Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 20, 2024, 00:23:16 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231948 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Samotnośc tradycjonalisty.
« poprzedni następny »
Strony: [1] 2 3 4 Drukuj
Autor Wątek: Samotnośc tradycjonalisty.  (Przeczytany 8884 razy)
Fidelis
Gość
« dnia: Września 27, 2009, 23:19:33 pm »

..... a właściwie powinienem zatytułować ten wątek - "Nasze rodziny".

Zdaję sobie sprawę, że w/w watek dotyczy w pewnym sensie naszej sfery prywatności i nie liczę na wielki odzew.
Interesuje mnie kwestia w jakiej mierze nasze poglądy w sprawach wiary i Kościoła podzielają nasi członkowie rodzin - rodzice, żony i mężowie, rodzeństwo i najbliżsi.
Odważę się na szczerość i podzielę się z Państwem wiadomością, że w moim przypadku - żona, tak - wierząca, jednak w sprawach nas interesujących absolutnie obojętna, praktykująca w zależności od duchowej koniunktury na zasadzie jak trwoga to do Boga. Syn - też jakoś ostatnio w wierze "wyletniał" i przejmuje postawę mamy choć to absolwent liceum katolickiego. Rodzeństwa nie posiadam. Rodzice dawno pomarli.  Reszta otoczenia - mierne zainteresowanie.
Czuję się trochę osamotniony. A wy drodzy przyjaciele?
Zapisane
Jacques
bywalec
**
Wiadomości: 61

« Odpowiedz #1 dnia: Września 28, 2009, 00:02:03 am »

Tak, całkowicie się z Panem zgadzam Panie Fidelisie, mam bardzo podobne odczucia.
Wszelkie próby rozmowy na podobne tematy z bliższą czy dalszą rodziną, zakończyły się jak dotąd  całkowitym fiaskiem, może z wyjątkiem mojego brata, który jest jednak dość daleko w tej chwili od Kościoła, ale wydaje mi się jeszcze najlepiej rozumie sytuację. Czasami z zewnątrz widać więcej i lepiej. Żona? Lepiej nie mówić ;) No cóż, nadzieje pozostaje  pokładać w trzyletnim synku, zobaczymy  :)
Zapisane
Andris krokodyl różańcowy
aktywista
*****
Wiadomości: 1371


« Odpowiedz #2 dnia: Września 28, 2009, 07:59:25 am »

Tylko wspomnieć termin "ortodoksja", "bractwo", "Spustoszona winnica", "ks. Karol" lub coś podobnego - płachta na byka dla niektórych...

--edit--
Poniższe terminy Pana Wiedholda zaliczają się do "lub coś podobnego" i też są płachtą na byka.
« Ostatnia zmiana: Września 30, 2009, 10:55:23 am wysłana przez Andris Inkvizitors » Zapisane
Początkowo zamierzaliśmy nie odpisywać na Pański list, ale ponieważ Pan nalega, pragniemy poinformować, że nie odpowiemy na zadane pytanie.
Wiedhold
rezydent
****
Wiadomości: 320


« Odpowiedz #3 dnia: Września 28, 2009, 08:29:06 am »

Tylko wspomnieć termin "ortodoksja", "bractwo", "Spustoszona winnica", "ks. Karol" lub coś podobnego - płachta na byka dla niektórych...

Dlatego może lepiej wspominać: "reforma reformy", "Summorum Pontificum", "Duch Liturgii", "Benedykt XVI".
Zapisane
PTRF
aktywista
*****
Wiadomości: 2129


« Odpowiedz #4 dnia: Września 28, 2009, 08:35:48 am »

