Teraz dwa słowa o FSSPX. Bractwo przestało być w pełnej jedności z Rzymem. Co wtedy znaczy w Credo: "Wierzę w jeden święty, apostolski Kościół"? Więc nawet FSSPX jest więc nastawione proekumenicznie i to nie tylko wobec Rzymu (bo jednak modlimy się razem o jedną owczarnię). To na razie tyle
Bractwo przestało być w pełnej jedności z Rzymem.
Najpierw myśl o ekumeniźmie, bo dużo teraz o tym piszecie. W Kościele wszyscy modlimy się "o jedność chrześcijan". Można tu używać różnych eufemizmów, ale pod tym sformułowaniem kryje się niewątpliwie ekumenizm. Nie możemy więc o jedność się modlić i potem mówić, że jest niemożliwa. Jeśli się modlimy, to powinnismy coś w tym kierunku zdziałać, a nie wyłącznie czekać na cud z Nieba.
Teraz dwa słowa o FSSPX. Bractwo przestało być w pełnej jedności z Rzymem.
Dziękuję za objaśnienia w sprawie ekumenicznej Powinienem teraz skulić ogon i się wycofać. Tylko, że pytania pozostają. Proszę mi więc objaśnić, czy jeśli FSSPX oraz, powiedzmy, FSSP odmawiają Credo i mówią (tu przetłumaczę) "Wierzę w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół", mają na myśli dokładnie to samo. Chodzi mi o "jedność w czasie i przestrzeni"
Przykład o ojcu alkoholiku jest bardzo obrazowy i... poniekąd przekonujący. Ale trochę dwuznaczny. Bo nawet jeśli rodzina jest dysfunkcyjna i są w niej chorzy i uzależnieni, to jednak pozostaje rodziną. I w największym kryzysie trzeba w niej rozmawiać. Nie ustępować, lecz rozmawiać. Tylko wtedy ta "wspólnota miłości" może spoić się na nowo. Ale z tej opowieści o alkoholiku wynika jeszcze jedno pytanie: czy rzeczywiście tak łatwo mozna rozdać w niej role i powiedzieć, która ze stron się upiła?
nawet jeśli rodzina jest dysfunkcyjna i są w niej chorzy i uzależnieni, to jednak pozostaje rodziną. I w największym kryzysie trzeba w niej rozmawiać. Nie ustępować, lecz rozmawiać.
Nie chce mi sie polemizowac z Kolega Barcikowskim. Przeciez ktos tego formatu intelektualnego moze podawac te "zarzuty" jedynie w ramach gierek intelektualnych czy sofistycznych wprawek.Alternatywa "ekumenizm albo nic" jest tak falszywa, ze wykazanie jej falszu jest ponizajace dla polemisty i dla oponenta.
Pan Barcikowski najpierw niech sobie przeczyta to poniżej:http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/mortalium_animos_06011928.htmlPius XIEncyklika Martalim AnimosCytujJasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela, pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił. Mistyczna Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy doznać nie może. Daje już o tym świadectwo Cyprian: "Oblubienica Chrystusa - pisze on - nigdy nie może być pozbawiona czci. Jest ona nieskalana i czysta. Zna tylko jedno ognisko, świętość tylko jednej komnaty przechowuje w czystości"(20). I ten święty świadek słusznie się dziwił, jak ktoś wierzyć może, "że ta jedność, której fundamentem jest niezmienność Boga, której spoistość poręczona jest tajemnicą niebios, mogłaby być w Kościele zerwana i rozbita przez waśń poróżnionych ludzi"(21). Skoro to mistyczne ciało Chrystusa, Kościół, jedno jest,(22) spojone i złączone jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być Jego członkiem i nie ma łączności z głową.- Chrystusem. W tym jednym Kościele Chrystusa jest i pozostanie tylko ten, kto uznaje autorytet i władzę Piotra i jego prawnych następców, słuchając i przyjmując ją. Czyż Rzymskiemu Papieżowi, najwyższemu Pasterzowi dusz, nie podporządkowali się przodkowie tych, którzy zaplątali się w błędne nauki Focjusza i tzw. reformatorów? Synowie opuścili - niestety - dom ojcowski, lecz dom się nie rozpadł i nie zginął, gdyż w nieustannej pomocy Boga ma swą ostoję. Niechajże powrócą do wspólnego Ojca, który ich przyjmie z całą miłością, nie pomnąc na krzywdy, jakie wyrządzili poprzednio Stolicy Apostolskiej. Jeśli, jak to wciąż powtarzają, pragną z Nami i z naszymi się połączyć, dlaczegoż nie powracają jak najśpieszniej do Kościoła, "tej Matki i Mistrzyni wszystkich wierzących w Chrystusa?"(23). Niechaj usłyszą, co mówi Laktancjusz: "Tylko... katolicki Kościół - wola on - przestrzega prawdziwej wiary. On jest świątynią Boga. Kto do niego nie wstąpi, lub go opuszcza, ten zdała od nadziei życia i zbawienia"(24).
Jasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela, pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił. Mistyczna Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy doznać nie może. Daje już o tym świadectwo Cyprian: "Oblubienica Chrystusa - pisze on - nigdy nie może być pozbawiona czci. Jest ona nieskalana i czysta. Zna tylko jedno ognisko, świętość tylko jednej komnaty przechowuje w czystości"(20). I ten święty świadek słusznie się dziwił, jak ktoś wierzyć może, "że ta jedność, której fundamentem jest niezmienność Boga, której spoistość poręczona jest tajemnicą niebios, mogłaby być w Kościele zerwana i rozbita przez waśń poróżnionych ludzi"(21). Skoro to mistyczne ciało Chrystusa, Kościół, jedno jest,(22) spojone i złączone jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być Jego członkiem i nie ma łączności z głową.- Chrystusem. W tym jednym Kościele Chrystusa jest i pozostanie tylko ten, kto uznaje autorytet i władzę Piotra i jego prawnych następców, słuchając i przyjmując ją. Czyż Rzymskiemu Papieżowi, najwyższemu Pasterzowi dusz, nie podporządkowali się przodkowie tych, którzy zaplątali się w błędne nauki Focjusza i tzw. reformatorów? Synowie opuścili - niestety - dom ojcowski, lecz dom się nie rozpadł i nie zginął, gdyż w nieustannej pomocy Boga ma swą ostoję. Niechajże powrócą do wspólnego Ojca, który ich przyjmie z całą miłością, nie pomnąc na krzywdy, jakie wyrządzili poprzednio Stolicy Apostolskiej. Jeśli, jak to wciąż powtarzają, pragną z Nami i z naszymi się połączyć, dlaczegoż nie powracają jak najśpieszniej do Kościoła, "tej Matki i Mistrzyni wszystkich wierzących w Chrystusa?"(23). Niechaj usłyszą, co mówi Laktancjusz: "Tylko... katolicki Kościół - wola on - przestrzega prawdziwej wiary. On jest świątynią Boga. Kto do niego nie wstąpi, lub go opuszcza, ten zdała od nadziei życia i zbawienia"(24).
Przykład o ojcu alkoholiku jest bardzo obrazowy i... poniekąd przekonujący. Ale trochę dwuznaczny. Bo nawet jeśli rodzina jest dysfunkcyjna i są w niej chorzy i uzależnieni, to jednak pozostaje rodziną. I w największym kryzysie trzeba w niej rozmawiać. Nie ustępować, lecz rozmawiać. Tylko wtedy ta "wspólnota miłości" może spoić się na nowo.
Ale z tej opowieści o alkoholiku wynika jeszcze jedno pytanie: czy rzeczywiście tak łatwo mozna rozdać w niej role i powiedzieć, która ze stron się upiła?