Placze ze smiechu od 2-dni. Podczas gdy podrozowalem sobie po Europie miedzy Swietami a 3.01 przyszedl do mnie list od mojego proboszcza. Nie od parafii, a od proboszcza.
I tu uwaga: jako teologa zaprasza mnie na spotkanie 4.01. Zadnych wiecej informacji o czym chce rozmawiac ani w jakich sprawach. W kazdym razie sobie pojechalem.
Okazuje sie, ze brakuje mu ludzi do jakiegos zespolu synodalnego i jako teologa mnie sobie tam zyczyl. Nie zdawal sobie chyba sprawy z moich pogladow, wiec mu je delikatnie wylozylem i stwierdzil, ze poprosi je na pismie i wtedy rozwazy czy mnie dalej zapraszac, bo obawia sie, ze moglbym ZGORSZYC innych czlonkow tego zacnego grona

No coz
