Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Marca 28, 2024, 15:27:51 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231859 wiadomości w 6626 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Dekonstrukcja mitu kapitalizmu i demokracji liberalnej
« poprzedni następny »
Strony: [1] Drukuj
Autor Wątek: Dekonstrukcja mitu kapitalizmu i demokracji liberalnej  (Przeczytany 999 razy)
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 965


« dnia: Lutego 03, 2021, 13:13:40 pm »

Wątek mający w zamierzeniu pokazywać dysfunkcyjny i anty-katolicki (oraz szerzej anty-tradycjonalistyczny) wymiar systemu jaki niepodzielnie niepodzielnie panuje w naszym, chylącym się ku upadkowi kręgu cywilizacyjnym. Na początek polecam artykuł Ronalda Laseckiego z xportalu nt. zamieszania powyborczego w USA i reakcją na nie polskiej prawicy:

Cytuj
Obserwowane niejednokrotnie w procesie wyborczym tego kraju nieprawidłowości w rodzaju notowania frekwencji przekraczającej liczbę zarejestrowanych wyborców lub odnajdywania zaginionych pakietów głosów – niezależnie czy źródłem tych faktów były intencjonalne nadużycia czy przypadkowe błędy – świadczą o instytucjonalnej niewydolności jankeskiego państwa i jego ustroju. W jego ramach poszczególne stany same ustalają zasady oddawania głosów, zliczania ich i przeliczania na głosy elektorskie. Same rozpatrują również skargi na ewentualne nieprawidłowości. Terminy określające maksymalny czas wyłaniania elektorów i certyfikacji wyborów są rozciągnięte a procedury odwoławcze skomplikowane i niejednoznaczne, Nierozstrzygniętym do dziś problemem konstytucyjnym pozostaje na przykład, czy wiceprezydent naprawdę może „decertyfikować” wyniki wyborcze i tym samym unieważnić wybory, jak oczekiwał tego od „Mike’a” Pence’a Donald Trump.

Tak nieprecyzyjny, niejednolity, nieciągły i słabo wewnętrznie skoordynowany system wyborczy musi prowadzić do błędów oraz stwarza ryzyko nadużyć, mogących zafałszować wynik. Z taką sytuacją mieliśmy najprawdopodobniej do czynienia podczas wyborów prezydenckich w 2000 r.

Cytuj
Cechą charakterystyczną Stanów Zjednoczonych AP jest też bowiem faktyczny brak służby cywilnej, rozumianej jako wyłaniany na zasadach merytokratycznych korpus urzędniczy, trwający na swoich stanowiskach niezależnie od zmieniających się u władzy partii politycznych. Instytucje stanowe i federalne są w USA łupem wyborczym zwycięskiej partii a czystki polityczne po każdych wyborach sięgają przysłowiowego „poziomu sprzątaczki”. Niedorzeczne jest oczekiwanie uczciwych i bezstronnych wyborów, gdy nie tylko aparat urzędniczy ale nawet sądy wszystkich szczebli traktowane są po prostu jako zasoby i instrumenty w walce pomiędzy konkurującymi partiami. W debacie publicznej USA nikt nawet nie próbuje powoływać się na nominalną „bezstronność”sądów, powszechnie i otwarcie się zaś przyznaje, że ich orzecznictwo jest prostą funkcją tego, przez nominatów której partii zostały obsadzone.

 
Cytuj
Stany Zjednoczone AP okazały się być zatem państwem słabym, gdzie sfera polityczna została całkowicie zawłaszczona przez sferę ekonomiczną i – jak diagnozował w odniesieniu do państw kapitalistycznych Karol Marks – jest jedynie instytucjonalną nadbudową nad wielkim kapitałem i narzędziem w jego rękach, przy pomocy których zabiega on o swoje zyski wewnątrz i na zewnątrz granic państwowych. W tradycyjnej europejskiej filozofii politycznej – tak jak opisywał ją choćby jej wybitny przedstawiciel Julius Evola – sfera twórczości materialnej, tak więc sfera gospodarcza, winna być podporządkowana sferze politycznej, reprezentującej zobiektywizowane dobro całej wspólnoty politycznej. Silne państwo to takie państwo, w którym polityka formatuje ekonomię, nie zaś ekonomia formatuje politykę, jak możemy to obserwować w USA. Jak zobrazowano to na jednym z popularnych ostatnio „memów”: Twitter banuje pseudo-prezydentów (Donalda Trumpa), podczas gdy prawdziwi prezydenci (Xi Jinping) banują Twittera.

Obecny kryzys w USA jest rezultatem wielowymiarowej dysfunkcjonalności tego państwa, zaprojektowanego jako oświeceniowa utopia, która jak dotychczas mogła trwać przez niemal dwieście pięćdziesiąt lat i rozrosnąć się do monstrualnych rozmiarów dzięki izolacji na odległym kontynencie, gdzie nie miała równych sobie rywali. Dzisiejszy świat jest jednak mniejszy i ciaśniejszy od tego z końca XVIII w. i rosnący w siłę chiński smok okazał się nagle omiatać swoim oddechem również Amerykę i izolowane w niej dotychczas jankeskie „miasto na wzgórzu”.
https://xportal.pl/?p=38751
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2021, 13:24:05 pm wysłana przez Filip S » Zapisane
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 965


« Odpowiedz #1 dnia: Lutego 03, 2021, 13:30:26 pm »

