Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 20, 2024, 05:44:59 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231949 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli
« poprzedni następny »
Strony: 1 2 [3] 4 Drukuj
Autor Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli  (Przeczytany 10470 razy)
cabbage
aktywista
*****
Wiadomości: 2637


« Odpowiedz #30 dnia: Listopada 17, 2009, 19:17:59 pm »

Właśnie z tym Hindusem, jeśli on nie chciał chrztu, albo w ogóle nie zrozumiałby z racji braku przytomności, co się z nim dzieje podczas chrztu, to nie było potrzeby chrzcić, bo chrzest nie jest magią, automatem... "Jeśli ustami swymi wyznasz, że Jezus jest Panem, a w sercu swym uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie". Do zbawienia konieczna jest wiara w Jezusa i chrzest, który wynika z tej wiary, ale czy nieświadomość i chrzest niejako automatycznie zapewnia zbawienie...?

Ale kurczę, teraz mnie naszło, że przecież dzieci też są chrzczone nieświadomie, a jednak je chrzcimy, jeszcze nim złożą wyznanie wiary, więc... no właśnie... może jednak trzeba było ochrzcić tego Hindusa... Mętlik mam teraz... Może ktoś tu jest mądrzejszy i wyjaśni...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=r24hZXfl__o&feature=related
To jest Msza Dziękuję Ci!!!!! ;(

Św. Józef z Kupertynu potężny orędownik, zwłaszcza studentów!!

"Gdy strzelcy się kłócą, niedźwiedź jest bezpieczny!" przysłowie norweskie pod rozwagę tradsom ;)

Jestem papistką :] zbawić dusze :-)
Murka
aktywista
*****
Wiadomości: 1289


« Odpowiedz #31 dnia: Listopada 17, 2009, 21:47:06 pm »

Owszem, do zbawienia potrzebny jest chrzest i wiara. Podobnie jak w przypadku dzieci niezdolnych do uzywania rozumu, tak i w przypadku doroslego bedacego w podobnym stanie, czyli nieprzytomnego, w obliczu smierci, wiare reprezentuje osoba, ktora prosi o chrzest dla niego badz mu go udziela. Ona zobowiazuje sie do przekazania mu wiary w przypadku, gdyby przezyl, tak jak rodzic czy opiekun zobowiazuje sie do wychowania chrzczonego dziecka w wierze. Poniewaz chrzest jest do zbawienia niezbedny, w przypadku braku sprzeciwu osoby chrzczonej Kosciol daje taki "indult", by niezawiniony brak wiary mogla rekompensowac wiara proszacego o chrzest, i aby on byl gwarantem pochrzcielnej katechizacji.

Imho to taki rodzaj prawa pozytywnego, gdzie zaklada sie, ze czlowiek z natury dazy ku Bogu, zatem nie sprzeciwia sie sakramentowi, a jedynie nie moze samodzielnie o niego poprosic ze wzgledu na niemoc umyslowa.
« Ostatnia zmiana: Listopada 17, 2009, 21:49:42 pm wysłana przez Murka » Zapisane
Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #32 dnia: Listopada 18, 2009, 15:56:18 pm »

W przypadku chrztu wystarczy wiara Kościoła - szafarz może udzielić chrztu samemu nie wierząc bez żadnej prośby z czyjejś strony (po prostu słyszał, ze tacy chrześcijanie tak robią)
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Tato
aktywista
*****
Wiadomości: 4746


« Odpowiedz #33 dnia: Listopada 18, 2009, 19:33:54 pm »

Owszem, do zbawienia potrzebny jest chrzest i wiara. Podobnie jak w przypadku dzieci niezdolnych do uzywania rozumu, tak i w przypadku doroslego bedacego w podobnym stanie, czyli nieprzytomnego, w obliczu smierci, wiare reprezentuje osoba, ktora prosi o chrzest dla niego badz mu go udziela. Ona zobowiazuje sie do przekazania mu wiary w przypadku, gdyby przezyl, tak jak rodzic czy opiekun zobowiazuje sie do wychowania chrzczonego dziecka w wierze. Poniewaz chrzest jest do zbawienia niezbedny, w przypadku braku sprzeciwu osoby chrzczonej Kosciol daje taki "indult", by niezawiniony brak wiary mogla rekompensowac wiara proszacego o chrzest, i aby on byl gwarantem pochrzcielnej katechizacji.

Imho to taki rodzaj prawa pozytywnego, gdzie zaklada sie, ze czlowiek z natury dazy ku Bogu, zatem nie sprzeciwia sie sakramentowi, a jedynie nie moze samodzielnie o niego poprosic ze wzgledu na niemoc umyslowa.

Jest również tak, że sama wiara rodzi skutek sakramentu, wówczas jest tzw. Chrzest Pragnienia . Podobnie skutek sakramentu Pokuty można uzyskać przez żal doskonały, jak skutek Sakramentu Eucharystii przez Komunię duchową.
Zapisane
"CRUX SACRA SIT MIHI LUX , NON DRACO SIT MIHI DUX"
          V R S N S M V - S M Q L I V B
cabbage
aktywista
*****
Wiadomości: 2637


« Odpowiedz #34 dnia: Listopada 18, 2009, 20:02:06 pm »

Czyli wniosek, że JPII powinien był go ochrzcić...  :-X ehh... w takim razie, jak wytłumaczycie fakt, że Matka Teresa nie chrzciła tych hindusów? że nie głosiła im Ewangelii, przynajmniej tak mi mówiono... :-X
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=r24hZXfl__o&feature=related
To jest Msza Dziękuję Ci!!!!! ;(

Św. Józef z Kupertynu potężny orędownik, zwłaszcza studentów!!

"Gdy strzelcy się kłócą, niedźwiedź jest bezpieczny!" przysłowie norweskie pod rozwagę tradsom ;)

Jestem papistką :] zbawić dusze :-)
Tato
aktywista
*****
Wiadomości: 4746


« Odpowiedz #35 dnia: Listopada 18, 2009, 20:07:25 pm »

Czyli wniosek, że JPII powinien był go ochrzcić...  :-X ehh... w takim razie, jak wytłumaczycie fakt, że Matka Teresa nie chrzciła tych hindusów? że nie głosiła im Ewangelii, przynajmniej tak mi mówiono... :-X

Lepiej tego nie tłumaczyć...
Zapisane
"CRUX SACRA SIT MIHI LUX , NON DRACO SIT MIHI DUX"
          V R S N S M V - S M Q L I V B
cabbage
aktywista
*****
Wiadomości: 2637


« Odpowiedz #36 dnia: Listopada 18, 2009, 20:14:37 pm »

Ale to mnie ciekawi i dziwi...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=r24hZXfl__o&feature=related
To jest Msza Dziękuję Ci!!!!! ;(

Św. Józef z Kupertynu potężny orędownik, zwłaszcza studentów!!

