Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 25, 2024, 20:08:32 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231961 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli
« poprzedni następny »
Strony: 1 [2] 3 4 Drukuj
Autor Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli  (Przeczytany 10477 razy)
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #15 dnia: Września 10, 2009, 10:51:06 am »

Nowe Confiteor:
"
Wierzę...
... i w Jezusa Chrystusa, Syna...
zrodzony, a nie stworzony
współistotny Ojcu i współistotny każdemu człowiekowi....
"

Czy tak mogę to - najprościej jak umiem - przetłumaczyć  np mojemu synowi? (dziewięć lat)

Tak jest lepiej:
Cytuj
Idąc za świętymi Ojcami wszyscy jednogłośnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z rozumnej duszy i ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, "we wszystkim nam podobny oprócz grzechu" (Hbr 4, 15). Przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich zaś czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki; jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania. Nigdy nie zanikły różnice natur przez ich zjednoczenie, ale została zachowana właściwość obu, tworzących jedną osobę i jedną hipostazę. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn jednorodzony, Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, jak sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców (BF VI,8).
(Sobór Chalcedoński)
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Kalistrat
aktywista
*****
Wiadomości: 1429


« Odpowiedz #16 dnia: Września 10, 2009, 10:56:46 am »

Panie Romeck proszę zwrócić uwagę na to gdzie są umieszczone słowa "współistotny Ojcu" - przed opisem Wcielenia. Chrystus, który od momentu swego zrodzenia jest współistotny Ojcu z chwilą wcielenia staje się współistotny człowiekowi. Gdyby było tak jak Pan pisze: "... i w Jezusa Chrystusa, Syna... zrodzony, a nie stworzony współistotny Ojcu i współistotny każdemu człowiekowi...." to sugerowałoby, że Jezus był współistotny człowiekowi przed wcieleniem.

EDIT
Od kiedy Confiteor = Credo?  ;D
Zapisane
Jacques
bywalec
**
Wiadomości: 61

« Odpowiedz #17 dnia: Września 10, 2009, 14:11:38 pm »

Cytuj
Idąc za świętymi Ojcami wszyscy jednogłośnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z rozumnej duszy i ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, "we wszystkim nam podobny oprócz grzechu" (Hbr 4, 15). Przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich zaś czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki; jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania. Nigdy nie zanikły różnice natur przez ich zjednoczenie, ale została zachowana właściwość obu, tworzących jedną osobę i jedną hipostazę. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn jednorodzony, Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, jak sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców (BF VI,8).
(Sobór Chalcedoński)

Jak widać sprawy te zostały rozstrzygnięte definitywnie już w starożytności. Dlatego właśnie nie bardzo rozumiem, jaką myśl chciał przekazać nam JPII w Redemptor hominis.
 Bo że Syn Boży przybrał ludzką naturę, aby dokonało się dzieło naszego zbawienia, to jest jasne.
Natomiast wywodzenie z tego twierdzenia, że " zjednoczył się na zawsze z każdym człowiekiem"  jest słabo o ile nie całkiem nie uzasadnione.
Nie wiadomo też za bardzo, jakie to zdanie kryje intencje, implikacje? Można się tylko domyślać. Bo autor tego nie sprecyzował.
Szkoda, że minęły czasy, kiedy nauka Kościoła była formułowana w sposób nie budzący wątpliwości.  :(
« Ostatnia zmiana: Września 10, 2009, 14:40:00 pm wysłana przez Jacques » Zapisane
Waldemar
Gość
« Odpowiedz #18 dnia: Września 11, 2009, 18:47:12 pm »

Znalazłem w tym temacie interesujący fragment z http://www.vatican.va/edocs/POL0017/__P8.HTM (Redemptoris missio) z moim na czerwono podkreśleniem co i jak.

Cytuj
Oto dlaczego działalność misyjna wypływa nie tylko z formalnego nakazu Pańskiego, ale i z głębokich wymogów życia Bożego w nas. Ci, którzy są włączeni w Kościół katolicki, powinni czuć się uprzywilejowani, a przez to bardziej zobowiązani do dawania świadectwa wiary i życiu chrześcijańskiego jako służby braciom i należnej odpowiedzi Bogu, pamiętając, że „swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa; jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni

Zapisane
romeck
aktywista
*****
Wiadomości: 1710


« Odpowiedz #19 dnia: Września 12, 2009, 00:05:44 am »

Nowe Credo:...
Czy tak mogę to - najprościej jak umiem - przetłumaczyć  np mojemu synowi? (dziewięć lat)
Tak jest lepiej:
Cytuj
Idąc za świętymi Ojcami wszyscy jednogłośnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, ...
(Sobór Chalcedoński)

!!
Bardzo dziękuję!
Zapisane
romeck
aktywista
*****
Wiadomości: 1710


« Odpowiedz #20 dnia: Września 12, 2009, 00:07:34 am »

Panie Romeck proszę zwrócić uwagę na to gdzie są umieszczone słowa "współistotny Ojcu" - przed opisem Wcielenia. ...
EDIT
Od kiedy Confiteor = Credo?  ;D

Także dziękuję! I poprawiłem błąd.
Zapisane
Jacques
bywalec
**
Wiadomości: 61

« Odpowiedz #21 dnia: Września 12, 2009, 14:47:54 pm »

Zdaje się Panie Waldemarze, że znalazł Pan to jedno zdanie, które - jak myślę - streszcza w najbardziej skondensowany sposób przesłanie SV II i całej posoborowej nowej antropocentrycznej  teologii.
 
" zjednoczył się na zawsze z każdym człowiekiem"

Da się stąd wyprowadzić rozmaite wnioski, które faktycznie są głoszone przez księży formalnie katolickich. Np. koncepcja "pustego piekła" logicznie wypływa z powyższego twierdzenia. Podobnie ma się rzecz z ekumenizmem, etc.



Zapisane
Waldemar
Gość
« Odpowiedz #22 dnia: Września 12, 2009, 15:02:25 pm »

Tak, dlatego napisałem o bólu. Jednak przytoczony przez mnie ostatnio fragment chyba świadczy, że sam papież Jan Paweł II w to nie wierzył :) i jakis warunek człowiek (choćby katolik) musi wypełnic by byc zbawionym.
Zapisane
Zenon_S
adept
*
Wiadomości: 23

« Odpowiedz #23 dnia: Października 11, 2009, 23:47:22 pm »

Laudetur Iesus Christus

Pytania do posoborowego Kościoła Nauczającego o rolę Wcielenia w przywracaniu człowiekowi <podobieństwa Bożego>
 
Szanowni Państwo. Niniejszy wątek o trochę mylącym tytule uważam za bardzo ważny dla wyjaśnienia zreformowanej nauki posoborowego Kościoła. Państwo skupiliście się na naukach Jana Pawła II. Lecz wydaje się, że Jan Paweł II nie tworzył od podstaw swej teologii ale opierał się na fundamentalnych naukach Soboru Watykańskiego II, co też stale przypominał. Myślę, że na tym forum goszczą przedstawiciele Kościoła Nauczającego dlatego pozwolę sobie przedstawić

pracę ( http://qs1000.w.interia.pl/Rola_Wcielenia.pdf ),

w której chciałbym zadać kilka ważnych pytań. Jeśli ktokolwiek potrafiłby odpowiedzieć na moje wątpliwości byłbym również bardzo wdzięczny. Pytania przedstawiam w formie pdf, gdyż forum nie umożliwia sprawnego formatowania bardziej złożonej treści. Tu tylko podam główne moje tezy i zamieszczę pytania:

   (06)Gaudium et Spes naucza, że Wcielenie przywróciło każdemu człowiekowi <podobieństwo Boże>
   (08)Konieczność Gaudium et Spes (01c) wygląda na jakiś panteizm
   (15)Gaudium et Spes w (01a) głosi panteizm
   (19)Gaudium et Spes w (01b b-c) naucza, że przez grzech pierworodny <podobieństwo Boże> u człowieka nie zostało utracone

(06) wydaje się być twierdzeniem absolutnie heretyckim, gdyż wiadomo, że „podobieństwo Boże" potrafi jedynie przywrócić udział w jednym z dwóch sakramentów umarłych: sakramencie Chrztu lub sakramencie Spowiedzi (Pokuty). W związku z powyższym zapytuję posoborowy Kościół Nauczający:

   (07)Czy my katolicy mamy wierzyć - w myśl nauki Soboru Watykańskiego II (01b,c,d), że Wcielenie przywróciło każdemu człowiekowi <podobieństwo Boże> ?

Z wielowiekowego nauczania Kościoła wiemy, że ”porządek nadprzyrodzony, nie z konieczności, lecz z łaski dany nam został” [Pius XII Humani generis]. Po Wcieleniu natura innych ludzi nie uległa zmianie, nie została „wyniesiona (...) w nas do wysokiej godności” ale pozostała w stanie grzechu z nadzieją, że po chwalebnej Męce i Śmierci Chrystusa Pana być może trwać będzie w stanie „wysokiej godności” u indywidualnego człowieka – jeśli ten będzie chciał połączyć się Chrystusem przez wiarę i miłość (patrz (21)).
Tymczasem, przeciwnie - Gaudium et Spes (01c) głosi (panteistyczną ?) konieczność sztywnego połączenia pomiędzy uświęceniem ludzkiej natury Chrystusa Pana we Wcieleniu a uświęceniem całej ludzkiej natury -  co przeczy nauce Kościoła o Bożych przymiotach.
W związku z powyższym zapytuję posoborowy Kościół Nauczający:

   (16)Czy my katolicy mamy wierzyć - w myśl nauki Soboru Watykańskiego II (01c), że w wyniku Wcielenia wystąpiła dla Boga konieczność wyniesienia natury ludzkiej do wysokiej godności ?

Dalej - jedno (09e) jak i drugie (13) stwierdzenie głosi panteizm o czym mówił w pierwszym przypadku kard. Siri (12) , w drugim zaś ks. prof. Mieczysław Gogacz (14) podkreślając, że ks. Tischner atakuje swa nauką „najgłębszą prawdę katolicyzmu”. Oznacza to, że wymienieni myśliciele głosząc Boga zupełnie odmiennego od katolickiej nauki – wkraczają na grunt pogański i dopuszczają się apostazji.
W związku z powyższym zapytuję posoborowy Kościół Nauczający:

   (18) Czy my katolicy, wobec nauk (09e) oraz (13), mamy uważać kardynała Henri de Lubac-a oraz ks. Prof. Tishnera za apostatów, czy też za niewyłączonych ze wspólnoty Kościoła katolików i wówczas przyjąć ich panteistyczne nauczanie jako nauczanie Koscioła posoborowego ?

Dalej, stwierdzenie (19) wydaje się herezją, na dodatek wcale nie wymarłą co potwierdzają niedawne prace Komisji Teologicznej, która nie waha się forsować tezy, że nie ma Limbusa gdyż jest nadzieja, że zmarłe bez Chrztu św. dzieci – a zatem w stanie grzechu pierworodnego – idą do Nieba. W takim wypadku niewątpliwie musiałyby posiadać <podobieństwo Boże> - co potwierdza twierdzenie (19). 
W związku z powyższym zapytuję posoborowy Kościół Nauczający:

   (20)Czy my katolicy mamy wierzyć - w myśl nauki Soboru Watykańskiego II (01b), że przez grzech pierworodny człowiek nie utracił Łaski Uświęcającej (<podobieństwa Bożego>) ?

Prosiłbym posoborowy Kościół Nauczający o wyjaśnienie przedstawionych w niniejszej pracy wątpliwości. Będę wdzięczny za odpowiedź.

Zenon S


Dołączam się do wątpliwości pana Waldemara

Szanowny Panie Waldemarze
Bardzo ciekawy i ważny temat Pan poruszył. Już miałem odpowiedź dla Pana, ale dopiero po czwartym z rzędu przeczytaniu tematu odkryłem dopiero istotę Pańskiego pytania. Nie znaczy to, że przedtem nie rozumiałem wydźwięku, ale teraz dopiero „chwytam” szczegóły. Ułożę zatem wypowiedzi „po swojemu”:

   (a)„Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem.” [Gaudium et spes]
   (b)„W wydarzeniu Odkupienia jest zbawienie wszystkich, „każdy bowiem jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył” [Jan Paweł II Redemptoris mission]

Odpowiedzieć Panu miałem, że:

      Zdanie (a) da się „obronić” taką interpretacją, jaką słusznie podał brat Wojciech (w oryginale „br. Wojtek OP”), że przez Wcielenie Chrystus Pan przyjął ludzką naturę taką samą jak każdy inny człowiek. Zjednoczenie to (nieściśle) jakieś zdarzenie, po którym dwa podmioty mają ze sobą więcej cech wspólnych niż przed zdarzeniem (to moja definicja „na szybko”). Otóż Wcielenie było, według tego, zjednoczeniem, gdyż przed - Chrystus Pan nie dzielił z nami ludzkiej natury, a po – już tak. Zatem było zjednoczeniem z każdym, na zawsze, bo z tego co wiem – Chrystus Pan będzie już zawsze posiadał dwie natury, i bezwarunkowe, bo będzie tak niezależnie od ludzkich „chceń”. Z tego powodu zdanie (a) wydaje się nie mieć błędu.

Przy powyższej odpowiedzi zakładałem, że (a) i (b) mówią o tym samym – tymczasem tak nie jest. Przecież (b) mówi o Odkupieniu, a (a) o Wcieleniu – dlatego z naprawdę katolickiego punktu widzenia to nie to samo (choć wiem, że konkluzja posoborowego nauczania nadaje Wcieleniu funkcję Odkupienia – o tym w mojej pracy). (b) wyraźnie mówi o zbawieniu zawartym w „wydarzeniu Odkupienia” (a zatem w Męce i Śmierci Krzyżowej nie we Wcieleniu) i następny fragment wyjaśnia dlaczego zbawienie WSZYSTKICH jest zawarty w wydarzeniu Odkupienia: dlatego, że „ z KAŻDYM Chrystus w tej tajemnicy RAZ NA ZAWSZE się zjednoczył” . A skoro jest mowa o zjednoczeniu nabytym przez Odkupienie, to nie chodzi o zjednoczenie wynikające z Wcielenia, bo to zjednoczenie, w chwili Męki Krzyżowej ludzie już posiadali.
Gdyby zatem w (a) było dodane „raz na zawsze” błędu by od biedy nie było. Ale ponieważ  zjednoczenie „raz na zawsze” jest przypisane Odkupieniu to wydaje się, że błąd jest jak najbardziej i to właśnie Pan Waldemar podnosi.