Cytuj
Szymon Hołownia budując ruch społeczny, który miał go wynieść na stanowisko prezydenta Polski zapewniał, że nie zamierza tworzyć kolejnej partii. Po przegranej w czerwcu 2020 r. już w sierpniu zarejestrował stowarzyszenie Polska 2050. A 3 listopada złożył wniosek o rejestrację partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Celebryta nie jest wiarygodny, a co istotniejsze, nie stanowi żadnej nowej jakości. Program proponowany przez niego i związanych z nim ludźmi nie odbiega od agend różnych polityków „wystruganych z banana”, jak Macron we Francji, Trudeau w Kanadzie czy Ardern w Nowej Zelandii. „Trzecia droga”, którą de facto reprezentuje, jest faceliftingiem starych ideologii, mających pomóc zbudować „elitom” ekonomicznym i zorganizowanym grupom interesu tzw. kapitalizm nadzoru, dziś chętnie określany mianem zrównoważonego rozwoju, kapitalizmu interesariuszy, inkluzywnego, włączającego itp. Polega on na realizacji programów finansjery i korporacji Big Tech, wiodących prym w Czwartej Rewolucji Przemysłowej oraz na ciągłym zadłużaniu obywateli, wprowadzaniu coraz większego fiskalizmu i ograniczaniu wolności w związku z rozbudowaną rolą rządów, które nie są już subsydiarne i realizują konkretne wytyczne globalistycznej polityki. By upowszechnić nieakceptowane propozycje, tworzy się think tanki, kształci liderów i promuje agentów zmian, przesuwających tzw. okno Overtona, chcąc doprowadzić do szerszej akceptacji niepopularnych pomysłów. Potem realizują je politycy, wskazując, że tego chcą obywatele. Globalni progresiści podkreślają, że to, co jest radykalne dla jednego pokolenia, może być już normalne dla następnego. Trzeba jedynie znaleźć twarze, celebrytów, aktywistów, którzy pomogą w „pchnięciu” niepopularnych idei. I taką właśnie twarzą wydaje się być Szymon Hołownia. Od lat zaangażowany w szkolenia dla liderów, promujących Agendę dla zrównoważonego rozwoju 2030. W końcu jest jej oficjalnym ambasadorem.
https://www.pch24.pl/szymon-holownia---progresista--ktory-rozprawi-sie-z-fundamentalistami-,81668,i.html

Zapisane
Licht
rezydent
****
Wiadomości: 329

« Odpowiedz #2 dnia: Lutego 03, 2021, 17:29:06 pm »

Panie Kochany, my to wszystko wiemy, mów Pan jaka jest rozsądna  alternatywa. Jeśli to monarchia, to proszę napisać co zrobić ze zgrają darmozjadów, która niechybnie się pojawi. "For God and King" brzmi dumnie, gorzej gdy trzeba użerać się z Karolkami, Kamilami, ich gachami i nałożnicami.
Zapisane
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 965


« Odpowiedz #3 dnia: Lutego 03, 2021, 18:20:55 pm »

Nie, nie jestem broń Panie Boże monarchistą choć nie przeszkadzałoby mi gdyby Polskę ogłosić królestwem Pana Jezusa jak chciały tzw. "środowiska intronizatorskie".  :) Z drugiej jednak strony  tradycjonalistyczno-narodowy autorytaryzm lub jakaś forma demokracji nieliberalnej byłyby odpowiednimi z naszego punktu widzenia  kierunkami rozwoju systemu politycznego. Tyle się w naszych środowiskach mówi jaki to komunizm czy marksizm są złe ale rzadko słychać konstruktywną krytykę liberalizmu i kapitalizmu mimo iż to ten właśnie system jest obecnie egzystencjalnym zagrożeniem dla naszej cywilizacji i religii katolickiej. 
Zapisane
Cynin Sodowy
uczestnik
***
Wiadomości: 128

« Odpowiedz #4 dnia: Lutego 07, 2021, 14:53:30 pm »

Panie Filipie,

demokrację nieliberalną już za rogiem Pan ma, także to pominę. Z historycznych przykładów - Francja po rewolucji. Pod monarchą (nawet absolutnym) żyło się dłużej. I rzadziej wrzeszczało się przed śmiercią ze strachu.

A propos tradycjonalistyczno-narodowego autorytaryzmu, cokolwiek by pod tym pojęciem rozumieć:

Jak zdefiniować naród?

a) naród w sensie politycznym, tzn. wszyscy obywatele, przy czym obywatelem jest de facto każdy (tak jak dzisiaj - w ogóle to rewolucyjna nazwa, ale już niech będzie). Cudzoziemcy należą do narodu, o ile dostaną na to papiery. Mają prawo uczestnictwa w życiu politycznym, nawet jeśli stanowią zwartą grupę wrogo do nas nastawionych ludzi (vide "nowi Niemcy", "nowi Anglicy").

Jednakowoż, abp Lenga mówi lepiej po rosyjsku niż po polsku. Czasem taki jeden z drugim obywatel kazachski uważa się za Polaka, a polskiego nie zna. Obywatelami Polski nie są, więc nie należą do narodu. Czy na pewno?
A może trzeba ich egzaminować z polskości, tak jak robi to III RP? Będą słusznie uważać się za zdradzonych. Ukraińcom wolno przyjechać, a oni mają pod górkę.

