeziorze tak czy inaczej ogólnie rozumianej katolickiej wiary, lub, ujmując to barwniej: rodzynkiem w kremówce. Podzielam statystykę podaną przez autora. Mało nas, bardzo mało, nawet użytkowników forum niewielu. Mało gromadka a walka wewnątrz wrze. Nawet Bractwu dokopać trzeba.
Cytat: Fidelis w Marca 07, 2009, 16:28:18 pmPodpisuję pod powyższym tekstem. Pełna zgoda. Już dawno temu pisałem, że jesteśmy wiadrem wody w jeziorze tak czy inaczej ogólnie rozumianej katolickiej wiary, lub, ujmując to barwniej: rodzynkiem w kremówce. Podzielam statystykę podaną przez autora. Mało nas, bardzo mało, nawet użytkowników forum niewielu. Mało gromadka a walka wewnątrz wrze. Nawet Bractwu dokopać trzeba.Pytanie o definicję dokopywania. Czy każda uwaga krytyczna to dokopywanie ? Osiągnięcia Tradycji są niewspółmiernie małe do zaangażowanych środków - czy jedyny sposób, w jaki można komentować takie zdanie sprowadza się do obrażania pytającego ?Czym zatem tradycjonalista różni się od posoborowców kremówkowych ? Czy jest przyzwolenie na to, by być ich nieprzemakalną, symetryczną kopią ? Zauważmy, że mechanizm zdaje się być identyczny.Nie patrzymy na faktyczne owoce działalności naszego ulubieńca, niezależnie od tego, czy nazywa się on Stehlin czy Wojtyła, tylko a priori uznajemy, że wina leży zupełnie gdzie indziej. Jeśli tak jest, to czego tak naprawdę oczekujemy od wiary i od instytucji Kościoła ?
Czy chcemy, aby Tradycja (jakkolwiek ją pojmujemy) była b. ważnym (może najważniejszym) elementem Kościoła, która da mu wielki impuls do rozwoju.
Owszem, być może niczego nie przynosi, ale uświadamia i przebudza. Trzeba o tym mówić (narzekać). W przeciwnym razie pozostanie u wielu niesłuszne samozadowolenie - "tera jest fajnie bo wszystko rozumiem i bendem zbawiony".
Mój kolega, profesor germanista, letni katolik, utraty starej liturgii bardzo żałujący, podziela moje poglądy, ale .... na indult i do Bractwa daleko, a parafia tuż pod nosem, z okna widać, chociaż "wkurzają" go te nowinki i proboszcz "po cywilniaku" się noszący.
Cytat: Fidelis w Marca 07, 2009, 16:28:18 pmPodpisuję pod powyższym tekstem. Pełna zgoda. Już dawno temu pisałem, że jesteśmy wiadrem wody w jeziorze tak czy inaczej ogólnie rozumianej katolickiej wiary, lub, ujmując to barwniej: rodzynkiem w kremówce. Podzielam statystykę podaną przez autora. Mało nas, bardzo mało, nawet użytkowników forum niewielu. Mało gromadka a walka wewnątrz wrze. Nawet Bractwu dokopać trzeba.Pytanie o definicję dokopywania. Czy każda uwaga krytyczna to dokopywanie
bo jeśli ktoś z wyboru uczestniczy w NOM to tradycjonalistą nie jest.