"Gdy strzelcy się kłócą, niedźwiedź jest bezpieczny!" przysłowie norweskie pod rozwagę tradsom ;)

Jestem papistką :] zbawić dusze :-)
cabbage
aktywista
*****
Wiadomości: 2637


« Odpowiedz #37 dnia: Listopada 18, 2009, 20:27:45 pm »

To jest o tyle frapujące, że nikt nigdy chyba nie podejmował tego tematu... Z drugiej strony teraz przeczytałam, że protestanci zarzucali jej właśnie to, że nawracała, chrzciła... więc jak to było naprawdę?
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=r24hZXfl__o&feature=related
To jest Msza Dziękuję Ci!!!!! ;(

Św. Józef z Kupertynu potężny orędownik, zwłaszcza studentów!!

"Gdy strzelcy się kłócą, niedźwiedź jest bezpieczny!" przysłowie norweskie pod rozwagę tradsom ;)

Jestem papistką :] zbawić dusze :-)
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #38 dnia: Listopada 18, 2009, 21:12:11 pm »

Może chrzciła po cichu? ;)
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Zenon_S
adept
*
Wiadomości: 23

« Odpowiedz #39 dnia: Grudnia 02, 2009, 13:10:05 pm »


Skala makro – posoborowa doktryna przewraca - jak domino - ortodoksyjną doktrynę katolicką

Muszę wspomnieć o pewnym rozróżnieniu, które wydaje się rzadko zauważalne. Otóż jakiemuś zdarzeniu można się przypatrywać „z bliska” i „z daleka”. Można rozważać same szczegóły zdarzenia w skali „mikro”, a można na zdarzenie patrzeć w skali „makro” obejmując cały kontekst wystąpienia tego zdarzenia.
W początkowej fazie mojego tradycjonalizmu dominowała skala „mikro” – odkrywałem coraz to nowe, dziwne zdarzenia i wypowiedzi w Kościele posoborowym. Traktowałem je jako niewytłumaczalne i pojedyncze wyłomy z głównego katolickiego rdzenia. W miarę gdy pojedyncze nowinki zaczęły tworzyć coraz większe „morze” – zdałem sobie sprawę, że to nie może być tylko przypadek, że musi być jakaś prawidłowość generująca owe nowinki. Dziś coraz bardziej skłaniam się do hipotezy, że źródłem owych sprzeczności są nie tylko „błądzący”, posoborowi papieże – ale źródłem są niektóre fragmenty dokumentów Soboru Watykańskiego II. (charakteru tej sprzeczności na razie nie podejmuję)
Po zagłębieniu się w soborową i posoborową naukę zacząłem dostrzegać jej główne idee i prawidłowości. One wcale nie są chaotyczne – tworzą całkiem spójną doktrynę. Doktryna ta mile łechce egoizm każdego człowieka, niewiele od niego wymaga, a na dodatek daje mu gwarancję szczęścia wiecznego. Nic więc dziwnego, że ku posoborowemu kierunkowi lgną zdawałoby się wrodzy katolicyzmowi liberałowie, którzy Jana Pawła II mają za idola (przykład Gazety Wyborczej, która wciąż drukuje jakieś jego biografie). Nie zdziwił bym się gdyby wobec nasilających się, sceptycznych głosów – gdyby ustanowiono w prawie „kłamstwo Vaticanum II”.
Jednakże po zgłębianiu nowego nauczania – zacząłem dostrzegać całą sieć posoborowej doktryny, w której każdy element związany jest ściśle z innym – tworząc spójną całość. Ruszenie choćby jednego elementu narusza inne - wyzwalając cały łańcuch sprzeczności.

Nieraz, gdy na forum trwa dyskusja nad bardzo poważnymi nowinkami kończona ogólną puentą: „w sumie to nic takiego” – ja widzę dwie siatki doktryn posoborową oraz przedsoborową, z których posoborowy błąd wpada w tę pierwszą siatkę i współgra z nią w zadziwiającym rezonansie zgodności. Widzę też drugą siatkę katolickiej doktryny – gdy wpada w nią posoborowy błąd – niszczy w niej i przewraca każdy kolejny element – zmierzając ku ruinie. Niewymownie boli mnie wtedy serce gdy słyszę: „w sumie to nic takiego”.

Dlaczego w „skali makro” Jan Paweł II nie mógł ochrzcić Hindusa

Powyższe w zastosowaniu do omawianego filmu przedstawia się tak, że gdyby Jan Paweł II chciał nawrócić i ochrzcić Hindusa – zniszczyłby element po elemencie posoborowej siatki. I tak Jan Paweł II nie mógł nawrócić i ochrzcić Hindusa gdyż:

<1> Przeciwstawiłby się zaakceptowanej przez siebie „całym sercem” deklaracji z Balamand:

(C51a)„Tam, gdzie nienaruszalna wolność osoby oraz jej zobowiązanie do podążania za nakazami własnego sumienia są zabezpieczone, tam w ramach wysiłków na rzecz przywrócenia jedności nie ma miejsca na nawracanie ludzi z jednego Kościoła do drugiego w celu zapewnienia im zbawienia.” [Deklaracja z Balamand, 15]
(C51c)„W celu przygotowania podłoża dla przyszłych stosunków między naszymi Kościołami, przechodząc ponad nieaktualną eklezjologią powrotu do Kościoła katolickiego ...” [Deklaracja z Balamand, 30]

<2> Przeciwstawiłby się nauce Vaticanum II zawartej w Nostra Aetate:

(C05) (C05) „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym SZACUNKIEM odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i DOKTRYN, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi". [Sobór Watykański II, Nostra aetate 2]