Tę kwestię bardzo trafnie wyjaśnia pan LUK zauważając, że można mówić co najwyżej o potencjalnym zjednoczeniu, które jest „palcem na wodzie pisane”, a to ze względu na możliwość utraty nawet tego zjednoczenia przez śmierć w stanie grzechu ciężkiego. Twierdzić zatem jak Jan Paweł II w (b), że zjednoczenie każdego człowieka z Bogiem trwać będzie nieustannie (raz na zawsze) to podważać katolicką naukę, o utracie Łaski Uświęcającej przez grzech ciężki, co jest właśnie herezją.
Pan LUK słusznie zauważa, że „Jan Paweł II (...) wielokrotnie nas zapewnia, że będzie interpretował dokumenty Vaticanum II <zgodnie z tradycją>”. O zaiste – można nawet zauważyć, że twierdzenie (b) o zjednoczeniu raz na zawsze - dobrze koresponduje z Soborowym nauczeniem, o tym, że przez grzech pierworodny nie utraciliśmy <podobieństwa Bożego>. Bo jeżeli grzech pierworodny <podobieństwo Boże> tylko „zniekształcił” – to dlaczego grzech śmiertelny miałby spowodować <podobieństwa Bożego> utratę ?


Podtrzymanie wątpliwości o powszechnym zbawieniu
W tym wszystkim można dostrzec jeszcze – niejawnie wypowiedzianą tezę – mianowicie, że:
 
   (06)Wcielenie przywróciło każdemu człowiekowi <podobieństwo Boże>

 A nawet jeszcze dalej idącą tezą, że:

   (c) „ ...w (...) jedynej i niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej (...) trwa niczym nienaruszony „obraz i podobieństwo” Boga samego „ [Jan Paweł II  Redemptor Hominis 13,3]

 Jeśli Jan Paweł II ma rację - to <podobieństwo Boże> czyli stan Łaski Uświęcającej trwa w człowieku niczym nienaruszone czyli, że nawet grzech śmiertelny nie niszczy w człowieku Łaski Uświęcającej. Dlaczego wobec tego Bóg miałby w tajemnicy Odkupienia nie zjednoczyć się z każdym człowiekiem RAZ NA ZAWSZE – skoro stan Łaski Uświęcającej trwa w człowieku „niczym nienaruszony” ?.  Wydaje się zatem, że (c) absolutnie potwierdza heretycką myśl o powszechnym zbawieniu zawartą w (b) i (c) wygląda na piękną i jawną herezję będącą kolejną, mocną podstawą herezji powszechnego zbawienia.
 
Kolejny cytat jest jeszcze bardziej przerażający i jeśli ktoś miał wątpliwości czy aby Jan Paweł II był orędownikiem powszechnego zbawienia - to tu pozbędzie się złudzeń:

   (d)Staliśmy się na nowo własnością Ojca za sprawą tej Miłości, która nie cofnęła się przed hańbą krzyża, aby móc zapewnić wszystkich ludzi: <nikt was nie wyrwie z mojej ręki> (J 10, 28). Kościół głosi nam dzisiaj paschalną pewność Odkupienia. PEWNOŚĆ ZBAWIENIA.
[Jan Paweł II  homilia w Bazylice Matki Bożej na Zatybrzu: “Odnówmy naszą paschalną radość” 27 kwietnia 1980r. L’Osservatore Romano, 1980r, nr 4 (kwiecień 1980), str 10, polskie wydanie.]

Swego czasu, na pewnym forum obroną cytatu (d) było stwierdzenie, że ... takiej wypowiedzi na pewno nie było. Otóż była, dotarłem do owego L’Osservatore Romano i zeskanowałem. Wygląda na to, że dla forsowania teorii powszechnego zbawienia Jan Paweł II nie wahał się „poprawić” Ewangelii. Naucza nas, niby za św. Janem, że Bóg zapewnia „wszystkich ludzi: „nikt was nie wyrwie z mojej ręki” (J 10, 28)”. Sielski obrazek gdzie dobrotliwy Bóg otacza wszystkich swym parasolem ochronnym. Tymczasem św. Jan opisuje w tym fragmencie coś przeciwnego:

Cały fragment jest dramatyczną batalią naszego Zbawiciela z wiarołomnymi żydami. Chrystus Pan nękany przez nich o faryzejski obraz Mesjasza jaki chcieliby widzieć - ze wstrętem odrzuca ich mówiąc, że nie ma w nich wiary i nie są Jego owcami:

   (e) „{25} Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. {26} Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. [J 10,25-26]

Następnie, właśnie jakby na przekór Janowi Pawłowi II – Chrystus Pan przeciwstawia drugą „wąską” grupę, która nie zawiera „wszystkich ludzi” lecz tylko tych, którzy spełniają Boże warunki – mianowicie słuchają głosu Zbawiciela. O tych i tylko o tych mówi następnie,  że  otoczy ich parasolem ochronnym:
 
   (f) „{27} Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną {28} i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.” [J 10, 27-28]

Żydzi zrozumieli, że nie znajdują się w tej grupie, co ich rozjuszyło do tego stopnia, że  chcieli Chrystusa zabić:

   (g) „{31} I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować.” [J 10, 31]

Nie wiedzieć czemu - Jan Paweł II „zapomniał” o tym wszystkim i forsował swoja tezę powszechnego zbawienia. Ta kolosalna różnica – to właśnie różnica  pomiędzy odwiecznym nauczaniem Kościoła, a nauczaniem Kościoła posoborowego.

Również zdanie „Kościół głosi nam dzisiaj (...) pewność zbawienia” być może jest i prawdziwe, bo nie takie nauki od posoborowego Kościoła słyszałem, ale zdanie wygląda na herezję, bo nieomylny Sobór Trydencki orzekł:

   (h)"nikt, póki w tej śmertelności żyje, nie powinien tak zuchwale dufać o zakrytej tajemnicy Bożego przeznaczenia...” [Sobór Trydencki]


Odpowiedzi ślizgają się po powierzchni problemu.

Można te wszystkie cytaty bronić jakże wnikliwym i dogłębnym stwierdzeniem – „Pan LUK nie umie odróżnić wcielenia od predestynacji”. Można - zwłaszcza, że to takie posoborowe. A swoją drogą przy studiowaniu „posoborowych” tekstów – rzeczywiście często trudno „odróżnić wcielenie od predestynacji”.

Odpowiedzi w wątku wydają się nie dostrzegać rozróżnienia pomiędzy (a) i (b) i traktują zdanie (a) jak gdyby mówiło o Wcieleniu. Stąd nie możecie się Panowie dogadać.

Zjednoczenia przez Wcielenie z pewnością nie wymyślił Sobór Watykański II, ale też stwierdzenia, że w „niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej (...) trwa niczym nienaruszony <obraz i podobieństwo> Boga samego”, lub „Kościół głosi nam (...) pewność zbawienia” - nie wymyślił św. Augustyn. Również nauki o tym, że Wcielenie przywróciło każdemu człowiekowi <podobieństwo Boże> oraz że „podobieństwo Boże, [było tylko] zniekształcone od czasu pierwszego grzechu” we wszystkich pozostałych soborach, razem wziętych – raczej nie odnajdziemy.
 
 Wobec tego wydaje mi się, że wcale nie zostały wyjaśnione wątpliwości pana Waldemara.