b) naród w sensie etnicznym. Wtedy Władza Ludowa musi mieć prawo do sprawdzania, kto jest prawdziwym Polakiem. Może dzieciom Litwina przyznamy obywatelstwo, bo on ma "polskie geny" (o ile istnieje coś takiego), a dzieciom Fina nie, bo on tu z żoną przyjechał, dzieci mają fińskie, uczyli je w domu, a na ulicy po angielsku rozmawiają. Syn im podrośnie i chciałby do armii, a tam mu mówią "panie Virtanen, pan jest zupełnie niewłaściwy". Litwin by mógł, chociaż w Polsce żyje i jej nienawidzi. Syn dwojga fińskich imigrantów - nie, chociaż chce. Absurd.
To nie nasza cywilizacja. Dawna Polska takich testów nie przeprowadzała. Olędrzy, starowiercy, Lipkowie, hugenoci z Francji, Wincenty Pol, Ludwik Rydygier, Fryderyk Chopin, Marian Hemar, św. Wojciech, św. Jadwiga, Władysław Jagiełło, Zygmunt III Waza, Stefan Batory, Mikołaj Wierzynek, królowa Bona, Józef Unrug, Jeremi Wiśniowiecki...

c) ani to, ani to, tylko jakieś "zdrowe poczucie narodowe", tzn. wszyscy z grubsza wiemy, co to znaczy Polak, tylko trzeba decydować od przypadku do przypadku. Czyli zgrabne połączenie Talmudu z hitleryzmem. Pole do korupcji i nadużyć jak stąd do Rzymu.


Sam bym na przykład chciał mieć za sąsiadów takich ludzi jak miss Maria Wagner z Ontario, Burowie z RPA, albo Maronici z Libanu. Albo mniejszość francuską z Francji. :P Jeśli tutaj zarabiają na życie, płacą (niewygórowane) podatki, a mężczyźni są skłonni ryzykować głową za nasz kraj, to są jednymi z nas od razu. 8) Nie bawimy się w papiery, egzaminy językowe etc., mogą se być i z Madagaskaru. Ich dzieci (owszem, być może kolorowe), będą Polakami lepszymi od nas, Polaków z dziada (bo już z pradziada rosyjskiego Niemca żydowskiego pochodzenia, który przyjechał do Białegostoku interesa robić), bo wiedzą, że tutaj im dobrze będzie. Na tym polegał polski imperializm - na przyciąganiu każdego, kto chce, a nie podbijaniu i zmuszaniu.

Widział ktoś polskie papiery Kopernika? Jak przyszli Krzyżacy, to x. Mikołaj bronił Fromborka. Niemiec kazał strzelać do Niemców, bez żadnych wyrzutów sumienia. A po bitwie zamówił piwo, zapewne nie po polsku. ;D

"Narodowy" załatwiwszy, przejdźmy do "autorytaryzmu".

Jak wyłonić następcę Przywódcy/Wodza/Marszałka?

a) głosowanie publiczne = witamy w demokracji. Szczęść Boże, mafie, służby, loże.
b) syn Wodza = witamy w monarchii.
c) powołanie w gronie Kandydatów Na Następców = Szczęść Boże, mafie, służby, loże. Poza tym każdy dyktator wyjaławia intelektualnie swoje otoczenie, bo póki jest u steru, pilnuje, żeby mu konkurencja nie wyrosła i go nie obaliła. Awansują miernoty, odpadają mądrzy, ale nie po linii. Efekty takiej zabawy:
ca) do władzy dochodzi tzw. lud. Patrz: kolorowe rewolucje arabskie. pkt a) - witamy w demokracji.
cb) dyktator zakłada dynastię. patrz: Bonaparte. pkt b) - witamy w monarchii.
cc) miernoty rozmieniają państwo na drobne. Patrz: II RP po śmierci Piłsudskiego. Utrata państwa. Ten wariant prawdopodobnie zobaczymy niedługo u nas, kiedy się Jarek zaziębi.
cd) dyktator oddaje władzę niekatolickiemu (nie-lasandrystycznemu) królowi, który sam się obala. Pomyłka w stylu zaiste saperskim. patrz: Hiszpania po śmierci Franco. Witamy w demokracji - pkt a). Mafie służby, loże. Dziś w Hiszpanii głód.

Podsumowanie: Autorytaryzm niemonarchiczny jest tylko odkładaniem decyzji na później o jedno pokolenie. Takie państwo nie ma długiej daty ważności, a jego rozkład jest zjawiskiem prawie że pewnym.

Panie Kochany, my to wszystko wiemy, mów Pan jaka jest rozsądna  alternatywa. Jeśli to monarchia, to proszę napisać co zrobić ze zgrają darmozjadów, która niechybnie się pojawi. "For God and King" brzmi dumnie, gorzej gdy trzeba użerać się z Karolkami, Kamilami, ich gachami i nałożnicami.

Panie Licht,

władza pochodzi od Boga. Przynajmniej tak było w mojej cywilizacji (łacińskiej). Dzisiaj jest gusło, że pochodzi od ludu, no i widać efekta jak na dłoni.

Gachy i nałożnice będą tańsze od budżetówy w przeciętnym państwie demokratycznym. Zresztą dzisiejsze gachy i nałożnice różnych republikańskich knurów też dostają jakieś miejsca pracy na nasz koszt, żeby nic nie musieli, a forsę mieli. W demokracji jest więcej ludzi przy władzy, którzy mają znajomków, no i mniej czasu, żeby dać się swoim nażreć. Stąd tworzenie urzędów, a żeby się one utrzymały, należy wymyślać zakazy, zezwolenia itp., po to, żeby z kar za łamanie tego prawa nakładanych dało się utrzymać urząd. Do tego dług publiczny.
Stan ten uważam za nie do zniesienia na dłuższą metę.

Ze względu na panią Ewę, którą zrobił w konia niejaki Wąż na dziale Owoce-Warzywa, grzech na świecie zawsze będzie. I będzie potrzebne państwo i ktoś do rządzenia państwem. I będą zawsze jakieś grupy prące do władzy, albo będące bliżej władzy niż inne. Będą też tacy, którzy są dalej od sitwy, mają mniej pieniędzy etc. etc. Ubogich zawsze mieć będziecie (Jezus Chrystus).
Równość wobec prawa jest mitem, szczególnie jaskrawym w państwach, gdzie się o niej najwięcej mówi. Sitwa była, jest i będzie, podobnie jak śmierć, podatki i kac.

