Jesli NOM jest OK, to po diabla (doslownie i w przenosni) cale te Bractwa, Instytuty, motu propria, wydziwianie, indulty, utrudnianie pracy proboszczom, biskupom i papiezom ?
W takim razie mowienie tak silnego sformulowania jak non possumus wobec ekumenizmu, wolnosci religijnej, kolegializmu ztc., ktore glosilo czterech papiezy i 2500 ojcow soborwych jest jeszcze bardziej groteskowe.
Uwaza Pan gloszenie ekumenizmu, wolnosci religijnej czy kolegializmu za grzech ?
NOM wg wiernych jest lepszy bo krótszy. Gdyby msza trwała tylko 4 min. i składała się tylko z konsekracji to byśmy wiernych ho ho
Od swiadomosci danej osoby zalezy nie istnienie grzechu, ale imputowanie winy za konkretny grzech. Zlo moralne jest obiektywne, natomiat subiektywne, a raczej partykularne, sa kryteria swiadomosci i dowbrowolnosci. Tak jest z gloszeniem beldow, tak jest z uczestnictwem w niekatolickiech rytach, tak jest z kazdym innym grzechem.
Czyli jesli popelni sie czyn zabroniony przez prawo Boze nie majac swiadomosci, ze jest to grzech, to automatycznie ten uczynek moralnie zly stanie sie moralnie dobry ?
Faktycznie, jesli nie ma swiadomosci albo wolnej woli - nie ma winy moralnej, a wiec nie ma i kary, doczesnej ani wiecznej. Ale sam uczynek obiektywnie zly moralnie zostal popelniony, obiektywnie zaistnial, a nawet przynosi negatywne konsekwencje. Przyklad : X nie ma swiadomosci, ze aby przystapic do komunii nalezy sie wyspowiadac : zyl w modernistycznej parafii, na kazaniu ksieza mowili mu, ze wszystko OK etc. klasyczny przyklad niewiedzy niezawinionej, grzechu z jego strony nie ma. Jednak przystepujac do komunii bez spowiedzi popelnia obiektywne swietokradztwo, Pan Jezus cierpi, a dodatkowo swiadkowie tego sa zgorszeni.
Podobnie z praktyka roznych elementow posoborowia (nowe ryty, owe doktryny etc.). Jest bardzo mozliwe, ze ogromna wiekszosc katolikow nie ma swiadomosci ich blednosci. A tym, u ktorych jakies tam watpliwosci sie rodza, przyklad papieza i biskupow wystarczy aby ich sie pozbyc. Najprawdobodobniej zaden albo bardzo niewielu z praktykujacych w posoborowiu popelnia w ten sposob grzech. Nie zmienia to faktu, ze tak nowe ryty, jak i nowe doktryny sa bledne i stanowia obiektywne zlo moralne.
Dlatego wlasnie "nieposluszenstwo" tradycjonalistow jest sluszne i dopuszczalne, bo zlu nalezy sie przeciwstawiac. Jesli ktos uwaza, ze posoborowie nie jest zle, ale dobre inaczej, albo mniej dobre, to nie powinien miec nic wspolnego z ruchem obrony Tradycji w zadnej formie i winien uwazac go za schizmatycki.
grzech i wina jest tym samym.
nowy ryt moze byc mniej doskonaly, ale czy wchodzi w obszar zla to zupelnie inna kwestia i nie taka jasna.
wykluczanie nowych rzeczy a priori jest bledem
niech Pan tak nie wyklucza ludzi. Sa ludzie, ktorzy wlaczaja sie w obrone Tradycji, ale np. chodza na NOM.
Co do ludzi, ktorzy wlaczaja sie w obrone Tradycji, a chodza na NOM, to nie jest moim zamiarem "wykluczac" (to jakies modne slowo?) kogokolwiek ani tym bardziej orzekac o winie czy grzechu Po prostu nie jestem w stanie zrozumiec ich niekonsekwencji. A niespojnosc logiczna byla zawsze tym, co mnie najbardziej u ludzi dziwilo.Jesli NOM jest jedynie "mniej doskonaly", to nie jestem w stanie znalesc zadnego usprawiedliwienia dla tych, ktorzy w 1970-76 roku wypowiedzieli posluszenstwo papiezowi pomimo jego wyraznej woli, by ow "mniej doskonaly" ryt przyjac.