Frasobliwy, czyli zapomniana stacja Drogi Krzyżowej
Jest taki staropolski epigramat Klemensa Janickiego, napisany po łacinie, w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka brzmiący tak:
Co przemyśliwasz, na twardym kamieniu
Siedząc na łokciu wsparłszy głowę, Chryste?
Pewnie zbawienia dzieło i spętanie
Śmierci, złamanie władzy pana Styksu.
Daj, bym też myślał o tym, póki żyję.
Dłoń Twa niech wesprze mą znękaną głowę.1
Oto pytanie-modlitwa do Chrystusa zwanego Frasobliwym (w niektórych regionach Polski także Świątkiem, Boleściwym albo - co w naszych uszach brzmi nieco dziwacznie - Świętą Turbacyją). Do Jezusa w cierniowej koronie, przygniecionego bólem, wspierającego głowę na prawej dłoni. Usiadł bowiem Pan - jak głosi apokryficzna relacja - w postawie wyrażającej smutne zadumanie, zgodnie z tym, co sam powiedział: "Smutna jest dusza moja aż do śmierci" (Mt 26, 38). Powraca więc niczym echo lament Jeremiasza: "Dobrze dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swej młodości. Niech siedzi samotny w milczeniu, gdy On na niego je włożył" (Lm 3, 27-28). Według legendy, gdy przygotowano narzędzia egzekucji, Jezus usiadł na skale, rozmyślając o mającej dokonać się męce i zbawieniu człowieka. Dumał nad ogromem miłości, która kazała Mu dobrowolnie pójść na śmierć. Inni tłumaczą, że myślał o tym, w jaki sposób ukarze ludzi, skoro potopem już nie może, lecz taka interpretacja trąci chyba nieco ludową przekorą.
Dawne rozważania pasyjne ukazywały wizerunek Frasobliwego pośród innych obrazów - biczowania, koronowania cierniem, dźwigania krzyża i upadania pod nim. Miał on być pomocą w rozmyślaniu nad Męką Pańską, ułatwić jednoczenie się z Chrystusem w Jego cierpieniu, smutku i samotności. W XVII w. ustalono znany nam dzisiaj kształt Drogi Krzyżowej, w której zabrakło miejsca dla stacji "Jezus Frasobliwy". Jednak wspomnienie strapionego Zbawiciela przetrwało w literaturze i sztuce, zwłaszcza ludowej, stanowiąc swoiste wyzwanie dla ludowych artystów. Jak w drewnianej, czasem glinianej, figurce oddać dramat Boga-Człowieka? Z pomocą przyszła przyroda. Oto bowiem mała rzeźbiona sylwetka wydaje się nieskończenie samotna właśnie w swej naturalnej scenerii - pośród rozległej przestrzeni łąk i pól.
Vir Dolorum, Mąż Boleści - oto Człowiek. Jakże często widzimy w Tobie odbicie naszych znękanych twarzy. Czyżby zatem apoteoza rozpaczy? Przeciwnie, chodzi o "spętanie śmierci", a więc ostateczne zwycięstwo. Zresztą to przecież zjednoczenie z Mężem Boleści "wesprze znękaną głowę". Ludowy twórca nie zapomniał o Zmartwychwstaniu. To przecież właśnie w ludowej Biblii, przekazywanej ustnie, składającej się niejednokrotnie z rozproszonych wątków, radość Wielkanocy sięga zenitu - dosłownie - bowiem słońce, radując się, skacze tego dnia i tańczy.2
Może nie zawsze należy uciekać przed smutkiem. Tutaj smutek jest oczekiwaniem - oto stanie się Miłość. Medytujemy tajemnicę cierpliwości Jezusa, który zasiadł pośród naszych pól - spraw, którymi żyjemy - i przygląda się nam, jakże często zupełnie opuszczony.
Kamień to miejsce, w którym trzeba podjąć ostateczną decyzję - albo znieść cierpienie, albo wyprzeć się swojej misji, i - w konsekwencji - samego Boga. Na kamieniu nie siada się przypadkowo. Sprawy zaszły zbyt daleko, by można było się cofnąć. Zawsze sprawy dochodzą w końcu do tego miejsca. Tak w każdym razie powinno być. Każdy musi kiedyś powalczyć z władcą tego świata osobiście, zmierzyć się z nim wzrokiem. Być z nim sam na sam. Choć może jednak niezupełnie sam na sam, jest przecież z nami Frasobliwy.
I jeszcze czaszka, czasem spoczywająca pod rzeźbionymi stopami, czasem pod opartym na niej łokciem. Scena o wiele donioślejsza od tej z czaszką Jorika, choć także skłania do postawienia pytania: "Być, czy też nie być?". Zaskakująca w roli znaku nadziei. A jednak mówi o nadziei, jest bowiem czaszką Adama, jego śmiercią, następstwem jego grzechu. W istocie, to nie Jezus opiera się na czaszce, lecz Adam dostępuje wsparcia ze strony Jezusa. Już wkrótce zostaniesz odkupiony, Adamie. A więc - "Być". Niech wreszcie wesprze On także moją głowę. Frasobliwego najłatwiej zrozumieć w perspektywie pocieszenia.
(
http://wirydarz.net.pl/artykuly/moje/index.php?id=3)
A jak Państwo postrzegają ten wizerunek Jezusa? Brakuje mi tych przydrożnych kapliczek...w Kościele niemal nie widuje się tego typu figur...przynajmniej w znanych mi miejscach...
Ostatnio dostałem od ,,rodziny" pięknie rzeźbioną figurkę Jezusa Frasobliwego...skłania do refleksji...