Dlatego wolałbym, żeby sitwa była jawna, prywatna (w sensie niech się sama utrzymuje ze swoich pól naftowych/banków/dóbr ziemskich/funduszy inwestycyjnych/linii lotniczych jak w krajach arabskich, a nie że żre nasze podatki), nieliczna (im mniej ludzi, tym łatwiej królowi nimi zarządzać) i nieuprawniona do wtryniania się w nasze życie (przed tym chroni wiara katolicka, decentralizacja władzy i broń u każdego). Per saldo się bardziej opłaca niż mit równości.

Aha, sitwa musi być otwarta, tzn. żeby dało się do niej dostać (wiadomo, że to niełatwe, ale powinno być możliwe), jak również żeby dało się z niej wypaść. W ten sposób można zmniejszyć ryzyko tego, co się u nas wytworzyło po potopie szwedzkim (gołota z prawami politycznymi), a z drugiej strony, żeby zawsze była możliwość konkurencji na górze (awans społeczny). Brak tej możliwości doprowadził do przemiany dzielnych żołnierzy w zblazowanych elegancików.

Porównanie do brytyjskiej/szwedzkiej/duńskiej/holenderskiej/hiszpańskiej monarchii fasadowej kompletnie nieudane, bo u nich King nic nie może. Panuje a nie rządzi, więc się nudzi. Tym bardziej w Anglii, gdzie padają często deszcze - w czasie deszczu dzieci się nudzą, tym bardziej królewskie. ;D A jak nie ma co robić, no to się robi skandale.
Monarchia parlamentarna, podobnie jak nasza elekcyjna, jest zbiorową tyranią większości parlamentarnej z dożywotnim prezydentem.

Kościół Katolicki w Anglii nie może trzymać króla w szachu, bo król jest od 1570 własnym papieżem. Ekskomunika (tzn. de facto licencja na niesłuchanie się władzy) nie daje efektu, bo nawet jeśli się ludzie zbuntują, to nie mają za co chwycić, żeby władzy zaświecić w oczy.

Podsumowując na szybko:
1) idealnie nigdy nie ma
2) postprotestancka Anglia jako kraj demolkratyczny naprawdę nie nadaje się na potwierdzenie tezy, jakoby katolicka monarchia (realna i nieabsolutna) była do niczego.

PS NMP w Gietrzwałdzie mówiła o "tym królestwie", tzn. polskim (Niemcy wtedy mieli cesarstwo). Nie zmuszam nikogo do wierzenia, ale sam bym tego nie lekceważył.

Uprzedzając głupie złośliwostki, jestem zbytnim burakiem, żeby się nadawać na kogoś w typie szlachcica, więc nie, nie wiążę nadziei ze zmianą władzy. ;D No, może takie, żebym jako zwykły ("randomowy" ;D ) mieszczanin miał powszechny nierejestrowany dostęp do dowolnej broni nie-atomowej. Pan Bóg zwierzęta stworzył z pazurami i szczękami, a ludzi z mózgami, pozwalającymi im stosować narzędzia. Dzisiaj nie możemy mieć najważniejszych narzędzi w życiu legalnie bez rejestracji (rzeczy zarejestrowane nie są w 100% moje).
Niewolnik w starożytnym Rzymie mógł posiadać i nosić broń (po II powstaniu niewolników na Sycylii dalej mógł posiadać, ale nie nosić). My, "suwerenowie" Rze... jakiej tam znowu Rzeszy, Rzeczypospolitej oczywiście, nie możemy.
No i by się przydał pieniądz kruszcowy z prawem wolnej emisji, podatek pogłówny w miejsce dochodowego, likwidacja przymusów ubezpieczeń, państwowego szkolnictwa, lecznictwa, emerytatorstwa, nrów PESEL, dowodów osobistych, wiz, przymusów szczepień... jak widać, takie delicje to tylko po III WŚ.

Także tego, ja bym był optymistą. W 1910 nic nie zapowiadało, że pogonimy Moskwicinów za Mińsk. Wiatr historii wieje już całkiem nieźle, daj Boże żeby zmiótł demokrację na kolejne 2500 lat na śmietnik historii i przywiał królestwo. Byle tylko mu lojalnych poddanych nie brakło.  8)

Podsumowanie podsumowania: władza jest albo święta, albo tajna, jak powiedział znany bezbożnik Gabriel "Coryllus" Maciejewski. Wyjątkowo piękna formuła, pod którą się podpisuję oboma ręcyma.

A teraz czekam na zgniłe jaja, pomidory, puste flaszki i granaty F1.
Zapisane
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 965


« Odpowiedz #5 dnia: Lutego 07, 2021, 22:36:13 pm »

A propos tradycjonalistyczno-narodowego autorytaryzmu, cokolwiek by pod tym pojęciem rozumieć:

Jak zdefiniować naród?

a) naród w sensie politycznym, tzn. wszyscy obywatele, przy czym obywatelem jest de facto każdy (tak jak dzisiaj - w ogóle to rewolucyjna nazwa, ale już niech będzie). Cudzoziemcy należą do narodu, o ile dostaną na to papiery. Mają prawo uczestnictwa w życiu politycznym, nawet jeśli stanowią zwartą grupę wrogo do nas nastawionych ludzi (vide "nowi Niemcy", "nowi Anglicy").