Właśnie... płachta na byka. I posądzenie o przynależność do sekty.
Zastanawiające jest to, że kiedyś to kobiety (matki, żony) były tymi osobami, które najbardziej dbają o religijne życie rodziny. Teraz jest różnie, nie uogólniam, ale... Wystarczy na przykład zobaczyć statystyki forum - stosunek ilości mężczyzn do kobiet. Proszę nie pomyśleć tylko, że uważam zarejestrowanie na Forum Krzyż za wyłączny wskaźnik zainteresowania wiarą.
A w rodzinach - cóż... Większość kryzysu w Kościele nie zauważa, choć akurat w mojej najbliższej rodzinie tak nie jest. Mam dwóch braci i obaj są na tym forum. Moja żona obojętna też raczej nie jest.
 Ale w dalszej rodzinie, i mojej, i żony, są zarówno "letni Katolicy", jak i apostaci, heretycy, działacze (-czki raczej) tzw. "Odnowy..." i, niestety, "wojujący ateiści". Pełny "przegląd". A w jakimkolwiek stopniu zainteresowanych Tradycją i pragnących ją poznać - naprawdę nie ma. Przykro to stwierdzić, ale to nas traktuje się jak dziwaków, nawet nie heretyków, bo słowo to dawno wyszło już z użycia.
 A Papież ? No cóż, obecny Papież nie jest jakoś autorytetem. Ale co w tym dziwnego, skoro w kościelnych kazaniach, w TV, a przede wszystkim w świadomości "ludu", ciągle papieżem jest Jan Paweł II.
Zapisane
"Kto tradycji nie szanuje
 Niech nas w dupę pocałuje"
/kawaleryjskie/
Józef
rezydent
****
Wiadomości: 347


« Odpowiedz #5 dnia: Września 28, 2009, 08:40:45 am »

..... a właściwie powinienem zatytułować ten wątek - "Nasze rodziny".

Zdaję sobie sprawę, że w/w watek dotyczy w pewnym sensie naszej sfery prywatności i nie liczę na wielki odzew.
Interesuje mnie kwestia w jakiej mierze nasze poglądy w sprawach wiary i Kościoła podzielają nasi członkowie rodzin - rodzice, żony i mężowie, rodzeństwo i najbliżsi.
Odważę się na szczerość i podzielę się z Państwem wiadomością, że w moim przypadku - żona, tak - wierząca, jednak w sprawach nas interesujących absolutnie obojętna, praktykująca w zależności od duchowej koniunktury na zasadzie jak trwoga to do Boga. Syn - też jakoś ostatnio w wierze "wyletniał" i przejmuje postawę mamy choć to absolwent liceum katolickiego. Rodzeństwa nie posiadam. Rodzice dawno pomarli.  Reszta otoczenia - mierne zainteresowanie.
Czuję się trochę osamotniony. A wy drodzy przyjaciele?

Nie jest Pan w swoich odczuciach osamotniony. Coś za coś.Nie zawsze mamy zrozumienie u najbliższych. Żonę mam wierzącą ale po ludowemu, czyli dla niej kościół to ten co zawsze do niego chodziła i nie ważne co jest sprawowane i jak.Pełne zrozumienie u syna,częściowe u córki i absolutny brak u żony i mojej matki oraz pozostałej rodziny.Syn jest ministrantem i już oznajmił proboszczowi że bywa u ,,lefebrystów". Wiem że ta nazwa jest przez tradycjonalistów lekko obraźliwa, ale proszę o zrozumienie z powodu potoczności tego określenia.Radzę sobie tak,że od czasu do czasu bywam w Przeoracie a poza tym daję świadectwo innym jak i mój syn.Proboszcz zareagował że tak powiem ze zrozumieniem ale nie obeszło się bez oklepanych ostrzeżeń do syna.
W przeoracie jest dużo archiwalnych i tanich numerów ,,Zawsze Wierni" z tekstami aktualnymi i dzisiaj. Pieniędzy człowiek ma ile ma alen ie przechodzę obojętnie tylko biorę czytam sam i posyłam każdemu kto się nawinie. Ostatnio nawet kościelnemu z mojej parafii z którym jestem na Ty.Ktoś powie że to kropla w morzu potrzeb, ale na razie mogę tylko tyle.Najlepszym przykładem Katolika nie jestem dlatego nie mam wielkich sukcesów, ale może kiedyś coś wykiełkuje.
Zapisane
Ze śpiącym gada. który mądrość mówi głupiemu
Murka
aktywista
*****
Wiadomości: 1289


« Odpowiedz #6 dnia: Września 28, 2009, 08:58:38 am »