Szacunek jest jak wiadomo uznaniem dla prawdy. Dekret nakazuje szacunek dla całych pogańskich doktryn (dlatego wspomina, że te doktryny różnią się... a więc chodzi o całe doktryny) a nie tylko dla tych fragmentów, które odbijają promień prawdy. Ponieważ Hinduizm zawiera coś tam dobrego (np. szacunek dla rodziców) – podlega deklaracji i cały Hinduizm powinniśmy szanować. Jeśli Jan Paweł II chciałby nawracać Hindusa - musiałby założyć jego przejście z religii błędnej, nieprawdziwej do religii prawdziwej. Tym samym uznać by musiał doktrynę hinduską za nieprawdziwą – co byłoby bakiem dla niej szacunku – a tego Nostra Aetate (C05) zakazuje.
Zauważmy na marginesie, że jeśli dekret Nostra Aetate zakłada różnicę od zasad katolickich za kłamstwo przeciw prawdzie - to sam sobie przeczy, bo nakazuje szacunek, czyli uznanie prawdy dla czegoś co jest kłamstwem. Jeśli zaś nauka soborowa - naukę różną od katolickiej uznaje za prawdziwą – to (C05) posiada spójność, lecz wszelki dalszy komentarz staje się zbyteczny.

<3> Przeciwstawiłby się nauce Vaticanum II zawartej w Dignitatis Humanae:

(F01)osoba ludzka [każdy człowiek] ma prawo (...) aby w sprawach religijnych (...) nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia (...), byle w godziwym zakresie. [Sobór Watykański II, Dignitatis Humanae 2]

Myślę, że powyższy cytat jest pierwszym, najważniejszym przykazaniem soborowo-posoborowym i jest głównym fundamentem wykonawczym posoborowej religii.
Oczywiście Hinduizm, zgodnie z zasadami określonymi w dalszej części Dignitatis Humanae, jest jak najbardziej godziwym zakresem. Ba - Nostra Aetate wymienia cały szereg zalet tej fałszywej religii podkreślając cnoty hinduisty „w uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością”. Wobec (F01) większość hinduistów działa „według swego sumienia” – wprawdzie wypaczonego – ale jednak sumienia. Dlatego jakieś nawracanie czy – nie daj Boże – chrzczenie to naruszenie PRAWA ogłoszonego przez Sobór Watykański II !!! Jest to bowiem jawne przeszkadzanie w sprawach religijnych.

<4> Przeciwstawiałby się swojej sztandarowej nauce o Taize – „zakonnej” mieszance katolicko-heretyckiej. Jan Paweł II przebywając w Taize nie nawoływał heretyków do nawrócenia, nie napomknął nic, co by wskazywało, że postawa kalwińskich protestantów którzy nie zamierzają zrywać z kalwińską wiarą jest choćby trochę niewłaściwa. Wręcz przeciwnie – wszyscy usłyszeli pochwały, a Katolicy na całym świecie otrzymali naukę, że kalwińskie herezje współtworzące Taize mają być źródłem wiary katolików, a nawet, że sam Chrystus Pan jest sprawcą mocy heretycko-katolickiej mieszanki:

(ta1) „Niechaj będzie błogosławiony Chrystus, który sprawia, że tutaj, w Taizé, i w wielu innych miejscach w Jego Kościele, tryskają źródła dla spragnionych Go wędrowców ...” [Jan Paweł II   Przemówienie do wspólnoty z Taize w Taize 05-10-1986r]
(ta2)„Brat Roger nigdy się formalnie nie «nawrócił» na katolicyzm (...)Droga [protestanta] Brata Rogera nie została zrozumiana przez wszystkich, ale przez wielu została przyjęta, przez Jana Pawła II, przez biskupów i teologów katolickich ...” [Wywiad brata Aloisa <Droga ekumeniczna, którą szedł Brat Roger, była całkowicie nowa> 7 września 2006]
(ta3) „Brat Roger (...) czuł się przez nich [Biskupów Rzymu] dogłębnie rozumiany i wspierany na jego własnej drodze duchowej, aprobowali oni [Biskupi Rzymu] również kierunek, w jakim rozwijała się młoda wspólnota z Taize. [Kard. W. Kasper, Wywiad „Mnich symbolem ekumenizmu duchowego” L’osservatore Romano nr. 9-2008, str.59]

<end>

Można by jeszcze drążyć i w wypadku chęci nawrócenia owego Hindusa wykazać kolejne składniki posoborowej praktyki, posoborowej doktryny, które by się rozsypały.

Przykład wtórnych sprzeczności ekumenicznych

Przy okazji Taize można również zobaczyć jak raz wzbudzona sprzeczność niesie za sobą całą falę sprzeczności.

<a> I tak Jan Paweł II wypowiadając się o Taize stwierdził, że będzie tę wspólnotę całym sercem wspierał. Będzie zatem wspierał kalwińskich zmodyfikowanych tylko nieco heretyków, którzy w katolickim rozumieniu nie uznają papiestwa, kapłaństwa, Najświętszej Ofiary Mszy św, wybierają swoich „biskupów” bez zgody Watykanu. Tymczasem o wspólnocie, która tak samo wybrała swoich biskupów bez zgody Watykanu, ale uznaje papiestwo, kapłaństwo a nade wszystko wybija się w umiłowaniu Najświętszej Ofiary Mszy św. – to tę wspólnotę Jan Paweł II zakazał wspierać w ogóle:

(tb) „pragnę (...) zwrócić się z (...) apelem do tych, którzy dotąd byli w rozmaity sposób związani z ruchem arcybiskupa Lefebvre'a, ażeby (...) w żaden sposób nie wspierali już tego ruchu.” [list apostolski Ecclesia Dei Jana Pawła II w sprawie arcybiskupa Marcela Lefebvre'a 1988r.]

Konia z rzędem temu kto odnajdzie tu spójność katolickiej nauki.

