Określenia "niebo" i "piekło" są metaforami rzeczywistości duchowych w nas, nie zaś określeniami miejsca, do którego trafimy po śmierci. Metafora nieba oznacza bycie w bliskości z Bogiem, czyli zbawienie, piekło zaś oznacza postawienie w naszym życiu granicy Bogu, poza którą nie chcemy Go wpuszczać. W tym sensie piekło jest osobistą enklawą bez Boga (ten wątek rozwija Wacław Hryniewicz w "Chrześcijaństwie nadziei"). Obydwie te rzeczywistości wciąż towarzyszą chrześcijaninowi i zmaganie między nimi jest drogą rozwoju wiary i polem osobistej walki duchowej (wychodzenia z samotności ku wspólnocie), co niekiedy bywa nazywane "współpracą z łaską Bożą".W tym sensie możemy powiedzieć, że wolą Boga wobec nas wszystkich jest zbawienie (niebo), rozumiane, jako bycie w bliskości z nami. Ale to zaproszenie do bliskości oczekuje przyjęcia - i tu trafia na konkretne losy ludzkie i na konkretną wolność, która ma możliwość zaproszenie to również odrzucić, ustanawiając w ten sposób granice osobistego piekła, bo o ile niebo jest wspólne, to piekło może być tylko osobiste.
http://www.fronda.pl/a/92-letni-jezuita-na-mszy-celebrowanej-przez-kobiete-zakon-zabronil-mu-opuszczania-miejscowosci-bez-zgody-przelozonych,24371.html
Sutann u jezuitów nie uświadczysz, ale inne stroje - bliższe prawdzie już tak