Ja mam wielkiego sojusznika w Mamie. Reszta rodziny nie czyni mi zadnych problemow. Czasem nawet pytaja mnie o rozne teologiczne wyjasnienia.
Wsrod bliskich rowniez wszyscy wiedza i nikt nie potepia (ci, co potepiali, dawno poszli w odstawke). Ludzie respektuja moja wiare i moj sposob praktykowania jej, nie namawiaja do zlego, nie wydziwiaja, zadaja pytania, interesuja sie, czasem dziela sie jakas refleksja na temat nowinek w Kosciele i prosza o opinie z punktu widzenia tradycjonalizmu.
Nie mialam tez nigdy zadnych klopotow w parafii, az do zmiany ekipy.
Generalnie - nie jest zle.
Powiedzialabym raczej, ze od czasu odejscia od parafii bardziej doskwiera mi "samotnosc wierzacego", niz "samotnosc tradycjonalisty".
Zapisane
Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.
jedam
uczestnik
***
Wiadomości: 136

« Odpowiedz #7 dnia: Września 28, 2009, 09:53:51 am »

Ten temat idelanie trafił w moje ostatnie przemyślenia. Samotność to moje drugie imię. Ani pośród rodziców, rodzeństwa ani pośród większości znajomych nikt nie rozumie o co mi chodzi. A ja tu wydziwiam z łaciną , ornatami, jakąś starą Mszą, lefebrami. Przecież można normalnie do parafii chodzić i wrócić spokojnie na obiadek i spędzić jak miliony Polaków niedzielę przed telewizorem. O ile rodzina przywyczaiła się że znikam na całe niedziele (obiad w niedziele jadam srednio raz na 2,3 m-ce) a znajomi traktują to jako dziwactwo które mogą zaakceptować problem pojawia się gdy człowiek poznaje osobę z którą chcę tworzyć związek. Zwłaszcza gdy ta osoba albo jest obojętna religijnie albo jest z obozu przeciwnego. Już przerabiałem wariant drugi, teraz przerabiam pierwszy. Wtedy pojawiają się problemy. Z drugiej strony nie mam zamiaru rezygnować z zaangażowania w Tradycję i Mszę bo to dla mnie najważniejsza rzecz ani też nikogo zmuszać. Co tu począć? Chyba lepiej być samotnym dla Chrystusa i Kościoła niz otoczonym ludzmi dla świata.
Zapisane
ececylia
aktywista
*****
Wiadomości: 591


« Odpowiedz #8 dnia: Września 28, 2009, 10:10:26 am »

W mojej najbliższej rodzinie wszyscy jesteśmy uzależnieni od MT. W dalszej może nie występuje entuzjazm ale nie krytykują, czasem pojawią się na Mszy Św. jak zamawiam intencję za zmarłych rodziców. Sistra, która nie mieszka w tym samym mieście zawsze z nami chodzi kiedy nas odwiedza. Kilka zaprzyjaźnionych osób też się uzależniło, chociaż chciałabym żeby było ich znacznie więcej.
Ponieważ jestem osobą nie pracującą zawodowo i moja praca polega na wychowaniu dzieci, dbaniu o męża i o dom, mam czas, żeby zadbać o życie religijne najbliższych. Dużo czytam a potem podrzucam temat do dyskusji lub zachęcam do czytania, mam czas na spokojną modlitwę.
Zapisane
"Kochaj grzesznika nie jako grzesznika, ale jako człowieka. Jeśli kochasz chorego, prześladujesz chorobę, bo jeśli oszczędzasz chorobę, nie kochasz chorego." św. Augustyn
Thomas
Gość
« Odpowiedz #9 dnia: Września 28, 2009, 11:23:35 am »

Nie jestem fanem wątków "AA" ;) ale powiem krótko. W moim otoczeniu nikogo specjalnie nie interesuje kwestia: tridentina/nom. Owszem, pojedynczym osobom związanym z ruchawkami gotuje się pod przykrywką ale zaciskają grzecznie zęby. Z biegiem czasu, przeczytanych pozycji, przedsoborowy beton wiąże coraz mocniej. Brakuje mi na pewno zorganizowanego (parafia) środowiska tradycyjnego. Przyjemnie by było porozmawiać o dzieciach, wypiekach i szkole.
Wybieram się do kancelarii parafialnej po kwitek - zgoda na I Komunię poza parafią -. No to wtedy będę miał co napisać...
Cytuj
"samotnosc wierzacego", niz "samotnosc tradycjonalisty".
b. trafna uwaga. Myślę, że wszyscy czujemy bardziej "samotność wierzącego" niż tradycjonalisty. Znajoma Luteranka mówi mi: "w naszym kraju nie mogę publicznie powiedzieć, że wierzę Chrystusowi, bo zostanę zakwalifikowana jako czubek".
W zderzeniu ze światem wrogim Kościołowi nasza sytuacja jest i tak o niebo lepsza od aktywistów soboruchowych. Nasze radykalne wypowiedzi są dla niewierzących bardzo interesujące. Ciekawi ich krytyka posoborowia i odcięcie się od sabacików lednicowych. Przecież to te sabaciki są współczesną figurą Kościoła dla letniaków i ateistów. Czują szacunek dla wiedzy i racjonalnej (rzymskiej) analizy. Z soborowiem niby wojny nikt nie prowadzi ale też szacunku specjalnego nie żywi.
Zapisane
Gregorius
uczestnik
***
Wiadomości: 199