Na ważne dla naszego zbawienia pytania Kościół z pewnością by odpowiedział
 
 Panie Waldemarze – tak naprawdę podzielam Pana wątpliwości w niniejszym temacie i w wielu innych również.
 Generalnie mamy chyba podobne zapatrywania na to co powinien czynić tradycjonalista. Otóż w naszym tradycyjnym obozie słychać różne zapatrywania. Jedni mówią aby poczekać na lepszy moment, inni – aby prowadzić pracę „od podstaw” – cicho, bez szumu rozpowszechniać „Tridentinę”, chodzić sobie na Mszę św., budować w innych świadomość, nie szumieć, nie zadawać zbyt głośno pytań. Nie wydaje mi się to słuszne. Przy takich ruchach rozmienia się Kościół, jego doktrynę i jego świętość na drobne. Kościół nie jest jakimś ziemskim, dyplomatycznym tworem, w którym należy czekać na jakieś sprzyjające układy sił, na jakieś powolne „przekształcenia świadomości”. Kościół zawsze jest święty, zawsze panuje w Nim ład i harmonia, każda kwestia wiary nie ma w nim niejasności. Opierając się na Kościele nie musimy się obawiać, że jest jakaś kwestia, jakiś zakamarek, który z bojaźnią należy omijać, o który lepiej nie pytać. Zgłębianie nauki Kościoła musi wynosić człowieka ku jeszcze większej radości poznania prawdy. Ileż razy po czytaniu dzieł św. Tomasza z Akwinu, czy też innego świętego mówiłem sobie: <ależ to piękne i proste – jak wielka jest nauka Kościoła> i dumą mnie napawało, że jestem Katolikiem, że dane mi jest wzrastać na nie mającym sobie równych fundamencie, że inne doktryny to żałosne i niespójne mniemania nieszczęsnego człowieka.
 I oto przyglądam się zreformowanemu Kościołowi posoborowemu i takiż sam żal mnie ogarnia. Zamiast spójności prawdy – wieczne sprzeczności, zamiast kultu Bożego – ciągłe jego wypaczenia, zamiast prostego języka – oślizłe, wieloznaczne i niekończące się gadulstwo. I każdemu, kto zastanowi się głębiej – powraca natrętne pytanie: <czyż to może być święty Kościół ?>. Czy to możliwe abym musiał wstydzić się nowatorskich praktyk posoborowego Kościoła? Czy to możliwe abym wychodził roztrzęsiony z nabożeństw gdzie ostentacyjnie nie oddaje się czci Bogu samemu i głosi mniejsze lub większe herezje? Czy możliwe, aby Kościół był autorem takiej oto niedawnej opinii, że dalsze postępowanie w strukturach Unijnych, przesiąkniętych pogaństwem, wdrażaniem w grzechy wołające o pomstę do nieba, coraz skuteczniejszym forsowaniem zabijania dzieci nienarodzonych, że dalsze wikłanie się w takie struktury Unijne jest etycznie poprawne? Jakże głęboko chciałem się schować ze wstydu, gdy usłyszałem od znajomego, że pewnie dostali sporo forsy aby wygłosić taką nie pasującą do Kościoła opinię i przypodobać się kacykom.
 
To ma być mój święty Kościół ? Otóż nie – nie można czekać aż za ileś tam lat ktoś z takiego zreformowanego Kościoła, z jakimś bractwem zechce, a może nie zechce - wyjaśnić wątpliwości co do swej nowatorskiej nauki. Trzeba pytać dziś, już teraz i to nie koniecznie Watykan, ale każdego posoborowego księdza, który jest dla nas Kościołem Nauczającym (choć niekoniecznie księży tradycyjnych, bo oni też mają niezłe problemy). Nie może być tak, że katolik nie wie w co wierzyć, że czeka 10 czy 20 lat na zmianę koniunktury w Kościele, że nowe zasady, które musi przyjąć w posłuszeństwie wiary – są sprzeczne z podstawowymi prawdami katolickimi i nikt się nie kwapi wyjaśnić tych sprzeczności.
 
Dlatego, chociażby w niniejszym temacie ponawiam - Panie Waldemarze - pytania do posoborowego Kościoła, bo widzę, że na Pana wątpliwości i szczegółowe pociągniecie tematu przez Pana LUK – tak naprawdę, co do meritum – nikt nie odpowiedział (jak zwykle zresztą). 

Zenon S
« Ostatnia zmiana: Października 12, 2009, 00:13:15 am wysłana przez Zenon_S » Zapisane
Zenon_S
adept
*
Wiadomości: 23

« Odpowiedz #24 dnia: Listopada 16, 2009, 00:35:25 am »


Kolejna, praktyczna nauka wiary w powszechne zbawienie - podana przez Jana Pawła II.

Do dodania tej wypowiedzi skłonili mnie niechcący miłośnicy Jana Pawła II, którzy – przy okazji Dnia Papieskiego – w wielkiej liczbie, jak co roku, nagle się ujawnili. Otóż w telewizji wyemitowano film: „Karol - papież, który pozostał człowiekiem”. Zatem poruszę temat „filmowy” i przywołam też w swej pamięci inny film.

Konieczność Chrztu Św. Do zbawienia.

Ale wpierw przypomnę dwa ważne punkty nauczania Kościoła.
Jak wiadomo sakrament Chrztu gładzi grzech pierworodny, a nikt z grzechem pierworodnym nie może być zbawiony. Dlatego do zbawienia Chrzest jest absolutnie konieczny o czym nauczał sam Chrystus Pan:

   (i)„Jezus odpowiedział: <Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego (...)>” [J 3,5]

Kościół oczywiście naucza o chrzcie pragnienia i męczeństwa jednakże są to inne formy tego samego sakramentu, w którym Chrystus Pan zmazuje grzech pierworodny  z duszy człowieka wlewając w nią  Łaskę Uświęcającą. Nikt i nic poza tym sakramentem nie jest w stanie tego uczynić, dlatego Kościół zawsze zabiegał o jak najszybsze chrzczenie pogan naznaczonych grzechem pierworodnym. Tych małych, rodzących się i tych dużych już używających rozumu.
Oprócz łaski sakramentalnej - Miłosierdzie Boże nie pozostawiło ludzi na pastwę przypadku i bodajże św. Tomasz nauczał, że

   (j)„Jeśli poganin nie może usłyszeć orędzia Kościoła a żyje w zgodzie z Bożymi nakazami odczytywanymi w sposób „naturalny” w swym sercu, to Bóg nie opuści takiego człowieka i ześle choćby anioła lub świętego na jego drodze, aby mógł skorzystać ze środków jakimi dysponuje Kościół ku zbawieniu swych wiernych.”

(odtwarzam z pamięci sens wypowiedzi) A zatem w przypadkach wydawałoby się beznadziejnego odseparowania człowieka od Kościoła, sam Bóg zapewnia, że przyśle kogoś kto by dary Chrystusa Pana przyniósł dobremu poganinowi.

