Cytat: szkielet w Września 08, 2021, 11:44:44 amLibera... Wyzwolił diecezję płocką od Tridentiny. Nazwisko zobowiązuje...Śląsk i Szopienice przepraszają za Liberę.
Libera... Wyzwolił diecezję płocką od Tridentiny. Nazwisko zobowiązuje...
https://press.vatican.va/content/salastampa/it/bollettino/pubblico/2021/07/16/0469/01014.html?fbclid=IwAR3pXkDXJmXDlKymF1vv9zCSSPB-ihuz4GqHssikdefQYjK2wpj_7DWnWb0#ingM
Ciekawy jestem, czy kierownictwo instytutów byłej Ecclesia Dei też już podziela powyższe poglądy, czy też jeszcze nie?
Nie sądzę, żeby ktoś przy zdrowych zmysłach posiadłszy podstawy zdrowej wiedzy w temacie miał kiedykolwiek inne poglądy.
Z tego co pamiętam (może się mylę) to akurat wyrażenie "hermeneutyka ciągłości" spopularyzowało się gdzieś na początku pontyfikatu Benedykta XVI, ale w przemówieniu skierowanym raczej do tych, którzy chcieli interpretacji SVII jako zrywającego. Potem wyrażenie stało się popularne, weszło w linie programowe i zrobiło się bardziej popularne w kręgach tradycyjnych w dyskusjach (czy dzieci nie pytają potem "Tato a co to jest hermeneutyka?" ), a teraz jest "pogrzebywane", ci zaś, do których to było skierowane mogli już nawet o tym zapomnieć.
Tylko że teraz wchodzą na scenę sedewakantyści i mówią: "Ale jak to jest, że nie uznajecie hermeneutyki ciągłości doktrynalnej i rytualnej, a uznajecie, zresztą też dziwnie i wybiórczo, ciągłość instytucjonalną: uznajecie papieży za papieży [ale ich nie słuchacie], nowych biskupów za biskupów [ale ich generalnie nie słuchacie], nowych księży za księży [tych to nawet do siebie przyjmujecie] itd.?" No i kołowrotek dyskusji wcale się nie kończy.
papież Grzegorz IX, panujący w latach 1227–1241. Uwierzył on swojemu zaufanemu inkwizytorowi – szalonemu okrutnikowi Konradowi z Marburga – że papiestwu zagraża złowroga satanistyczna sekta lucyferian, odłam słynnych katarów. Znakiem rozpoznawczym owych heretyków miały być czarne koty, pod których postacią oddawali cześć diabłu.Resztę można sobie dopowiedzieć. Świecące nocą oczy, kły i pazury, wieczne skradanie się – to wszystko wzmagało przeświadczenie, że w kotach tkwi coś demonicznego. Zaczęło się wielkie polowanie na kosmate sierściuchy. Niektórzy badacze uważają, że właśnie za sprawą tej masakry w XIV stuleciu doszło w Europie do straszliwej epidemii czarnej śmierci. Po prostu zabrakło kotów, które łapałyby zapchlone szczury przenoszące zarazę!To chyba jednak przesada, bo poczciwe Mruczki tępiono jeszcze przez kolejne wieki, a mimo to przetrwały (jakby, zgodnie z zabobonami, miały więcej niż jedno życie!). Trzeba przyznać – los ich nie oszczędzał. Najpierw uczyniono je symbolem heretyków, a potem czarownic. Wierzono, że wiedźmy trzymają koty, jeżdżą na tych czworonogach, a nawet potrafią się w nie zamienić. Nic więc dziwnego, że obicie kocura, przypalenie mu skóry lub obcięcie ogona stanowiło dla zabobonnych Europejczyków dobry sposób na zrewanżowanie się ciemnym mocom i zabezpieczenie przed ich złowrogim działaniem.
5 grudnia 1484 r. papież Innocenty VIII wydał bullę „Summis desiderantes” potępiającą czary na terenie Niemiec i Austrii. W związku z treścią papieskiego dokumentu, zwanego również „bullą czarownic”, trzy lata później powstał słynny traktat „Młot na czarownice”. W szybkim tempie stał się on podręcznikiem dla prześladowców kobiet oskarżanych o czary w Europie Zachodniej.