Jednakowoż, abp Lenga mówi lepiej po rosyjsku niż po polsku. Czasem taki jeden z drugim obywatel kazachski uważa się za Polaka, a polskiego nie zna. Obywatelami Polski nie są, więc nie należą do narodu. Czy na pewno?
A może trzeba ich egzaminować z polskości, tak jak robi to III RP? Będą słusznie uważać się za zdradzonych. Ukraińcom wolno przyjechać, a oni mają pod górkę.

b) naród w sensie etnicznym. Wtedy Władza Ludowa musi mieć prawo do sprawdzania, kto jest prawdziwym Polakiem. Może dzieciom Litwina przyznamy obywatelstwo, bo on ma "polskie geny" (o ile istnieje coś takiego), a dzieciom Fina nie, bo on tu z żoną przyjechał, dzieci mają fińskie, uczyli je w domu, a na ulicy po angielsku rozmawiają. Syn im podrośnie i chciałby do armii, a tam mu mówią "panie Virtanen, pan jest zupełnie niewłaściwy". Litwin by mógł, chociaż w Polsce żyje i jej nienawidzi. Syn dwojga fińskich imigrantów - nie, chociaż chce. Absurd.
Dla mnie sprawa jest jasna, naród to wspólnota krwi, ziemi, kultury, języka i poczucia wspólnoty. Albo też możemy zdefiniować naród jako rodzinę rodzin, sprzeciwiam się rozdawaniu polskiego obywatelstwa ludziom nie mogącym wylegitymować się polskim pochodzeniem etnicznym lub też niebędących prawowitymi synami tej ziemi jak ci Litwini z pod Suwałk. Uważam że w kwestii imigracji należy zastosować model arabski, w tamtejszych bogatych państwach pełno jest imigrantów ale nie mają oni szans uzyskać lokalnego obywatelstwa a po wygaśnięciu umowy o pracę są odsyłani do domu, gdy coś przeskrobią natychmiast są z miejsca deportowani. Gdy imigrant nie pracuje (bo został zwolniony lub wkroczył w wiek emerytalny) to jego obecność w Polsce traciłaby rację bytu. U Arabów nie ma problemów znanych z Europy i Ameryki więc powinniśmy się na nich wzorować choć oczywiście wykorzystywania cudzoziemców jak to mają w zwyczaju w żaden sposób nie popieram.


Dawna Polska takich testów nie przeprowadzała. Olędrzy, starowiercy, Lipkowie, hugenoci z Francji, Wincenty Pol, Ludwik Rydygier, Fryderyk Chopin, Marian Hemar, św. Wojciech, św. Jadwiga, Władysław Jagiełło, Zygmunt III Waza, Stefan Batory, Mikołaj Wierzynek, królowa Bona, Józef Unrug, Jeremi Wiśniowiecki...
Dawna Polska prowadziła złą i szkodliwą politykę narodową dlatego m.in przepadła z kretesem. Nie uważam Władysława Jagiełły, Zygmunta III Wazy i Jeremiego Wiśniowieckiego za osoby które jakoś wybitnie przysłużyły się Polsce, co najwyżej były to jednostki bardzo mocno przeciętne.

  c) ani to, ani to, tylko jakieś "zdrowe poczucie narodowe", tzn. wszyscy z grubsza wiemy, co to znaczy Polak, tylko trzeba decydować od przypadku do przypadku. Czyli zgrabne połączenie Talmudu z hitleryzmem. Pole do korupcji i nadużyć jak stąd do Rzymu.
Gorzej niż obecnie być raczej nie może.
Nie bawimy się w papiery, egzaminy językowe etc., mogą se być i z Madagaskaru. Ich dzieci (owszem, być może kolorowe), będą Polakami lepszymi od nas, Polaków z dziada (bo już z pradziada rosyjskiego Niemca żydowskiego pochodzenia, który przyjechał do Białegostoku interesa robić), bo wiedzą, że tutaj im dobrze będzie. Na tym polegał polski imperializm - na przyciąganiu każdego, kto chce, a nie podbijaniu i zmuszaniu.
Sprzeciwiam się imperializmom, Po drugie uważam żeby aby Polakiem trzeba:
a) Polakiem się urodzić
b) za Polaka być uważany
c) Polakiem się czuć
Znowu posłużę się analogią więzów krwi. Otóż domniemywam że jest Pan zapewne dobrym, prawym człowiekiem ale to nie oznacza że kiedykolwiek traktowałbym Pana jako członka mojej rodziny. Podobnie narodowość polska jest faktem obiektywnym który tak samo jak np. płeć biologiczna nie powinien być rozważany w kategoriach subiektywnych, wkrótce odniosę się do pozostałej części Pana postu.

« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2021, 23:20:12 pm wysłana przez Filip S » Zapisane
Cynin Sodowy
uczestnik
***
Wiadomości: 128

« Odpowiedz #6 dnia: Lutego 25, 2021, 10:31:09 am »

Cytuj
Dla mnie sprawa jest jasna, naród to wspólnota krwi, ziemi, kultury, języka i poczucia wspólnoty. Albo też możemy zdefiniować naród jako rodzinę rodzin, sprzeciwiam się rozdawaniu polskiego obywatelstwa ludziom nie mogącym wylegitymować się polskim pochodzeniem etnicznym lub też niebędących prawowitymi synami tej ziemi jak ci Litwini z pod Suwałk. Uważam że w kwestii imigracji należy zastosować model arabski (...). U Arabów nie ma problemów znanych z Europy i Ameryki więc powinniśmy się na nich wzorować choć oczywiście wykorzystywania cudzoziemców jak to mają w zwyczaju w żaden sposób nie popieram.