„W pustyni i w puszczy” – Staś chrzci umierających murzynów

I w tym kontekście przypominam sobie znany pewnie wszystkim film „W pustyni i w puszczy”. Jako małe dziecko oglądałem go pierwszy raz z Mamą w kinie. Pamiętam taki obrazek – Staś w poszukiwaniu ratunku dla chorej na febrę Nel poszedł gdzieś w puszczę i znalazł osadę Lindego. Linde był europejskim poszukiwaczem, który uwikłał się w buszu. Stworzył tam coś w rodzaju przytułku dla chorych murzynów i sam śmiertelnie zachorował. Dał Stasiowi lekarstwo dla Nel i powiedział, że ci wszyscy murzyni w jego przytułku są śmiertelnie chorzy. Zasypiają i umierają.
Zapomniałem już wiele szczegółów, ale pamiętam, że Staś poszedł do owych nieszczęsnych, umierających murzynów. Chodził tam od jednego do drugiego – wydawało mi się, że wziął jakiś pojemnik, dotykał ich głów... Myślałem sobie – sprawdza gorączkę czy co – i zezłościł mnie, że niepotrzebnie traci cenny czas... A Mama wyjaśniła mi szeptem, że Staś tych umierających murzynów CHRZCI.
I wtedy dopiero oddałem „hołd” mądrości Stasia. Wszak było to coś najmądrzejszego i najlepszego co w tamtej chwili mógł zrobić. Oni, którzy może przez całe życie nie słyszeli o Chrystusie, całe życie pewnie było niesamowitym mozołem, a na koniec straszliwa, śmiertelna choroba. Któż z nich mógł przypuszczać, że ta pochyła równia ich życia może się stać na samym końcu - najpiękniejszą drogą do zbawienia? Czy właśnie ten Staś nie był owym aniołem, o którym nas Kościół naucza? Ileż wiary i mądrości było w tym przecież jeszcze dziecku – zapytamy dzisiaj, w czasach postawienia na głowie różnych pewników. Choć pewnie w tamtych czasach postawa Stasia, który wiedział, że największym darem  jaki mógłby dać umierającemu poganinowi był Chrzest Św., była postawą oczywistą.

A tak w oryginale Henryk Sienkiewicz opisuje wspomniane przeze mnie zdarzenia:

   (i)Rozdział XXXIII
[linde do Stasia:] Ja mam do ciebie prośbę, którą jeśli spełnisz, to może Bóg wyprowadzi was z tych afrykańskich czeluści, a mnie da śmierć lekką. Chciałem tę prośbę odłożyć do jutra, ale ponieważ jutro mogę już być nieprzytomny, więc wypowiem ją dziś: weź wody w jakie naczynie, zatrzymaj się przed każdym z tych śpiących biedaków, pryśnij na niego wodą i powiedz te słowa: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha!...” Tu wzruszenie zatamowało mu głos i umilkł. – Wyrzucam sobie – mówił po chwili – żem się nie żegnał tak z tymi, którzy umierali na ospę, i z tymi, którzy posnęli poprzednio. Lecz teraz śmierć stoi nade mną... i chciałbym... choć z tą resztą mojej karawany pójść razem w tę ostatnią wielką podróż...

   (i)Rozdział XXXIV
Nazajutrz poranne słońce oświeciło dziwne widowisko. Staś chodził wzdłuż skalnej ściany, zatrzymywał się przed każdym Murzynem, skrapiał mu czoło wodą i wymawiał nad nim sakramentalne słowa. A oni spali z drżeniem rąk i nóg, z głową spuszczoną na piersi lub podniesioną do góry, żywi jeszcze, a podobni już do trupów. I tak się odbywał ten chrzest śpiących, w ciszy porannej, w blasku słonecznym, w głuszy pustynnej.

Zauważyłem, że obecnie najpopularniejszą wersją filmu z 1973 roku jest wersja skrócona, w której wycięto i prośbę Lindego o chrzest murzynów i chrzczenie ich przez Stasia. Jest jeszcze w powieści inny, ciekawy, antyekumeniczny fragment. Staś układając „harmonogram” prac - na pierwszym miejscu wymienił nawrócenie i ochrzczenie pogan, a dopiero w dalszej kolejności wymienił potrzeby materialne:

   (i)Rozdział XXXV
– Co teraz będziemy robili, Stasiu? – zapytała pewnego dnia Nel, gdy już dobrze zagospodarowali się na „wyspie”. – Roboty jest mnóstwo – odrzekł chłopak, po czym rozstawiwszy palce jednej ręki począł wyliczać na nich wszystkie czekające ich prace: – Naprzód, Kali i Mea są poganami, a Nasibu, jako Zanzibarczyk mahometaninem. Trzeba ich więc oświecić, nauczyć wiary i ochrzcić. Po wtóre, trzeba nawędzić mięsa na przyszłą podróż ...


„Karol - papież, który pozostał człowiekiem” – Jan Paweł II nie zamierza chrzcić umierającego hindusa

I przywołuję obraz drugiego filmu: „Karol - papież, który pozostał człowiekiem”. Podobna sytuacja – do szpitala Matki Teresy przybywa Jan Paweł II i przechodzi pośród szpitalnych łóżek.  Zatrzymuje się przy jednym z nich. Na łóżku leży wycieńczony hindus ubrany w charakterystyczne dla wyznawców hinduizmu ubranie a Matka Teresa informuje papieża, że ów człowiek wyznaje hinduizm i właśnie umiera:

   (ki)On umiera Ojcze Święty. Jeśli tylko mogą mówić pytamy ich o imiona i religie żeby pochować ich zgodnie z ich wiarą. Jak ma na imię? Dżej Racz - jest hinduistą.
[http://www.youtube.com/watch?v=6Bar8RtrFnA (5 minuta, 26 sekunda filmu)]

Oto Jan Paweł II staje wobec śmierci poganina, wobec niebezpieczeństwa jego śmierci bez Chrztu św., a zatem niebezpieczeństwa jego wiecznego potępienia. Czy Bóg cudownie nie zesłał umierającemu poganinowi samego Wikariusza Chrystusa by go ratować?  Możemy się domyślać, że Jan Paweł  II uczyni to co każdy katolik jest obowiązany w takim wypadku uczynić – podejmie próbę przekonania umierającego hindusa do wiary w Chrystusa i ochrzci go. Tak jak uczynił to Staś. To największy akt miłości bliźniego, jaki Jan Paweł II mógłby w tamtej chwili uczynić.
Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Jan Paweł II nie podejmuje nawet próby zapytania hindusa o wiarę, nie zamierza go ani przekonywać ani chrzcić lub w przypadku szczątkowego domniemania, że umierający jest katolikiem - nie zamierza udzielić sakramentu namaszczenia chorych. Nic takiego się nie dzieje. Wypowiada za to jeszcze bardziej zaskakujące słowa:

   (k)„Dżej Racz - niech Bóg, który mieszka w Twoim sercu weźmie cię w ramiona i obdarzy pokojem.”