<b> Kolejny ubaw miewam na ... nabożeństwach Pierwszych Piątków. Oto po Mszy św. (NOM) słyszę jak wierni wraz z postępowym księdzem modlą się:

(tc) „Królem bądź nam, o Panie, nie tylko wiernym, którzy nigdy nie odstąpili od Ciebie, ale i synom marnotrawnym, którzy Cię opuścili. Spraw, aby do domu rodzicielskiego wrócili co prędzej i nie zginęli z nędzy i głodu. Króluj tym, których albo błędne mniemania uwiodły, albo niezgoda rozdziela; przywiedź ich do przystani prawdy i jedności wiary.” [Akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa]

To kolejna sprzeczność posoborowego Kościoła, który modlitwy pewnie nie wyrzucił, bo byłoby to zbyt grubymi nićmi szyte. Tym samym modlitwa pozostała i jest jawną sprzecznością z posoborowym nauczaniem. Każdy kto odmawia modlitwę musi wiedzieć, że sprzeciwia się woli Jana Pawła II, który zabronił mówienia o heretykach w negatywnym świetle:

(td) „Istnieje dziś tendencja, by nawet wyrażenie <bracia odłączeni> zastępować określeniami lepiej wyrażającymi głębię komunii - związanej z charakterem chrzcielnym  którą Duch podtrzymuje mimo rozłamów hi-storycznych i kanonicznych." [Jan Paweł II Ut unum sint, 42]

Ale przede wszystkim cała treść aktu wyraża wiarę w fałszywość i szkodliwość heretyckich dróg – co uderza w naukę Soboru Watykańskiego II (C05)  i apeluje do Boga w duchu eklezjologii powrotu do katolicyzmu – eklezjologii, która zgodnie z Janem Pawłem II jest już zabroniona (C51c).
W kilka dni po Pierwszym Piątku wielu postępowych kapłanów uda się na modlitwy do lokalnych wspólnot Taize. Czy do współmodlących się tam heretyków zaapelują: „synowie marnotrawni uwiedzeni przez błędne mniemania, wy którzy opuściliście Chrystusa Pana – powróćcie do
Katolicyzmu, powróćcie do przystani prawdy
”? Czy też nie zaapelują i potwierdzą tym samym swą niewiarę w modlitwę, którą co miesiąc fałszywie odmawiają ?
<end>

Podsumowanie skali makro

Reasumując podrozdział o skali makro – trudno mi nie stwierdzić, że czynność nawrócenia i ochrzczenia owego Hindusa przeczyła by całej sieci soborowego i posoborowego nauczania wyszczególnionego tu, w poprzednich moich postach i pewnie jeszcze kilku innych punktach przeze mnie niezauważonych. Z tego pewnie przede wszystkim powodu – Jan Paweł II ani nie zamierzał, ani nie ochrzcił nieszczęsnego Hindusa.
 
Skala mikro – Jan Paweł był bierny wobec pogańskiej wiary Hindusa

jp7 pisze:
Cytuj
Brak chrztu  nadaje się do obrony: Jeśli ów Hindus jest przytomny i nie ma intencji (albo ma intencję wręcz przeciwną)  przyjąć chrztu - to chrzcić nie należy. Nie można chrzcić wbrew woli (nota bene - zakonnice mogły go ochrzcić przed albo po wydarzeniach przedstawianych na filmie w rzeczywistej bliskości śmierci)

Możemy teraz przyjrzeć się z bliska zdarzeniu przedstawionemu na filmie.
Siostra informuje papieża:

(ki)On umiera Ojcze Święty. Jeśli tylko mogą mówić pytamy ich o imiona i religie żeby pochować ich zgodnie z ich wiarą.

To jest zupełnie podstawowa i pierwsza informacja. Wynika z niej, że Jan Paweł II nie został wcześniej poinformowany o procedurach uzyskiwania od chorych podstawowych informacji. O tym właśnie informuje siostra bezpośrednio przy łóżku konającego. A siostry najbardziej interesuje imię chorego i wyznawana religia. Czy może religia interesuje je po to aby wiedzieć jakimi argumentami najskuteczniej chorego nawrócić przed śmiercią ? Ależ skąd siostry zamierzają pochować pacjentów „zgodnie z ich wiarą” – nie zamierzają więc niczego zmieniać, nikogo nawracać, chrzcić. Jakże to się zgadza z poglądami Matki Teresy która mówiła:

(te) „Zawsze mówiłam, że powinniśmy pomóc hinduistom być lepszymi hinduistami, muzułmanom lepszymi muzułmanami, a katolikom lepszymi katolikami.” [Bł. Matka Teresa z Kalkuty <Wszystko zaczyna się od modlitwy. Medytacje Matki Teresy o życiu duchowym ludzi wszystkich wyznań.> Antoni Stern.]

I jakże to się zgadza z nauką Vaticanum II (F01). Katolik usłyszawszy podobną informację zapytałby przerażony: „To nie chcecie siostry pochować umierającego zgodnie z katolicką wiarą przedtem go ucząc o dobrym Chrystusie – Bogu, który poszedł by i dziś umrzeć zamiast umierającego? Czy nie ma w was chęci ochrzczenia lub choćby zapytania umierającego o przyjęcie Dobrej Nowiny, która da mu może za chwilę niewyobrażalne szczęście wieczne - zamiast reinkarnacyjnej perspektywy cierpienia kolejnych katuszy w ciele powiedzmy jakiegoś podziemnego robaka ? Czy nie chcecie głosić tym nieszczęśnikom i to w obliczu śmierci - nauki Chrystusowej – tak jak naglony obawą o wieczne potępienie tego ludu - czynił to apostoł Tomasz (pod wpływem jego nauk i cudów nawrócił się tamtejszy król wraz z rodziną)?”

Z (ki) wynika zatem, że siostry ani nie ochrzciły umierającego, ani nie zamierzały go ochrzcić. Tego wszystkiego dowiaduje się Jan Paweł II. I cóż uczyni? Czy może zada siostrom podobne pytania ? Ależ skąd – powie Hindusowi, że znajduje się w ramionach Boga.

