Ja doprawdy nie rozumiem skąd Pan wyciąga takie wnioski i w dodatku "podpiera się" erystycznym argumentem w postaci wytłuszczonej powyżej....Chyba, że oczywiście Pan uznaje współżycie małżeńskie za grzech... ale to już jest inna kategoria sprawy...w dodatku bardzo "charakterystyczna" dla wielu "ludzi Zachodu"...
1 - Współżycie małżeńskie grzechem nie jest. Grzechem jest współzycie (takze małżeńskie) osób związanych do wstrzemięźliwości seksualnej2 - poniższe nie jest chwytem erystycznym, tylko konkluzją. Albo uznajemy doktrynę (pozadogmatyczną) Kościoła za zbiór luźnych regułek, na dodatek nie powiązanych ze sobą, albo wyciągniemy wnioski analityczne. Nie znam innej teorii która tłumaczyła by kan 3 soboru nicejskiego, kanony synodów w Elwirze, Ancyrze, a nawet Laodycei i "pod Kopułą" - poza tym - że celibat/wstrzemięźliwość kapłańska była w Kościele od początku obowiązująca. I tak naprawdę jest to jedna z najgłówniejszych przeszkód powrotu do jedności schizmatyków wschodnich - boją się takiego nakazu, bo wiedzą, że to Kościół zachodni a nie oni - pozostał wierny Tradycyjnemu nauczaniu odnośnie wstrzemięźliwości kapłańskiej...
Cóż za oryginalna konstrukcja logiczna. Kanon III Soboru Nicejskiego w ogóle nie wspomina o żonach kapłanów, które w owym czasie były na Zachodzie standardem.
Synody w Elwirze, Ancyrze etc można uznać w najlepszym razie za lokalne przedsięwzięcia wprowadzające zrodzoną wraz z powstaniem i rozwojem wspólnot monastycznych dyscyplinę celibatu, która nota bene i tak nie była w Kościele powszechną praktyką ani tym bardziej narzuconym odgórnie obowiązkiem - powiedzmy były to "pierwsze próby" jego narzucenia, całkowicie nieudane w praktyce zresztą.
Jest faktem, bezspornym, że dziewictwo panien, czystość wdów, sam celibat był zawsze bardzo wysoko ceniony i szanowany, nie był jednak nigdzie praktyką obowiązkową ( co potwierdza wielu historyków Kościoła - "przedsoborowych zresztą" - w Polsce najbardziej znany choćby X. Umiński, który jest moim zdaniem wolny od ideologizowania faktów i bardzo obiektywny zresztą ). Wywodzi się zresztą ze Wschodu, gdzie powstawały pierwsze monastyczne grupy. Wcześniej był oczywiście praktykowany od czasów apostolskich lecz DOBROWOLNIE...podobnie jak "wstrzemięźliwość"...
Dodam że Pana argument odnośnie tego , by celibat był rzekomo "jedną z najgłówniejszych przeszkód powrotu do jedności schizmatyków wschodnich" jest całkowicie chybiony, w świetle faktu, że z 23 - 24 ( jeden z nich nie jest "wschodni" ) autonomicznych Kościołów Wschodnich połączonych obecnie z Rzymem, jedynie trzy z nich stosują dyscyplinę zachodnią w sprawie celibatu mianowicie: syryjski, sylomalankarski oraz etiopski ( nie mylić z koptyjskim ).. Zatem kwestia ta przeszkodą żadną być nie może, no chyba, że Wschód będzie się obawiał tendencji narzucenia mu siłą takich rozwiązań przez fanatyków "zachodniej aberracji".... czasem się zastanawiam czy nie są to obawy uzasadnione.
- "żony kapłanów" to niewątpliwie kobiety - i o nich ten kanon mówi,
O Ormian wstrzemięźliwość obowiązuje przez 40 dni przed sprawowaniem Boskiej Liturgji.Kiedyś pewien prałat Ormiański bardzo bruździł biskupowi, krytykował, szeptał, montował koalicję. A miał młodą i przystojną żonkę. Jako, że byś świeżo po ślubie, nie znajdował się na liście do celebracji. Jednak kiedy na Objawienie Pańskie z czymś mocniejszym przeciw biskupowi wyskoczył, ten zawyrokował:-Xięże! od dziś sprawujecie Boską Służbę codziennie!-Och...-Do Bożego Narodzenia!-...
- Ela sto razy powtarzalem, ze jak ja przewodnicze to ty zajmujesz sie dzieciakami- zobaczymy czy upilnujesz urwisa gdy bede z Magda przewodniczyc