Przyznam szczerze, że znam różne kontrowersyjne wypowiedzi Jana Pawła II, ale po tym fragmencie filmu przeszły przeze mnie jakieś straszliwe ciarki. Oto w obliczu wiecznego potępienia nieszczęsnego człowieka Jan Paweł II nie ratuje go - ale naucza o jakimś „bogu”, który ponoć mieszka w sercu poganina i mieszka na tyle skutecznie, że będzie w stanie dać poganinowi życie wieczne.
Podobnie Jan Paweł II naucza też w innym miejscu:

   (l)45 Spotkanie międzyreligijne w Asyżu (...) było wyrazem mojego przekonania, że <każdą autentyczną modlitwę wzbudza Duch Święty, tajemniczo obecny w sercu KAŻDEGO człowieka>
[Jan Paweł II, Encyklika Redemptoris missio]

Posoborowa obrona Boga obecnego w sercu poganina

Czytałem kilka dyskusji, w których posoborowa strona broniła heretycko wyglądających swych twierdzeń w ten sposób, że karkołomną nowomową odwracano o 180 stopni znaczenie twierdzeń tak, że niby niosły tradycyjną treść. Słyszałem nieśmiałe próby tłumaczenia powyższego nauczania (k) i (l) Jana Pawła II, że Bóg mieszka w sercu każdego poganina w tym sensie, że Duch Święty każdemu daje tchnienie swej łaski uprzedzającej.
To oczywiście Kościół zawsze wiedział, ale nie nazywał tego zamieszkiwaniem Boga w pogańskim sercu, bo jeśli tak by nauczał - przeczyłby swoim sakramentalnym modlitwom, które są pozbawione wszelkiego błędu. Na wstępie sakramentu Chrztu św. kapłan wypowiadał taki „egzorcyzm”:

   (m)„Wyjdź z niego duchu nieczysty i daj miejsce Duchowi Świętemu Pocieszycielowi."

Następnie kapłan trzykrotnie egzorcyzmował chrzczonego. (Jakiż to powód kazał zmienić i ten piękny ceremoniał? Panteizm?)  Tu Kościół wyraźnie naucza, co jest sprawą oczywistą dla każdego wierzącego, że w sercu poganina nie mieszka Bóg – Duch Święty, ale wręcz przeciwnie:

   (n)W sercu poganina mieszka szatan

Mówienie wobec tego, że w sercu poganina jest tajemniczo obecny Duch Święty - jest zaprzeczaniem nieomylnej nauki Kościoła, a jeżeli stwierdzenie (l) miałoby mieć znaczenie „ortodoksyjne” (ni)

   (l)Duch Święty [jest] tajemniczo obecny w sercu każdego człowieka
   (ni)Duch Święty nie jest obecny w sercu każdego człowieka

to nauczanie Jana Pawła byłoby postawieniem znaczenia słów „na głowie” i wobec tego zburzeniem znaczenia każdego nauczania, które dowolnie można by „postawić na głowie”.
Jeżeli nawet – w najlepszym przypadku – Jan Paweł II „tylko” stawia słowa „na głowie” i tak naprawdę wyznaje wiarę Kościoła, że (n) „W sercu poganina mieszka szatan”, to ta wiara powinna być potwierdzona w czynie, w każdej okoliczności, w której wiarę należało by praktycznie wyznać, zwłaszcza, że jest na ziemi najwyższym nauczycielem wiary.

Jan Paweł II naucza słowem i przykładem, że Chrzest Św. Nie jest konieczny do zbawienia

Tymczasem w omawianym filmie Jan Paweł II nie postępuje konsekwentnie za wiarą Kościoła (n) i nie zamierza chrzcić poganina. Postępuje wręcz przeciwnie do wiary Kościoła – wierzy mianowicie, że (l)   „Duch Święty [jest] tajemniczo obecny w sercu każdego człowieka” i to nie tylko w jakiejś niezrozumiałej dla wierzącego przenośni - ale dosłownie Bóg jest prawdziwie obecny w sercu poganina i to na tyle skutecznie, że nie jest mu potrzebny sakrament Chrztu, że ów zadziwiający „bóg” jest w stanie dać poganinowi życie wieczne.

To absolutnie heretycki przejaw „wiary”. Wydaje się, że Jan Paweł II absolutnie lekceważy słowa samego Chrystusa Pana (i) „zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” i upatruje jego zbawienia bez Chrztu św. przez pośrednictwo jakiegoś zadziwiającego „boga” obecnego ponoć w pogańskim sercu.


Pytanie do Kościoła nauczającego o konieczność Chrztu Św. Do zbawienia

Nie znam takiej nauki, niczego podobnego Kościół mnie nie nauczał. Z jednej strony Kościół nauczał, że w sercu poganina mieszka szatan – z drugiej strony Jan Paweł II nauczał, że w sercu poganina jest obecny Duch Św. To gigantyczna rozbieżność. Wobec tego zapytuję posoborowy Kościół Nauczający:

   (o)Czy my katolicy mamy odrzucić odwieczne nauczanie Kościoła (m), że w sercu poganina mieszka szatan uniemożliwiający istnienie miejsca dla Ducha Świętego i przyjąć za Janem Pawłem II sprzeczną naukę, że jednak w sercu poganina jest prawdziwie obecny Bóg (l) i to na tyle skutecznie by poganina zbawić i że wobec tego do zbawienia nie jest potrzebny poganinowi sakrament Chrztu (k)?

W żaden sposób nie jestem w stanie wyjaśnić sobie nauczania Jana Pawła II, w zgodzie z ortodoksyjną nauką Kościoła, z wypowiedzi przedstawionej na filmie. Natomiast bardzo dobrze koresponduje ono z nauczaniem Jana Pawła II - cytowanym w (b) i (c).

Istotnie – skoro „(b) każdy (...) jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył” to i Chrystus raz na zawsze zjednoczył się z owym hindusem Dżej Racz. A skoro „(c) w (...) jedynej i niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej (...) trwa niczym nienaruszony <obraz i podobieństwo> Boga samego„ to i w owym hindusie trwa niczym nienaruszony stan Łaski Uświęcającej. O zaiste – Jan Paweł II nie rzuca słów na wiatr. Skoro wierzy, że Wcielenie wyposażyło człowieka w nienaruszalny stan Łaski Uświęcającej – to i konsekwentnie nie ma zamiaru chrzcić poganina – bo i po co – skoro posiada już Łaskę Uświęcającą, którą zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego II (19) grzech pierworodny co najwyżej „zniekształcił”. Można wtedy z „czystym sumieniem” powiedzieć mu i światu, że „(k) Bóg, który mieszka w Twoim sercu weźmie cię w ramiona i obdarzy pokojem

Wygląda na to, że przypadek przedstawiony na filmie dostarcza kolejnego dowodu, że Jan Paweł II – słowem i czynem - naucza herezji powszechnego zbawienia.

Ponawiam pytania do posoborowego Kościoła Nauczającego, na które nikt nie odpowiedział przez ponad 3 lata

Ponieważ w ostatnim czasie próbuję uporządkować sprawy wątpliwości co do nowego, posoborowego nauczania – dlatego zbieram wątpliwości w formie pytań i publikuję je w określonych działach na swej stronie internetowej. http://qs1000.w.interia.pl
Dziś „odgrzewam” dział zatytułowany: „Niekonieczność Kościoła katolickiego do zbawienia a sprawa brata Rogera”. (http://qs1000.w.interia.pl/Brat_Roger.pdf) Owe pytania opublikowałem ponad 3 lata temu i do dziś nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Zapisane
Zenon_S
adept
*
Wiadomości: 23

« Odpowiedz #25 dnia: Listopada 16, 2009, 00:38:28 am »

Jaka jest prawda o posoborowym Kościele ?

Zakładam, że w obecnym, jak to się mówi – „kryzysie Kościoła” istnieją dwie możliwości:

   1)Istotny „rdzeń” Kościoła posoborowego kolaboruje z wrogami wiary katolickiej - dlatego skrycie i celowo fałszuje katolicką doktrynę;

   2)Nie ma żadnych nieprawidłowości – doktryna katolicka rozwija się prawidłowo poprzez soborową i posoborową myśl. Zastrzeżenia tradycjonalistów wynikają z nieusuwalnego błędu jaki zaciemnia ich umysły – tak, że nie potrafią dostrzec prawdy.