Jak zbadać pochodzenie etniczne? Jak dalece można rozciągnąć to pojęcie? Ile jest procent Polaka w Polaku? Jak to zmierzyć? Może testy genetyczne robić, jak na Islandii? I jeszcze Narodowy Rejestr Genetyczny może utworzyć? O, tutaj na pewno się znajdzie milion pińcet zastosowań. Niemcy i Skandynawowie takie rzeczy robili, ale ich wieże Babel na piasku właśnie padają.
Termin „polityka narodowa”, który Pan był uprzejmy zastosować nie zdefiniowawszy, kojarzy mi się z naszym polskim Narodowym Kulturkampfem, państwową edukacją, eugeniką, apartheidem, przymusową sterylizacją i innymi brzydkimi zabawami postępowej ludzkości. Oczywiście to wszystko protestancka cywilizacja bizantyjska, albo nawet turańska, skoro już sięgamy do Arabów i ich modelu. Problemów z imigrantami nie mają, bo nie rozdają im socjalu na koszt państwa, a monarcha pilnuje interesu, żeby mu go zagranica na ryjach nie rozniosła. Ponieważ umie myśleć tylko po islamsku, stosuje metody islamskie. Gdyby był katolikiem, pewnie byłoby inaczej. Kropka.

Takie zabawy są nie tylko niegodziwe, ale i przeciwskuteczne, taki na przykład Toruń polonizował się w czasach zaborów. Na początku XX w. bywały w sądach nawet procesy Niemców, którzy mówili po polsku w miejscach publicznych... Katolicy, choćby byli Niemcami, polonizowali się, zaś polscy protestanci – germanizowali. Najbardziej katoliccy (i przy tym polscy) w dwudziestoleciu mwoj. pozostali Kaszubi, Ślązacy, Warmiacy, Kociewiacy... przypadek?

Dopiero władza sanacyjna, a potem ludowa, rabowała ich i wyśmiewała, a ich dzieci karała za to, że mówią w szkole po swojemu, a nie po centralno-warsiasku jak towarzysz spiker z radia. W późnych latach 40. podaliby się nawet i za Marsjan, byle im pozwolili wyjechać z tego cholernego więzienia.

Cytuj
Dawna Polska prowadziła złą i szkodliwą politykę narodową dlatego m.in przepadła z kretesem.
Kwestię znaczenia wyrazu „polityka narodowa” omówiwszy powyżej. Teraz:
Przepadła, gdyż postawiła na republikę szlachecką (model prawie że angielski – królowi nic nie wolno, jeśli Sejm nie zezwoli).
Około połowy XVII w. po demolce zwanej potopem szwedzkim pojawiło się mnóstwo biedaków z prawami politycznymi (szlachta hołota), którzy swoje głosy sprzedawali magnatom. Ponieważ szlachectwo jest dziedziczne, nie było jak odebrać prawa do rządzenia tym wszystkim hołyszom.

Dawniej pan rycerz/husarz kupował sobie konia z rzędem (na dzisiejsze czołg, którego był dowódcą), synów i siostrzeńców szkolił (pocztowi, a na dzisiejsze kierowca, celowniczy, ładowniczy, załoga drugiego czołgu etc.), no i werbował tabor (paliwo, amunicja, ciężarówki z wyposażeniem). Potem szedł na wojnę; walczył i dowodził osobiście.
Bogatsi wystawiali więcej wojska, samemu to finansując (z dziesięciny, którą płacili chłopi, bardzo często właśnie osadnicy z zagranicy). Jeśli ubogi szlachcic chciał służyć u takiego pana, no to służył, ale w każdym razie na wojnę musiał iść pod groźbą utraty szlachectwa. Był takim jakby poborowym. Chłop mógł z własnej woli iść w kamasze jako ochotnik. Istnieli też kondotierzy-zawodowcy-najemnicy, którzy w razie „wybuchnięcia pokoju” wynosili się na wojnę dla zarobku.

Na dzisiejsze, książę Jeremi miał dywizję ogólnowojskową, wraz z ośrodkami szkoleniowymi, zakładami produkcji uzbrojenia, logistyką, siecią wywiadowczą etc. Za własne pieniądze.
Ba, popatrzmy na przeora Kordeckiego! Dzisiaj pewnie ani głupiego kałacha nie ma na całej Jasnej Górze. Ja wiem, że posoborowie, „ciężko było (...) dwadzieścia siedem filmów o tym zrobiłem”, ale sądzę, że nawet z FSSPX nie lepiej...
Potem, wraz z dalszym wzrostem bogactwa (tak, dało się być jeszcze bogatszym niż powyżsi), upowszechniły się poczty sowite, tzn. pan nie idzie na wojnę z synami, bo mu szkoda życia swojego i synów. Wysyła na wojnę zastępców, a sam zostaje w domu i intryguje. Wojska jest więcej, ale żołnierzom się nie chce ginąć za pieniądze aż tak bardzo, jak za życie swojej rodziny i sławę rodu. Synowie uczą się od ojców spisków, intryg, procesów, korupcji i tajnej współpracy z obcymi.

Herezja dodała swoje: można wtedy bezkarnie obrabować klasztor, zakonników przepędzić, chłopom skasować katolickie święta (tzn. zwiększyć im ilość dni pracy) i wziąć sobie jakąś młodą laseczkę za „rzonę”, bo ta dawna już się znudziła. I jeszcze ta kochana lichwa, nareszcie...