Cytat: Adimad w Października 12, 2021, 11:37:58 am Tylko że teraz wchodzą na scenę sedewakantyści i mówią: "Ale jak to jest, że nie uznajecie hermeneutyki ciągłości doktrynalnej i rytualnej, a uznajecie, zresztą też dziwnie i wybiórczo, ciągłość instytucjonalną: uznajecie papieży za papieży [ale ich nie słuchacie], nowych biskupów za biskupów [ale ich generalnie nie słuchacie], nowych księży za księży [tych to nawet do siebie przyjmujecie] itd.?" No i kołowrotek dyskusji wcale się nie kończy.Sedewakantyści nie mają mocnych argumentów po swojej stronie. Władzę kościelną należy słuchać o tyle o ile jej zarządzenia nie stoją w sprzeczności z 2000-letnim magisterium Kościoła. Jeśli dany biskup/papież/ksiądz naucza czegoś co jest ewidentnie sprzeczne z nauczaniem poprzednich papieży (np. ekumenizm) lub stanowi potencjalne zagrożenie dla wiary (np. NOM) to wówczas przekraczają swoje kompetencje. Z drugiej strony nie istnieją żadne formy nauczania katolickiego (np. encykliki, dogmaty, bulle, paragrafy KKK czy KPK itp.) które stwierdzałyby że jeśli przełożeni (np. biskupi) popadliby w błąd co do wiary i moralności to z automatu tracą swój urząd. Sedewakantyzm opiera się jedynie na luźnych hipotezach teologicznych i klerykalnej, jezuickiej mentalności która postrzega wyższe duchowieństwo jak jakieś nieomylne półbóstwa gdy tymczasem historia Kościoła pokazuje że popadał on w błędy i wypaczenia wiary z winy kleru. Ot pierwszy przykład z brzegu:Cytuj papież Grzegorz IX, panujący w latach 1227–1241. Uwierzył on swojemu zaufanemu inkwizytorowi – szalonemu okrutnikowi Konradowi z Marburga – że papiestwu zagraża złowroga satanistyczna sekta lucyferian, odłam słynnych katarów. Znakiem rozpoznawczym owych heretyków miały być czarne koty, pod których postacią oddawali cześć diabłu.Resztę można sobie dopowiedzieć. Świecące nocą oczy, kły i pazury, wieczne skradanie się – to wszystko wzmagało przeświadczenie, że w kotach tkwi coś demonicznego. Zaczęło się wielkie polowanie na kosmate sierściuchy. Niektórzy badacze uważają, że właśnie za sprawą tej masakry w XIV stuleciu doszło w Europie do straszliwej epidemii czarnej śmierci. Po prostu zabrakło kotów, które łapałyby zapchlone szczury przenoszące zarazę!To chyba jednak przesada, bo poczciwe Mruczki tępiono jeszcze przez kolejne wieki, a mimo to przetrwały (jakby, zgodnie z zabobonami, miały więcej niż jedno życie!). Trzeba przyznać – los ich nie oszczędzał. Najpierw uczyniono je symbolem heretyków, a potem czarownic. Wierzono, że wiedźmy trzymają koty, jeżdżą na tych czworonogach, a nawet potrafią się w nie zamienić. Nic więc dziwnego, że obicie kocura, przypalenie mu skóry lub obcięcie ogona stanowiło dla zabobonnych Europejczyków dobry sposób na zrewanżowanie się ciemnym mocom i zabezpieczenie przed ich złowrogim działaniem.https://przekroj.pl/nauka/te-przeklete-koty-adam-weglowskiAlbo to:Cytuj5 grudnia 1484 r. papież Innocenty VIII wydał bullę „Summis desiderantes” potępiającą czary na terenie Niemiec i Austrii. W związku z treścią papieskiego dokumentu, zwanego również „bullą czarownic”, trzy lata później powstał słynny traktat „Młot na czarownice”. W szybkim tempie stał się on podręcznikiem dla prześladowców kobiet oskarżanych o czary w Europie Zachodniej. https://dzieje.pl/rozmaitosci/528-lat-temu-innocenty-viii-wydal-bulle-potepiajaca-czaryTeraz są to przykłady obskurantyzmu, ciemnoty i zabobonu katolickiego kleru dawnych wieków, gdyby trzymać się logiki sedeków to nie ma w tym nic złego bo przecież według nich "Kościół nie może się mylić" oraz "papież jest nieomylny" albo należy uznać że Innocenty VIII i Grzegorz IX nie byli prawdziwymi papieżami.
To absolutna bzdura z tą dżumą. Koty nie łapią szczurów. Koty łapią myszy. Na szczury polują specjalne rasy psów. Terriery i jamniki.
papież Grzegorz IX, panujący w latach 1227–1241. Uwierzył on swojemu zaufanemu inkwizytorowi – szalonemu okrutnikowi Konradowi z Marburga – że papiestwu zagraża złowroga satanistyczna sekta lucyferian, odłam słynnych katarów. Znakiem rozpoznawczym owych heretyków miały być czarne koty, pod których postacią oddawali cześć diabłu.Resztę można sobie dopowiedzieć. Świecące nocą oczy, kły i pazury, wieczne skradanie się – to wszystko wzmagało przeświadczenie, że w kotach tkwi coś demonicznego. Zaczęło się wielkie polowanie na kosmate sierściuchy. Niektórzy badacze uważają, że właśnie za sprawą tej masakry w XIV stuleciu doszło w Europie do straszliwej epidemii czarnej śmierci. Po prostu zabrakło kotów, które łapałyby zapchlone szczury przenoszące zarazę!