Na podstawie wieloletniego zgłębiania posoborowej, innowacyjnej nauki stwierdzam subiektywnie, że - w wielu wypadkach - innowacyjne treści stoją w sprzeczności do odwiecznego nauczania Kościoła. Sprzeczności te wydają się nie być tylko wygrzebanymi gdzieś z kontekstu zdań potknięciami czy niedociągnięciami posoborowego Kościoła, ale wydają się zamykać w mroczną całość całkiem spójny obraz zupełnie nowej religii. Religii zewnętrznie wyglądającej wprawdzie podobnie do katolicyzmu, lecz coraz bardziej skrycie oddalającej się od katolicyzmu – do zanegowania przymiotów Boga Trójjedynego włącznie.
Co więcej – błędy wiary, które dostrzegam – nie są tylko wyizolowanymi, dziwnymi „wyskokami” w doktrynie, ale są na domiar dokładną realizacją planów zniszczenia Kościoła głoszoną ponad sto lat temu przez największych wrogów Kościoła.
Dlatego każdy dzień, każde następne, dokładne przyjrzenie się elementom posoborowej odnowy – powiększa we mnie ładunek pewności, że mamy do czynienia z możliwością 1), z gigantycznym posoborowym teatrem.

Rada, jaką w tej sytuacji daje mi wielowiekowe nauczanie Doktorów Kościoła - jest taka, że jeśli ktoś głosi inną naukę od Chrystusowej – będzie wyklęty, a takiego człowieka, który wydawałby się nawet wielkim nauczycielem - nakazuje mi Kościół nie słuchać:


   (pa)„Więc cóż ma uczynić chrześcijanin-katolik, jeśli jakaś cząsteczka Kościoła oderwie się od wspólności powszechnej wiary? Nic innego, jeno przedłoży zdrowie całego ciała nad członek zakaźny i zepsuty. A jak ma postąpić, jeśliby jakaś nowa zaraza już nie cząstkę tylko, lecz cały naraz Kościół usiłowała zakazić? Wtedy całym sercem przylgnąć winien do starożytności: tej już chyba żadna nowość nie zdoła podstępnie podejść.”
[Św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium – W obronie wiary katolickiej przeciw bezbożnym nowościom wszystkich odszczepieńców.]


   (pb)"Nawet chociażby my lub anioł z nieba głosił wam inną Ewangelię, niech będzie wyklęty". Dlaczego mówi: "chociażby my", a nie raczej: "chociażbym ja"? Bo chce powiedzieć: Chociażby Piotr, chociażby Andrzej, chociażby Jan, chociażby w końcu cały apostołów chór głosił wam inną Ewangelię, niż którą głosiliśmy wam, niech będzie wyklęty. (...) Chce on powiedzieć: Choćby się stało to, co się stać nie może, CHOĆBY NIE WIEM KTO odważył się zmieniać raz przekazaną wiarę, niech będzie wyklęty.
"Jeśli wystąpi wśród ciebie prorok albo taki, któryby mówił że miał sen proroczy...", to znaczy działający w Kościele nauczyciel, który według przeświadczenia jego uczniów i słuchaczy naukę swą czerpie z jakiegoś objawienia; a dalej: "...i zapowiedziałby znak i cud, a stałoby się tak, jak powiedział..." Chodzi tu naprawdę nie o byle jakiego nauczyciela, owszem o tak światłego, że wyda się zwolennikom swoim nie tylko znawcą rzeczy ludzkich, lecz i jasnowidzem nadludzkich... A dalej? "I rzekłby ci: Pójdźmy, przystańmy do bogów obcych, których nie znasz, i służmy im..." Czymże są "obcy bogowie", jeśli nie cudzymi błędami, których nie znałeś, błędami nowymi i niesłychanymi? A "służmy im" znaczy: wierzmy im i przystańmy do nich. A zakończenie jakie?
"NIE USŁUCHASZ SŁÓW OWEGO PROROKA ALBO MARZYCIELA". (...) I rzeczywiście wielka to pokusa, gdy ten którego uważasz za proroka, za ucznia proroków, za nauczyciela i rzecznika prawdy, którego najwyższym otaczasz uwielbieniem i miłością - gdy ten nagle wprowadza ukradkiem szkodliwe błędy, a ty ich ani rychło wyłowić nie umiesz, bo tkwią w tobie przesądy czerpanej dotąd nauki, ani też z lekkim sercem potępić, bo nie dopuszcza przywiązanie do dawnego mistrza.
[Św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium]

   (pc)"Bezbożnych", rzecze, "nowinek unikaj". (...) "Bezbożnych", rzecze, "nowinek..." Co znaczy: bezbożne? W których nie ma nic świętego, nic Bożego, które są wewnętrznej istocie Kościoła, tej świątyni Boga, zupełnie obce. "Bezbożne", rzecze, "nowinki..." Nowinki są to nowe dogmaty, rzeczy, pojęcia, przeciwne dawności i starożytności; przyjęcie ich pociągnęłoby z konieczności naruszenie całkowite lub co najmniej bardzo poważne wiary błogosławionych ojców i równałoby się twierdzeniu, że wszyscy wierzący wszystkich wieków, wszyscy święci, wszyscy czyści, powściągliwi, dziewiczy, wszyscy klerycy, lewici i kapłani, tyle tysięcy wyznawców, takie zastępy męczenników, takie mnóstwo miast i narodów, tyle wysp, prowincji, królów, ludów, państw i szczepów, słowem że cały prawie okrąg ziemski, przez katolicką wiarę w Chrystusa, swą Głowę, wcielony przez tak długi przeciąg wieków tonął w nieświadomości i błędach, bluźnił i nie wiedział, w co wierzyć. (34) "Bezbożnych", rzecze, "nowinek unikaj". Przyjmowanie ich i przejmowanie się nimi nie znamionowało nigdy katolików, a zawsze heretyków.
[Św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium]

Na podstawie powyższego powinienem Kościół posoborowy odrzucić. Ba – jakiż to paradoks, bo właśnie ten posoborowy Kościół nakazuje mi sam siebie odrzucić:

   (r)„Nakazy Bożego prawa człowiek dostrzega i rozpoznaje za pośrednictwem swego sumienia, do którego jest obowiązany wiernie się stosować w całym swym postępowaniu, aby dotrzeć do swego celu - Boga. Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swemu sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej.”
[Sobór Watykański II , Dignitatis Humanae 3]

Jeśli sumienie podpowiada mi o posoborowym „przekręcie” to zgodnie z powyższym – powinienem iść za głosem sumienia. Tymczasem – wbrew nauczaniu Soboru Watykańskiego II – chciałbym uwierzyć posoborowemu nauczaniu jeśli nie głosi nieprawdy i wbrew swojemu sumieniu - posoborowego Kościoła nie odrzucam. Zakładam bowiem, że być może tkwię w jakimś nieusuwalnym dla siebie błędzie, że być może ma miejsce ewentualność 2) i jeśli tak – chciałbym być pouczony o swym błędzie.