« Odpowiedz #10 dnia: Września 28, 2009, 11:40:22 am »

..... a właściwie powinienem zatytułować ten wątek - "Nasze rodziny".

Zdaję sobie sprawę, że w/w watek dotyczy w pewnym sensie naszej sfery prywatności i nie liczę na wielki odzew.
Interesuje mnie kwestia w jakiej mierze nasze poglądy w sprawach wiary i Kościoła podzielają nasi członkowie rodzin - rodzice, żony i mężowie, rodzeństwo i najbliżsi.
Odważę się na szczerość i podzielę się z Państwem wiadomością, że w moim przypadku - żona, tak - wierząca, jednak w sprawach nas interesujących absolutnie obojętna, praktykująca w zależności od duchowej koniunktury na zasadzie jak trwoga to do Boga. Syn - też jakoś ostatnio w wierze "wyletniał" i przejmuje postawę mamy choć to absolwent liceum katolickiego. Rodzeństwa nie posiadam. Rodzice dawno pomarli.  Reszta otoczenia - mierne zainteresowanie.
Czuję się trochę osamotniony. A wy drodzy przyjaciele?
Podbijam. Żonę mam pobożną,  prezentuje raczej "katolicyzm kremówkowy",  do formy a przede wszystkim (co dla mnie ważniejsze) do tradycyjnej doktryny przekonać nie potrafię. Rodziców i brata raczej przekonałem i przekabaciłem na "tradycjonalizm".
Zapisane
Krusejder
aktywista
*****
Wiadomości: 6651


to the power and the glory raise your glasses high

mój blog
« Odpowiedz #11 dnia: Września 28, 2009, 12:17:03 pm »

Akurat osób wypowiadających się w wątku to nie dotyczy, więc napiszę uwagę ogólną:

Wielokroć spotkałem się z tem, że tacy "samotni tradycjonaliści" wypowiadali różne bardzo surowe uwagi względem konwenansów, jakie powinny przestrzegać wszyscy tradycjonaliści: ubiory dla mężczyzn, dla kobiet, mantylki, praktyki religijne itp itd.

Wskazywali, że ci, którzy do ich reguł się nie stosują, są jakimis gorszymi katolikami. A własnych rodzin nie byli w stanie skłonić do przestrzegania jakichkolwiek zasad religijnych ... Ani zwłaszcza do choćby takiego "letniego tradycjonalizmu"
Zapisane
zapraszam na mój blog: http://przedsoborowy.blogspot.com/ ostatni wpis z dnia 20 IX 2022
Nathanael
Gość
« Odpowiedz #12 dnia: Września 28, 2009, 12:18:46 pm »

W oczach mojej najbliższej rodziny "opuściłem się", bo nie chodzę na Mszę do kościoła parafialnego, że w sekcie jakiejś jestem, że jednak "polska Msza, to polska Msza". Generalnie brak zrozumienia, choć mamie ostatnio podrzucam co ciekawsze książki, czy artykuły - czasami coś przeczyta :)
Zapisane
Murka
aktywista
*****
Wiadomości: 1289


« Odpowiedz #13 dnia: Września 28, 2009, 12:22:43 pm »

W zderzeniu ze światem wrogim Kościołowi nasza sytuacja jest i tak o niebo lepsza od aktywistów soboruchowych. Nasze radykalne wypowiedzi są dla niewierzących bardzo interesujące. Ciekawi ich krytyka posoborowia i odcięcie się od sabacików lednicowych. Przecież to te sabaciki są współczesną figurą Kościoła dla letniaków i ateistów. Czują szacunek dla wiedzy i racjonalnej (rzymskiej) analizy. Z soborowiem niby wojny nikt nie prowadzi ale też szacunku specjalnego nie żywi.

