Nie wszystko jest karą za grzechy. Czy tradycjonaliści są w stanie to zrozumieć?
Są przecież ludzie, którzy przeżyli traumę (samobójczą śmierć bliskiej osoby, zbiorowy gwałt, utracili dorobek całego życia, itp...), nie każdy ma tak potężną wiarę, by od razu przenieść traumę w wymiar duchowy, to cierpienie kotłuje się w psychice przybierając drapieżne formy depresji.
Ciekawi mnie czym tłumaczyć fakt, ze są ludzie (jednostki psychiczne), które pomimo /.../
Jak już powiedziałem nie wszystko jest karą Bożą. To że kiedyś tak myślano nie znaczy że teraz takie myślenie jest powszechne.
(...) otóż, czy nam się to podoba czy nie, każdy z nas jest jednością cielesno-psychiczno-duchową. Chore ciało obarcza psychikę i wpływa na ducha, chora psychika obciąża ciało i zaburza sferę duchową, a chory duch zatruwa psychikę i sferę somatyczną.
Czy ktoś potrafi odpowiedzieć, jak się ma rozpacz do depresji?
Mnie laikowi wydaje się to oczywiste; rozpacz jest naturalnym, przejściowym stanem naszej psychiki, depresja jest chorobą.
Rozpacz nie jest stanem naturalnym. Slowo "rozpacz" w jezyku teologii znaczy utrata nadziei. Utrata nadziei, podobnie jak utrata dwoch pozostalych cnot boskich, czyli wiary badz milosci, to najgorsze co sie moze czlowiekowi zdarzyc. Czlowiek staje sie bezbronny wobec wszelkich przeciwnosci.[/i]
1. Depresja (powiedziałbym klasyczna) jako obniżenie (zmniejszenie poziomu) życia uczuciowego (zmniejszenie intensywności tak dobrych jak i złych uczuć). Ja w tej depresji byłem raz, gdy lekarz przepisał mi lekarstwo, które miało "skutki uboczne". Tak rzadko się zdarzały, że lekarz olał wywiad medyczny i przepisał. Ja jej (depresji) nie rozpoznałem. To żona powiedziała: "... masz depresję!". Pamiętam, że rzeczywiście miałem mało uczuć (czy tak ma psychopata?) w sobie, ale za to myśl! Myśl była ostra i krystaliczna. Nawet po prawie 10-latach ten charakter myśli pamiętam. Taka depresja nie ma nic wspólnego ze smutkiem, żalem czy rozpaczą.
Wielkie tajemnice kryje ta nasza mózgownica.
Znana mi, jak wspomniałem, osoba dotknięta depresją wcale nie utraciła wiary i miłości, przeciwnie - modliła się żarliwie i gorąco, aczkolwiek bezmyślnie, ale to coś, ten czarno-biały smutny świat w niej siedział, wprost fizycznie. Towarzyszyło temu również ogólne otępienie, inercja, obojętność na wszystko i ciągły tekst; "zróbcie ze mną coś".
Był to stan nienaturalny. (Dlatego rozpacz nazwałem naturalnym.)