Brawo! Kolejny przykład, że jesteśmy niestety zad.piem świata (jak to był łaskaw nazwać ś.p. Stanisław Lem).
Dlatego, ze jest to bardzo brutalna deziluzja dla dzieci. Nagle w wieku 6 lat wychodza z poukladanego swiata dziecinstwa, gdzie wszystkie dane maja podawane w dobrej wierze, z bajek, gdzie moral podany jest na talerzu.
Konfrontacja z doroslym zyciem, gdzie trzeba samemu kombinowac, brac pod uwage, ze dane moga byc falszywe, zatem istnieje cos takiego jak klamstwo, etc.
No i zal w zw. z dziecmi mniej inteligentnymi, czyli takimi, ktore sa w stanie wykuc tabliczke mnozenia, ale nigdy nie rozwiaza testu na inteligencje. Przy takich podrecznikach pracowitosc nie wystarczy - ocenia sie potencjal intelektualny dziecka, potencjal, ktory zalezy od niego w niewielkim stopniu.
Kucie na pamięc to także kretynizm, to, że jest to kretynizm powszechnie stosowany w Azji nie czyni go mniej kretyńskim. Problemem Zachodnich szkół nie jest rezygnacja z kucia - to akurat świetny pomysł - lecz rezygnacja z wymagań. Wymagania zaniżono tak, żeby przeciętny matoł mógł skończyć szkołe i dostać się na studia i tu jest pies pogrzebany.
Cytat: SolusLupus w Grudnia 02, 2009, 21:17:46 pmTwierdzenie, ze można nauczyć się tylko wykorzystując informacje jest błędne z wielu powodów, na które tu nie ma miejsca. Także, rozumienie - oczywiście, ale najpierw trzeba mieć co rozumieć. Czy Pan Fidelis wyobraża sobie znajomość języka bez znajomości (o zgrozo - na pamięć) słówek? Albo słynnych z języka angielskiego irregular verbs?Znam angielski bardzo dobrze, swobodnie piszę i mówię w tym języku. Nigdy nie kułem słówek. Nigdy nie uczyłem się gramatyki, nie znam czasów ani odmian. Nigdy nie kułem irregular verbs. No i co Pan na to? Może czas poszerzyć swoje wyobrażenia o tym co jest możliwe a co nie.
Twierdzenie, ze można nauczyć się tylko wykorzystując informacje jest błędne z wielu powodów, na które tu nie ma miejsca. Także, rozumienie - oczywiście, ale najpierw trzeba mieć co rozumieć. Czy Pan Fidelis wyobraża sobie znajomość języka bez znajomości (o zgrozo - na pamięć) słówek? Albo słynnych z języka angielskiego irregular verbs?
To zycie utrwala w nas zasob nabytych informacji, a nie kucie. Jesli dana domena nie stanowi elementu zycia, tj. jesli nie zostaniemy matematykami, historykami, czy tam nie bedziemy poslugiwac sie danym jezykiem, informacje te wywietrzeja bez sladu.
My tu mowimy o kuciu dat przez dzieciaki, z ktorych byc moze 1% zostanie historykami, a reszta te daty zapomni zaraz po egzaminie. Moge sie zgodzic, ze jest to trening pamieci, ale rownie dobrze pamiec mozna trenowac zapamietujac ciagi cyfr.
Cytat: andy w Grudnia 02, 2009, 17:04:11 pmKucie na pamięc to także kretynizm, to, że jest to kretynizm powszechnie stosowany w Azji nie czyni go mniej kretyńskim. Problemem Zachodnich szkół nie jest rezygnacja z kucia - to akurat świetny pomysł - lecz rezygnacja z wymagań. Wymagania zaniżono tak, żeby przeciętny matoł mógł skończyć szkołe i dostać się na studia i tu jest pies pogrzebany.Niestety, nie mogę się zgodzić. Owszem, rezygnacja z wymagań to główny problem, ale rezyganacja z wymagań nauczenia się czegokolwiek na pamięć jest częścią tego problemu.Powiem Panu jak to wygląda z mojej perspektywy jako matematyka. Kiedy (nie aż tak dawno temu) uczyłem się np. analizy, do egzaminu ustnego trzeba było znać dowody wszystkich istotniejszych twierdzeń. Oczywiście, wymagało to opanowania pamięciowego sporej partii materiału z wykładu. Ponieważ praktycznie nie jest możliwe (przynajmniej dla mnie) nauczenia się na pamięć skomplikowanego dowodu bez jego dogłębnego zrozumienia, było to już w samo w sobie ogromnie pomocne.
Ale jest jeszcze jeden plus, o wiele istotniejszy. Ktoś, kto w swoim umyśle, na swoim wewnętrznym "twardym dysku" ma zapisaną dużą ilość dowodów klasycznych twierdzeń, kiedy stanie przed nowym problemem, błyskawicznie przeszuka te swoje zasoby, z jednego znanego dowodu weźmie kawałek, z innego inny kawałek, i rozwiąże ów nowy problem.Ktoś, kto nie ma takich wewnętrznych pamięciowych zasobów, przeważnie bezradnie rozkłada ręce. Dostęp go najszybszego nawet internetu nic mu nie pomoże.
A pamiętają Państwo po co, m. in. uczono się dawniej w szkole łaciny? Polecam poszukać i się dowiedzieć.