Cóż Jan Paweł II mógłby zrobić ?
W przypadku braku już świadomości umierającego mógłby go ochrzcić. Było duże prawdopodobieństwo, że ów człowiek widząc w szpitalu bezinteresowną dobroć katolickich sióstr zraził się do swojej religii – religii która wszak traktowała go jak psa, któremu nie wolno nawet pomagać. Takie zrażenie do fałszywej religii, taka choćby chęć tylko odseparowania się od zła swojej religii – mogłaby być wystarczającym warunkiem braku uporczywości a zatem warunkiem udzielenia Chrztu sakramentalnego. Lecz każde zrażenie nie jest od razu chrztem pragnienia i Chrzest sakramentalny bez żadnych wątpliwości by tu człowieka uratował. Przy takim założeniu „doktrynalnym” chrzcił chyba Staś z „W pustyni i w puszczy”.
Natomiast w przypadku świadomości - powinien Jan Paweł II próbować umierającego „nawrócić”. Kto jak kto, ale Karol Wojtyła był człowiekiem wyjątkowym, charyzmatycznym. Jego dyplomacja była tak doskonała, że przekonywał nawet komunistów do budowy kościołów podczas gdy kard. Wyszyński nic nie mógł wskórać. Jako papież był jeszcze skuteczniejszy. Zauważmy, że oprócz walorów osobistych był wspomagany milionami modlitw z całego świata „w intencji Ojca Świętego”. Jestem przekonany, że gdyby wtedy objął Hindusa swym ramieniem i popatrzył mu w oczy – tamten przyjąłby wszystko co by mu papież powiedział.
To nieprawda ażeby tamci Hindusi nie chcieli słuchać Jana Pawła II. Proszę zauważyć dalszy fragment filmu kiedy papież pochyla się nad inną kobietą. Ta mówi „jestem sama” i słyszy odpowiedź: „nie jesteś sama”. Ona powtarza: „jestem sama”. Drugie stwierdzenie nie było już tylko stwierdzeniem. Ono było pytaniem: „Jak to nie jestem sama – przecież moja religia odrzuca mnie, wrzuca mnie do kasty straceńców, zabrania mi pomagać – kto niby zatem przy mnie jest ?” Tu kobieta chciała słuchać papieża. Jakiż dogodny to moment aby powiedzieć jej o kochającym Chrystusie ale i o nieprawdzie jej religii. Papież jednak odpowiadał zdawkowo „nie jesteś sama” i poszedł. Dlaczego ? Bo nauczając o nieprawdzie jej religii wystąpiłby przeciw Vaticanum II ()

Przedstawiłem kilka dróg, usiłowań, które każdy katolik – wobec niechybnej śmierci poganina – usiłowałby podjąć. Być może podjęte działania byłyby skuteczne, a być może nie. Niemniej jednak obowiązkiem każdego katolika w podobnej sytuacji jest podjąć jakieś działania dla ratowania bliźniego.
Gdy ktoś tonie, gdy gdzieś się pali – rzucamy wszystko, spieszymy z ratunkiem a gdyby ktoś wówczas nie pospieszył na ratunek - uznalibyśmy, że ma serce z kamienia, a w przypadku śmierci zagrożonego  - pewnie obojętnego świadka oskarżyłby sąd. Jan Paweł II w omawianej sytuacji mógł podjąć różne działania – prawdopodobnie z dobrym skutkiem.

Zapisane
Zenon_S
adept
*
Wiadomości: 23

« Odpowiedz #40 dnia: Grudnia 02, 2009, 13:14:58 pm »

c.d. Skala mikro – Jan Paweł był bierny wobec pogańskiej wiary Hindusa

Przerażające jest jednak to, że Jan Paweł II nie podjął cienia żadnego z działań pozyskania Hindusa dla Chrystusa Pana.
Jan Paweł II w owym szpitalu na filmie natrafił na „pożar”, w płomieniach którego zagrożony śmiercią Hindus wołał o pomoc. Pewnie – mógł go uratować kto inny, można też było liczyć, że zanim zawali się strop, wpierw runie podłoga, zagrożony wyturla się na podwórko i tak ocaleje. Ale takie mało prawdopodobne zdarzenia nie mogą usprawiedliwiać bierności. Jan Paweł II nie podjął żadnej akcji ratowniczej, a wołającemu o pomoc powiedział mniej więcej tak: „Nie lękaj się – idź w ramiona tych płomieni pokoju i miłości...”

Wobec powyższego nie wiem w jaki sposób, wobec śmierci poganina, bierność Jana Pawła II mogła by go wybronić.
 
Również w tym podrozdziale muszę stwierdzić, że bierność Jana Pawła II wobec śmierci poganina z jednej strony wydaje się niewytłumaczalna z katolickiego punktu widzenia – natomiast z punktu widzenia nowatorskich nauk soborowo-posoborowych (c), (d), (l), (F01), (C05), (C51), (ta) wydaje się ich potwierdzeniem w całej rozciągłości.


Fałszywość filmu

jp7 pisze:
Cytuj
Po pierwsze - jest to film fabularny i wypowiedzi mogą się rażąco różnić od faktycznych.

Wygodniej by było - aby film był zmyślony. Słyszałem, że podobnie zmyślone jest zdjęcie Jana Pawła II całującego Koran, a kto wie czy również był Asyż ?


Głosu sumienia należy słuchać o tyle, o ile jest zbieżny z katolicką prawdą

W mojej możliwości 2) chodzi oczywiście o sytuację „nieusuwalnego” błędu. Jest tu zatem zauważony i postulowany błąd od prawdy, podążanie przeciwko prawdzie i to podążanie zgodnie ze swym sumieniem. Zatem 2) zakłada, że sumienie występuje przeciwko obiektywnej prawdzie,  stwarzając sobie tylko subiektywne złudzenie że jest w zgodzie z prawdą.
Nie zaglądając do wypowiedzi papieży i teologicznych dyskusji można całkiem prosto, odwołując się tylko do podstawowego „wyczucia” katolickiego dojść do następujących wniosków:

Bóg chce abyśmy do Niego się zbliżali a nie oddalali. Zbliżając się do obiektywnej prawdy (trzeba jeszcze wierzyć, że takowa istnieje) zbliżamy się do Boga. Oddalając od prawdy – oddalamy się od Boga, czego On nie chce. A zatem oddalając się od obiektywnej prawdy – występujemy przeciw Bożej Woli.
„Niebo” widzi takiego człowieka poruszającego się swym pojazdem pod prąd Bożej Woli. Taki człowiek, skoro jest poczytalny, skoro jest na drodze przeciw Bogu - gdzieś popełnił poważny błąd. Gdzieś pogruchotał skrzynię biegów pojazdu, który teraz umie poruszać się tylko do tyłu. Prawda nigdy by go wstecz nie popchnęła. Musiał taki człowiek przez dobrowolny akt swej woli w pewnym momencie powiedzieć Bogu – NIE. I to jest jego zasadnicza wina, która pewnie kolejnymi konsekwencjami owego pierwotnego „NIE” zostaje powiększana. Oczywiście - mogły być różne koleje losu, które „postawiły” człowieka w aktualnym punkcie. Jeden mógł tam dojść z otwartym buntem przeciw Bogu. Innego niewielką początkowo słabość - pogłębiło podstępne działanie złych ludzi. Tak czy owak – znaleźli się w tym samym punkcie, ale wina jednego jest duża, drugiego pomniejszona, acz i tak niemała.

