Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Marca 29, 2024, 12:28:16 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231859 wiadomości w 6626 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Czy świat znowu zapomniał o Ormianach?
« poprzedni następny »
Strony: [1] Drukuj
Autor Wątek: Czy świat znowu zapomniał o Ormianach?  (Przeczytany 524 razy)
Sławek125
aktywista
*****
Wiadomości: 1662

« dnia: Listopada 02, 2020, 08:22:00 am »

W nawale natłoku umyka uwadze sytuacja na Kaukazie, a szczególnie sytuacja Ormian. Zamieszczam artykuł emerytowanego funkcjonariusza babilonu, któremu na emeryturze zebrało sie na odrobinę szczerości. Oczywiście nie ze wszystkim w tym artkule można się zgodzić ale myśle, że warty jest uwagi.



Ormianie, którzy utracili 90% swojego terytorium etnograficznego na rzecz Turcji w wyniku ludobójstwa w l. 1915-1922, mają prawo do obrony tej resztki ziemi na Dolnym Kaukazie, która im pozostała. Dotyczy to również Górnego Karabachu, który jest zamieszkały przez Ormian od 2500 lat. W tamtych czasach Turcy przemierzali stepy Azji Centralnej jako nomadzi, a Niemcy mieszkali w szałasach.

Wspaniałe klasztory w tamtym regionie są wymownym świadectwem antycznej historii Ormian. Odmiennie niż w Kosowie czy azerskiej enklawie Nachcziwan, nie nastąpiły tam na przestrzeni wieków przesunięcia etniczne na korzyść muzułmanów czy Turków.
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego, początkiem konfliktu o Karabach, nie jest rozpad Związku Sowieckiego na pocz. lat 90-tych XX w. Rozpad Związku Sowieckiego doprowadził co prawda do wojny o Górny Karabach,  powtórnego ludobójstwa(na początku dotyczyło to wyłącznie Ormian), przesiedleń oraz powstania Republiki Górnego Karabachu ale rzeczywistych przyczyn konfliktu należy szukać na pocz. lat 20-tych XX w. W 1923 pod naciskiem Gruzina, Józefa Wissarionowicza Stalina, ówczesnego komisarza do spraw narodowości Związku Sowieckiego, Azerbejdżan dokonał aneksji Górnego Karabachu.

Wątpliwymi motywami Stalina były umowy i traktaty z Turcją z którą Moskwa już zdradziła Armenię w wojnie ormiańsko-tureckiej 1920 roku. W rzeczywistości, kalkulacją Stalina i Sowietów było podgrzewanie konfliktu pomiędzy Ormianami i Azerami, etnicznymi Turkami. To stara metoda rosyjskiej polityki, dziel i rządż. Podobne rozwiązania zastosowano w innych regionach; w Osetii, która ogłosiła niepodległość od Gruzji w 1920, w Kotlinie Fergańskiej, gdzie zamieszkane przez Uzbeków miasto Osz zostało anektowane przez Kirgistan. Zabór Górnego Karabachu przez Stalina w 1923 nie daje Azerbejdżanowi żadnego prawa do tego terytorium w świetle prawa międzynarodowego. Azerowie, którzy zostali wypędzeni ze swoich wiosek powstałych tym regionie po 1923 roku, mają oczywiście prawo do powrotu. Również wymiana terytorium nie należącego do Górnego Karabachu, a okupowanego przez Armenię jest przedmiotem negocjacji pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem. Natomiast nie ma mowy w oparciu o prawo międzynarodowe o integracji Górnego Karabachu z Azerbejdżanem.

Rola Zachodu

Dlaczego więc Zachód, którego rządy zdominowane są przez prawników, nie uznaje jasnej prawnie sytuacji Górnego Karabachu na korzyść Armenii tylko stoi po stronie stalinowskiego bezprawia? Odpowiedz jest zawsze taka sama, tak się dzieje, gdy prawo jest bez wahania łamane na rzecz geopolityki. Sytuacja wywołana secesją Górnego Karabachu wykorzystywana jest przez Waszyngton, Londyn, jak również ich naśladowców w Berlinie do podtrzymywania wrzenia na Kaukazie i  zaatakowania Moskwy zastępczymi agresorami z Ankary i Baku. Ekonomicznym aspektem tej sytuacji są gazowe i naftowe rurociągi na północ i południe od Wielkiego Kaukazu. W istocie sprawa dotyczy wielkiej osi wschód-zachód, która biegnie poprzez Tbilisi i Baku, czyli środek serca geopolityki jak to nazwał Halford Mackinder, aż po Azję Centralną i przecina oś północ-południe, pomiędzy Moskwą, Teheranem i Bagdadem.

