Że żyję w nieustannym zgorszeniu bo akceptuję mszę w ZFRR?
W takim razie ciekawe, że owocem tego "zgorszenia" jest moje zainteresowanie liturgią w formie przedsoborowej.
Cytat: spanish inquisition w Października 13, 2009, 11:05:49 amŻe żyję w nieustannym zgorszeniu bo akceptuję mszę w ZFRR? Nie wiem czy zyje Pan "w nieustannym zgorszeniu". Zyje Pan w nieustannym zagrozeniu zgorszeniem.CytujW takim razie ciekawe, że owocem tego "zgorszenia" jest moje zainteresowanie liturgią w formie przedsoborowej.Skad Pan wie czego owocem jest Pana zainteresowanie KRR? Moze jest owocem laski MIMO zycia w warunkach gorszacych?Jesli ktos sie wychowuje w bezboznej rodzinie i nagle odkryje wiare i przylgnie do Boga calym sercem, to bedzie Pan twierdzil, ze jest to owocem wychowania?
Nie twierdze, ze na kazdego NOM wplywa w taki sposob, ze wyznaje inna wiare. Byc moze sa ludzie mocno uformowani w doktrynie i NOM ich nie zgorszy. Osoby starsze, uformowane w normalniejszych czasach.Nie umiem wytlumaczyc co takiego jest w nowym rycie co to sprawia - nie jestem liturgista ani teologiem. Ale nie potrzebuje byc teologiem by wiedziec, ze dzis wierze inaczej niz wierzylam niegdys.
Nie wiem, jeśli jest łaską, to dziękuję Bogu za tę łaskę. A jeśli jest owocem wychowania w poszanowaniu Tradycji, to dziękuję także moim rodzicom.
Myślę że nawzajem znamy swoje argumenty i nikt tu nikogo niczym nie zaskoczy. Zupełnie wystarczyłoby zrozumienie zastanej sytuacji i uszanowanie mojego stanowiska.
Nawiasem mówiąc - ciekaw jestem, czy są Państwo równie zdeterminowani w "nawracaniu" hierarchów posoborowego Kościoła Katolickiego, którzy tkwią w tych wszystkich strasznych "herezjach" i pociągają za sobią wiernych? Czy tylko wyładowują się Państwo na tych jednostkach, które poszukując tradycyjnej liturgii docierają do Państwa hermetycznych środowisk i spotykają ich właśnie takie "serdeczności"? Nie dziwię się, że po takich doświadczeniach ludzie wrzucają "tradsów" do jednego worka z sedekwakantystami.
Podam Panu jako przykład mojego kumpla z Bolesławca, który znnay był dobrze swojemu proboszczowi normalnie bywał w kościele jako chłopiec krótko służył. poszedł połtora roku temu do proboszcza spytał o stara msze i nie było kłopotu, przyjechali ministranci z Wrocławia, ksiądz Grzegorz odprawił, gdyby go nie widział w kościele nie znał to o czym mógłby pogadac- chociażby dlatego warto- ale Pan pewnie niechodzeniem na Nom zdobył wieksze osiągi dla popularyzacji sprawy domyślam się...
Powtórzę odpowiedź, bo widzę, że Moderacja usunęła:Zmiana w Bolesławcu jest dobra, ale takimi kroczkami tysiąc lat będziemy wracali do normalności. Zadecyduje to czy papież zechce użyć broni, jaką jest Bractwo. Trzeba robić wszystko, by ta broń była jak najmocniejsza.
Rozumiem Pana stanowisko i rozumiem tez, bardzo egoistycznie, bo przez pryzmat wlasnych doswiadczen, ze nie zmieni go Pan, dopoki nie zacznie Pan dostrzegac mankamentow we wlasnej wierze i falszywych nalecialosci pochodzacych z NOM. Szanuje to i nie oczekuje, ze z dnia na dzien Pan zrozumie. Poki co, jest Pan swiecie przekonany ze takich nalecialosci nie ma: "wobec świadomości różnic pomiędzy obiema formami uważam, że jestem przygotowany do tego, aby z NOMu - brzydko mówiąc - wyłowić esencję treści".
umiejętności (łasce?) krytykowania NOMu i będę z pokorą znosił z Państwa strony posądzenia o modernistyczne sympatie, całkowitą identyfikację z posoborowym rytem itp.
Panie Zygmuncie to uważa Pan, że np. mieszkańcy diecezji warmińskiej wogól nie powinni chodzić do kościoła?. Przecież to nie ich wina, że nie ma tam KRR.Ja już niechodzonie do kościoła przed laty przerabiałem. Zresztą przeoraty Bractwa w Polsce też nie pękają w szwach. Kryzys wiary postepuje w Polsce.
Uważam, niechodzenie na NOM za błąd. Ja mam dobrą sytuację, zę mogę chodzić na KRR w każdą niedzielę i święta. Natomiast w dzień powszedni, gdy nie ma celebracji KRR to chodzę na NOM. Np. NOM o 6 rano w Bazylice św. Krzyża w Warszawie jest celebrowany według rubryk mszału Pawła VI.