I tak szlachta stała się zblazowanymi elegancikami. Ambitny, odważny mieszczanin nie zostawał szlachcicem, bo stan ten był stopniowo blokowany jeszcze od Jagiełły; brak konkurencji na szczycie systemu. Hołysze zostali de facto rodzajem żołnierzy mafii magnatów, a kiedy inspirowane przez obce dwory wojny gangów o tron (elekcyjny) przybierały formę gorącą co kilkanaście lat, to całe państwo szlag od tego trafiał. Kiedy w Polsce się kotłowało, handel szedł innymi drogami i innym krajom się kręciło (obcy dwór miał większe wpływy), a u nas była rozróba i wojna. I jeszcze totalna anarchia za czasów dynastii saskiej, kiedy to powszechnie kupowano, sprzedawano, grano w karty zakładano się o urzędy, tytuły, rangi, wyroki sądowe...
(nawiasem mówiąc, gospodarce to akurat dobrze zrobiło, stąd powiedzenie "za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa")

I tak nasze państwo twarde było. Normalne imperium żyje ze dwieście lat, nasze tyle czasu potrzebowało na samo zgnicie, a jeszcze gdzie poprzedni rozkwit...

A teraz: jaki związek z wymienionymi zdarzeniami miała imigracja Bambrów, Rusinów, Szkotów, Holendrów (Olędrów)? Im tutaj po prostu było dobrze, mieszkali sobie, a ich praprapraprawnuki mijają nas na ulicach. Z Żydami sprawa była trudniejsza, ale nigdzie nie pisałem, żeby mieszanie cywilizacyj (multi-kulti) dawało dobre wyniki. Nie dało i pasuje się tego wreszcie nauczyć, ale w demokracji nikt się nie uczy.

A propos polityki narodowej jeszcze, byłby Pan łaskaw mi powiedzieć, ile dzietność za rok ’20 wyniosła? Serio pytam, bom wielce ciekaw, czy jest jeszcze niższa, niż poprzednie 1,28. Do przetrwania narodu wystarczy 2,1. Demograficznie mamy problem jak jasny gwint, a najlepsze dopiero przed nami: bankructwo całego post-PRL-owskiego socjalizmu za max 5 lat i gwałtowne starzenie się narodu, który wymordował tak plus minus ze 20 mln swoich rodaków metodą aborcji i antykoncepcji. Tutaj będzie piekło na ziemi.

Australia dla Australijczyków, Szwecja dla Szwedów, Słowacja dla Słowaków, Przylądek Dobrej Nadziei dla Dobronadziejoprzylądczan - takich państw na świecie jest pełno, a życie w nich staje się coraz bardziej nieznośne. Nie ma natomiast żadnego państwa, w którym pokój ludziom dobrej woli. Tylko o budowie takiego państwa w ogóle jest sens myśleć, bo postępy postępu postępują i nie ma już za bardzo dokąd się wynosić za wolnością, nawet do Stanów.

Zupełnie też nie rozumiem, dlaczego pojęcie obywatela rozciąga Pan na tzw. szerokie masy ludowe. O tym powinno decydować posiadanie firmy/posiadłości/posady, religia katolicka i wojskowa przysięga. Za miganie się od woja po przysiędze - kaes plus konfiskata mienia.

Taką przysięgę dla uzyskania obywatelstwa musieliby złożyć nie tylko obcy, ale i tutejsi. Dlaczego? Żeby do pełnienia urzędów byli dopuszczeni tylko ludzie gotowi dać się podziurawić/spalić/wysadzić za Boga i króla. Prawo stanowione przez (hasłowo upraszczając) Żółkiewskich i Pileckich miałoby w sobie na pewno mniej draństwa, niż tytaniczne wizje Maciera, Morwysyna czy Sikorskiego.

A kto nie chce walczyć za Najjaśniejszą lub nie jest katolikiem, a nie wadzi bliźnim, niech sobie żyje, ma narodowość jakąkolwiek, wyznaje co chce, płaci podatek pogłówny, zarabia, handluje, nosi broń, wyjeżdża, przyjeżdża etc., ale to wszystko na poziomie prawa stałego pobytu. No i żadnego socjalu w ogóle dla nikogo.

Na Łotwie mają taką kategorię "nieobywatela". Bardzo się za to zżyma unia europejska na tych wrednych Łotyszów, że mianowicie dyskryminacja i w ogóle.

Po zmianie kryterium przyznawania z etnicznego na religijno-wojskowo-majątkowe bardzo by się u nas przydała taka "dyskryminacja" dla ponad połowy ludzi, którzy z Polską mają tyle wspólnego, że mówią po polsku, bo innego języka nigdy się nie nauczyli. Tacy przedwojenni "tutejsi", Bierdiajewowski "materiał etnograficzny", ziemkiewiczowskie "polactwo" albo michalkiewiczowska "polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza". Z jakiej paki mają mieć prawo głosu w sprawach publicznych mentalni niewolnicy?

O, takie paszporty mają nie-obywatele (paszporty uważam za ohydne draństwo, ale dla celów dydaktycznych zamieszczam):


Cytuj
Nie uważam Władysława Jagiełły, Zygmunta III Wazy i Jeremiego Wiśniowieckiego za osoby które jakoś wybitnie przysłużyły się Polsce, co najwyżej były to jednostki bardzo mocno przeciętne.
W sytuacji rozbuchanego parlamentaryzmu, to jakiś cud w ogóle, że się trafił ten sprytny Szwed, który miał plan maksimum. Wyzwolenie Szwecji z protestantyzmu – ówczesnej bolszewii, której sprzeciwiali się ówcześni „Biali” (katolicy szwedzcy), było elementem tego planu. Gdyby Sejm nie mógł tak łatwo sabotować poczynań króla, to Bóg jeden wie, gdzie by sięgały nasze granice... Władysław IV już ustępował, zwłaszcza Prusakom, ale to i tak jest dzisiaj poziom niedościgły.

