Przed wojną żadnych tzw ,,ruchów kościelnych" nie było i jakoś ludzie narzekali. A w każdym ruchu z biegiem lat dochodzi do wypaczeń, a nawet herezji. Historia mariawitów to pokazała. Najpierw było zgromadzenie katolckie związane z bł. Honoratem Kożmińskim. Potem na początku XX wieku zaczęły się problemy, które doprowadziły do wydania ekskomuniki Marii Franciszki Kozłowskiej i jej zwolenników. I powstania odrębnego wyznania. Generalnie jestem bardzo ostrożny także w sprawie objawień prywatnych.
Zgadzam się w 100%. Kim są ludzie, którym nie wystarczy jeden święty powszechny Kościoł Katolicki? Moim zdaniem duchowymi rozbitkami XXI wieku, którzy poszukują czegoś nowego, ciągle mocniejszych bodźców. Czują się niezaspokojeni siedząc gdzieś tam w ciemnej ławce, bo w swoim mniemaniu są lepsi i bardziej święci niż cały ten "motłoch", który przychodzi do kościoła. Może to niespełnione powołania do stanu duchownego, a może chorobliwe ambicje, przeniesione żywcem z pola rywalizacji zawodowej. Opisywani osobnicy muszą stać bliżej ołtarza, przyjmować Komunię inaczej, bo są bardziej pobożni, wreszcie - zdobywać nowe stopnie w wymyślonej hierarchii. To prowadzi do różnych wypaczeń ocierających się o powszechne kapłaństwo, nie mówiąc już o naruszeniu sfery sacrum (prezbiterium), co ma miejsce notorycznie. Nie uogólniam, na pewno wśród członków ruchów kościelnych są też ludzie święci i pokorni, ale na naszych oczach okazuje się, że drogi tych wspólnot często nie są "Prawdą i Życiem"... bo pokusa popadnięcia w pychę jest tam dużo większa niż w życiu parafii. Dlatego wg. mnie dobrą alternatywą są grupy przyparafialne, w których ludzie spotykają się, by zaspokoić potrzeby społeczne, często modlą się wspólnie, ale publicznie i bez żadnej dodatkowej doktryny, nic ponad to, co głosi Święty Kośćiół Rzymski i tam nie ma miejsca na żadne herezje. Niestety często duszpasterze wiecej uwagi poświęcają "charyzmatycznym" świeckim jednostkom, niż "babciom, klepiącym różaniec", bo to pierwsze bardziej spektakularne i "ynteligentne"... w ten sposób niepostrzeżenie hodują sobie pod bokiem stado prawdziwych wilków, które kiedyś może rozbić powierzoną im owczarnię. Aby zrozumieć nasze miejsce w Kościele potrzebna jest pokora. A miejsce to jest tak skromne, jak jednej małej kropli w wielkim oceanie, bez którego kropla sama przetrwać nie zdoła.