Mam bardzo podobne spostrzezenia.

Pare dni temu jestem u znajomych, w tle telewizja. Jakas tam durna debata o roli kobiet w swiecie, czy cos podobnego. Nagle kumpel wskazuje mi jedna z gosci programu, i mowi "widzisz, to radykalna katoliczka". Powiedzial to w dobrej wierze, wiedzac ze jestem katolikiem. Odpowiadam mu, ze bardzo wystrzegam sie wspolczesnych francuskich "radykalnych katolikow", zwlaszcza tych zapraszanych do publicznych debat. Kumpel wytrzeszcza oczy, wiec tlumacze, ze wiekszosc z nich to posoborowi uzurpatorzy i najemnicy rozpirzajacy Kosciol od wewnatrz, walczacy z doktryna i Tradycja innowiercy. Kolega patrzy na mnie troche sceptycznie, a w dwie minuty pozniej "radykalnie katolicka" pani polityk wyglasza kwestie w stylu "Bardzo szanuje pania Veil, bylo dla mnie wielkim zaszczytem spotkac sie z nia i wysluchac jej opinii nt. aborcji", i kolega mowi "acha, juz rozumiem". (Simone Veil, jesli ktos jej nie zna, to feministka i autorka prawa dopuszczajacego aborcje we Francji.)

Dalo to pretekst do gremialnej dyskusji, a konstatacja kolegi byla m/w taka, ze dotad myslal, iz obluda, lawiranctwo i nieokreslonosc jest nieodlaczna cecha katolicyzmu, gdy tymczasem okazuje sie, ze niektorzy reprezentanci Kosciola, chocby i w sutannach, niekoniecznie wyznaja katolicyzm.

Dla nas moze to i truizm, ale dla ludzi z zewnatrz, zwlaszcza niewierzacych - nie. Oni rozumuja prosto - Kosciol to dla nich instytucja czysto ludzka, czyli jest taka, jak ludzie, ktorzy ja reprezentuja. Nie biora pod uwage niezgodnosci postawy tych ludzi z doktryna Kosciola, bo tej doktryny nie znaja. Tym samym posoborowe idiotyzmy stanowia dla nich wizytowke Kosciola. Ludzie karmieni sa mitami przez telewizje i inne media, nie maja bladego pojecia ani o tym czym jest Kosciol, ani o tym czym jest jego doktryna. Oceniaja go czysto po ludzku, stawiajac w rankingu partii politycznych czy jakichs stowarzyszen spolecznych. Takim ludziom trzeba tlumaczyc, ze Kosciol to jednak cos innego niz banda zlodziei, ktora go zaatakowala od wewnatrz. No i trzeba obalac mity.
Zapisane
Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.
Jacek S.
rezydent
****
Wiadomości: 319

« Odpowiedz #14 dnia: Września 28, 2009, 12:26:40 pm »

W najbliższej rodzinie moje zainteresowanie tradycyjną liturgią jest traktowane jako niegroźne hobby. Co najwyżej czasem zapytają, czy nie szkoda mi wydawać pieniądze na kupowane namiętnie książki o tematyce religijnej. Na uczelni raczej nie apostołowałem, nieliczne osoby które wiedziały o moim zamiłowaniu do dawnego rytu traktowały to raczej obojętnie.  Potencjalne kandydatki na towarzyszkę życia ;) podchodziły do sprawy różnie. Co ciekawe, te obojętne religijnie bardziej życzliwie niż zaangażowane w posoborowe ruchy. Od dziewczyny będącej w OwDŚ dowiedziałem się, że jestem sekciarzem-faryzeuszem, któremu pycha nie pozwala otworzyć się na Miłość...
Nie mam zamiaru rezygnować z zaangażowania w Tradycję i Mszę bo to dla mnie najważniejsza rzecz ani też nikogo zmuszać. Co tu począć? Chyba lepiej być samotnym dla Chrystusa i Kościoła niz otoczonym ludzmi dla świata.
Pod tym zdaniem pana Jedama podpisuję się dwoma rękami.
Zapisane
Msza tradycyjna TAK, tradycjonaliści NIE.

Miłośnik dobrej liturgii (starej i nowej), wierzący w hermeneutykę ciągłości i reformę reformy.
Strony: [1] 2 3 4 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Samotnośc tradycjonalisty. « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!