Jakiekolwiek wzmocnienie Armenii, bez względu na to jak małe i nieistotne byłyby to zmiany terytorialne, jest przeszkodą, pomimo że obecny prezydent w Erewaniu jest za zbliżeniem ze swoim zachodnim sąsiadem. Ktokolwiek uda się do przepięknego klasztoru Chor Wirap, znajdzie się w centrum konfliktu geopolitycznego na granicy armeńsko-tureckiej, która jest bardziej strzeżona niż granica niemiecko-niemiecka w latach 1961-1989. Nie ma tam żadnej komunikacji transgranicznej, po obu stronach panuje całkowita blokada, a jakiekolwiek naruszenie skutkuje otwarciem ognia. Ormianie mogą tylko z tęsknotą spoglądać na ich świętą górę Ararat lub dalej na północ na ich starą stolicę Ani, które znajdują się po tureckiej stronie, nie mogą tam jechać. Tak to wygląda i jest to politycznie pożądane na Zachodzie.

Mogę to potwierdzić osobiście, ponieważ znam to podejście z pierwszej ręki, szczególnie z kół londyńskich. Dekadę temu, po wojnie w Kosowie, której skutki nie zostały uznane przez Serbię, napisałem komentarz w którym zaproponowałem wymianę Kosowo-Karabach. Chodziło o pogodzenie interesów muzułmańskich i słowiańskich, przedłużonych do niesłowiańskich regionów Kaukazu, poprzez wymianę spornych terenów. Takie wymiany, mające na celu trwały pokój, mają długą tradycję dyplomatyczną. Stoją za tym konieczności ekonomiczne zainteresowanych państw. Serbia i Kosowo to zrozumiały i w ostatnich latach, 15 lat po wojnie dokonały kilku poważnych postępów w negocjacjach na temat wymiany terytoriów.

Odpowiedzią, która przyszła z Londynu za pośrednictwem dziennika The Economist, który można nazwać bez obrazy tubą rządu brytyjskiego, ich geopolityków, armii i służb specjalnych, był artykuł, który można podsumować krótkim słowem NIE. Był on napisany przez wydawcę, byłego wojskowego wywodzącego się z rodziny o starych wojskowych tradycjach, który osobiście poinformował mnie o odmowie. Jak wiemy, obecna odpowiedz NATO i EU wobec zaawansowanych negocjacji pomiędzy Serbią i
Kosowem również brzmi NIE.

Konflikt azersko - armeński mógł być zażegnany już dekady temu zwykłymi środkami dyplomatycznymi, które zresztą były gotowe od 1878 roku, gdy Bismark na konferencji berlińskiej podzielił Bałkany. Na Zachodzie oczywiście nie ma zainteresowania rozwiązaniem tego problemu. Ofiarami są Ormianie i Azerowie, zasypywani fałszywymi formatami "mediacji" jak np. Grupa Mińska. które nie przynoszą żadnych rozwiązań pokojowych oraz zdradzani w kuluarach kontraktami zbrojeniowymi i sojuszami politycznymi, które wzmagają napięcie zamiast pokoju. Dochodzi do takich absurdów, że Izrael, miejsce gdzie znależli schronienie ocaleni z holokaustu, jest głównym dostawca broni dla Azerbejdżanu, który używa tej broni aby atakować ormiańskich ocalonych z innego ludobójstwa.

Rola Turcji


Turcja, która koordynuje azerskie ataki na terytorium ormiańskiego Karabachu, tym samym bierze w nich aktywny udział z powodu nieudolności sił azerskich, wielokrotnie już pobitych przez Ormian, kolejny raz jest agresorem w obecnym konflikcie. Nie powinniśmy ulegać przekonaniu, że to kipiący nacjonalizm i przede wszystkim islamizm pcha Prezydenta Erdogana do agresji na Armenię i Karabach. Prawdziwi agresorzy kryją się się w tle.