Dziwnym teraz wydało by się twierdzenie, że:

(tf)„Człowiek jadący przeciw Bożej Woli uszkodzonym przez siebie pojazdem powinien jechać tak dalej ponieważ ... jego pojazd aktualnie tylko tak potrafi jechać.”

Czym jest sumienie człowieka ? Sumienie jest sprawnym „pojazdem” otrzymanym od Boga przez człowieka aby ten poruszał się do przodu i tak dotarł do Boga. Sumienie jest „tylko” podrzędnym narzędziem, które ma pomagać w utrzymywaniu nadrzędnego kierunku.
Nadrzędny jest kierunek do Boga i jeśli podrzędny „pojazd” nie utrzymuje kierunku to znaczy, że wadliwy jest pojazd a nie kierunek, to znaczy, że trzeba nie dać się nieść pojazdowi na manowce.
Nie można rozwijać katolickiej teologii gloryfikując podrzędny „pojazd” kosztem nadrzędnego kierunku „do Boga”.

A właśnie coś takiego uczynił dekret soborowy „Dignitatis Humanae” (r). Ten dekret powiedział ni mniej ni więcej to, że człowiek jest obowiązany wiernie się stosować do swojego sumienia i że dlatego nie wolno mu w tym przeszkadzać: 

(r)„Nakazy Bożego prawa człowiek dostrzega i rozpoznaje za pośrednictwem swego sumienia, do którego jest obowiązany wiernie się stosować w całym swym postępowaniu, aby dotrzeć do swego celu - Boga. Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swemu sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej.” [Dignitatis Humanae 3]

Powiedział zatem Sobór, że należy trzymać się swego pojazdu, w którąkolwiek stronę by się nie poruszał – do Boga czy wbrew Bogu. W tym akapicie nie padło żadne uszczegółowienie, żaden warunek odstąpienia od wierności sumieniu - gdyby sumienie zostało spaczone.
Niemniej jednak twórcy „Dignitatis Humanae” przewidzieli, że głupio tak bez ogródek powiedzieć wiernym „róbcie cokolwiek podpowiada wam sumienie” – dlatego w innych punktach obwarowali wierność sumieniu pewnymi zastrzeżeniami. Jakie one powinny być ? Otóż powinny one powoływać się na autorytet Boga Trójjedynego i powtórzyć znaną prawdę, że nadrzędna jest jedynie katolicka prawda i obowiązek stosowania się do sumienia zachodzi tylko wówczas, gdy sumienie działa zbieżnie do katolickiej prawdy. Jednak nigdzie w „Dignitatis Humanae” nie padł cień takiego stwierdzenia. Jeśli tak, to każda inna argumentacja będzie tylko argumentacją ludzką. I rzeczywiście – sporządzanie owych obwarowań przypomina świeckie łapanie argumentów – gdy już zabrakło Boga.

W (r) powiązano („nie wolno więc”):
(tg1)zakres nie przeszkadzania w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem
z
(tg2)zakresem wiernego stosowania się do głosu sumienia
i określono, że dlatego nie można przeszkadzać, aby te obszary nie koolidowały ze sobą – czyli aby się pokrywały. Następnie zaczęto zawężać obszar (tg1) nie przeszkadzania w stosowaniu się do głosu sumienia. Okazuje się, że granica posłuszeństwa sumieniu - jednak istnieje i zawęża się do „godziwego zakresu”:

(F01)osoba ludzka [każdy człowiek] ma prawo (...) aby w sprawach religijnych (...)nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia (...), byle w godziwym zakresie. [Sobór Watykański II, Dignitatis Humanae 2]

Zatem – w nie „godziwym zakresie” można przeszkadzać w działaniu według swego sumienia i na mocy (r) (powiązania tg) - w nie „godziwym zakresie” można się nie stosować do głosu sumienia. Zatem nie „godziwy zakres” upoważnia do nie słuchania swego sumienia, co po katolicku jest słuszne.
Możemy jednakże doczytać w innym miejscu co dla „Dignitatis Humanae” nie jest niegodziwe. Otóż z (F01) wynika, że
(th1)przeszkadzać nie wolno w „godziwym zakresie” – czyli też
(th2)przeszkadzać nie wolno w tym co nie jest niegodziwe (podwójne przeczenie).
W punkcie 4 DH naucza:

(F02)„Wspólnoty religijne mają też PRAWO do tego, aby nie przeszkadzano im w (...) wyznawaniu swej wiary” [Dignitatis Humanae 4]

Myliłby się ten kto mniema, że pod godziwym zakresem DH rozumie katolicyzm. Z (F02) wynika, że nie wolno przeszkadzać w wyznawaniu pogańskiej wiary, z (th2) wynika, że pogańska wiara nie jest niegodziwa – czyli

(ti)Według Dignitatis Humanae pogańska wiara jest „godziwym zakresem” religijnym

I wracając po twierdzeniach (F01) i (r) zostajemy pouczeni że:

(tj) Jeśli człowiek wyznaje w zgodzie z sumieniem pogańską wiarę – to obowiązany jest wiernie wyznawać tą pogańską wiarę.

Przerażające – ale to jest nauka Soboru Watykańskiego II. Jest ona wyrażona w (r) a powątpiewającym, że zakres „obowiązku sumienia” rozciąga się na pogańską wiarę - Sobór Watykański II potwierdza w (F01), (F02) oraz w innych fragmentach, których teraz nie przytaczam.
Twierdzenie (tj) trudno nie nazwać inaczej jak porzuceniem katolickiej wiary, bowiem sprzeciwia się ono Pierwszemu Przykazaniu Bożemu wyrażanemu dwoma uzupełniającymi się sformułowaniami:

(tk1)„Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”
(tk2)„Jedynie samemu Bogu będziesz oddawał cześć”

Twierdzenie (tj) jest zgodne z (r), (F01), (F02), (tf), (te), (ki), (ta), (C51). To twierdzenie jest wyartykułowaniem tego, co w sposób oczywisty odczuwa się we współczesnym ekumenizmie, a co tak trudno odnaleźć zapisane jawnie – mianowicie odrzucenie z życia i doktryny Pierwszego Przykazania. Proszę na marginesie zauważyć, że deklaracja z Balamand (C51a), o której wielu mówiło, że jest „wyskokiem”, „zdradą” – że ta deklaracja jest prostą tylko konsekwencją Vaticanum II (F01). Jest tylko prostym potwierdzeniem, że w zakres przeszkadzania w działaniu według swego sumienia wchodzi oczywiście NAWRACANIE i że jest ono zabronione.

