Tylko wspomnieć termin "ortodoksja", "bractwo", "Spustoszona winnica", "ks. Karol" lub coś podobnego - płachta na byka dla niektórych...
..... a właściwie powinienem zatytułować ten wątek - "Nasze rodziny".Zdaję sobie sprawę, że w/w watek dotyczy w pewnym sensie naszej sfery prywatności i nie liczę na wielki odzew. Interesuje mnie kwestia w jakiej mierze nasze poglądy w sprawach wiary i Kościoła podzielają nasi członkowie rodzin - rodzice, żony i mężowie, rodzeństwo i najbliżsi. Odważę się na szczerość i podzielę się z Państwem wiadomością, że w moim przypadku - żona, tak - wierząca, jednak w sprawach nas interesujących absolutnie obojętna, praktykująca w zależności od duchowej koniunktury na zasadzie jak trwoga to do Boga. Syn - też jakoś ostatnio w wierze "wyletniał" i przejmuje postawę mamy choć to absolwent liceum katolickiego. Rodzeństwa nie posiadam. Rodzice dawno pomarli. Reszta otoczenia - mierne zainteresowanie. Czuję się trochę osamotniony. A wy drodzy przyjaciele?
"samotnosc wierzacego", niz "samotnosc tradycjonalisty".
W zderzeniu ze światem wrogim Kościołowi nasza sytuacja jest i tak o niebo lepsza od aktywistów soboruchowych. Nasze radykalne wypowiedzi są dla niewierzących bardzo interesujące. Ciekawi ich krytyka posoborowia i odcięcie się od sabacików lednicowych. Przecież to te sabaciki są współczesną figurą Kościoła dla letniaków i ateistów. Czują szacunek dla wiedzy i racjonalnej (rzymskiej) analizy. Z soborowiem niby wojny nikt nie prowadzi ale też szacunku specjalnego nie żywi.
Nie mam zamiaru rezygnować z zaangażowania w Tradycję i Mszę bo to dla mnie najważniejsza rzecz ani też nikogo zmuszać. Co tu począć? Chyba lepiej być samotnym dla Chrystusa i Kościoła niz otoczonym ludzmi dla świata.