Dokładnie w tym celu publikuję pytania i w innych miejscach pytam o prawdę. Bo jeżeli tradycjonalizm tkwi w nieusuwalnym błędzie, to przedstawić prawdę i wykazać sprzeczność błędu - nie będzie trudno. Sam Jan Paweł II zapewne był przekonany o możliwości 2) gdy pisał:

   (s)„Korzenie tego schizmatyckiego aktu można dostrzec w niepełnym i wewnętrznie sprzecznym rozumieniu Tradycji.” [list apostolski Ecclesia Dei Jana Pawła II w sprawie arcybiskupa Marcela Lefebvre'a 1988r.]

Kościół ludziom zagubionym potrafił pomagać. Przypomnijmy sobie chociażby sprawę Lutra. Gdy sprawa herezji zrobiła się poważna – Ojciec Święty wysłał jednego ze swoich kardynałów do konfrontacji z herezjarchą. Kardynał, w sposób nie podlegający dyskusji – jednoznacznie wykazał sprzeczność nauk Lutra i odkrył jego błędy.
Jeśli rzeczywiście ma miejsce 2) - to zamiast kluczyć w domysłach – chciałbym, aby pojawił się taki „kardynał”, który szybko i sprawnie wykazał by wielkość posoborowej myśli i obnażyłby błędy tradycjonalizmu. W oczekiwaniu na takiego „kardynała” zadaję pytania – choć owym „kardynałem” powinien czuć się każdy ksiądz przekonany do posoborowego nauczania i nawet każdy świecki.

Tymczasem – czekam na próżno. Poza rozproszonymi, ogólnymi pokrzykiwaniami ubolewającymi, że tradycja nie chce postępować z demokratycznym duchem czasu - nie widać poważnego frontu, który dopracowywałby wielkość posoborowej myśli i chciał zadawać kłam tradycjonalizmowi.
Wręcz przeciwnie – wszyscy cieszymy się z tradycyjnego zwrotu Benedykta XVI, ale z powyżej opisanego powodu – ten zwrot bardziej martwi niż cieszy. Okazuje się bowiem, że posoborowy Kościół wcale nie finalizuje wyjaśnienia fałszu „niepełnego i wewnętrznie sprzecznego rozumienia Tradycji” ale raczej – wobec dostrzegalnych „gołym okiem” sromotnych efektów nowatorskiego nauczania – chyłkiem, cichcem – powraca do tradycyjnych form – do niedawna jeszcze zawzięcie zwalczanych. Iluż z nas było oskarżanych o schizmę powstawania przeciw niegodnie rozdawanej Komunii św., przeciw ekumenizmowi, przeciw dziwactwom NOM ? Dziś ci sami dobudowują klęczniki w swoich kościołach, powiadają, że dialog doktrynalny z poganami jest niemożliwy, mówią o nadużyciach NOM, które trzeba piętnować, uciszają gitary w kościele, wyciągają czarne ornaty, tu i ówdzie słychać coraz częściej łacinę, mapa odprawiania Tridentiny powiększa się, a w ilu jej zwolenników nagle obrodziło ?

To wszystko coraz bardziej powiększa we mnie obszar prawdopodobieństwa prawdy dla możliwości 1) kosztem symbolicznie małego już poletka prawdopodobieństwa możliwości 2). Z tym większym niepokojem wyczekuję odpowiedzi na moje pytania. I nie wiem jak - będąc kapłanem propagującym posoborowy styl – jak można przejść do nauczania w swojej parafii – milcząc wobec zadanych tu pytań ?

Zapisane
cabbage
aktywista
*****
Wiadomości: 2637


« Odpowiedz #26 dnia: Listopada 16, 2009, 14:04:49 pm »

Heh, nieźle nawrzucane, dużo tekstu, trzeba to powoli przeanalizować... ehh...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=r24hZXfl__o&feature=related
To jest Msza Dziękuję Ci!!!!! ;(

Św. Józef z Kupertynu potężny orędownik, zwłaszcza studentów!!

"Gdy strzelcy się kłócą, niedźwiedź jest bezpieczny!" przysłowie norweskie pod rozwagę tradsom ;)

Jestem papistką :] zbawić dusze :-)
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #27 dnia: Listopada 16, 2009, 14:49:29 pm »

@p. Zenon_S
Najpierw odniosę się do tekstu 1
Po pierwsze - jest to film fabularny i wypowiedzi mogą się rażąco różnić od faktycznych.
Po drugie - brak chrztu  nadaje się do obrony: Jeśli ów Hindus jest przytomny i nie ma intencji (albo ma intencję wręcz przeciwną)  przyjąć chrztu - to chrzcić nie należy. Nie można chrzcić wbrew woli (nota bene - zakonnice mogły go ochrzcić przed albo po wydarzeniach przedstawianych na filmie w rzeczywistej bliskości śmierci)
Po trzecie słowa o "Bogu w sercu" nie są nauczaniem.
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #28 dnia: Listopada 16, 2009, 15:40:47 pm »

Istotny „rdzeń” Kościoła posoborowego kolaboruje z wrogami wiary katolickiej - dlatego skrycie i celowo fałszuje katolicką doktrynę;
Nie ma żadnych nieprawidłowości – doktryna katolicka rozwija się prawidłowo poprzez soborową i posoborową myśl. Zastrzeżenia tradycjonalistów wynikają z nieusuwalnego błędu jaki zaciemnia ich umysły – tak, że nie potrafią dostrzec prawdy.
Nie jest to zbiór zupełny - nie przewiduje wszystkich możliwych przypadków
BTW -
1) W EDA Jan Paweł II przyznał, ze pewne nauczanie stanowi nowość, i nie wykazano do tej pory ze jest zgodne z Tradycją
2) Co do działań wbrew sumieniu - już któryś z Innocentych pisał, ze lepiej narazić sie na ekskomunikę nawet niż działać wbrew sumieniu. Nie jjest to nauczanie "posoborowe"
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Waldemar
Gość
« Odpowiedz #29 dnia: Listopada 16, 2009, 22:02:51 pm »

A jednak Pan Zenon ujmuje istotę mojego niepokoju. Nawet - pomijając wątek fabularny jako bajkę przez zbłąkanych lub złych ludzi zrobioną - jest tu odzwierciedlenie moich myśli o dziejącym się etapie: Kościół idzie po krawędzi.

A'propos rzeczy ostatecznych. W niedzielę było czytanie o Końcu Świata i ksiądz mówił by skupić się na własnym końcu a nie zastanawiać się nad realistycznością opisów. A mnie przyszedło do głowy takie pytanie: czy te "gwiazdy zaczną padać z nieba" (Mt24.29) o których mówi Pan Jezus to czasem nie są te same gwiazdy co w Apokalipsie, gdzie ogon Bestii zmiata ich trzecią część na Ziemię? (Ap12.4) i... "zrzucił je na ziemię"? Taka mi wczoraj myśl przyszła...

Dziękuję Panie Zenonie! Ja czasem sobie myślę, że właśnie Prawda jest zmącona jak w/w św. Mateuszu: "słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku", czyli sądzę, że prawda JEST przy papieżach (tzn dogmat o nieomylności nie jest złamany), chociaż czasami sami sprawiają wrażenie jakby chcieli coś innego. Jest to próba dla nas czy wierzymy. Osobiście mi się wydaje, że te rady o patrzenie w starożytność są jak najwłaściwsze.

« Ostatnia zmiana: Listopada 16, 2009, 22:04:38 pm wysłana przez Waldemar » Zapisane
Strony: 1 [2] 3 4 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Dotarłem wreszcie co mnie boli « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!