Choć wydaje mi się, że doprowadzenie wniosków do tego punktu powinno wzbudzić przerażanie nauką Dignitatis Humanae – to jednak dopowiem to, co powinno wydawać się oczywiste, aby nie było żadnych wątpliwości.
Otóż Pan Bóg w Pierwszym Przykazaniu nie powiedział ludziom: „Jedynie samemu Bogu będziesz oddawał cześć – no chyba, że będziesz przekonany co do fałszywych bożków”. Pierwsze Przykazanie jest bezwzględne, twardo wypowiedziane przez Najwyższego Prawodawcę – na zawsze. To jest Najwyższe Prawo, które staje się jednocześnie obowiązkiem każdego człowieka na ziemi. Każde inne „prawo” zezwalające człowiekowi trwać w odstępstwie od Najwyższego Prawa jest bezprawiem. A takie właśnie „prawo” wyartykułował Sobór Watykański II (r).

Nie istnieje ogólne prawo do wiernego podążania za głosem własnego sumienia. Nie istnieje prawo do wyznawania fałszywej religii zgodnie z własnym sumieniem. Gdyby takie prawa istniały – Bóg sam by sobie zaprzeczył choćby w Liście do Rzymian:

(tl)„Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości ...” [Rz 1, 18-24]

Tutaj wyraźnie „zaćmienie bezrozumnego serca” jest właśnie spaczeniem sumienia, które jest karą za wcześniej opisaną winę – czyli za grzech pogan „przegapienia” Boga pośród Jego dzieł. Dlatego sam Bóg wydał ich na łup nieczystości, którym następnie się oddawali już w zgodzie ze swym spaczonym sumieniem. Gdyby istniał nakaz bezwzględnego podążania za głosem swego sumienia – to owi poganie powinni dalej oddawać się nieczystości i Bóg nie mógłby mieć do nich pretensji.
Dlatego pewnie Grzegorz XVI ze wstrętem odniósł się do twierdzenia (tj) i jemu podobnych:

(tm)"Z tego to zatrutego źródła indyferentyzmu pochodzi owa fałszywa i absurdalna maksyma, albo raczej majaczenie, że wolność sumienia winna być nadana i zagwarantowana każdemu. Błąd ten należy do najbardziej zaraźliwych, a drogę mu przeciera owa wolność wyrażania opinii, absolutna i bez ograniczeń, która, dla zniszczenia Kościoła..." [Grzegorz XVI, Mari Vos]

jp7 pisze:
Cytuj
Co do działań wbrew sumieniu - już któryś z Innocentych pisał, ze lepiej narazić się na ekskomunikę nawet niż działać wbrew sumieniu. Nie jest to nauczanie "posoborowe"

Nie za bardzo wiem - Panie JP7 – co mi Pan chciał przekazać o działaniu wbrew sumieniu. Zważywszy na (tl) i (tm) jest nieprawdopodobne, aby papież Innocenty mógł głosić (r).
Z tego co gdzieś tam, kiedyś słyszałem – chodziło prawdopodobnie o to, że ekskomunika nie jest nieomylna i jeżeli ktoś stoi w jej „pomyłkowym” obliczu, a zgodnie z sumieniem trzyma się prawdy – to powinien przy prawdzie pozostać. Jest to jednak zupełnie co innego niż twierdzenie aby trzymać się sumienia przeciwnego prawdzie.
W 2) zakładam, że moje sumienie występuje przeciwko obiektywnej prawdzie – dlatego wkładam sporo wysiłku, aby poznać prawdę i w wypadku mojego błędu - spacyfikować swe sumienie. Tymczasem Vaticanum II mówi mi przeciwnie (r): skoro tak sądzisz to trwaj przy tym – co tam obiektywna prawda. Tak z pewnością nie naucza Kościół Katolicki

Uznałem odpowiedź na to pytanie za bardzo ważną – dlatego pozwoliłem sobie ją mocno uszczegółowić. Jednakże nauczanie „Dignitatis Humanae” to osobny rozdział i wykracza poza temat wątku. Jestem w trakcie pisania pytań do tego dokumentu i za jakiś czas pewnie je opublikuję na forum. Myślę, że będzie to dobra okazja aby szerzej o tym dokumencie podyskutować.

Pozdrawiam wszystkich cierpliwych, którzy dotrwali do końca.
Laudetur Iesus Christus

Zapisane
Fidelis
Gość
« Odpowiedz #41 dnia: Grudnia 02, 2009, 14:08:34 pm »

@ Zenon S.
In secula seculorum, amen.
Dotrwałem do końca. Dziękuję. Ciekawe.

Zgadzam się z tym, że...." Doktryna ta mile łechce egoizm każdego człowieka, niewiele od niego wymaga, a na dodatek daje mu gwarancję szczęścia wiecznego."

Nastała  lukrowato-landrynkowato-kremówkowato- letnia wiara, gdzie jak mówiła mi stara luteranka u której kiedyś wynajmowałem na studiach mieszkanie; "Matka Boska, czy nie Matka Boska, różaniec czy nie różaniec  -  najważniejsze to być porządnym człowiekiem."   
Zapisane
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #42 dnia: Grudnia 02, 2009, 14:49:19 pm »

Uwagi do tekstu Pana Zenona_S:
1) Wzmiankowana "Gazea" wydrukowała by nawet biografię św. Piusa X gdyby widziała w tymś swój interes (choćby zmanipulowanie jakimiś informacjami, aby wyszło, że "nawet Pius X popierał...") - zatem to nie argument
2) Deklaracja z Balamand dotyczy wyłącznie tzw. Prawosławia, dlatego nie ma tu zastosowania. Sprawa prawosławia jest o tyle nieadekwatna, że de facto nie jest to inna religia, a "jedyne" schizma.
3) O tym że szacunek jest "jak wiadomo uznaniem dla prawdy" pierwsze słyszę.
4) "Czynność nawrócenia" - nie ma takiej czynności. Nawrócenie jest łaską, można stworzyć lepsze lub gorsze warunki, aby człowiek tę łaskę przyjął, wykazać błędy jego systemu, a mocne strony swojego, etc.  Nawrócić nie można.