Owszem, większość dat zostanie zapomniana, ale część pozostanie w pamięci. Te, które zostaną, będą służyć jako punkty orientacyjne wg których człowiek się orientuje rekonstruując we własnym umyśle sekwencję zdarzeń historycznych.
I jeszcze jedno: Pani argument można odnieść prawie do wszystkiego, czego człowiek się uczy: po co uczyć się X, skoro X zaraz i tak zostanie zapomniane, chyba że zostaniemy specjalistą w X? Jest to więc argument zupełnie dla mnie absurdalny, bo rozumując w ten sposób wszelka nauka jest pozbawiona sensu. Człowiek uczy się nie tylko po to, aby konkretna wiadomość była dla niego bezpośrednio uzyteczna w zawodzie, jaki będzie wykonywał.
Nie lepiej ten czas poswiecic na rozumienie biegu historii i ludzi, ktorzy ja tworzyli? Na to, zeby dziecko pojelo zwiazki przyczynowo-skutkowe? Utozsamilo sie z przodkami?
Wypowiedz nie na temat: nie mowimy o nauce jako takiej, ale o wkuwaniu na pamiec suchych dat czy wzorow. To jest bardzo specyficzny rodzaj nauki i prosze nie stawiac znaku rownosci miedzy nim a nauczaniem generalnie.
Już to widzę, jak pojmie związki przyczynowo-skutkowe bez zaznajomienia się z chronologią.
Poza tym o czym Pani mówi? Przecież nikt nie proponuje uczenia samych dat bez związków przyczynowo skutkowych. Daty to tylko mały fragment całości, ale bardzo istotny.
I ileż to czasu trzeba powięcić na zapamiętanie daty?
A owszem, na temat. Opanowanie jakiejkolwiek dziedziny wiedzy - cokolwiek to jest - wymaga wkuwania na pamięć "suchych elementów" - czy to są daty w historii, czy wzory chemiczne, czy nomenklatura biologiczna, czy tytuły dzieł literackich, czay paradygmaty gramatyczne. Tak, to bardzo specyficzny rodzaj nauki, i upieram się, że niezbędny.
Programy nauczania w których dzieci nie uczą się żadnej "suchej wiedzy" tylko "umiejetności", "zdolnosci wnioskowania", "związków przyczynowo-skutkowych" itp. itd. zostały przetestowane np. w USA w ostatnim półwieczy, i okazały się kolosalną klapą.
Myślę, że niektórzy już wyjaśnili o co chodzi. Znajomość dat bez znajomości procesów do niczego nie prowadzi. I tak większość "ważnych dat" jest umowna - jak np. data upadku Cesarstwa Rzymskiego, którą wszyscy kują w szkołach kompletnie bez sensu bo był to pewien proces, który trwał parę wieków i to jest ciekawe i ważne, a nie jakaś sztucznie wybrana data. Podobnie różne bitwy - ich znaczenie jest często także sztuczne a poza tym - ponownie - bez znajomości kontekstu są daty i "wyniki" bitew pojmowane niczym wyniki meczy piłkarskich - "Nasi 1 Oni 0" lub coś w tym guście. Kucie na pamięc to także kretynizm, to, że jest to kretynizm powszechnie stosowany w Azji nie czyni go mniej kretyńskim. Problemem Zachodnich szkół nie jest rezygnacja z kucia - to akurat świetny pomysł - lecz rezygnacja z wymagań. Wymagania zaniżono tak, żeby przeciętny matoł mógł skończyć szkołe i dostać się na studia i tu jest pies pogrzebany.Nota bene kucie było dobre wtedy, kiedy cała wiedza ludzkości nie tylko dawała się zmieścić w kilku księgach - ale pozostawała bez zmian przez całe życie jednostki. W chwili obecnej pamiętanie takich informacji jak stolice państw umożliwia jedynie szybsze rozwiązywanie krzyżówek, żadnych innych zalet nie ma. W dzisiejszych czasach dalece większym problemem jest radzenie sobie z zalewem informacyjnym, z dostępem do po ludzku nieprzetwarzalnych zasobów informacji a nie wykucie na pamięć kilku rzeczy. A największym problemem jest nieumiejętność myślenia: a więc zadawania sobie pytań, kwestionowania otrzymywanych twierdzeń a następnie samodzielnego pozyskiwania i analizowania informacji w celu uzyskania odpowiedzi. Tego, niestety, większość szkół i u nas i na Zachodzie nie uczy - podejrzewam zresztą, że celowo - łatwiej rządzić populacją, która wykuje na pamięć parę rzeczy, wierzy niezbicie w to co wydrukowane albo co powiedzieli w telewizorze (czy - jak to się kiedyś mówiło - środkach musowego przykazu), czyli bandą ludzi sprowadzonych do poziomu matołów a nie krytycznie myślących jednostek.
Dyskusja wynikanela wlasnie z takiej tezy, co do ktorej Pan twierdzi, ze "nikt nie proponuje". Gdyby nie proponowal, nie byloby tej dyskusji.
Czy ja wiem czy taka klapa? Stany to wylegarnia noblistow.
Dopoki miesza Pan materie (mam wrazenie, ze zlosliwie, bo insynuuje Pan nieorawde), dopoty nie ma o czym dyskutowac.
No to test czy mozecie Panstwo pojsc na salony. Prosze podac nazwisko jasnie nam panujacego prezydenta UE.