@KefaszChociażby i najświeższyhttp://teologkatolicki.blogspot.com/?m=1
Czytań Mazarinie i do godzę do wniosku że można wiele słów klawiaturą wyklepać byle tylko dać ujść żydożerstwu.
Dlaczego uważam, iż ta konferencja była wojtylianistyczna? Chodzi nie tylko o osoby prelegentów, lecz sposób ich myślenia, argumentowania (choć ilość była tu jedynie szczątkowa), a także narzekania z lamentowaniem włącznie. Ciekawa była wzmianka, iż nawet w Polsce, gdzie nachalnie i groteskowo promuje się wręcz irracjonalny kult Jana Pawła II, dotychczas nie było żadnych obchodów najważniejszych - zdaniem tego środowiska, poniekąd słusznie - jego encyklik, mianowicie Veritatis Splendor oraz Fides et Ratio. Jak do tego doszło? Ano zapewne dlatego, że już za jego pontyfikatu dokumenty te pozostały praktycznie tylko na papierze, szanowane i podziwiane jedynie w środowiskach typu grono uczniów o. Krąpca, nawet nie na całym KUL-u. Po innych środowiskach na całym świecie spłynęły jak po kaczce, nawet w Rzymie, nie licząc rytualnych i przeważnie obłudnych pochwał i hołdów. W efekcie pozostał papier, bez żadnego czy prawie żadnego wpływu na treść i jakość nauczania teologii, a w konsekwencji także na katechezy i kazania. Dlaczego tak się stało? Problem jest prosty. Po pierwsze, z powodu sprzeczności między teorią a praktyką, konkretnie między oficjalnym nauczaniem a posunięciami choćby personalnymi. Oto najprostsze przykłady: Walter Kasper jako biskup diecezji Rottenburg-Stuttgart "zasłynął" z publicznego postulowania generalnego dopuszczenia rozwodników żyjących w innych związkach do sakramentów. Był to słynny publiczny list trzech biskupów Górnej Nadrenii, którego sygnatariuszami oprócz Kasper'a byli arcybiskup Fryburga Oskar Saier oraz biskup Moguncji Karl Lehmann. To nie był ich oryginalny pomysł, lecz byli tubą większości biskupów niemieckojęzycznych i prawie wszystkich profesorów zainstalowanych na wydziałach teologii katolickiej po Vaticanum II, gdzie powszechna i regularna była - nadal jest i jest obecnie promowana przez ekipę Franciszka - wrogość nie tylko względem tradycyjnej moralistyki katolickiej, lecz do jej resztek posoborowych. Nie przypadkowo ten list wystosowali oni praktycznie równocześnie z ukazaniem się encykliki VS. Otóż trafnie ocenili, że encyklika uderza we front oponentów sprzeciwiających się nauczaniu Humanae Vitae i Familiaris Consortio i że należy wyrazić sprzeciw, aczkolwiek nie wprost frontalnie, lecz w niby jednej szczegółowej kwestii jak sprawa rozwodników. Jakie były konsekwencje tego ewidentnego aktu publicznego buntu? Otóż Walter Kasper został w 1999 r. powołany do Rzymu na szefa Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, po czym w 2001 r. mianowany kardynałem. Równocześnie kardynałem został Karl Lehmann, co oznaczało poważne wzmocnienie "lewej nogi" w rychło spodziewanym konklawe, a także Jorge Bergoglio z Buenos Aires. Kasper, jak jest teraz oczywiste, będąc na urzędzie rzymskim torował drogę dla Bergoglio już na konklawe w 2005 r., a ostatecznie w 2013 r. Po drugie, Jan Paweł II odwoływał się regularnie wyłącznie do Vaticanum II, a do nauczania wcześniejszego bardzo rzadko, wyjątkowo i tylko o tyle, o ile potwierdzało nauczanie posoborowe. Wierność wobec Vaticanum II i zmian po nim była też najważniejszym, fundamentalnym kryterium w wyborze biskupów. Być może robił tak z tego powodu, że obawiał się oskarżeń o zdradę soboru, a ostatecznie groźby schizmy, co jest poniekąd zrozumiałe. Nie dostrzegł jednak, że już odbywa się schizma podskórna, a właściwie herezja i apostazja, którą, zdaje się, zaczął zauważać dopiero pod koniec swego życia, aczkolwiek przypisując winę czynnikom i trendom pozakościelnym, a nie procesom i działaniom wewnątrz Kościoła, w tym także swoim poczynaniom i zaniedbaniom. W tym właśnie tkwi fundamentalna pomyłka: obwinianie "współczesnego świata", konsumpcjonizmu, sekularyzmu itp., przy równoczesnym przeświadczeniu o własnej niewinności, rozumianej kolektywnie jako odpowiedzialność pokolenia, które sprawiło sobór V2 i jego stosowanie. Ta mentalność cechuje wojtylianistów także dziś. Od bergoglianistów różnią się tylko tym, że ubolewają nad odwróceniem się świata od nich, podczas gdy bergoglianiści chcą dogonić świat. Jedni i drudzy mają podobny, o ile nie identyczny stosunek do Tradycji Kościoła: ignorancja i pogarda, czy przynajmniej lekceważenie.