Jeszcze przed powstaniem Izraela, Brytyjczycy skutecznie podzielili świat arabski, który był na drodze do socjalizmu i pan-arabizmu, tworząc ekstremistyczne wahabickie Królestwo Arabii Saudyjskiej. W 1978 roku dzięki wsparciu USA, Zia ul-Haq islamski ekstremista, przejął władze w wyniku zamachu stanu w Pakistanie, tworząc przyczółek islamizmu na wschodzie regionu. W następstwie, Arabia Saudyjska i Pakistan przeprowadziły wspólnie, a zaplanowany przez USA i Wielką Brytanię, atak na "geopolityczne serce" Azji Centralnej czyli Afganistan, co doprowadziło do wojny domowej trwającej już 40 lat.

Od upadku Związku Sowieckiego, Arabia Saudyjska wspierała Zachód w walce o kontrole nad liniami przesyłowymi gazu i ropy naftowej w regionie Kaukazu, szczególnie w wojnach czeczeńskich w l. 90-tych, które miały na celu dezintegracje Rosji. W konflikcie tym, młody islamista turecki Recep Eyyip Erdogan, zdobył pierwsze szlify w służbie Zachodu. Przekształcenie laickiej Turcji w ekstremistyczną republikę islamską przez Erdogana i jego partię AKP, która grozi sąsiadom wojną lub ją przeprowadza nie może być przypadkiem w świetle powyższych przykładów. Jest to rezultat inteligentnego planowania geostrategicznego. Ta opracowana przez Brytyjczyków strategia budowania islamizmu, sięgająca jeszcze XIX wieku została doskonale opisana w książce Marka Curtisa; Secret Affairs. Britain's collusion with radical Islam.

Nie może być nic gorszego dla narodowego interesu Turcji niż to, czego Erdogan dokonuje w relacjach ze swoimi sąsiadami od Syrii do Iraku i Armenii. Ostatnią rzeczą jakiej chciałby racjonalny rząd turecki są kolejne czystki etniczne Ormian, po "udanym" ataku na Górny Karabach. Ataki na miasta w północnej Syrii, zamieszkane obok innych, przez Ormian ocalonych z ludobójstwa w 1915, a przeprowadzone przez grupy islamskich terrorystów od 2011 roku, spowodowały ogromne ofiary w ludności cywilnej, popsuły i tak nadwyrężoną reputację Turcji w świecie arabskim i lepiej zorientowanej części opinii publicznej na Zachodzie.
Przykładowo, obecne sankcje gospodarcze jakie Arabia Saudyjska nałożyła na Turcje, nie są wyłącznie związane z morderstwem Jamala Kashoggiego w ambasadzie AS w Stambule ale również z turecką okupacją terytoriów arabskich w Syrii. W związku z tym, Zjednoczone Emiraty Arabskie również zajęły zdecydowane stanowisko wobec Turcji. Oba kraje w ostatnim czasie niechętnie odnoszą się do islamizmu. W krajach arabskich takich jak Syria, Liban czy Jordania, Ormianie i inni chodżcy z krajów skonfliktowanych z Turcją spotykali się i spotykają  z sympatią.

By pozostać uczciwym, należy przyznać, że Turcja została sprowokowana do wsparcia terroru islamskiego w wojnie syryjskiej. Biorąc to pod uwagę należy uznać, że Turcja pozwoliła się złapać w pułapkę; obróciła w gruzy swoje relacje z sąsiadami, ograniczyła swoją rolę w regionie, gdzie powinna odgrywać kluczową rolę ekonomiczną i polityczną.

Należy za każdą cenę unikać powtórzenia "scenariusza syryjskiego". Konsekwencje czystek etnicznych Ormian w Karabachu mogą być zupełnie odmienne od tych w Syrii, które zostały zamiecione pod dywan przez zachodnie media. Będą katastrofalne i mogą przetrwać przez pokolenia. Drzwi do świata arabskiego ale również do Europy mogą zatrzasnąć się na dobre.
Sankcje ekonomiczne jako jedna z konsekwencji mogą pogrążyć turecką ekonomię, która i tak znajduje się w głębokim kryzysie. Stanowisko Niemiec wobec takich sankcji, pomimo tego co waszyngtońskie i londyńskie geopolityczne kręgi mogą sugerować kanclerz Merkel, może przesunąć się pod wpływem opinii publicznej w kierunku Francji, która jednoznacznie stoi w obronie resztek ormiańskiej ziemi.

Turcja zatem musi zdecydować, czy chce nadal współpracować z tymi, którzy chcą destabilizować Kaukaz i atakować Rosje czy też rozwiązać problem Karabachu i przyczynić się do rozwoju całego regionu Kaukazu, doprowadzić do dobrych stosunków z sąsiadami i tym samym wzmocnić swoją potencjalnie kierowniczą rolę na Środkowym Wschodzie.

