Skoro było tylu świętych pozostających w małżeństwie do końca życia bez "konsumowania"
to jednak jakiś inny cel istnieje. Miłość. Jak dla mnie jasne jest, że można się kochać i nie współżyć (chyba, że ktoś tym świętym coś przeciwnego zarzuca), nie zaś na odwrót.
Absolutnie nie mogę się jednak zgodzić, że każdemu kto nie może współżyć "na pewno o wiele trudniej jest miłość pielęgnować". Może dla niektórych.
Co do specyfiki polegającej na przekazywaniu życia: kolejna ciekawostka, bowiem niepłodnośc nie stanowi już przeszkody do zawarcia sakramentu małżeństwa.Podsumowując: pal licho, że się kochacie, pal licho, czy będziecie chcieli "konsumować" - najważniejsze jest to, żeby mężczyzna był w stanie "złożyć nasienie w pochwie". A jak nie możesz, to żyj sam.
Tak więc jeśli osoba nie będąca impotentem zawrze związek małżeński i np. po tygodnu stanie się impotentem (a co za tym idzie - nie może podjąć współżycia) - to nie ma problemu!
Wiem że istnieją t.zw. "białe małżeństwa" i ok niech będą. Ale gorzej jest gdy jedna strona na drugiej to wymusza.Wracając do biczowania to nie wiem czy Panu Bogu sprawia radość taka forma pokuty?
Wracając do biczowania to nie wiem czy Panu Bogu sprawia radość taka forma pokuty?