Niestety, Sejm nauczył się zakręcać królom kurek z forsą z podatków, akurat kiedy już witali się z gąską. Heretycy w tym Sejmie byli nasi, polscy – i mieli w ręku większość, zupełnie jak dzisiaj kowidyści. Ciekawe, nieprawdaż?
Swoja drogą, nikt z tzw. Poważnych Historyków nie opublikował jak do tej pory żadnej pracy nt. działalności agenturalnej innowierców w Sejmie, sądownictwie, finansach publicznych i na uczelniach. Byłaby to zaiste ciekawa lektura, pełna pouczających analogij.

Nasi przodkowie wiedzieli co robili, kiedy stawiali jedyny w Polsce świecki pomnik właśnie Zygmuntowi. O ile rzeczywiście do Jagiełły można mieć zastrzeżenia, o tyle Zygmunt naprawdę robił co mógł. Czasem popełniał błędy, tak na tym łez padole bywa.

Ale skoro już tak go Pan podsumował, to jakie są Pańskie typy? Ciekaw jestem wielce (bez ironii).
Cytuj
Cytuj
  c) ani to, ani to, tylko jakieś "zdrowe poczucie narodowe", tzn. wszyscy z grubsza wiemy, co to znaczy Polak, tylko trzeba decydować od przypadku do przypadku. Czyli zgrabne połączenie Talmudu z hitleryzmem. Pole do korupcji i nadużyć jak stąd do Rzymu.
Gorzej niż obecnie być raczej nie może.
Jestem optymistą: ależ może, może! :D

 
Cytuj
Sprzeciwiam się imperializmom, Po drugie uważam żeby aby Polakiem trzeba:
a) Polakiem się urodzić
b) za Polaka być uważany
c) Polakiem się czuć
Gorzej, że obce imperializmy mogą sprzeciwić się nam, i to zbrojnie. :) Z nami nikt na świecie się nie chce bratać, ponieważ leżąc tu, gdzie leżymy, przeszkadzamy wszystkim. Dlatego właśnie coś w rodzaju imperium katolickiego jest niezbędne. Go big or go home. Małe pikusie w tej gangsterskiej grze, jaką jest polityka mnar., trafiają do dołu z wapnem.


ad b,c): przez kogo uważany? Jeśli współrodaków to ilu i których konkretnie? znowu wracamy do początku...
Coraz mniej Polaków się rodzi, coraz mniej już urodzonych Polakami się czuje. Jeśli rodzina rodzin nie ma dzieci wystarczająco dużo, to musi adoptować inne rodziny, żeby nie wymrzeć. Amerykanie nie mieli problemu, że ktoś się do narodu przyłączał przez 200 lat. Problem mają teraz, kiedy opłaca się niszczyć, a nie asymilować. Powszechne prawo do głosowania też nie pomaga.

Trzeba, żeby nas wzmocnili swoją obecnością i aktywnością ekonomiczną porządni ludzie z całego świata, a jednocześnie żeby wymagało to prawdziwej dobrej woli, a nie problemu z podatkami za granicą.

Wtedy pojawią się w głowach tubylczych sierot po Gierku i Lepperze takie oto myśli:
"Chyba nie jestem głupszy od Wietnamczyka z mojego roku?"
"Czemu Ruscy umieją się u nas ogarnąć w robocie, a ja nie?"
"Kubański weteran polskiej armii może zostać burmistrzem, a ja nie?"

Jeśli "tutejsi" zechcą mordować "nietutejszych" lub na odwrót, to powinno się sprawcom przysolić takiego spektakularnego kaesa, żeby się lud od telewizorów nie mógł oderwać. Na żywo, w prime time. Dlaczego? Bo sąd nie żartuje ze złymi ludźmi, tylko aktywnie i pomysłowo takie przypadki zwalcza. A tych dobrych na amunicję też stać, więc może sprawa do sądu nie dojdzie... i nagle w kraju panuje porządek bez naruszania czyjejś wolności.

Aha, język urzędowy łaciński. Odsiałoby się trochę sędziów i urzędników. W krajach arabskich normalnym jest, że nie używa się języka religijno-urzędowego do codziennego życia. Profesor na katedrze mówi arabskim standardowym (oficjalnym, "górnym"). Ten sam profesor do handlarza na bazarze czy do własnych dzieci zwraca się tylko w dialekcie właściwym z racji miejsca zamieszkania, bo to nie jest sytuacja uroczysta. Ustawy i u nas pisane były po łacinie, a przecież chłopi przy piwie łaciną nie szpanowali.

A co z tymi, którzy łaciny nie znają? Jak mają uczestniczyć w życiu publicznym?
odpowiedź: Jeśli ktoś nie jest skłonny poświęcić trochę wysiłku, żeby nauczyć się języka własnego kraju, to nie powinien.

Piszę powyższe jako człowiek, który łaciną włada w stopniu prawie zerowym.

Niniejszym proszę o wybaczenie, że wystawiłem Pańską ciekawość na próbę, nie pisząc tak długo na forum. Jednocześnie cały czas czekam na Pański argument na możliwość istnienia dyktatury dłuższej niż 1 pokolenie w sensie systemu, a nie wyjątku.

PS w ogóle ciekawy jest tytuł niniejszego wątku. Czyżby właśnie z nadmiaru wolności gospodarczej świat dzisiejszy wyglądał tak jak wygląda? :o Tutaj to dopiero polemizowałbym! ;D
« Ostatnia zmiana: Lutego 25, 2021, 13:09:24 pm wysłana przez Cynin Sodowy » Zapisane
Strony: [1] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Dekonstrukcja mitu kapitalizmu i demokracji liberalnej « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!