W obecnej sytuacji, najlepszym wyjściem dla Turcji oraz szansą dla pokoju w całym regionie jest trzymanie Zachodu, uwikłanego w geopolityczne gierki, z dala od konfliktu w Karabachu i znalezienie wspólnego rozwiązania w porozumieniu z Rosja, na gruncie prawa międzynarodowego. Minister Ławrow, pół-Ormianim, najlepszy moim zdaniem minister spraw zagranicznych naszych czasów, jest tutaj wlaściwym adresem. Czy do tego rozwiązania dojdzie w porozumieniu ze sługą Zachodu, Erdoganem, to wielkie pytanie. Niemniej jednak takie rozwiązanie służyłoby najlepiej interesowi narodowemu Turcji.

Hans Joachim Duebel

H.J. Duebel jest byłym pracownikiem Banku Światowego, pracował jeko ekspert w sprawach gospodarki mieszkaniowej i finansów w Turcji i Armenii oraz na Bałkanach, całym Bliskim Wschodzie i Azji Centralnej
« Ostatnia zmiana: Listopada 02, 2020, 08:24:39 am wysłana przez Sławek125 » Zapisane
rysio
aktywista
*****
Wiadomości: 4774

« Odpowiedz #1 dnia: Listopada 02, 2020, 12:08:24 pm »

Niezgadzam się z artykułem "zapodanym" przez p. Sławka.

Sytuacja na Kaukazie jest bardziej skomplikowana, niż wydaje się temu Niemcowi - autorowi.  To nie jest tak, że "biją naszych" i koniec.
Narody Kaukazu do obsesyjnych wojen między sobą, zawsze chcą wciągnąć dużych sąsiadów, najlepiej aby bili się w ich zastępstwie. Nie chcieli rozwiązywać problemów politycznie przy stole wtedy gdy był pokój. Armenia miała na to czas, Azerbejdżan też.
Zapisane
"I w mordobiciu musi być umiarkowanie"*
 * Dzielny wojak Szwejk.
Sławek125
aktywista
*****
Wiadomości: 1662

« Odpowiedz #2 dnia: Listopada 02, 2020, 12:46:09 pm »

Dogadanie, to bardzo dobra rzecz, panie rysiu. Przecież my też mogliśmy się dogadać ze Stalinem w sprawie Wilna i Lwowa zamiast zawracać głowę wielkim mocarstwom, wcześniej z Rosją i sowietami w sprawie wschodniej Rzeczpospolitej.
Zapisane
rysio
aktywista
*****
Wiadomości: 4774

« Odpowiedz #3 dnia: Listopada 02, 2020, 13:22:29 pm »

Dogadanie, to bardzo dobra rzecz, panie rysiu. Przecież my też mogliśmy się dogadać ze Stalinem w sprawie Wilna i Lwowa zamiast zawracać głowę wielkim mocarstwom, wcześniej z Rosją i sowietami w sprawie wschodniej Rzeczpospolitej.

Gdyby na zakończenie swojego wpisu dodałby pan, że "zawracanie głowy wielkim mocarstwom" skończyło się tym co zwykle - czyli zlaniem Polaków lub sprzedaniem - to pana wpis byłby kompletny i skłaniał do refleksji.
Podobnie jest teraz: prężymy nie swoje muskuły a nasz los składamy bezalternatywnie w obce ręce. Nasza przyszłość zależy od humoru i ilości wypitych piw przez trzeci garnitur dyplomacji amerykańskiej.

Rosja nie kiwnie palcem w obronie anektowanych przez Armenię powiatów Azerbejdzańskich. Układ obronny Rosja - Armenia dotyczy granic Armenii uznanych oficjalnie.
Zapisane
"I w mordobiciu musi być umiarkowanie"*
 * Dzielny wojak Szwejk.
Sławek125
aktywista
*****
Wiadomości: 1662

« Odpowiedz #4 dnia: Listopada 02, 2020, 13:26:46 pm »

Niemiec napisał wyrażnie w artykule, że nie chodzi ani o Azerbejdżan ani Armenie tylko o agresje na Rosje i panowanie nad "zwornikiem" geoepolityki Mckindera
Zapisane
Strony: [1] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: Czy świat znowu zapomniał o Ormianach? « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!