Dalszych punktów w skali makro jednak nie jestem w stanie ruszyć.
W skali "mikro":
5) Pochować zgodnie z "ich wiarą" można przecież i po ochrzczeniu. Pytanie o imię może mieć związek ze chrztem.
6) Co do cytatu: <<„Zawsze mówiłam, że powinniśmy pomóc hinduistom być lepszymi hinduistami, muzułmanom lepszymi muzułmanami, a katolikom lepszymi katolikami.” >> - o ile pamiętam, dalej było: <<But if someone wants to become a good Christian, we will help them. >>. Stoi za tym założenie, że człowiek szukający prawdy znajdzie Prawdę...
7) z (ki) nie wynika nic o chrzcie. Argumentum ex silentium (błąd logiczny)
8) Vide też pkt 4) - taktyka "milczącego apostolstwa" wbrew pozorom może być skuteczna. Naleganie na chrzest podważałoby bezinteresowność udzielanej pomocy, wskazując prawdziwe intencje papistów. Natomiast bezinteresowna (i bez rozgłosu) pomoc zachwyca. Z milczenia na jakiś  temat robić argument za tym, ze tego tematu nie ma to nieroztropne.

Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Waldemar
Gość
« Odpowiedz #43 dnia: Grudnia 02, 2009, 19:42:37 pm »

6) Co do cytatu: <<„Zawsze mówiłam, że powinniśmy pomóc hinduistom być lepszymi hinduistami, muzułmanom lepszymi muzułmanami, a katolikom lepszymi katolikami.” >> - o ile pamiętam, dalej było: <<But if someone wants to become a good Christian, we will help them. >>
. Stoi za tym założenie, że człowiek szukający prawdy znajdzie Prawdę...

Wg mnie cały ambaras z tą pozytywistycznym założeniem jest taki, że jest fałszywe. Gdyby było prawdziwe, to Pan Jezus nie musiałby umierać za nas. W innej postaci ten fałszywy obraz człowieczeństwa wyraża się w twierdzeniu: Religia jest niepotrzebna - wystarczy być dobrym człowiekiem. To prawda, tylko, że jak dobrze wiadomo "dobry jest tylko Pan Bóg". Błędne założenie polega na tym, że "ze swej natury człowiek nie jest dobry". Po to jest chrzest.

Uwaga o sumieniu: Jednak chyba nie Pan racji Panie Zenonie: Trzeba podążać za wyrokiem (rozumnego) sumienia nawet jeśli jest błędne. Po pierwsze nie mamy innego drogowskazu - inne są zewnętrzne i apelują tylko do sumienia, które wyrokuje o wartości rozwiązań podpowiadanych przez rozum. Po wtóre ta osoba, która dopuści do rozwoju błędnego sumienia i będziemy działać wg takiego błędnego sumienia, będzie odpowiadała za swoje czyny odpowiednio włącznie z odpowiedzialnością za zepsucie sumienia. Takie sumienie i działanie to nie wymysł Soboru; już u św.Tomasza jest to dokładnie opisane a jak wiadomo św. Tomasz "tylko" zsumował istniejącą przed nim naukę.

Tak w ogóle to bardzo interesujące rzeczy Pan pisze.

Argument "posoborowych" - wzięty zresztą z protestantyzmu - jest mocny: Pan Jezus umarł za grzechy wszystkich, więc wszyscy pójdziemy do Nieba niezależnie od grzechów. Sprawiedliwość się dokonała? Dokonała. Miłosierdzie nieskończone? Owszem. Cóż bowiem znaczą nasze grzechy wobec Nieskończoności i nasze dobre uczynki wobec Bożej Dobroci? Jeśli położymy je na wadze to czy nie przeważy szalka "boża". Jedyny szkopuł jaki w tym widzę jest taki, że przyjęcie takiego poglądu oznacza całkowitą rezygnację z rozumu i w konsekwencji rezygnację z dogmatów i wiary.

No ale tu wchodzi zakład Pascala "na odwrót" - ponieważ wszyscy i tak jesteśmy zbawieni, to ja na wszelki wypadek spróbuję zachowac "wiarę ojców": nic przez to nie tracę (wariant 1.) a mogę zyskać (jeśli jednak wariant 2.)! Chyba jest tu za dużo rozumu?
Zapisane
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #44 dnia: Grudnia 03, 2009, 15:00:46 pm »

Wg mnie cały ambaras z tą pozytywistycznym założeniem jest taki, że jest fałszywe. Gdyby było prawdziwe, to Pan Jezus nie musiałby umierać za nas. W innej postaci ten fałszywy obraz człowieczeństwa wyraża się w twierdzeniu: Religia jest niepotrzebna - wystarczy być dobrym człowiekiem. To prawda, tylko, że jak dobrze wiadomo "dobry jest tylko Pan Bóg". Błędne założenie polega na tym, że "ze swej natury człowiek nie jest dobry". Po to jest chrzest.
Niezupełnie o to mi chodziło.  Ewidentnie grzechem, czy herezją było by z definicji wyłączenie możliwości chrztu. Bo tu ewidentnie widać nawracanie za pomocą czynów (aktów miłości). O tym, czy kończy się ono chrztem, czy też nie nie wiemy. (choć przewrotnie - pytanie o imię może być użyteczne  do ochrzczenia - "N. Ja ciebie chrzczę..."). Zatem są słabe przesłanki ku temu aby sadzić, że chrztu nie było. Czyli - nie wiemy w zasadzie nic. Osobiście wydaję mi się, że chrzczą z całą pewnością, ale gdyby siostry bardziej nalegały na chrzest - szybko by stamtąd wyleciały...

Tak w ogóle to bardzo interesujące rzeczy Pan pisze.
+

Argument "posoborowych" - wzięty zresztą z protestantyzmu - jest mocny: Pan Jezus umarł za grzechy wszystkich, więc wszyscy pójdziemy do Nieba niezależnie od grzechów.
Nie podpada to czasem pod grzech przeciw Duchowi Świętemu?  (grzeszyć zuchwale  w nadziei miłosierdzia?)
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Strony: 1 2 [3] 4 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!