Tradycjonalista w gimnazjum
Mariusz Piecyk, Francja
Człowiek, który posiada solidną wiedzę religijną łatwo ostoi się wobec - z jednej strony - bombardowania mediów, z drugiej - argumentacji tradycjonalistów. Człowiek o niewielkiej wiedzy ma nikłe szanse na wyjście cało z tej sytuacji. Przykro mi, że nie ma w Polsce kompetentnego wyjaśnienia miejsca tradycjonalistów w Kościele łacińskim.
Wiele ostatnio napisano o tradycjonalistach w Kościele łacińskim, jednak chciałbym zwrócić uwagę na zagadnienie, które mnie poruszyło ostatnio. Chodzi o zamiłowanie do tradycjonalizmu (a nawet ultrakatolicyzmu) u przedstawicieli młodego pokolenia, czyli tych, którzy podlegają w Polsce obowiązkowej katechezie szkolnej.Jedna z zaprzyjaźnionych osób opowiedziała mi historię pewnego gimnazjalisty, fanatycznie wręcz zapatrzonego w ?prawe skrzydło? Kościoła rzymskokatolickiego. Podczas dyskusji w czasie katechezy ów młody człowiek bardzo wyraziście argumentował słuszność święceń biskupich bezprawnie udzielonych czterem nominatom przez bp. Lefebvre'a i wychwalał decyzję Papieża o zdjęciu ekskomuniki. Jego poglądy były jeszcze bardziej wyraziste w odniesieniu do nauczania II Soboru Watykańskiego: potępił dialog Kościoła z ?parszywymi Żydami?, ?maniakalny ekumenizm?, posoborową liturgii (liturgia trydencka była dla niego jedyną prawdziwą) oraz dialog ze światem i innymi religiami. Lista jego ?lefebrystowskich? poglądów jest jeszcze większa. Ale nie o nią tu chodzi.
Zastanowiło mnie, dlaczego w młodym człowieku tak silnie ugruntowały się skrajnie prawicowe poglądy? Mógłbym to zrozumieć we Francji, gdzie mieszkam i pracuję - odsetek tak myślących praktykujących katolików jest tu dość spory. W Polsce jednak reforma soborowa (zwłaszcza reforma liturgii) była wprowadzana przez wiele lat i trwa do dzisiaj. Na ogół towarzyszyła też odpowiednia katecheza.
I tutaj zaczyna się problem. Katecheza mistagogiczną dla przeciętnego katolika zakończyła się w szkole średniej. Niestety zbyt późno uświadomiono sobie, że brakuje katechezy dorosłych. Wiele do życzenia pozostawia również poziom i program nauczania katechezy w szkole (w poszczególnych diecezjach jest on skrajnie różny).
Nieco uogólniając (choć zdaję sobie sprawę, że jest to krzywdzące) chcę postawić tezę: Młody człowiek, który zaczyna stawiać pytania, znajduje na nie wprawdzie odpowiedź u kompetentnego katechety, ale widzi rozdźwięk w życiu codziennym (np. w kościele parafialnym, w rodzinie). Zaczyna więc szukać dalej - w Internecie.
Przejrzałem polskie strony internetowe prowadzone przez tradycjonalistów. Na jednym z portali znalazłem źródło poglądów owego gimnazjalisty. Całkiem niezła argumentacja, poparta wypowiedziami wysoko postawionych hierarchów z Watykanu, stała się dla niego przekonująca.
W czym problem? W tym, że ten uczeń bardzo szybko porzucił ortodoksyjną doktrynę Kościoła rzymskokatolickiego na rzecz marginalnej tradycjonalistycznej. Porzucił wiadomości otrzymane w czasie szkolnej katechezy na rzecz znalezionych w portalu internetowym. Zakwestionował nauczanie Soboru na rzecz populistycznego mydlenia oczu przez fanatyków tradycjonalizmu.
Nie mam zamiaru dokonywać oceny postępowania tradycjonalistów czy ultrakatolików. Zawsze w historii Kościoła istniały ugrupowania prawicowe i lewicowe, działające na marginesie ortodoksji. Zawsze też były dążenia fundamentalistyczne. Chcę tylko zwrócić uwagę, jaki skutek przynosi dyskusja na temat przywrócenia liturgii trydenckiej, zniesienia ekskomuniki lefebrystowskich biskupów i ?styl retro?, jaki zdaje się zauważać w kręgach watykańskich.
Szeroka dyskusja na powyższe tematy połączona z brakiem kompetentnego wyjaśnienia rodzi w przeciętnym katoliku zamęt i kolejne pytania. Człowiek, który posiada solidną wiedzę religijną łatwo ostoi się wobec - z jednej strony - bombardowania mediów, z drugiej - argumentacji tradycjonalistów. Człowiek o niewielkiej wiedzy religijnej ma nikłe szanse na wyjście cało z tej sytuacji.
Przykro mi, że nie ma w Polsce kompetentnego wyjaśnienia miejsca tradycjonalistów w Kościele łacińskim. Może właśnie teraz biskupi powinni wydać list, który w łatwy i przystępny sposób wyjaśniłby przeciętnemu wiernemu, o co tak naprawdę chodzi i jakie są plusy, a jakie minusy tradycjonalizmu.
Boję się, że reakcjonizm w formie zaprezentowanej przez owego gimnazjalistę będzie coraz powszechniejszy. Tymczasem myślenie reakcyjne zawsze jest szkodliwe, nawet jeśli dopiero po pewnym czasie widać negatywne skutki. We Francji tego reakcjonizmu po Soborze Watykańskim II było aż za dużo. W połączeniu z negatywną laickością państwa (czyli całkowitym oderwaniem religii od państwa) przyniosło to opłakane skutki, które trwają do dziś.
Nie ma sensu tej sytuacji powielać. Kościół we Francji zauważył już swoje liczne błędy i zaczął je naprawiać. Kościół w Polsce zdaje się być ślepy na to doświadczenie i zmierza ku przepaści. Może właśnie przypomina już tę tonącą łódź, o której mówił kard. Ratzinger podczas Mszy na rozpoczęcie konklawe 2005 roku?
Pozostawiam to do dyskusji. Jako człowiek wierzący i praktykujący nie mogę być obojętny na to, co się dzieje w Kościele. Mam do tego szczególny mandat nadany mi w sakramencie bierzmowania. Mam nadzieję, że choć kilka osób po przeczytaniu mojej refleksji zastanowi się nad rzeczywistością Kościoła w Polsce i świecie i przyłączy się do dyskusji, a przede wszystkim modlitwy w intencji Kościoła, Papieża, duchowieństwa i świeckich. To jest chrześcijański obowiązek!
Na koniec pewna myśl: Kościół przypomina pędzący pociąg. Nagłe wyhamowanie pędu spowodować może wyłącznie wykolejenie. Czy lokomotywa nie zboczyła już ze swego toru?
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=6&art=1234533306&dzi=1113237520